Niże i wyżej

Tak po prostu jest.
I koniec.
Jeśli masz dużo energii, jeśli masz najczęściej bardzo wysokie wibracje a twoja dusza jest czysta, i do tego jesteś baaardzo kobietą, bardzo kobietą w żeńskiej energii,.. to wcześniej czy później przyjedzie ten moment gdy energia schodzi poniżej pewnego poziomu. Tak po prostu mówi prawo naturalne. Wahadło musi się wychylić w drugą stronę, a jeśli ma się wysokie wibracje, ma się flow i lata się na energii kreatywnej, to ta energia ma też swoją drugą stronę – niską, chaotyczną, ciemną, zacienioną.
Więc co jakiś czas schodzę do tego podziemia. Po prostu żeby tam pobyć. Z samą sobą. Żeby pobyć w ciszy. Żeby odciąć nadmiar zajęć, nadmiar ludzi. I wcale nie chodzi do końca o ich obecność. Bo obecność osób bliskich jest bardzo ważna. Chodzi o działanie. Ja wtedy odcinam wszystko to co wiąże się z działaniem. Zresztą sam organizm to na mnie wymusza. Zwykle wstaję zbolała, po serii trudnych snów, zaspana, bo zaspałam. Bo nie usłyszałam budzika, a potem trudno było zwlec się z łóżka. Wstaję więc taka zmarniała. No tak, smutna, z jakąś taką depresją. Ale to jest po prostu ten drugi koniec – ten cień. Zwykle to jest akurat koniec jakiegoś cyklu.
Cykle zwykle działają wedle siódemek i dziewiatek, bo to ważne liczby. Ale też mogą wam działać wedle waszych ważnych numerologicznie liczb.
Ja jednak jestem numerologiczną dziewiątką, więc dla mnie ważne są cykle co dziewięć. Co dziewięć lat – na przykład. Ale w obrębie jednego miesiąca też mamy cykle. Takie miesięczne cykle OCZYWIŚCIE tym bardziej dotyczą kobiet. I one mogą się zbiegać cyklami wewnątrz-miesięcznymi. Fazami.
W każdym razie oprócz tego są cykle numerologiczne. Jeśli urodziłam się 12.3. 1974 to macie tam – 3ki, 6tki i 9tki. A z całości wychodzi 27. Większośc ważnych wydarzeń życiowych miała miejsce w moim życiu 27 dnia jakiegoś tam miesiąca.
A w ciągu miesiąca moje cykle najważniejsze układają się co 9 dni : 3, 12, 21, 30. I jeszcze ten dzień 27go.
Nie no, nie mam depresji co 9 dni 🙂
Ale jeśli ją już mam w danym miesiącu – to zwykle zaczyna się i kończy w którymś z tych dni…
Taki obniżony nastrój naprawdę nie zależy od otoczenia. To my i tylko my. To nasza natura tu rządzi ( i trochę te numerki) . Ja mam naturę bardzo poddaną wpływom elementu ognia i wody. I one tak się ze sobą droczą.
A czasem właśnie — czy się pilnuję, czy nie pilnuję – wpadam w tę matnię.
I otwieram rano oczy – i mówię sobie – aha… no „witaj smutku” pogadam z tobą.
I mogę nawet smęcić komuś kogo kocham, kto mnie kocha. Mogę coś o tym napisać.
Ale ostatecznie niczyje argumenty za bardzo do mnie nie trafiają, bo wtedy rozum raczej nie jest zbyt czynny.
Najlepiej zejść na poziom ciała. Zadbać o siebie. Coś ugotować. Coś dobrego zjeść. Jak jest siła to pobawić się z dziećmi. Jak siła się skończy to wygonić dzieci na dwór mówiąc – no… to teraz jestem zmęczona idź się pobawić..
Zdrzemnąć się. Poleżeć w hamaku. Posiedzieć na balkonie w słońcu.
I zająć się sztuką. Sztuka mnie zawsze wyciąga z wszelkiego dna – czy ono jest mocno bagniste czy tylko takie niegroźne, cykliczne..
Więc coś tam robię, coś tam wymyślam, czymś tam się bawię, coś tam nagrywam, jakieś zabawy kobiece kreatywne, coś tam wrzucam na facebooku, na blogu, vlogu, w korespondencji prywatnej czy do szuflady. Coś tam potem sprawdzam, kto co napisał, ale naprawdę… nie do końca mnie to obchodzi. Za bardzo jestem w sobie samej.
A potem coś piszę na komputerze, a za plecami mam kuchenkę. Bo przecież ja mam wszędzie komputer. Bo pisanie jest niezbędne. Tak samo jak każdy inny rodzaj sztuki jaki przyjdzie mi do głowy.
Za plecami mam więc tę kuchenkę. Gotuje się kapuśniak. Coś tam w dwu garnkach. Że nie zapomniałam, że kapustę gotuje się oddzielnie to cud. Natomiast zapomniałam dołożyć ziemniaków. Wiec dokładam po pól godzinie. Jak wyjdzie bóg wie. Ale jaka to różnica. Jak ma wyjśc dobrze to wyjdzie dobrze. Gotowanie w czasie obniżonych wibracji to jak gotowanie w czasie miesiaczki… Całkiem jakby stać i gotować na brzegu wulkanu….
No i mam jeszcze wątróbkę do zrobienia. Ale kurczę.. zapomniałam jak się ją robiło. Po prostu za – po – mnia – łam…
Normalne.
Staję nad tą wątróbką i proszę ją żeby mi się przypomniała. W końcu mi się przypomina. Biorę cebulę i inne takie, kroję, smażę … a w trakcie znów piszę.
I włączam Orfeo i Eurydyce. Operę Willibalda Glucka. Moją ukochaną.
To nie chodzi o to, że ten Orfeusz musi tę Eurydykę uratować. Jak ona nie zechce wyjsć z podziemi to i tak nie wyjdzie. W jednym micie wychodzi. W drugim nie…
To chodzi o to, żeby wiedzieć, że ostatecznie w tych podziemiach trzeba trochę posiedzieć, Furii trochę posłuchać, może nawet trochę się przestraszyć, zwłaszcza jak są blisko i jak akurat jest październik, albo listopad… I potem trzeba stanąć na własne równe nogi i po prostu wyjść.
A że ktoś tymczasem może swoją obecnością nad nami czuwać, to po prostu cudownie. To pomaga. Jak ktoś jest w bardzo krytycznej życiowej sytuacji to tylko to pomaga. Ludzie, którzy nie popełnili samobojstwa a chcieli… to ludzie, którzy zdecydowali się na kogoś otworzyć i przyjąć pomoc – pomoc czyli OBECNOŚĆ innej osoby.
Ale tylko obecność jest ważna. A raczej AŻ OBECNOŚĆ.
Właściwie słowa niewielkie mają znaczenie.
Energia ma znaczenie.
Ta nasza, która w pewnym momencie przecież przechodzi ten stan graniczny i wibracje się podwyższają.
I ta energia drugiej osoby, która wysyła swoją energię i równoważy naszą.
I tyle. Najważniejsze to nie zatrzymać wahadła.
I otworzyć te drzwi.
Jeśli masz inną naturę, może mniej kobiecą, może mniej artystyczną, może mniej chaotyczną, może z większą ilością elementu ziemskiego w zodiaku… to nie chcesz się tak wychylać w lewo i prawo, do góry i na dół. A nawet nie potrafisz.
Pamiętam, że kiedyś na takiej prozaicznej terapii zaburzeń ktoś mówił – że dobre życie polega na tym żeby nie było żadnych fluktuacji i nagłych wychyleń..
Nieprawda.
Albo prawda tylko dla pewnej grupy osób. Może i dla większości osób na ziemi.
Ale jednak nie dla wszystkich.
Chodzi o to by ta sinusoida nie była przesadnie odchylona od poziomu, ale wcale nie chodzi o to by była płaska…. Nie chodzi o to żeby zniknęła.
Życie jednak jest falowaniem. Jest tym ciekawsze im więcej jest osób, które falują i pływają i latają wysoko. Te osoby zmieniają bieg wydarzeń, falowanie trendów społecznych i kulturowych samą swoją obecnością, samą swoją energią. Ale na pewno potrzebują tych innych osób, które są osadzone mocniej na ziemi, które chronią, które po prostu są obecne. Albo też falują, tylko akurat w innych cyklach.
Więc po prostu są.
Inne.
Ale pasują.