CO Z TYMI KOBIETAMI. DLACZEGO NIE OSIĄGAJĄ SUKCESU W SZTUCE, FILOZOFII, NAUCE

translation Facebook
dziedzinach które wymagają kreacji i wiedzy (nie mówię o korporacji i dziedzinach typu prawo czy medycyna BO TO ZUPEŁNIE INNE DZIEDZINY NIE OPARTE NA KREACJI. )
Piszę drugi i mam nadzieję ostatni artykuł o tym. Ale ważne jest dla mnie zawsze wyczerpanie tematu, przynajmniej na pewien czas.
Kobiety.
Powiedziane zostało, że niezbędne składniki sukcesu w nauce, sztuce czy filozofii, wizjonerstwie, tworzeniu czegoś nowego, poza standardem to :
1. warunki początkowe –dzieciństwo, dobry start, inicjacja, rodzina, wzory, początkowe wsparcie
2. predyspozycje, talenty, geny, talent z poprzednich inkarnacji wypracowany nieskończony itd.
3. warunki późniejsze w młodości i dojrzałości gdy jest przygotowanie – wsparcie, emocjonalne i finansowe, wiara w nas, obecność w chwilach załamania i depresji
4. determinacja, podtrzymywanie wiary
5. dyscyplina pracy i rozwoju
6. WIEDZA CZYM DOKŁADNIE SIĘ ZAJĄĆ – JAKA JEST DOKŁADNIE TA DZIEDZINA NAUKI, SZTUKI, którą 1. chcemy wykonywać 2. jesteśmy w tym dobrzy 3. znajdzie zainteresowanie .
I podczas gdy pisałam dość już o pierwszych 5 punktach, to o 6tym nie dość napisałam, więc napiszę teraz.
W każdym razie WSZYSTKIE SĄ NIEZBĘDNE aby coś osiągnąć.
Jeśli na przykład – nie ma dobrych warunków początkowych – talent się nie rozwinie
jeśli nie ma warunków późniejszych, nie będzie sukcesu, będzie tworzenie do szuflady i śmierć w biedzie i bez publikacji, rozpoznania.
Jeśli nie ma determinacji i wiary oraz dyscypliny (związanej też mocno z warunkami początkowymi – wyuczone nawyki i wsparcie) to nie będzie efektów i wielkich sukcesów, mogą być mniejsze efekty, rzemieślnicza sztuka co też jest ok
I tylko procentowo – jaki procent ma dana osoba w każdym punkcie – zależy kogo otrzymamy, jaki typ artysty czy naukowca. Ale to już można analizować tylko na konkretnych biografiach, osobach.
Punkt szósty.
Ważny.
Chodzi o osoby, które są tak zwanymi twórcami renesansowymi i mają mocne tendencje w wielu domenach do tworzenia. Przy czym mało jest wsparcia zewnętrznego i feedbacku – aby wiedzieć – w czym są dobre, co znajdzie odbiór… Czyli aby metodą prób i błedów, słuchania i niesłuchania rad – dojść do tego własciwego swojego zestawu.
Weźmy przykład – Leonardo da Vinci. Miał wiele talentów. Ale też sponsorzy jego te wiele talentów wspierali i mógł on spełniać się w różnych dziedzinach. Po prostu.
No i miał wysokie procenty we wszystkich tych sześciu punktach. To była inkarnacja nastawiona na kreację tylko i wyłącznie. Dodatkowym wsparcie była epoka w której żył i fakt bycia mężczyzną.
Weźmy Hildegardę z Bingen. Wsparcie początkowe – tak, rodzina artystokratyczna dała jej wykształcenie. Była zakonnicą, nie spełniła się jako matka. Miała dodatkową enegię i czas do wykorzystania. Wsparcie późniejsze – oczywiście – zakon, przełożona, a ostatecznie miała wielu adoratorów i wielbicieli jej sztuki, z papieżem włącznie.
Tworzyła sztukę – muzyka tekst pieśni. Pisała o filozofii, mistycyzmie, o swoich duchowych objawieniach. PISAŁA. Miała talent pisarski. I miała talent zielarki, połączony z medycznym i filozoficznym – rozumiała jak działa człowiek, kosmos i przemiany.
To rzeczy od siebie odległe? Nie. One były połączone. Ale zajęło jej wiele czasu, żeby zrozumieć co ma robić. Podstawa to było początkowe gruntowne wykształcenie, inteligencja, otwarcie na przepływ z kosmosu czyli duchowe objawienia czyli przyjęcie starożytnej wiedzy bezpośrednio z góry i przefiltrowanie przez siebie.
Kreacja wspierała jej intelektualne pisanie i filozofię. Wszystko było oparte na przekazach starożytnej wiedzy i połączeniu ze źródłem.
Nie miała żadnych utrudnień. Nie miała rodziny. Pokonała początkowe własny autosabotaż czyli niewiarę w siebie i niechęć do bycia podziwianą i widzianą. Typ artysty wizjonera, co bardzo mocno działa dla wszechświata i idei.
No to teraz ja — mam dokładnie to samo, co ona.
Może dlatego, że kiedyś nią byłam. Ale możecie sobie to wygumkować jak was razi w oczy 🙂
Sztuka – tworzenie muzyki i słów. Połączenie, a baza jest mistyczno-filozoficzno-uczuciowo-duchowa.
Pisanie – filozoficzno, mistyczno, duchowe, traktaty filozoficzne, mistyczne, objawienia, poetyczne, liryczne i poradnikowe – ku wspomożeniu świata.
Moje wiersze są mocno wypływające z uczuciowości i filozofii, nigdy jeszcze nie napisałam zwykłego opisu przyrody, musi być coś z mistycyzmu filozofii, musi być przeplatanie śmierci miłosci i sensu życia.
Wszystko dzieje się na zasadzie połączenia ze źródłem i przepływu, a bazą jest otwarcie na przepływ.
Teraz — dlaczego mi tak trudno jest / było odnaleźć to co mam tworzyć, i dlaczego nie mam żadnych sukcesów ani efektów w wieku 47 lat?
Choćby dlatego, że sam 6 punkt jest już trudny. Każdy artysta się z tym mierzy. I na swoją miarę próbuje rożnych rzeczy z jednej domeny, i często tworzy wszystkie. Brassens także pisał powieści i artykuły poza piękną poezją z melodią, Wysocki był też aktorem, wielu pisarzy to dziennikarze, Joanna Jagiełło pisała poezję, powieści dla dorosłych, śpiewała swoje piosenki, malowała, a w końcu sukces dały powieści dla nastolatek.
Hilda z Bingen – była mocno ukierunkowana od początku – była w zakonie, i była mistyczką, osobą duchową, więc wszystko kręciło się wokół tego tematu. Jej medycyna jest oparta na duchowości TO ZNACZY NA STAROŻYTNEJ FILOZOFII Natury, takiej jaka istnieje dziś w słowiańskiej wiarowiedzy, greckiej, chińskiej czy wedyjskiej.
O mnie.
1. warunki początkowe – słabo. Mało wsparcia i tradycji rodzinnych, plus utrudnienia typu problemy rodzinne i zaburzenia. Te niskie procenty tutaj mialy wyhamować rozwój potencjału w sztuce i nauce – a dać efekt skupienia na relacjach i karmie.
2. talenty – bardzo dużo
3. warunki późniejsze – słabo. Mało wsparcia, zero zrozumienia, utrudnienia w postaci życia rodzinnego, toksycznych związków, chorób dzieci. Idem jak wyżej Te niskie procenty tutaj mialy wyhamować rozwój potencjału w sztuce i nauce – a dać efekt skupienia na relacjach i karmie.
4. determinacja – bardzo dużo
5. dyscyplina – bardzo dużo
6. stworzenie odpowiedniego patchworku z talentów i predyspozycji – słabo . Bo to była sztuka połączyć to wszystko i zroumieć całość.
Widać że mam to samo co miała Hildegarda, ale — nie jestem zakonnicą, miałam wiele związków. Jestem na innym etapie. Z tego co pamiętam z przekazów, Hilda była na poziomie duszy dziecięcej to jest bycie silnie w strukturze i brak potrzeby indywidualizacji, a o przerabianiu zwiazków , relacji w ogóle nie ma mowy – jest zakon jak w jej przypadku, a inne osoby dziecięcej duszy są w stabilnych nienaruszalnych społecznych rolach bez indywiduacji i indywiduzalizacji.
6 punkt – przez brak dwu punktów – nazywanych przeze mnie warunkami, i dodatkowe utrudnienia – długo nie mogłam zrozumieć co ja mam w życiu robić. Czyli lądowałam w różnych pracach, których nie znosiłam, bo to nie było to, i porzucałam je. A focus był cały czas i tak na relacjach – bo tak ma dusza dojrzała – oraz na niwelowaniu tych niskich procentów w punktach 1 i 3.
Ostatecznie — znów …
Ponieważ jestem ciągle do tej Hildy podobna – mam ten przepływ, kontakt ze źródłem, gdzie nie szłam – on był. Czy byłam ortodoksyjną katoliczką – on był. Byłam tam mistyczką. Czy byłam ortodoksyjną muzułmanką – przepływ był. Odszukałam sufich, czytałam Rumiego, słuchałam Koranu jak przepływu ze źródła. Bo on tam jest tak samo jak w recytacjach Wed.
Nawet jak rzuciłam religie i zakochałam się we Francji i Polsce – kulturach – i języku – przepływ był – bo interesowały mnie dwie epoki – średniowiecze i barok. W 17 wieku francuskim Racine – z jego jansenistami… Najbardziej oksymoroniczne i najbardziej duchowe epoki średniowiecze i barok. One mnie ukształtowały.
Ale filozofia interesowałam mnie ze wszystkich czasów. Tylko, że ja nie chciałam znow niczemu poświęcać się całkowicie, i nie umiałam nic dogłębnie studiować, czułam się nie dość inteligentna albo zupełnie głupia, bo mialam za dużo rozpraszajek i poczucie życia w chaosie i ogólnie jakby siedzenia non stop na odpalonej bombie, i czułam że ciągle nie wiem co mam robić. Dystrakcji było za dużo, utrudnień było za dużo.
Ale to wszystko było po coś:
W końcu :
wszystkie moje relacje, dzieciństwo, związki – ukształtowały moją bazę dla mojego patchworku.
Wszystkie moje filozoficzno-artystyczno-pisarskie poszukiwania doprowadziły mnie do jeszcze głębszej wiary, mistycyzmu, magii, kontaktu z przewodnikami i wiedzy starożytnej rozproszonej po całym świecie.
I tak zrozumiałam – że mam to połączyć.
A to nie było łatwe. To było od cholery trudne to zrozumieć. I pomogły mi nie tyle moje studia wiedzy starożytnej ile konkretne praktyczne narzędzia i analizy innych ludzi – astrologiczne szczególnie.
I tak zrozumiałam – że cała pierwsza cześć życia była poświęcona na zrozumienie jak działają relacje, i co to są toksyczne relacje, wdruki i karma.
A jeśli chodzi o sztukę filozofię i naukę – to były tylko przedbiegi.
Połączenie polega na tym by :
stworzyć coś praktycznego, a jednoczesnie kreatywnego i duchowego.
Tak jak u Hildegardy – pieśni mają terapeutyczny efekt. I mistyczny efekt/
Pisma są filozoficzne i poradnikowe.
Cel – polepszenie stanu świata. Podwyższenie świadomości.
Cele mam te same – polepszenie stanu świata. Podwyższenie świadomości.
To do wszystkich. I temu służą książki opisujące jak stosować narzędzia starożytnej wiedzy.
I warsztaty kierowane konkretne do kobiet z dużą traumą, po doświadczeniach przemocy, utraty tożsamości i wolności.
Bo jeśli ja jestem w etapie dojrzałej duszy – to znaczy że robię mniej więcej to samo co Hilda tylko do tego dodać trzeba relacje z ludźmi. To nie ma być siedzenie w lesie jak wiedźma, czyz zakonie jak zakonnica. To robiłam wiele razy, nie tylko wtedy. To miała być konkretna praca w konkretnych związkach i konkretna nauka. A potem no cóż… ma być wypracowanie konkretnego dobrego związku.
I stworzenie konkretnych dzieł, które będą łączyć praktycznie naukę i sztukę, taka art – terapia, i jednoczesnie samo-nauczanie.
Tym samym były dzieła Hildy – pieśni który miały uzdrawiający efekt na duszę. I ciało bo harmonizowały.
Jak się słucha tych piesni to tam są konkretne wibracje.
Takie same wibracje ma jednak sam mój głos, bez nadmiernej dozy zarozumiałości to mówię. Doszłam do tego po długim czasie nieufności samej sobie. Ja czuję, że tam coś jest związanego z wibracjami. Takie połączenie jak w baroku i średniowieczu. Sacrum profanum i balansowanie. Pomiędzy zmysłowością ciała a duchowością duszy. Jak u Rubensa co w mieśniach Chrystusa pokazuje natężenie ducha…
To po prostu pewne wibracje. One są w… recytacjach Wed, recytacjach Koranu, śpiewach trubadurów, kazdej poezji śpiewanej wyzszych lotów, w recytacjach autorskich bardzo dobrych poetów, w śmiechu i śpiewie dzieci, w śpiewie pieśni religijnych, w piesniach folkowych, w kulturze ludowej, w zaklęciach, w szeptach szeptuch, w kołysankach mam, pieśniach patriotycznych.. Tylko procent może być inny. Wyżej lub niżej wibracyjnie ale i tak dośc wysoko. Natężenie różne.
Ja czuję to jak recytuję swoją poezję. Ona nie jest jakaś szczególna. Zupelnie nie. Bo ja nad tym nie pracowałam, nie wypracowałam jej wystarczająco , nie ćwiczylam. Ale ona idzie przez emocje , przez ból, ze źródła mojej duszy do źródła boskiej duszy. Jest przepływ.
Ale w tym jest miłość. Więc podejrzewam że takie wibracje są w moich wierszach erotycznych jak i tych filozoficzno-melancholijnych. Jest więc połączenie sensu – słów ale to też wibracje energia archetypu i symbolu, z wibracjami głosu dźwięku.. Dlatego na pewno lepiej się mnie słucha niż tylko czyta. Chyba nawet jak mówię cokolwiek albo mruczę. I na pewno też dlatego lepiej się mnie słucha jak śpiewam nisko, i jak mówię cicho. To najlepiej działa. Tak czuję tak widzę. Wiele lat to próbowałam zrozumieć. I ciągle nie do końca rozumiem.
No i tyle.
Teksty o medycynie Hildy – miały praktyczny wymiar – pomocowy.
Ale ja działam z ludźmi , do ludzi konkretnych, i w konkretnych relacjach.
Zamierzam łączyć medycynę dla ciała i duszy. I być obecna. Nie tworzę piesni choć może powinnam .. może powinnam nagrać tę płytę.. Ale myślę że już same filmy dużo dają.
Ja najczęściej słyszę — jak miło się na mnie patrzy i jak miło się mnie słucha.
Wszystko jedno co mowię.. Więc cóż.. Wibracje są już w obecności. W to weszły bardziej niż w wiedzę głęboką. Dlatego ja tworzę popularyzację i praktyczne poradniki a już nie dysertacje o medycynie i filozoficzno mistyczne teksty jak Hilda.
Jest też o tyle trudniej, że nie ma zakonu i dystrubucji dzieł przez zakon i sponsorów. A jest internet i technologia. Też ma to sens. Bo to ma dotrzeć szerzej. I Szybciej szerzej. Dlatego mam też talent językowy, którego Hilda nie miała w takim stopniu.
Bo łączę nie tylko tamtą inkarnację ale i tę dużo wczesniejszą z epoki ariów – magii szamanizmu, rytuałów i wiedzy o mocy języka.
Ale nie odnalazłabym tej wiedzy o sobie i swoim patchworku, gdyby nie konkretne analizy astrologiczne, numerologiczne. Bo ostatecznie ci pomocni ludzie przyszli, ale nie była to ściśle – pomoc i wsparcie – tylko wypływało to z punktu 2go – determinacji — bo ja za wszystko płaciłam, i wszystko sama odnajdywałam najczęściej…
Tak więc miało i ma być. A do jakiego momentu się spełni to już nie wiadomo, bo teraz jestem na etapie czekania na moją drugą połówkę duszy. I od niej zależy jak daleko posuniemy się w dharmie.