To był spokojny krąg. I mówił o tym jak zachować spokój w oku cyklonu. Jak zachować siebie wobec wibrujących woli innych ludzi, losu i zmian. Wobec żądań, histerii i panoszenia się zwierząt totemicznych.
Mówiłyśmy o sobie. Zawsze o sobie. O nas.
No i o nich.
I o energiach domu. O ich równoważeniu, o sposobach feng shui.
O byciu częścią tej energii.
O sprzątaniu tych energii. Przynajmniej cztery razy do roku. O sprzątaniu siebie. Przynajmniej raz do roku. A taką mamy odpowiednią na to porę jesienno-zimową.
A ja, rozkładając na podłodze mojej zgrzebnej, jak z chaty na kurzej łapie Jagi Łady – myślałam – po raz kolejny:
Nie chcę. Ale chcę.
I tak życie zmusza mnie do ucinania. I do ograniczania. I nie gromadzenia. I polegania na innych. I na czymś tam. Na przypadkowym. I na niczym. Albo prawie niczym.
Polegania na osobach, nie rzeczach. Mam znów niewiele rzeczy.
Od mojego nadmiaru
rzeczy,
książek,
wszystkiego,
w Polsce
i nawet na początku Peru,
bo przywiozłam tu dużo ! Nawet przecież myslałam o życiu tu.
No i żyję. Ale rzeczy są gdzieś indziej A ja tu.
I mam tę podłogę niemalowaną. Bardzo naturalną. Bardzo Baby Jagi i off gridową. I kończy mi się pasta do zębów, i myślę, czy ja aby na pewno chcę tak żyć?
I co to jest off grid. Tyle się mówi, obmyśla, wymyśla.
A ja de facto od dawna, nawet jak nie chcę, to żyję off grid, bez dostepu do systemu.
W dużej mierze.
No tak. Bez ubezpieczeń. Bez kontraktów.
Bez wielu kontaktów.
Bez komercji. Bez telewizji.
Bez lekarzy. Bez przychodni.
Bez nakazów bez zakazów. Bez świadomości pandemii. Ograniczeń
I konieczności. i strachu
Blisko lasu. I w lesie. w Swidrze.
Tak żyłam w Polsce całe lata.
Ale tak całkiem? Całkiem nie. Ale inteligentnie tak.
Tu – w Peru – nie mam – łazienki w pokoju, ciepłej wody w kranie , lodówki, piekarnika, grzejnika, zmywarki, pralki.
W tej chwili nie mam nawet miksera. No. Ale mam żelazko. Bo koszula musi być wyprasowana 🙂
Co będę miała w Polsce? W Hiszpanii?
Będziemy mieli dom nieduży. Bez lodówki, myślę, z piwnicą.
Na przetwory, na owoce, warzywa, sery, mleko, jogurt i WINO
Bez zmywarki.
Z piecem.
Z pralką.
Będziemy mieli Elektryczność.
I dostęp do internetu, dobrego szybkiego internetu.
I łazienkę w domu.
I ogród permakulturowy. Nie. Nie będę sadzić warzyw co roku. Zasadzę to co samo odrośnie. Zasadzę drzewa. I zioła. Niech się pleni.
Nad Bałtykiem jeden klimat i ogród
Nad Morzem Śródziemorskim drugi klimat i ogród.
I będziemy mieć Kawiarnię. Peruwiańską.
Nie. Nie będzie sklepu.
Będzie kawiarna. Gdzie będą koncerty, wieczory poetyckie, muzyka na żywo do tańczenia tylko do 22. Bo o tej godzinie trzeba iść spać 🙂
I będą kręgi. Pewnie na plaży i w ogrodzie i w oranżerii.
Czy będę robić swoje kosmetyki? Wątpię. Nie starczy mi czasu. Kupię je. Może będę używać olejków ale widzę już że tylko do jogi twarzy i masażu ciała. Na dłużej mi skórę podrażnia. Nie chcę na niej nic tłustego. Chcę krem nawilżający.
Czy go zrobię – wątpię. Używam bardzo dużo olejku herbacianego. Nie mogę go zrobić.
Może zrobiłabym pastę do zębów.
Nie chodzi tak bardzo o oszczędzanie jak o niezależność.
Od sklepów
Chodzi o zdrowie.
Czy w takim razie uszyję sobie własne ubrania? Na pewno nie.
Ale mam duzo ubrań, mogłabym chyba do końca życia już nic nie kupić – ubierając się w swoje sukienki i bluzki z całego świata …
Nie chodzę do fryzjera. Farbuję włosy henną. Nie używam chemii, nie używam sklepowych podpasek. Nie chodzę do kosmetyczki. Nie maluję paznokci – gram na instrumentach.
Nie jeżdżę do spa. Może zrobimy swoje spa. Będziemy mieć saunę nad bałtykiem. Na pewno.
Czy dobrze jest żyć off grid? Gdy jest ciepło, i gdy ma się odpowiednią dharmę i karmę – można. Można żyć całe lata w selva dżungli w Brazylii, Peru…
Jest to ryzykowne. Ostatnio stało się bardzo ryzykowne. Naprawdę. Mogą Cię okraść, pobić, zabić. Ale fakt – jest pięknie. Przyroda i klimat pozwala mieszkać praktycznie off grid, praktycznie z niczego. Kupujesz obiad za bezcen. Jesz owoce. Niewiele potrzeba by się ubrać. Możesz żyć.
Taki rodzaj raju na ziemi. Przyjemne. Ale trzeba uważać, naprawdę każdy rok daje większe ryzyko. A ludzie wcale nie stają się bardziej świadomi. Tutaj tutejsi.
Ja jestem z sierra Peru, tam gdzie żaden obcokrajowiec się właściwie nie zapędza, a tym bardziej nie mieszka. Nie z okolic Cusco i Arequipa. Z wysokich Andów. Yauyos Alis Tomas Huantan Huancaya …
Mandala pokazuje mój cykl roku. Karty ułożyły się właśnie zgodnie z tym co się wydarzało…
Jestem na końcu rocznego cyklu. Domyka się.
W mandali położyły się („same”) energie pięciu przemian. Jest dużo metalu i wody bo jestem (ja) w porze jesiennej, a w ogóle jest zima. Krąg mandali — mąd dali – mądrości danej – mówi o równowadze energii, o uziemieniu (kartofle peruwiańskie i kamienie), o stawianiu granic (widelce noże i żyletki na obrzeżu koła). Są wszystkie energie (szklanki woda słone)(cebule sztućce metal ostre)(ziemniaki kamienie ziemia słodkie)(jabłka drzewo kwaśne). NIE MA OGNIA. Bo ma nie być. Nie ma działania. Jest proces. Niedziałanie. Stop. Domykanie które robi się samo. Bo koło już wyhamowuje. Już wyłączone silniki. Już tylko wytraca prędkość, kręci się siłą rozpędu.
Okulary — co mamy widzieć ja i on.
Klucze – gdzie razem w parze, gdzie oddzielnie zamykać, które drzwi.
Za którymi drzwiami leżą pieniądze. Małe większe. Jak dom drzwi i klucz łączą się z ziemią, stablizacją, domem.
Jak pilnować ma wszystkiego woda która zasila ziemię (odwrócone szklanki). Jak jedno ma swoją cenę, a inne jest bezcenne. Jedno dajesz bierzesz gratis, za inne płacisz (szklanki z ceną kodem i bez).
O byciu szamanem który siedzi w centrum mandali i robi „nic”.
Medytuje.
Czuwa.
Świadomi.
A gwóźdź nie musi niczego przytwierdzać bo wystarczy to dobrze ułożyć jak kamienie w budowlach Inków albo drewniane domy Słowian.
Bez jednego gwoździa.
A jest.
System idealny i naturalny.
Prawny Naturalnie.
0:00 / 3:40