OCZYWIŚCIE ŻE BYŁAM ZAKONNICĄ…
translation  Facebook
To trochę nieprawda, że nie zostałam zakonnicą. Zostałam. Byłam nią aż do ok 2006 roku. Zakonnica to Pustelnik. Jedna strona mojej osobowości.
Miałam późno dziecko – 2008.
Zakonni ludzie i pustelnicy, karmiczne osoby byly ciagle obok mnie a ja w ich srodowisku. To byla epoka przejsciowa bo bylo polaczenie z dziecmi i rodzinami jednak a nie całkiem samotność.
Jako dziecko byłam czesto z babcią w kosciele na nabozenstwach. Uczestniczylam w tych kołach różańcowych, słyszałam wszystkie rozmowy, znalam wszystkich ksiezy i zakonnice. I co ciekawe to byl zakon skrytek. Czyli znow sacrum profanum. Bo zakonnica ale w srodiwisku niezakonnym bez habitu. One prowadzily zlobek tygodniowy.
Moja mama pracowala w tym zlobku jako pielegniarka. Ja do tego zlobka chodzilam. Stary drewniany dom. Na górze na piętrze – jakaś starsza pani. Jak wiedzma i pustelnica. Na emeryturze. Przełożona. Fascynowała mnie.
Potem latami przychodzilam tam po szkole i siedzialam z tymi wychowawczyniami pielegniarkami zakonnicami kolezankami mamy. Sluchalam rozmow. Bawilam sie z dziecmi.
Niewiele pamietam ze szkoly podstawowej bo jej nienawidzilam ale pamietam kazdy skrawek tego zlobka co gdzie bylo w detalach, i pamietam stary kosciol drewniany. I wszystkie jego zakrystie zakamarki. To był jeden duży teren, kościół i obok ten złobek, jeśli dobrze pamietam to nawet to oddzielenie było symboliczne było przejście. Ja tam się czułam jak u siebie na podwórku.
Gdy skonczylam jakies 12 , 13 lat weszlam do ruchu oazowego to taki katolicko protestancki troche zieloswiatkowy troche mistyczny ruch mlodziezowy.
Wtedy bylo juz po calosci. Modlitwy uroczystosci adoracje spotkania wyklady…nawet teatr chor wystepy.
Spedzialam wiekszosc tygodnia na nauce i w kosciele. Znalam wszystkich ksiezy i zakonnice. Bywałam u nich. Byłam w ich pokojach. Znałam wszystkie zakamarki nowego kościoła i bywałam u zakonnic w ich nowym domu zakonnym, który powstał na miejscu starego żłobka, gdy zakonnicom zakazano prowadzenia go.
Oprócz tego był to czas studiowania biblii, filozofii, ojców kościoła, tomizmu, zapisów świetych, czasy kontaktów z lefebrystami, w sumie byłam tam przez chwilę też (to taka „sekta” — heh.. powrót do kościoła kato sprzed II soboru wat, msza po lacinie, ksiądz tyłem itd jak przed wojną )
To byly też czasy oczywiscie pielgrzymek. 7 razy to zrobiłam 😉
Ciekawa ta siódemka. Duchowa.
Z zakonnic .. znałam zwlaszcza dobrze organistkę. Tak! To byla kobieta zakonnica wtedy jakby na zamowienie dla mnie 🙂 byla jak przyjaciolka. Moze 10 lat starsza. Spiewalam z nią albo za nią. Probowalam sie uczyc pianina ale nie bylo czasu. Byla gitara. Wyjazdy oazowe. Bycie tam instruktorką taką nauczycielką.
I przy tym wszystkim jesli milosc to platoniczna ale najczesciej nie wierzylam ze mi przeznaczona i ze ktos moze mnie pokochac. Chociaż oczywiście chciałam tej miłości, a nawet seksu, bo moja natura podwójna mocno ascetyczna a z drugiej strony bardzo zmysłowa już wtedy dawała o sobie znać. Ale tłumiłam część zmysłową bardzo długo.
I przy tym wszystkim oczywiście były dlugie spodnice dlugie wlosy. Ukrywanie ciała. Negowanie ciała. Totalna ortodoksyjna pruderia oszczednosc, zero makijażu. Byłam tak zwaną szarą myszką.
Ja po prostu byłam zakonnicą.
Jak poszłam na studia to… najlepszą najciekawsza osobą dla mnie do rozmów była … przyjaciółka z roku, zakonnica benedyktynka, jeśli dobrze pamiętam. Miała absolutnie piękny brązowy habit którego jej zazdrościłam. Była inteligentna i bardzo zdolna. Miała zrobić studia i zostać nauczycielką w szkole dla dziewcząt.
I wtedy na serio myślałam czy nie iść do zakonu.
Ale w końcu … wyjechałam do Francji
Czyli sinusoida się wybrzuszyła i miałam totalny odlot seksualno-cielesno-zmysłowy. Tak musiało być. Pół życia ćwiczyłam jak ogarnąć te dwa elementy oksymoroniczne. I wyjechałam do Francji.
I zaczęly się toksyczne uklady i związki z mężczyznami. Ale już 5 lat później znów byłam w układzie zakonnym – pod tytułem – ortodoksyjny islam. Choć zmysłowość nie zanikła.
I to był koniec ortodoksji dogmy. I 2007 to był początek przerabiania na maksa relacji i wszystkiego co toksyczne.
Ale zakonnictwo nie znikło. Jak weszłam w etap samotnej matki to to bylo takie samo bycie zakonnicą.
Niektóre samotne matki sobie z tego nie zdają sprawy że są takimi zakonnicami bez zakonu. Takimi Maryjami Dziwicami z dzieckiem, a najcześciej bez tego Józefa co pomaga i jest obecny. I bez zakonu który w postaci matki przełożonej i papieża stanowi esencję opieki.
Samotne matki mają teraz „Józefa” w alimentach i państwo jako matkę przełożoną i papieża w jednym. Nędznie. A wszystkie te co są katoliczkami i chodza na Al Anony i inne to de facto są zakonnicami w zakonie jakiegoś tam księdza w jakiejś tam parafi.. co się „opiekuje” ich niezaradnym i alkoholowym mężem w kółku AA
i tym sarkastycznym akcentem kończe wywody o zakonnicach
Wspominam tamte czasy ambiwalentnie.
Ważni byli ludzie. Do dogmy nabrałam dystansu.
ps. przeanalizujcie zdjęcie w stroju zakonnym (tak naprawdę to ubrania muzulmańskie) – ten papier toaletowy który tam się zaplątał jest zupelnie nieprzypadkowy zapewne…
Rozbawia mnie …
SACRUM PROFANUM
NIE UCIEKNIESZ OD TEGO JOANNO