No czego? To zależy kim jest ta kobieta, oczywiście. Ja mam w bazie wodę i ogień, jesli chodzi o żywioły, a poza tym od cholery wolnej woli, mocy i woli działania i sprawczości. I właśnie dlatego życie uczy mnie : – pokory – cierpliwości – zaufania kosmosowi – niedziałania – STAWIANIA GRANIC – ŻYCIA PO SWOJEMU – WYPRACOWANIA KOMPROMISU Z LUDŹMI – NIEZMIENIANIA LUDZI – ZMIENIANIA SIEBIE (wtedy oni się zmieniają … albo odchodzą , ale wtedy też się zmieniają )
Co to dokładnie znaczy? Z każdym rokiem życia , a mam ich już 48, jestem coraz bardziej pewna, że warto żyć tylko wedle własnych zasad. Gdy żyjemy wedle cudzych, i nie wiemy jakie są nasze własne, wtedy nasze ciało i dusza chorują.
Życie po swojemu i bycie wiernym sobie, ZWŁASZCZA GDY JEST SIĘ KOBIETĄ W OBECNYM ŚWIECIE, zwłaszcza GDY MA SIĘ MOCNO INNE, OBRAZOBURCZE I ALTERNATYWNE POGLĄDY NA WIELE SPRAW jest trudne. Ale też jest łatwe — po prostu idź za sobą. Testuj na sobie. Bierz odpowiedzialność.
Weźmy edukację — całe lata zabrało mi uwierzenie w swój talent pisarski, swoją energię, charyzmę i wiedzę. Całe chrzanione lata. Bo słuchałam bardziej innych, którzy jednocześnie korzystając z tego co mam i daję , mnie dołowali i umniejszali. Często nieświadomie. Trudno było mi zwłaszcza uwierzyć w moje najbardziej immanentne talenty językowe, komunikacyjne, nauczycielskie. Ale poradziłam sobie. I od lat słucham siebie bardzo wnikliwie. A w relacji nauczycielskiej i doradczej — słucham bardzo wnikliwie drugiej osoby. Wydaje się niektórym że nie? I owszem. Moja energia jest tak mocnym lustrem, ze niektórzy mnie nie słyszą, bo widzą bardzo mocno siebie. A to co widzą jest dla nich nie do zniesienia.
Weżmy zdrowie. Mam zszargane zdrowie. Naprawdę. Mam słabe kości i zęby, reumatyzm, i choroby skóry powiązane z chorobami hormonalnymi. Leczono mnie kiedyś i ja sama siebie leczyłam wedle koncepcji NAUKOWEJ WSZECHMĄDREJ PSEUDONAUKOWEJ NAUKI.
To samo było z edukacją. Ach, jakże WSZECHMĄDRE NAJMĘDRSZE PSEUDONAUKOWE BEHAWIORYSTYCZNE ZWYKLE BYŁY TE NAUKI PSYCHOLOGII I EDUKACJI….
bzdura bzdura chrzaniona bzdura
Mam 48 lat.
Wiem coś o edukacji Wiem, bo sprawdziłam na sobie, na setkach innych dzieci i dorosłych i własnych dzieciach – jak najlepiej się uczyć, jak tworzyć relacje i jak tworzyć dobre warunki do wychowania, rozwoju i nauki. Cenię tylko niewielu nauczycieli, i niewielu naukowców w dziedzinie edukacji. Większość nauczycieli, wykładowców JEST BEZNADZIEJNA TAK JAK BEZNADZIEJNA JEST EDUKACJA ŚWIATOWA.
Mam 48 lat.
Wiem coś o zdrowiu i dobrostanie. Wiem jak wyglądać DOBRZE około pięćdziesiątki. Wiem jak czuć się dobrze. Leczyłam się latami hormonalnie, szprycowałam się lekami hormonalnymi, które miały uleczyć moją chorą kobiecość i moje chore ciało. Leczyli moje kości, leczyli moją skórę. DNO . BEZNADZIEJA.
W pewnym momencie powiedziałam nie. Totalnie i całkowicie nie – medycynie klasycznej — w 90 procentach, toleruję chirurgię. Ale uważam, że byłaby niepotrzebna gdyby ludzie umieli o siebie zadbać. A jednak od czasu do czasu ktoś zwichnie rękę… jak mój starszy syn młodszemu … A raczej wyciągnie z panewki. Młody lekarz w Otwocku naprawił to w dwie minuty. Gdybym była czarownicą z którejś z poprzednich inkarnacji naprawiłabym to sama. Dziś jednak aż tak nie ingeruję.
A jednak dzięki kuchni pięciu przemian, dzięki znajomości filozofii starożytnej przyrody, dzięki tradycyjnej medycynie chińskiej, koncepcji żywiołów, i wykładom dr Hamera i totalnej biologii w wielu odsłonach, dzięki Hildegardzie itd itd od około dwudziestu lat leczę siebie i dzieci w ten sposób. Używając tego co na zdjęciu. Prostych starych metod. Stosuję slow life, spokój, powolność, ekologię, sen, szybkie reagowanie na problem, analizę świadomościową problemu (także z dzieckiem)… Pilnujemy wyrażania uczuć, pilnujemy swoich granic i integralności. Nikt poważniej nie choruje. Żadnych szczepień. Choruję ja – i moi rodzice. Np na covid. Mnie rozłożył reumatyzm, mój ojciec zapadł poważnie. Ale różnymi metodami wyszliśmy z tego.
Dla mnie nadal jest i zawsze będzie wyzwaniem — pilnowanie granic. Żywioł ziemi i powietrza, to jest coś czego zawsze będę się uczyć. Stawianie granic. Osadzanie się w sobie. Opiekowanie się sobą. Niewypalanie się. Trzeba siebie znać. Osoba taka jak ja zawsze ma tendencje do wypalania się, entuzjazmu, pracoholizmu, perfekcjonizmu, to naturalne cechy osobowośći a nie zaburzenie. Zaburzeniem jest brak granic i brak odpoczynku. Ale jest to trudne. Przy tak głębokim mocnym powołaniu do pracy z ludzkimi traumami i transformacją jest to trudne. Ludzie czasem przychodzą po pomoc świadomie . A czasem po prostu przeglądają się jak w lustrze. I wtedy jest złość, wywalenie ego, hejt, nadużycia. No i co? Nic.
Podczas gdy nauczyłam się już dawno, siłą rzeczy, stawiania granic dzieciom, rodzicom swoim, dzieciom w szkole, dorosłym których uczyłam, i swoim partnerom, to nadal trudne dla mnie jest stawianie granic poprzez media, ludziom których w zasadzie na znam, klientom, tym co przychodzą po pomoc, mężczyznom którzy tworzą sobie jakieś projekcje. To jest najtrudniejsze zadanie.
Bo nie wystarczy moja uczciwośc, integralność, spójność, uczucia i energia. Tu trzeba ostro. Ciąć. Ripostować. Chronić się.
Jestem trochę zmęczona tą ciągłą walką. Albo może raczej walką początkową. Być może kiedyś już tak nie będzie, ale teraz jestem w fazie początkowej. Gdy tylko się nie ochronię i ulegnę prośbom czy groźbom, czy hejtowi to oczywiście jest łuszczyca, czyraki, pogorszenie wzroku i słuchu. Wiecie dlaczego ? Nie wiecie? Skóra to granica. Zmysły wiedzą co chcą widzieć słyszeć … a czego nie . To nasze anteny.. NAsze czułki.
Ale jak już ciało choruje to leczę się sama. Sama. Tak jest najlepiej.
I wcale nieprawda, że nie należy używać chemii. Czasem, trochę trzeba, soda oczyszczona czy woda utleniona jest oczywistością, ale trudno się obyć bez proszków jak apap , igły i maści przeciwgrzybiczych a nawet antybiotyku jak jest atak reumatyzmu czy coś innego np covid Nie. Amantadyna też jest chemią.
Jak już doszło do pewnych uszczodzeń w organizmie to można je jakoś zatrzymać doraźnie, ale nie każdy ma powołanie by cofnąć chorobę w całości… Moje cofnęłyby się dawno gdybym wyjechała tam gdzie powinnam żyć – do ciepłego kraju. Ale wybrałam pomoc Rodowi i regulowanie karmy.
Czekam na wydarzenia przyszłego roku… Co przyniesie