O CIERPIENIU

„Jak radzisz sobie z krytyką? „
Już mówiłam. Wypracowałam pewne techniki radzenia sobie. Co nie oznacza, że mnie to nie dotyka.
 
Przeszłam DDA, widziałam przemoc w dzieciństwie, przeszłam gwałt, niemoc, nieznajomość siebie, niegację siebie, przemoc w związkach, pracach i różnych relacjach, mam dużo doświadczeń granicznych z myślami i planami samobójstwa włącznie, depresją, nerwicą, zaburzeniami osobowości i lekkimi uzaleznieniami.
Każda krytyka dotyka zawsze tych elementów traumatycznych. Zawsze.
To jest cierpienie. A cierpienie nigdy do końca nie znika. Nie zamienia się magicznie w szczeście. U ludzi, którzy urodzili się by pracować z cierpieniem szczęście jest zawsze tylko i wyłączenie kwestią decyzji i ogromną pracą nad sobą i hartem ducha.
 
ŻAdna osoba, która wybrała w tej inkarnacji życie łatwe, w którym ewentualnie może pojawić się jakieś dziecko które w połowie lub pod koniec życia zburzy ten spokój, czy też bedzie to śmierć bliskiej osoby czy trudna starość nie zrozumie osoby która wybrała cierpienia jako pracę z karmą.
 
Osoba, która w danej inkarnacji wybrała naprawdę dużo cierpienia i jako cel nie tylko przeżycie ale i przepracowanie cierpienia, zwykle potem pracuje z cierpieniem innych ludzi.
I zazwyczaj decyduje się na to niechętnie , z ociąganiem , a nie z entuzjazmem.
Nie dlatego, że nie chce. Ale dlatego że nie wierzy w skuteczność swoich działań. Nie wierzy w siebie.
Podczas gdy oczywiście skutecznośc działań osoby która sama przeżyła głęboko cierpienie i podniosła się z niego jest zawsze o niebo większa niż skuteczność każdego wyszkolonego specjalisty z teoriami w głowie, niską świadomością i zerowym doświadczeniem w kwestii cierpienia może poza klapsem w tyłek od matki który był najboleśniejszym doświadczeniem całego życia.
 
Osoba która przeżyła cierpienie zawsze najgłębiej potrafi zrozumieć cierpienie innych. Dlatego daleko jej do oceniania innych. Dlatego zawsze za słabo stawia granice i robi to w ostateczności.
Pod warunkiem oczywiście że nie tkwi w cierpieniu ale je przepracowała. Tkwienie w cierpieniu często oznacza stawianie murów wokół siebie.
Podobne mury stawiają osoby pozbawione mądrości, albo powiedzmy wprost – głupie – tkwiące w szablonach, religiach i schematach.
 
Osoby które przeszły cierpienie i przepracowały je są stworzone do pracy z cierpieniem innych. Ale nie zawsze na to się decydują. Z powodów wymienionych wyżej.
Czasem jednak wszechswiat i dharma są bezlitosne. Bo oczywiście
Joanna D’Arc wolała być nikomu nie znaną Joanną, niewątpliwie czuła że i tak skończy na stosie.
Hildegarda z Bingen była już nieco bardziej przemyślna i powiedziała o swoich wizjach dopiero jak była życiowo „ustawiona” ale i tak za każdym razem miałą miliony watpliwości zanim coś napisała wytworzyła czy opublikowała…
 
Nie miałam ochoty robić tego co robię TERAZ. Naprawdę nie było mi tak źle gdy miałam swoją szkołę językową i świetlicę dla dzieci.
Miał nadejśc cov. Mogłam jednak tylko sprzedać mieszkanie, albo zamienić na inne, i nieco zmienić formułę na zajęcia online. Przeżylabym ten cały kryzys.
A jednak czułam mocno że ta dharma nauczania dzieci mocno już jest na wyczerpaniu. Druga część życia musiała być zmianą i robienie otwarcie tego co całe życie robiłam za darmo i pokątnie. Czyli pomaganiem ludziom, a zwłaszcza cierpiącym kobietom.
 
I tyle. Robię to co robię, staram się być w tym maksymalnie przejrzysta, konkretna, praktyczna i wierna sobie.
Zaczęłam pracę nad tym projektem już dawno, wtedy gdy jeszcze myślałam, że to będzie taki element „dodatkowy”.
PRacuję nad tym już jakieś dziesięć lat.
Najpierw chciałam poprawić stan bytowania dzieci, ich marne warunki rozwoju, chciałam wyjść do tych bezradnych matek które nie potrafią z sensem wychowywac swoich dzieci. Stąd wzięły się wszystkie książki o wychowaniu i edukacji, i o języku i nauczaniu.
Trudno mi było w ogóle zrozumieć czemu ma naprawdę służyć ten projekt. I komu…
I TYLKO dzięki narzędziom takim jakie oferuje starożytna wiedza zrozumiałam rok po roku co dokładnie mam zrobić. I jeśli ktoś mi mówi że psychologia go satysfakcjonuje i rozwiązuje jego problemy, a MBTI to doskonały system opisu osobowości to mam wrażenie że albo kpi sobie ze mnie albo…. ma naprawdę proste życie. I wtedy mu trochę zazdroszczę tej wąskiej perspektywy…
I tej beztroski życiowej.
 
 
Ale ja mam swoje życie.
I jestem wierna sobie. Idę drogą tego projektu. Inaczej już się nie da. I odwrotu nie ma.
Już wylazłam z tego lasu.
Zresztą jak nie jestem wierna sobie to zwykle od razu coś się sypie. Nazywam to karmą natychmiastową… Kosmos mnie nie rozpieszcza.
 
Gdy mi ktoś jednak jeszcze mówi, że mam być bardziej delikatna, mam omijać pewne tematy, mam „nie oczarowywać”, mam nie mydlić ludziom oczu …
To otwieram oczy ze zdumienia.
Jestem delikatna. Bardziej się nie da.
Jednocześnie jestem konkretna i w prawdzie.
Nikogo nie czaruję, z nikim nie flirtuję, kogo energia przyciąga tego ma przyciągnąć, ten widać potrzebuje tej energii.
Jestem miłosierna, tak to określę. Bo te osoby zwykle nie dają mi NIC poza komplementami, sercami i czasem na koniec gniewem czy obrażaniem się, że nie zrozumiałam, nie pokochałam, nie odpisałam …
 
To co mówię to starożytna wiedza. Nie ja ją wymyśliłam, ale ja umiem ją przemienić w konkret i dawać praktyczne opisy i rozwiązania oraz rady.
Nie leję wody i nie stosuję dywagacji filozoficznych.
Filozofia zresztą to nie dywagacje i nie puste powtarzane przez stulecia frazesy. Gdy niektórzy filozofowie mówią mi kim jest Bóg i czym jest wszechświat to przy tych wywodach pełnych frazesów, terminów i zawiłości zbiera mi się na wymioty i mam w sobie bunt – Kurwa mać — myślisz że ten filozof, ten miłośnik harmonii jing jang i mądrości chciał by tak go potraktować?
Filozofia jest mądrością praktyczną.
Jeśli nie jesteś praktykiem to jesteś dupa a nie filozof.
Zresztą tę samą reakcję mam przy dywagacjach profesorków z uniwersytetów, nauczycielek niedouczonych nierozumiejących braku logiki w tym co mówią. Tę samą reakcję mam gdy słyszę polonistów i językowcw. Zgoda, może być tak że przegięłam ze swoją reformą gramatyki, może za dużo wymyśliłam a raczej odmyśliłam z poziomu Ariów, i na czort nam to w dzisiejszych trudnych czasach. Ale przynajmniej ruszyłam się by tego dotknąć i znaleźć w tym sens. I zapewne i tak minimum 50 procent tego co zrobiłam jest maksymalnie użyteczne, ponieważ już wielu osobom to podrzuciłam jako pomysł i te pomysły już działają cuda na lekcjach polskiego, nie moich…
najłatwiej krytykować i gówno robić.
Ale zgoda. Mam cierpliwość i zrozumienie.
Nie każdy musi harować dla idei.
Nie każdy musi chcieć brać na siebie cierpienie i je potem komuś pomagać przepracowywać. No nie każdy.
To by świat był dopiero poprzeprzony gdyby każdy miał. Niech część ludzi wiedzie sobie po prostu proste beztroskie życie.
Ja chyba też takie miałam w poprzedniej inkarnacji. Taki break … przerwa od harówki wznoszenia się poziom wyżej w cyzelowaniu duszy.
 
No i tak. Tak jest.
Ale nie wszystko jest dla wszystkich.
Jeśli chcesz wierzyć że ksiądz ma rację i Chrystus cię zbawia – wierz. Z Bogiem.
Zapewne życie nie stawia cię i nie postawi w sytuacjach granicznych i Chrystus zbawiciel oraz ksiądz spowiednik ci wystarczy.
On nie rozwiąże spraw związanych z naprawdę głębokim cierpieniem bo noszenie krzyża jeszcze nikomu problemów nie rozwiązało, nawet Jezusowi.
Chrystus nie zbawia nikogo kto sam nie potrafi się zbawić.
 
Z dna musisz podnieść się ty sam, choćby po to by sięgnąć po wyciągniętą do ciebie dłoń.
 
I na koniec — bo to też trzeba powiedzieć – Czy myślałaś Joanno że będzie łatwiej? No tak, myślałam że będzie łatwiej. Cały czas mam nadzieję , że nie spalą mnie na stosie pod koniec życia, i ogólnie że nie będzie aż tak dużo ludzi krytykujących , nienawidzących , zdradzających i hejtujących gdy tylko „zawiodę ich nadzieje”
Staram się jak mogę by wam te projekcje na bieżąco ucinać, ale czasem coś jednak przegapię. No, jestem człowiekiem nie Bogiem. Zapominam, że za duże Ach na początku zawsze zwiastuje Bleee na końcu.
 
Naiwna i dobra w sercu się urodziłam i naiwna i dobra w sercu pozostanę.