Gramatyka polska

(a raczej przyczynek do niej…)

na nowo wytłumaczona

w perspektywie historycznej

słowiańskiej

z aspektami czasownikowymi

Wstęp

A gdyby tak spojrzeć na gramatykę CAŁKIEM INACZEJ? A gdyby tak odszukać pewne dawne tezy sprzed stuleci i rozpoznać w naszym języku pewne ciekawe aspekty, które nam dziś umywają i sprawiają, że nie W PEŁNI rozumiemy co mówimy, czasami?

W tej gramatyce chcę postawić dwie tezy. Po pierwsze wychodzę z założenia, że myśl i znaczenie w słowiańskiej zwłaszcza polskiej, gramatyce jest pierwotne w stosunku do form, które są służebne. Po drugie, chcę spojrzeć na materiał języka polskiego uwzględniając rzeczywiste jego tendencje np. koncept chwilowości i jednotliwości (Kopacki) który ja nazywam krotnością i trwałością. Chcę przywrócić Polakom szerokie spojrzenie całościowe i swiadomość ich korzeni. I dlatego ta gramatyka pokazuje przeobrażenia form czasownikowych, pokazuje źródła i powiązania. Dlatego także ta gramatyka powraca do pierwotnych dwu koniugacji plus jedna mieszana/błędna/zabłąkana. Tak wiem, pierwotnie mówiono w zasadzie o pięciu (Bąk Jaworski i inni) ale przypomnę, że ja powracam do aspektu krotności i długości, co usuwa nam niepotrzebne dwie koniugacje, będące w rzeczywistości tylko aspektami czasowników, a nie oddzielnymi czasownikami. Wszystko to dość dokładnie, obrazowo przedstawiam w tabelach.

Myślę, że dlatego tak trudno było gramatykę słowiańską, polską dobrze napisać, ponieważ wychodzono od koncepcji zachodniej, głównie łacińskiej. W ten sposób łacińskie gramatyczne pudełko próbowało pomieścić pełnię i bogactwo języka polskiego, pierwotnie prawdopodobnie po prostu jedynego słowiańskiego. Zauważcie że w ogóle Polacy nie byli za bardzo zainteresowani tworzeniem sobie gramatyki. Sami dla siebie jesteśmy sobie zrozumiali. Nie lubimy pudełek i ograniczeń. To obcokrajowiec Piotr Stojeński, Francuz, dla potrzeb obcokrajowców, dobry człowiek kalwin epoki renesansu epoki wolności w Polsce, stworzył gramatykę pierwszą. Jednak oparł się na łacinie. Właściwie w porządku. Robił to dla swoich ziomków z zachodu. Jednak niedobrze, że potem oparto na tym gramatyki dla Polaków. I stąd mamy bałagan, niesamowity bałagan i chaos, bo gdy próbuje się wcisnąć w pudełko zubożałe łacińskiego języka język tak pełny jak słowiański, to zawsze zostaje mnóstwo niuansów i wyjątków, które łacinnikom trudno było pojąć. Nie mam zamiaru pełnej gramatyki pisać. Może ktoś taką slowiańską kiedyś napisze. Nie wiem nawet czy naprawdę dzieci polskie mają taką potrzebę mieć taką gramatykę, ale znów.. na pewno nie mają potrzeby wciskać sobie do głowy zubożałej gramatyki po łacińsku, gdzie forma wyrasta ponad treść i wtedy wszystko jest chaosem i niejasnością. Bo co daje uporządkowanie formalne? Łacinnikom zachodnim daje poczucie bezpieczeństwa. Nam ? Nic – albo poczucie ograniczenia. Na pewno nie zrozumienie bogactwa naszej mowy…

Ja jednak chciałabym, by Polacy w ogóle, a szczególnie polskie dzieci rozumiały swój język. Chcę, by otrzymały książkę do gramatyki, która pokaże, że grama może być ciekawa. Jeśli wyjdziemy od myśli i znaczeń i dopasujemy do nich formy, pojawi się celowość. Ja tak tłumaczę języki obce. Zawsze zwracam uwagę na to PO CO zaistniał dany czas, forma. W jakim celu używamy tej a nie innej formy, co nam daje ta forma? Jak pełniej możemy się wysłowić, oddać swoją myśl, używając najbardziej precyzyjnie dobranej formy. W tej chwili sytuacja w języku polskim (i obcych) jest taka, że dzieci (i dorośli) nie zastanawiają się często nad tym co i jak mówią. Albo zastanawiają, ale… porzucają problem, bo wydaje się nierązwiązywalny (np. pomieszanie form krotnych chwilowych i ciągłych – to sprawia że czujemy się dziwnie mówiąc o czymś co robimy w tej chwili używając słowa które formalnie wyraża krótkość , jednokrotność – np. myję i „mywam”). Chcę też, by polskie dzieci rozumiały znaczenia słów, które używają, oraz znaczenia NAZW GRAMATYCZNYCH. To więc znajdziecie w tej książce.

Przy czym zaznaczam, ta książka nie ma ambicji odrzucenia całości pracy stuleci gramatyków i językoznawców. Proponuję tylko bardziej nowoczesne, albo właśnie … pierwotne podejście, prasłowiańskie. Ja zrobię tu taki wyjątek, taki malutki przyczynek. (artykuł będzie uzupełniany o języki obce dla porównania) Zrobię mały porządek wedle znaczeń i myśli tego jak mówimy o czynnościach, o naszych działaniach. A wszak działanie jest istotne. Rzeczowniki, przyznajmy, tak bardzie nie ucierpiały. Imiona, czyli obiekty i osoby nie ucierpiały, bo przenikliwi słowiańscy językoznawcy dostrzegli wszak, że potrzebujemy Miejscownika. Nadali też naszym deklinacyjnym przypadkom piękne słowiańskie nazwy, które wystarczy dobrze przedstawić dzieciom, zwrócić na nie uwagę i ich znaczenie, by zrozumiały o co chodzi w przypadkach! Jednak koniugacje są wielkim galimatiasem. Jaworski całkiem niedawno, w dobrej wierze, dopisał ich 11 z podgrupami! Toż to szaleństwo, bo przecież nawet nasze klasyczne podręczniki do gramatyki podają maksymalnie pięć. Może dlatego, że im dalej od źródła tym większy chaos i niezrozumienie. Wcześniejsze gramatyki wiedziały, że w zasadzie chodzi tu o inne ułożenie czasowników i aspektów, oraz o to, że nasza mowa bardzo się zmieniała choć… może też pozornie, bo nie chcieli gramatycy wysilić się i dopatrzeć zależności tam gdzie słowa się starzały…

Nie chcieli też gramatycy popatrzeć od innej strony. Mianowicie – uważali, że to słowiański jest zależny od łaciny i od nich wyszedł. Jednak skoro nijak się naszego języka do tej łaciny nie udawało przyciąć, ani do niemiecko-angielskich języków, to czemu nie odwrócić sytuacji? Otóż to polski/słowiański jest pierwotnym językiem. A więc w nim musiało być wszystko co teraz jest porozrzucane w różnych gramatykach innych, które sobie od nas pożyczyły koncepcje a nam ksiegi spaliły… Podobnie u nas są źródłosłowy wielu słów, które od nas wyszły i poszły na zachód, choć, i owszem, często wracały w odmienionej postaci. Znajdziecie w tej książce przykłady takich słów.

Przeszukałam języki, które znam. I ułożyłam od nowa. Zmieściły się tam i aspekty takie jak w angielskim, łacinie, (krotności i trwania) jak i dokonaności, a właściwie takie aspekty jak pierwotnie były nawet zauważone, ale potem zaniechane (Kopacki Gramatyka). Ale to wszystko musiało być inaczej ułożone. Bo żaden zachodni język dobrze słowiańskiego nie wyrozumiał. Zrobili z aspektów dokonanych i niedokonanych czasy, pomieszali wszystko w tych tabelkach swoich.

Oceńcie sami. Ja podzieliłam wszystko zupełnie inaczej niż to się dzieli do tej pory. Ani na modłę łacińską, ani angielską. Na naszą modłę. Po naszemu. Spójrzcie, czy nie jest jaśniej? A jeśli do kogoś to nie przemawia (bo jest nowe) to zapraszam jednak do krytycznego spojrzenia i oceny z otwartością.

Rozdział 1

Działanie w jego aspektach i podlegające mu formy gramatyczne

Jak wspomniałam we wstępie, trzeba pamiętać – wychodzę tu od tego CO chcemy powiedzieć, aby lepiej wytłumaczyć pewne aspekty. Mówimy o czynności, więc ważne jest JAK ją wykonamy, czyli aspekt. I wedle tego dzielimy cały dział koniugacyjny czyli dotyczący działaczy – czasowników.

ASPEKTY DZIAŁANIA :

1 wiadomo kto wykonuje czynność / nie wiadomo kto wykonuje czynność

2 ty robisz / ciebie robią

3 czynność na tym samy obiekcie / czynność na innym obiekcie

4 odpowiadasz / pytasz

5 mała możliwość duża możliwość

6 jeszcze robisz / już zrobiłeś dokonany niedokonany

7 potwierdzasz / przeczysz

8 robisz jednocześnie / robisz po kolei współczesność uprzedniość

9 nakaz zakaz

10 niemoc moc

Uwzględniam w tabelach następujące fakty:

  • Działanie zachodzi w przeszłości , teraźniejszości lub przyszłości

  • Działanie może być jednotliwe (nazwa gramatyka Konopackiego) jednokrotne/ w tej chwili lub częstotliwe (nazwa gramatyka Konopackiego) , częste.

Pierwotne slowa mieszały się nakładały i zanikały. Tu jeszcze pokażę w małej tabeli wspólnej, jak zachodziły zmiany w słowach, zanim przejdziemy do tabel aspektów czasownikowych. Tak MOGŁY zachodzić zmiany. Nikt tego nie wie tak NAPRAWDĘ, choć naukowcy twierdzą, że wiedzą. Czy ktoś jednak kiedykolwiek słyszał język prasłowiański albo praindoeuropejski? Moje domniemania mogą więc być w dużej mierze tak samo trafne jak domniemania naukowców językoznawców, śmiem (śmię!) twierdzić. Choćby dlatego, że moje poczucie językowe pozbawione jest wpływu indoktrynacyjnego nauki zachodniej i jest bardzo bliskiej dobrego poczucia językowego Polki Słowianki pisarki, poetki (nieświetnej, ale jednak… )

WIĘCEJ NA STRONIE https://joannacholuj.pl/gramatyka-polska-po-nowemu/