NA PEWNO NA NIBY NA NIGDY NA ZAWSZE
Na pewno jestem w doborowym towarzystwie
desperatów aniołów bogiń femmes fatales
tych co myślą o idei – boże broń – prozie
wierzą wiarą niezłomną podsycaną szałem
na pewno jestem w doborowym towarzystwie
wzbudzam swoim urokiem entuzjazmu fale
tam gdzie niebo wydaje się jechać na wozie
i tam hen gdzie krzyż mały mierzy nieba skalę
na pewno moje dłonie kryją mnie codziennie
przed wzrokiem moim własnym kradzionym przez lustra
nie wiem jak chronić duszę gdzie znaleźć opiekę
myśl gubię przy studniach dusza jak wiadro pusta
myślę Brassens miał łatwiej lat dziesięć codziennie
czcił ciszę bibliotek ranił epoki gusta
zmysły dusza i wolność sens bycia człowiekiem
Jeanne czciła. i co dzień całowała go w usta
myślę Camille żyła w raju. u boku Rodin
mistrz uczył ją w nią wierzył. brał… tylko jej ciało
jej geniusz rósł wbrew niemu. chmurnych myśli burza
rzeźbić serce za wiele. rzeźbić zmysły – mało
myślę cóż mam czego taki nie dawał Rodin
matkę co brud w czyste czaruje dłoni parą
ojca co gdy zamyślę gna z dziećmi w podróże
ciszę i skrzyp hamaka pod brzozą niestarą
zgaduję że pod niebem wystrojonym w lazur
nuty się ustawiały w pieśni melancholii
a Chopin je nawijał po jednej po krocie
wkładając długie palce w loki George do woli
zgaduję że Anais patrząc w morza lazur
płynęła myślą gibką tam gdzie słowo boli
by chwilę potem jęczeć w żarkim słońca złocie
gdy ją Henry rozbierał namiętnie powoli
zgaduję – mój kochanek marzy o mnie cicho
czeka chwili stosownej by przybyć z oddali
słowa me nie dość wieszcze sztuka zbyt prawdziwa
tudzież może nie chce grać w to w co tamci grali
i mogę się zapytać co łka we mnie cicho
czy to Norwida strofy – daleki głos fali
czy Piaf nuta w wydźwięku lekka acz nieżywa
czy me serce w kosmicznej życiowej mandali
osoby przywołane
Fryderyk Chopin i George Sand
Anais Nin i Henry Miller
Edith Piaf
Cyprian Kamil Norwid
Georges Brassens i Jeanne
Camille Claudel i Gustaw Rodin
translation Facebook