Idzie jesien. Pająki wracają do domu.
Siedzimy w kuchni przy kolacji.
Nagle mlodszy syn woła
– mamo pająk chce zjesc spaghetti!
Zobaczylismy naprawde wielkiego pajaka jak spuszcza sie z sufitu prosto na kuchenke. Wstalam i odstawilam spaghetti. Raczej nie chcial go jesc a mogl sobie zrobic krzywde. ? Kuchenka byla jeszxze goraca. Pajak spuscil sie prawie do plytek i zawisl jakies dwa centymetry nad jakby wygrzewal sie albo nas obserwowal do gory nogami bo byl zwrocony grzbietem do dolu jak juz byl u dolu. A moze caly czas. A oczu ma tyle ze chyba widzi dobrze. Taka lekcja biologii w edukacji domowej i takie byly rozmowy. Mlodszy syn koniecznie chcial przerwac nic pajakowi zeby zostal na kuchence. Niegrzecznie wydawalo mi sie ale nigdy nie wiemy co dziecko dokladnie ma w glowie nie trzeba zakladac zlych intencji zreszta mlody nigdy ich nie ma.
Pajak powoli skokowo wciągnął sie po nitce do sufitu skulil sie jakies 5 cm od sufitu i zamarl..
To bylo przedwczoraj.
Wczoraj jego albo brata widzielismy w sloiku przewroconym na ziemi ktore starszy syn tam ustawil zamiadt wyniesc do ganka. Nic nie powiedzialam. Moze tam maja stac poki co. Powiedzialam dobranoc pajakowi zgasilam swiatlo i wyszlam z kuchni