Gramatyka porównawcza 6 języków Roz.1
Rozdział 1
Typy języków
angielski – germański
niemiecki – germański
polski – słowiański
hiszpański – romański
francuski – romański
rosyjski – słowiański
Każdy język należy do jakiejś RODZINY języków. To oznacza, że należy do grupy języków w dużym stopniu do siebie podobnych.
Wyróżniamy wiele rodzin językowych. I wszystkich nie możemy tutaj wymienić. Skupimy się tylko na rodzinach języków, które są tematem tej książki i mieszczą się, albo powstały, na terenie Europy i Azji.
Języki europejskie nazywamy bowiem- tak naprawdę – indoeuropejskimi. Dlaczego? Otóż termin ten sugeruje powiązania między Indiami w Azji oraz Europą. I słusznie to sugeruje, bo okazuje się, że starożytny język Indii – sanskryt, a nawet współczesne języki tych terenów, na przykład, urdu czy hindi, ujawniają bardzo duże zbieżności z językami europejskimi. Oczywiście pytanie pozostaje – co to są języki europejskie. Przecież występują między nimi ogromne różnice. Język węgierski czy fiński również należy do europejskich – terytorialnie, a przecież oba te przykłady języków pokazują jak wielkie różnice mogą być między językami europejskimi.
Uściślijmy. Na terenie Europy powstały najstarsze języki – języki źródłowe. Przynajmniej w pewnym okresie historii. To języki stare, starożytne, oparte na fleksyjności, na zmianach i odmianach słów raczej niż na aglutynacyjności, czyli doklejaniu małych elementów do słów, aby zmienić czy uściślić znaczenie.
Język źródłowy był więc mocno fleksyjny, zmienny i odmieniający się, oraz bardzo bogaty w słownictwo i nieskończone możliwości tworzenia odcieni znaczeń i niuansów, które pozwalały na wyrażenie każdej, nawet bardzo skomplikowanej i niecodziennej myśli. Taki język miał ogromny potencjał. Ale nie można uznać, że był prosty, choć jego gramatyka miała sensowne jasne zasady, które dziś już nie do końca są takie jasne i sensowne. Coś utraciliśmy…
W każdym razie ten pierwotny język – jeśli był mocno fleksyjny, to musiał przypominać języki słowiańskie, bo one wszystkie są mocno fleksyjne i oparte na koniugacjach i deklinacjach. Mógł przypominać sanskryt oraz łacinę.
Co do sanskrytu indyjskiego istnieje wiele teorii. Ja przychylam się do tej, w której to Ariowie z terenów Euro-Azji przemieścili się do Indii i tam stworzyli wielką cywilizację hinduską, i sanskryt. Stąd powiązania językowe i kulturowe (archetypy, mitologia, nawet obyczaje i święta – poza językiem).
Co do łaciny – przychylam się również do teorii wedle której i łacina miała swoje źródło w pierwotnym języku mocno fleksyjnym i uważam, że był to język najbardziej podobny do któregoś ze słowiańskich. Niektórzy twierdzą, że do polskiego. Te teorie rozważam szeroko w książce „Gramatyka polska „ w dwu tomach, a tu na ich rozważanie nie będzie miejsca.
Tak więc istniała jakieś 10 000 lat temu wspólnota językowa na terenie Euro-Azji (Eurazji).
W pewnym momencie, gdy do głosu zaczęły dochodzić elementy narodowościowe – w wieku 18 i 19tym, zaczęły się tworzyć antagonizmy, niesnaski; pewna świadomość narodowa, ale i nienawiść, oraz ideologie narodowe, które prowadziły narody do wywyższania się jednych nad drugie.
To doprowadziło do manipulacji nauką i teoriami językowymi. W ich efekcie – do tej pory – mamy wiele przekłamań w kwestii rodzin językowych i pochodzenia języków. Oraz w kwestii takiej, który język jest najstarszy, które słowa są najstarsze, i jak przebiegała ich wędrówka przez wieki (kto od kogo zapożyczał słowa).
W 18- i 19-tym wieku do głosu dochodzi państwo – bardzo młode – niemieckie – i stara się zagarnąć całą historię i kulturę, także językową – dla siebie. Podczas gdy to państwo – ta grupa kulturowa germańska – wyrosła na złączu kultury łacińsko-romańsko-celtyckiej oraz słowiańskiej. I swobodnie zapożyczała z obu źródeł.
Germańskie języki więc (angielski i niemiecki, spośród sześciu analizowanych w tej książce) to języki mocno aglutynacyjne – bo miały kontakty z północnymi ludami, które takimi językami mówią, ale to też języki, które zachowały pewne elementy deklinacji (odmiany rzeczownika), jakich nawet języki romańskie (francuski i hiszpański) nie przechowały. W Angielskim mamy sakson genetiv (mother’s dog) czyli przypadek Dopełniacza, i jest to pozostałość deklinacji. Takie pozostałości pojawiają się też w zaimkach. Zasadniczo jednak ta rodzina językowa opiera się na aglutynacjach i na przyimkach, które wyrażają dodatkowe znaczenia.
Get on
get in
get to…
Czyli mamy całe morze idiomów, które… trzeba wykuć na pamięć lub urodzić się i żyć w danym miejscu by kojarzyć. Niektóre wyrażenia oczywiście miały swój jasny logiczny związek z przestrzenią w momencie powstania, cz ęsto jednak ten związek na przestrzeni czasu zanikł. Trudniej – jak twierdze, że czytać historię takich słów, niż historię słowiańskich słów i rdzeni, które zachowują w sobie sensy i znaczenia. Można się pobawić słowami i pomyśleć jak odczuwamy takie określenia :
ANGIELSKI:
How do you get on with him?
Oparte na? Słucham propozycji jakie było źródło tego zwrotu
Bo nie jest to od razu czytelne.
Dostać na?? Zyskać na ?
Oraz
POLSKI:
słownik twierdzi że tłumaczenie polskie „Get on with somebody” to „być z kimś w dobrych stosunkach” a ja twierdzę że odpowiedź jest prostsza. Spójrzmy. Język jest wszak oparty także – na ekonomii.
Jak się z nim dogadujesz?
– oparte na gadać – do czyli na rozmowie.
Rodzina romańska zaś wywodzi się z łaciny. Twierdzi się, że jest to spauperyzowana łacina, czyli język zubożony, uliczny, potoczny. Jest to łacina, która została zapewne zmieszana także z elementami języka germańskiego, bowiem kraje Anglia i Francja przez wieki miały ze sobą bardzo wiele do czynienia.
W zestawieniu z łaciną – francuski i hiszpański okazuje się prostszy w swoich koniugacjach. Zanikły tam też deklinacje czyli odmiana rzeczownika, która jak najbardziej istnieje w kilku szablonach w klasycznej łacinie.
Słowiańska rodzina językowa to wszystkie języki istniejące w środkowej i wschodniej Europie. Nalezy tu oczywiście polski i rosyjski, analizowane w tej książce. Są to języki mocno fleksyjne czyli odmienne. Aglutynacyjnych tendencji jest niewiele.
Twierdzi się, nawet dość powszechnie, że języki aglutynacyjne, północno-europejskie, albo przemieszane – takie jak angielski – są najprostsze. No cóż, zależy czym jest prostota. Uważam osobiście, że prostota to jasność zasad, a takie istnieją w językach słowiańskich, a także romańskich. Oczywiście przez wieki te zasady nieco się wykoślawiły. Gramatyki narodowe – każda po swojemu – próbują swój język na swój sposób tłumaczyć. Jednak wyrażanie myśli jest bardziej ekonomiczne i pełne w językach fleksyjnych. Uważam nawet, że jest to łatwiejsze i daje większą swobodą użytkownikowi.
Tak naprawdę ta prostota oznacza też prosto odczytywalną zależność między myślą a formą językową.
Choć wielu twierdzi, że to słowiańskie języki są najtrudniejsze… Nic bardziej mylnego. Trudność ich wynika z zamieszania w gramatyce, i trudnościach fonetyki – zawiłości i odmian wymowy (trudność czytania zbieżności dla laika i użytkownika języków rodzin romańskiej i germańskiej).
Ale ostatecznie to właśnie daje sens istnieniu języka – jego przydatność w wyrażaniu myśli. Zresztą po to właśnie powstał język – jak twierdzi Noam Chomsky wielki językoznawca i filozof – i ja się z nim zgadzam. Funkcja komunikacyjna jest drugorzędna.
Natomiast języki aglutynacyjne oparte raczej na dodawaniu przyimków czy innych małych słówek dla wyrażenia tego samego znaczenia, które wyrażają końcówki fleksyjne – są mniej ekonomiczne z punktu widzenia użytkownika, natomiast niewątpliwie łatwiej wyuczalne i zrozumiałe dla komputerów i sztucznej inteligencji. Języki fleksyjne są w pełni – w całym potencjale rozumiane jedynie przez świadomość i inteligencję CZŁOWIEKA.