DZIĘKUJĘ
Wam za to, że piszecie o tym co dla was było cenne w kontakcie ze mną. I że piszecie, co pomogło, co wzięliście cennego z tego co robię czy mówię. To pomaga mi, oczywiście.
Czasem budzę się z niechęcią, myśląc, gdzie jest ta magiczna granica, za którą rzeczy są „łatwe”. Chyba nie ma takiej. Są tylko pewne przełomy. Dwa tygodnie temu miałam taki, gdy okazało się, że wszystkie dotychczasowe decyzje podjęte co do publikacji były błędne, były ogromną stratą czasu, i tylko jedna konkretna księgarnia online spełnia wszystko to, czego chcę. Tam proces publikacji idzie błyskawicznie.
A przecież właśnie ta strona była PIERWSZĄ NA KTÓRĄ TRAFIŁAM. Dlaczego nie poszłam ku niej od razu? Nie wiem. Pewnie dlatego że nie miałam. Dla mnie życie nie jest „łatwe” w tej inkarnacji. Nie ma być.
Coraz łatwiejsze – Tak. Coraz mniejtotalnego walenia głową w mur i harowania po nic. Tak. Ale na pewno nie będzie „łatwe”

Czasem budzę się z niechęcią, myśląc czy naprawdę muszę aż tak dużo pracować? Przecież to oznacza, że notorycznie będę się budzić zmęczona i nigdy nie przytyję…
Cóż…
Nie da się pracować mniej, bo cudu nie ma, żeby projekt przeszedł w fazę materializacji, trzeba.
Szkoda że nie mam 20 lat , miałabym więcej siły.
Szkoda że nie jestem mężczyzną …
hehe…
ale wtedy nie robiłabym tego co robię, oczywiscie…
Michał z tV Zdrojowej zapytał mnie — czy faktycznie mam czas by zajmować się i językiem, i innymi książkami, i kręgami i analizami…
– Nie zajmuję się ciągle WSZYSTKIM. I dlatego też jak zajmuję się książkami, to energia odpływa z kręgów… Bo to na czym się skupiasz rośnie… itd …
A poza tym NIE ZAJMUJĘ SIĘ JUŻ GRAMATYKĄ! Jeszcze tylko jedna książka. Ale ta nalepka „Matka Słowianka” i „ta co reformuje polską gramatykę” chyba mi już zostanie na zawsze… Oby w ogóle ludzie wiedzieli kiedy o co mi w tym chodziło….
Czy muszę wszystko robić?
Ja bym najchętniej była, tak jak wy może, w prostym zwykłym starym związku, z jednym starym mężem, i pisałabym tylko książki, które nie musiałyby być utrzymaniem dla całego domu… Aż do starości.
Ale jest inaczej. Inne powołanie.
Największym powołaniem jest mówienie o sobie, i to otwarcie, i to coraz szerzej, już nie tylko oko w oko, i bycie w obecności innych osób z trudnym życiem. Przyciąganie tych osób z trudnym życiem… Mówienie tego co inni nie chcieli powiedzieć. Mówienie tego tak jak inni nie umieli powiedzieć.
No i zgadzam się z Brassensem — który pocił się i nienawidził tak samo jak kochał swoje śpiewanie i występowanie.
I mówił — niełatwo jest się wciąż tak rozbierać publicznie….
Ale by to zrozumieć trzeba poznać jego długa drogę do rozpoznania, i przepływu materii. I to jakim był obrazoburcą wówczas …