Bylam dzis nad rzeką.
Widzialam piekną kobiete.
Naprawdę.
Byla sama. Miala ksztaltne cialo, opalone i zadbane. Opalala sie i chodzila po wodzie.
Byla pewnie po 30tce. Miala z 15 lat mniej niz ja.
Teraz.. No coz.
Uwazam ze nawet jak wybieramy cos trudnego w zyciu to Bog przydaje nam cos ekstra.
Wiec ostatecznie jest po rowno.
Jesli jest naprawde ciezko – np chore dziecko chce tego doswiadczyc to zwykle to trwa krotko.
Taka jednowymiarowa inkarnacja.
Mowicie jestem piekna. Czasem jestem czasem nie.
Zalezy jak pada slonce, jaki mam nastroj, jak tego dnia o siebie zadbam.
Na pewno staram sie zeby bylo widac harmonie i moja dusze. To wazne.
Ta kobieta byla piekna. Ale byla sama. Moze JEST zupelnie sama. No i to nie jest piekne w tym wieku.
Mowicie mam piekna twarz, cos tam jeszcze, usmiech..ostatnio slyszalam – nogi..
Nie. Hehe..zupelnie i absolutnie NIE. ale zyje z tym. Tak samo jak z niedoborem wagi i innymi rzeczami.
Liczy sie oczywiscie CALOSC.
Umysl inteligencja dusza serce i cialo.
Ogolne wrazenie.
Slicznosc – jak to mi ktos powiedzial.
Czyli wziety z tych wszystkich rzeczy – urok, wdziek, osobowosc w ciele.
To sie poglebia dzieki szczesciu i milosci.
Kiedys bede szxzesliwa.
…
Mam nadzieje ze piekno ze mna zostanie. W takiej czy innej postaci.