RELACJA CZYLI SYSTEM NACZYŃ POŁĄCZONYCH
Dziś tak – żeby zamknąć ten temat : cnów niewieścich, związków, odpowiedzialności I czy to mężczyźni czy też kobiety powinny “coś ze sobą zrobić”.
Bo ja, tak naprawdę, nie mam żadnego interesu w pisaniu tutaj o tym. Nie zarabiam na tym. Nie robię marketingu. Piszę, bo mam lekkość słowa I lubię pisać.
Ale muszę to powstrzymać.
Moja dharma idzie do kobiet.
Tych z traumą I trudnym życiem. Nie mam żadnego powołania do pisania I mówienia do mężczyzn, zwłaszcza tych przekonanych o sensie zycia samotnego, I winie kobiet,
ani do kobiet , zwłaszcza tych przekonanych o sensie życia samotnego, I winie mężczyzn.
A poza tym to tzw powołanie moje jeszcze jest w powijakach , niegotowe…
Ja nawet do tych kobiet z trudnym życiem, z którymi jakoś tam się w życiu odnajdujemy i rozmawiamy, od lat, nie mam wielkiej śmiałości mówić.
Wolę już słuchać.
Nie mam śmiałości rozkładać tarota, ale go jednak rozkładam.
Bo czasem to jest za trudne dla mnie samej do uniesienia i potrzebuję wsparcia z góry, żeby zrozumieć po co kogoś spotykam.
Nie mam śmiałości sięgać do innych technik, ale czasem to robię. Bo pomagają.
Wciąż uważam, że niewiele wiem. Jestem w okresie przejściowym.
Nic nie wiem o budowaniu dobrego związku.
Jestem jak filozof. Analityk. Działam metodą eliminacji.
Na razie głównie wiem dużo o tym jak i dlaczego związki się rozpadają.
To jest oczywiście wiecej niż ludzie wiedzą wokół mnie…
!
Wiem bo miałam relacji ogromnie wiele, a związków poważnych około pięciu, a małżeńskich dwa, a dłuższych trzy. I wszystko skończyło się rozpadem.
Wiem dużo o tym jak wychodzić z traum dzieciństwa I jak radzić sobie w karmą rodziny, I swoją własną.
Wiem – bo znam to z autopsji, że nie mamy praktycznie żadnego wpływu na drugą osobę – bezpośrednio.
W układach toksycznych (zaburzenia osobowości, uzależnienia, współuzależnienia) – obie osoby zgadzają się (podświadomie!) na wzajemny bezpośredni wpływ. Wtedy to działa – są jak dwa trybiki, jak dwoje związanych łańcuchem, jak dwa puzzle. I każde z nich bardziej zajmuje się tą drugą osobą niż sobą. Kontrolą tej drugiej osoby niż siebie. Tak to działa.
Wiem również z autopsji, że nietoksyczna relacja – romantyczna, czy rodzinna, czy przyjacielska, czy zawodowa, też JEST UKŁADEM NACZYŃ POŁĄCZONYCH.
Ale nie do końca jest to już puzzel. Jest WIĘCEJ PRZESTRZENI POMIĘDZY OSOBAMI.
Bo to właśnie jest różnica między toksycznym układem a zdrowym.
Teraz – to jest bardzo delikatna indywidualna w danym układzie różnica. Co już jest toksyczne, a co jest zdrowym układem.. Zdrowy zaś NIE OZNACZA NIGDY ŁATWY. Zawsze są trudności, cienie, wybijanie na wierzch własnej karmy, rodzinnej karmy.
Tak naprawdę każdy układ jest karmiczny. Może być tylko na tej skali – albo maksymalnie toksyczny, albo gdzieś po środku – zdrowy ale trudny. A może być też dość łatwy – to oznacza, że z tą osobą wiele zostało wcześniej przerobione, albo po prostu macie INNE ZADANIA W TEJ INKARNACJI, albo w ogóle spotykacie się na chwilę…
Ja więc uznaję, że NIEWIELE WIEM. Nie mam w tej chwili żadnego związku. Jestem sama.
Jestem pomiędzy. Bo to nie znaczy, że nie pragnę związku.
Ale uznaję, że niewiele wiem, bo nie udało mi się jeszcze stworzyć odpowiedniej SIEBIE, odpowiedniej energii, żeby ten związek już powstał. TO OZNACZA ŻE WIEM ŻE NAJWIĘCEJ ZALEŻY ODE MNIE. NIE ZRZUCAM NA NIKOGO WINY. ANI NA MĘŻCZYZN, ANI NA WSZECHŚWIAT, ANI NA BOGA.
ANI NA SIEBIE!
Ale odpowiedzialność za siebie samą jest po mojej stronie.
Oczywiście!
Poza tym obie osoby działają w tym kierunku, oraz wszechświat.
Wiem jednak –
że RELACJA TO UKŁAD NACZYŃ POŁĄCZONYCH .
Nie ma co starać się wpływać na drugą osobę.
IM BARDZIEJ STARASZ SIĘ KONTROLOWAĆ TĘ DRUGĄ OSOBĘ, TYM BARDZIEJ PRZESUWASZ SIE W KIERUNKU RELACJI TOKSYCZNEJ.
Jest różnica – między
WSPÓŁ-UZALEŻNIENIEM
a
WSPÓŁ-ZALEŻNOŚCIĄ
Piersze jest toksyczne
Drugie jest zdrowe
Podstawowa zasada to zadbać o siebie. Tak sie zresztą manifestuje cokolwiek we wszechświecie.
!!!
Wyjść z układów toksycznych – to od razu powoduje zmianę całego układu. Tak zrobiłam w swoich związkach. Wyszłam. Zmieniłam siebie. To automatycznie zmieniło tę drugą osobę. Zmusiło do zmiany przynajmniej w stosunku do mnie. A w wielu sytuacjach to w ogóle spowodowało zmiany w życiu tej osoby.
Więc – po prostu zajmij się sobą. Skup na sobie. Podwyższaj własne wibracje. Spełniaj siebie.
To nie oznacza jednak – ZAMKNIĘCIA.
!!!
Problem z neofeminizmem, grupami typu Dziewuchy dziewuchom.., kobietami które gardzą mężczyznami I izolują się bojąc wykorzystania I zranienia, mężczyznami którzy nie przyznając się otwarcie tak naprawdę gardzą kobietami i uważają że mogą żyć bez nich (mogą , tylko po co skoro to niczego nie uczy) — jest taki — że oni jednocześnie skupiając się na sobie, odcinają się od innych, zamykają serce, duszę. Nie wierzą. Wietrzą podstęp. Żyją – samospełniającą się przepowiednią. Nie ma takiej jakiej pragnę – NO CÓŻ – TO W CO WIERZYSZ – STAJE SIĘ.
Co to znaczy?
Zasadą jest –
– żyć swoim życiem
– rozwijać siebie
– podwyższać wibracje
– pracować ze swoją karmą, wiedzą o sobie
– pracować ze swoją energią, żeńską, męską
– JEDNOCZEŚNIE JEDNAK NIE ZAMYKAĆ SIĘ NA ZWIĄZEK. NIE ZAMYKAĆ SERCA.
MIEĆ PODSTAWOWE CNOTY!!!!
TRZY
MIŁOŚĆ WIARĘ I NADZIEJĘ
– to znaczy – nie reagować gdy masz otwarte serce I wysoką energię – agresywnie czy obronnie na – wyznania miłości, spam, hejt, serduszka, prośby o kontakt, pomoc..żołnierzy z bóg wie skąd, pakistańczyków sprawgnionych wyrwania się ze swego kraju, .. ukrainek co szukają milionera … itd
Chronić się – ale nie wietrzyć wszędzie podstępu. Nie uznawać że każdy chce cię wykorzystać, oszukać, uwieść…Oczywiście jak masz wyższe wibracje — to każdy chce przyjść popatrzeć, poczuć, pobyć w tej jakże PRZYJEMNEJ OBECNOŚCI BO TO BUDUJE TEŻ JEGO WYŻSZE WIBRACJE…
Ani też nie uznawać, że każda z tych osób to docelowy partner ,albo przyjaciółka.
Gdy się człowiek otwiera na przepływ, jednocześnie podwyższając wibracje, przychodzi wszystko. Trzeba założyć filtry, wcale nie oznacza jednak – całkowicie zamknąć okna I drzwi.
I jeszcze jedno na koniec. To co manifestujemy, co przyciągamy SKUPIAJĄC SIĘ NA SOBIE, uszcześliwiając siebie, rozwijając I pracując nad sobą, będac otwarci na miłość — wcale nie znaczy że to co przyciągniemy BĘDZIE TAKIE JAK SOBIE WYOBRAZILIŚMY.
Zwykle przychodzi –
I JEST DUŻO TRUDNIEJSZE NIŻ CHCIELIŚMY,
NIE TAKIE ROMANTYCZNE.
ZAKŁADA DUŻO PRACY.. ,
OTWORZYŁO NAM MILION RAN Z DZIECIŃSTWA I TRAUM, POKAZAŁO NASZE CIENIE I BRUDY,
OGROM PRACY NAD SOBĄ DO ZROBIENIA, …
A MY CHCIELIŚMY SAME ACHY OCHY UŚMIECHY I MIŁOŚCI..
To popełnia każdy. Błąd – odrzucenia tego co samemu się zmanifestowało, co wszechświat przysłał – niedocenieniu tego co przyszło..
Rok temu mi sie to przydarzyło.
I cały ten rok pracuję nad tym by zrozumieć – po co to przyszło, jak to się stało że przyszło, co spieprzyłam a co zrobiłam dobrze, co on spieprzył a co zrobił dobrze,
I CO MAM TERAZ W SOBIE PRZEROBIĆ ŻEBY BYĆ GOTOWĄ NA TO CO JUŻ PRZYSZŁO…
i być otwartą bo zapewne powróci
w takiej czy innej formie
zawsze coś wraca
jeśli tylko PRACUJEMY NAD SOBĄ
MY…
Po prostu zbyt idealizujemy te swoje manifestacje I miłości. A one nigdy idealne nie są I nie mają być.
Nie mają być też ani złe ani dobre. Mają dać efekt wzrostu duchowego I równowagi.
A to jest własnie szczęście.