Chcesz otrzymać prezent?

Up for a gift?

Zapisz się do newslettera!
Subscribe!

    * Sprawdź na co się zgadzasz (Privacy policy)

    …Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię… A ziemia była niekształtowna i próżna, i ciemność była nad przepaścią a Duch Boży unaszał się nad wodami. I rzekł Bóg: niech będzie światłość i stała się światłość.  I widział Bóg, że światłość była dobra, i uczynił Bóg rozdział między swiatłością i między ciemnością. I nazwał Bóg światłośćdniem a ciemność nocą, i stał się wieczór , i stał się zaranek, dzień pierwszy…
    Monotonny starczy babciny głos płynął bezszelstnie w ciszy pomieszcenia.. Dom zamieszkiwał półmrok rozswitlony marnym oszczędnym blaskiem maleńkiej żarówki osadzonej w niziutkiej lampce… Zapadał zmrok a jednak nikt nie palił jeszcze górnych świateł. Przyzwyczaili się do życia w półcieniu. Z radia sączył się cichy głos jakiejś zatrwożonej siostrzyczki zakonnej szepczącej do mikrofonu swoje modlitwy maryjne…dxwięk płynnie wtapiał się w senną atmosferę wieczoru. Oboje staruszków siedziało pochylonych nad małym czworokątnym stołem kuchennym przy oknie. Ona co chwila odrywając wzrok od biblii nieruchomo wpatrywała się w ciemne kontury drzew i kształt domu sąsiadów za oknem, on kiwał się w quasi-uspieniu, pochylał coraz niżej bezradne ciało na starym drewnianym sfatygowanym krześle, głowa schylona ku kolanom razem z całym ciałem kołysała się rytmicznie.. Osierocone dziecko, dziecinny ruch kołysania.. odpłynął już, był tam , po drugiej stronie, w swoim swiecie, którego nikt z domowników nie znał i do którego nie miał nikt dostępu, świat po drugiej stronie świadomości, po drugiej stronie lustra. Zmierzch. Kolejna noc i oczekiwanie, czasem bezsenne na nadejście poranka. I następnego dnia.

    Lizbona budziła się ze snu. Słońce poranne zaglądało do pokoju wyklejonego jasnożółtą tapetą w kolorowe lalki i misie. Małe zgrabne meble zapełniały powierzchnię tego pokoju trzy na cztery. W kącie przy oknie stało szerokie łóżko drewniane. pod granatową pościelą spała skulona mała postać dziewczynki. średnio długie włosy rozsypały się na poduszce. twarz zwrócona do sciany, wtulona w jej bezpieczny chłodny kąt. Nieszczelnie zasłoniete zasłony pozwalały promieniom zaglądać do środka, plamom swiatła tańczyć na kolorowym dywanie. Za chwilę miał odezwać się głos matki. Instynktownie przebudziła się na ogłos jej zbliżjących się do drzwi kroków. Matka zawsze pojawiała się w jej pokoju o tej samej porze. siódma trzydziesci. – wstan kochanie, już czas. – usłyszała nad sobą, nie odwróciła się nawet jednak, wymruczała jakieś niegłośne. – jeszcze chwilę, mamo – Kobieta odeszła. Wiedziała, że mała za chwile posłusznie sama zsunie się sennie z łózka i z trudnością przecierając oczy bedzie próbowała trafić do łazienki..
    Po pieciu minutach zaszurały kapcie Nathalie, zajrzała do łazienki, z zamknietymi oczami umyła zęby, potem już trzeba było przemyć powieki, przemyc twarz, rozczesać splatane ciemne włosy.. W kuchni czekało już na nią ciepłe kakao, tosty z marmoladą, i nutellą którą uwielbiała, a którą matka chowała przed nią w zatrwożeniu patrząc na ilości jakie dziesięcioletnia chuda dziewczynka potrafiła zjeść. I tylko powtarzała – zęby ci wypadną niedługo, głuptasie.

    Od kilku już lat mieszkały samotnie. Cristine rozwiodła się z Carlosem gdy Nathalie miała siedem lat. Mała widywała go co dwa tygodnie, a jednak nieustannie każde rozstanie było powodem rozpaczy i melancholii, traciła apetyt, chudła, chorowała.. opuszczała swoje ulubione, choć kosztujące ją tyle trudu, lekcje baletu.. Wiedziała, że zobaczy ojca po upływie dwu kolejnych tygodni, a jednak każde spotkanie zdawało się jej być juz ostatnim. Wrażliwa i delikatna szalenie ciężko przeżywała każdą porażke rozczarowanie i… rozłąke. Ale dziś myslała jedynie radośnie, jedynie o tym, że ujrzy ojca już za kilka godzin, w chwilę po zajęciach w szkole. Czuła na sobie baczny wzrok matki, która doskonale domyślała się samopoczucia małej. Cristine nie mogła pozbyć sie uczucia zawodu. spoglądając na czarny warkocz dziewczynki, jej ciemne lsniące oczy, widziała rysy Carlosa.

    Nathalie z pewnością podekscytowana będzie cały dzień, nie skupi się na lekcjach, oberwie od nauczycielki,  umknie przed jej groźnym wzrokiem, ucieknie wczesniej z lekcji. Carlos zazwyczaj przyjeżdzał dużo wczesniej, czekał na małą pod szkołą.. Widziała go już z okna.. juz w myślach pewnie do niego biegła.. Cristine wyobrażała sobie z łątwoscią całą tę sytuację, która powtarzała się juz od tak długiego czasu.. patrzyła na swoją córkę całą w pąsach, z apetytem chrupiącą szósty już z kolei tost z nutellą.. popijany kakao, i wyobrazała sobie siebie na jej miejscu.. Jak dobrze byłoby być znów małą dziwczynką, pełną entuzjazmu, nieśmiałą uroczą ale już tak dojrzałą, która za niedługo biec miała na spotkanie kochanego mężczyzny, ojca, który nigdy nie przestał być dla niej ideałem..marzyła jak dobrze byłoby być dzieckiem, które ne straciło jeszcze swieżości spojrzenia i naiwnej wiary w ideały.. Chciała być małą Nathalie. Była dużą trochę już zgorzkniałą w wieku trzydziestu lat , Cristine..
    Słońce raziło oczy poprzez szybę samochodu. Założył ciemne okulary. Zacmienie jeszcze przez chwile, póki źrenice nie przyzwyczaiły sie do zmiany natężenia swiatła.. Ktoś zapukał w szybę. Mężczyzna odwrócił nerwowo głowę..
    -to ty, Nathy! wsiadaj! Zamyśłiłem sie.. ne zauważyłem cię..
    -Chciałam ci zrobić niespodziankę. udało sie? Wyszłam wcześniej to znaczy.. zwolnili nas z kilku ostanich minut, skłamała nieudolnie.. -ojciec spojrzał tylko z kpiącym lecz ciepłym uśmiechem.
    -Hmm, no , chyba ci się tym razem udało..zaskoczyć mnie – rozesmiali sie oboje. Nathalie rzuciła plecak na tylne siedzenie i siadła swobodnie na pierwszym, nie zapinając pasów.. Carlos ruszył osro, za chwilę jednak pisk hamulców i Nathalie poczuła na sobie jego groxne wyczekujące spojrzenie. Schemat był zawsze ten sam, i ona zawsze liczyła na to, że uda jej się przechytrzyć ojca i niepostrzeżenie pasów, których ucisku i skrępowania nie znosiła, nie zapiąć. Ale nie.. On czujnie obserwował zawsze jej zachowanie.. Wiedziała.. To był jego priorytet. W jego obecności nie mógl jej spaść nawet jeden włos z glowy. Drżał o nią i zamartwiał się jak o dwumiesięczne maleństwo – jak się skarżyła.. – Ależ ty jesteś moim malenstwem, Nathy – odpowiadał niezmiennie..
    Trwało przez kila minut miedzy nimi milczenie. Oboje zapatrzyli się w bieg szosy wsuwającej się z szybkością mgnienia powieki pod maskę samochodu. Nathalie obserowała mijane kamienice, krajobraz przedmiescia.. Znaleźli się w końcu w dzielnicy zamieszkiwanej przez ojca.. Padło ciche pytanie dziewczynki
    -Ella jest w domu?
    -taaak – przytaknął pewnym tonem Carlos, – niewątpliwie już nas wygląda i czeka z niecierpliwościa – usmiechnął się… Wiedział jednak, że Ella musiała załatwić jeszze tysiąc spraw przed przyjazdem małej i nie był w istocie pewien, czy zdązy ona pojawić się w progu mieszkania przed ich przyjazdem.. Ale Nathalie była już myślami zupełnie gdzie indziej, lubiła Ellę, drugą żonę ojca.. tylko ona posród osób które znała mała dziesięciolatka, potrafiła tak barwnie opowiadać tysiące historii, historyjek i bajek.. tylko w jej obecności godziła sie na zajrzenie do książki, sięgnięcie po kredki i ołówek.. Nawet matka, spoglądając na zmęczoną po cwiczeniach w szkole baletowej dziewczynkę, nie potrafiła przekonująco  zachecić ją do jakiejbądź lektury , nie wspominając nawet o przymusie.. Tego mała nie znosiła i krnąbrnie opierała się wszelkim rygorom. wówczas słyszała już tylko jak matka narzekała na jej podobny jakoby ojcowemu, cięzki uparty charakter.. Nathalie lubiła Ellę, dla jej radosnego zywego jednocześnie nieoczekiwanie melancholijnego usposobienia, ona jak nikt nikt inny potrafiła pozyskać jej zaufanie, Nathalie nazywała ją swoją przyjaciólką .. zapominała o różnicy wieku.. Ella nigdy nie była niby-mamą.. , drugą mamą. Nie, mama była jedna i niezastapiona i ukochana, i Ella nie była ciocią.. Nathalie choć podejmowała takie próby, nigdy nie mogła przyzwyczaić się do tego określenia.. nie, Ella była zawsze i jedynie Ellą.. jej starszą przyjaciółką..
    Wyrwało ją z zamyślenia donośne szczekanie.. Natjalie ożywiła się.. – Blacky! .. Chodź tu piesku .. – Ze schodów zbiegł czarny mały pies.. Nathalie bawiąc się z nim podążyła za ojcem, który wziął jej plecak i ruszył ku drzwiom mieszkania..
    Ella nie wyszła im jednak na spotkanie. Carlos domyślał się, że zabawiła w sklepie tym czy tamtym, przedłuzyła się wyprawa. Zaglądali oboje do pomieszczeń, kuchnia, salon, sypialnia.. pusto.. Mała zaglądała w mysie dziury, pod łózko i za szafę.. przywłując usmiech na twarz ojca, odrobinę zaniepokojonego jednak nieobecnością Elli.. W końcu usiadł niespodziewanie sposępniały i zmeczony na kanapie.. Nathalie zamierzała juz juz wprosić się na kolana.. usłyszała jednak prośbe ojca.. Dobrze. Zanieść najpierw swoje rzeczy do włsnego maleńkiego pokoiku.. No , już dobrze.. – Ale potem możemy pooglądać wspólnie telewizję, tato?.. do przyjscia elli oczywiście… Mała swietnie wiedziała, że Ella nie przepada za telewizja, rzadko ja ogląda a i nie lubi patrzeć na tępo spoglądającą w ekran zmęczona twarz Carlosa.. „bo meżczyźni w ten sposób odpoczywają.. – powtarzał jej nieustannie, niejdnokrotnie słyszała już te słowa Nathalie..
    -A więc zgoda?
    -Tak, tak, kochanie.. Zostaw tam plecak i przyjdź.
    Nathalie odeszła biegnąc niemal w kierunku swojego pokoiku.. Skrzypnęły drzwi drewniane.. Hmm, stęskniła sie za tu mieszkającymi lalkami..spojrzała w kierunku łóżka.. i z trudnością stłumiła w ostatniej chwili swoje zdziwione wielkie „oh!”..U stóp łóżka, oparta plecami o półki regaliku z książkami siedziała Ella. Podniosła głowę ku dziewczynce, zaalarmowana jej cichym wykrzyknieniem..
    -Ha, witaj moja mała przyjaciółko.. – uśmiechnęła się.. – a ja tu , widzisz, zakradłam się i czytam potajemnie twoje książki.. – śmiały się już ej oczy i kąciki ust.. Nathalie podeszła i usiadła obok kobiety.. Podkuliła nogi.. przysunęła się bliżej, by zajrzeć w tekst czytanej lektury..
    -Alicja w krainie czarów.. O, to nie jest moja książka.. Nie znam..
    -Nie? Cóż, może się tu gdzieś zawieruszyła książka bezdomna, może to lektura Carlosa.. – roześmiały się obie..
    …”How nice it would be if we could only get through into Looking-glass House! – książka była po angielsku i portugalsku, dwustronnie drukowany tekst.. Dxiwczynka radziła sobie już niexle z obcym językiem.. ale po kilku zdaniach zdecydowała sie na język jej rodzimy,  zaczeła czytac na głos tekst na stronie prawej książki którą trzymała Ella.
    -nie sądzisz, że odwrotna strona lustra może być ciekawsza od tej którą my widzimy? – zagadnęła ją z półusmiechem Ella.
    -Ooo, to musi byc pasjonujące! móc zwiedzić ten zalustrzany świat! – wykrzyknęła półszeptem mała.. Obie zachowywały się jakby rzeczywiście odbywały tajne spotkanie, które pozostać musiało bezwzględnie w sekrecie.. w sekrecie przed kim? przed Carlosem oczywiście, ptrzed tatą.. Ella była pewna, że ten zdrzemnął się już w oczekiwaniu na swoje kobiety..
    -Carlos pewnie spi.. Zajrzyj.. – Nathy wróciła po chwili potakując głową.. Carlos rzeczywiście usnął na kanapie.. – Chcesz, bym czytała ci tę historię?
    -Hmm, ale nie zaczynajmy od początku.. Opowiedz mi, Ella, opowiedz prosze..
    -Nie, nie, będziez potem żałować.. początek jest miły, niedługi i … ważny.. – podkresliła intonacją ostatnie słowo i zaczęła czytać.. Płynęła historia małej Alicji, jej kotów, czarnego i białego.. „Jedna rzecz była pewna, to że biały kotek nie miał z tym nic wspólnego.. – Uciekały drobne literki tekstu, Nathy od czasu do czasu śledziła linijki wraz z Ellą, ta dawała jej fragmenty do czytania.. Nie potrafiły jednak czytać spokojnie.. Gdy doszło do – Udawajmy ze jest sposób, by dostać się na drugą stronę, Kitty.. – Ella wybuchnęła cichym śmiechem na widok entuzjazmu i mimiki niemal aktorskiej małej dziewczynki. Patrzyła na nią i przypominała sobie swoje marzenia dzieciństwa i współodczuwała z tą szczupłą dziesięcioletnią brunetką którą swiat jednocześnie i fascynował i zatrważał.. która i delikatna i była pełna energii. .. – Udwajmy, Ella, że lustro stało się zupełnie miękkie jak gaza, tak miekkie, że możemy przez nią się przedostac.. .. Dlaczego ono przemienia się teraz jakby w mgłę, naprawde!Jak łatwo będzie przez nią przejść.. – Ella słuchała lekkiego drżącego głosu Nathy, myśłała o niej a jednoczesnie jakimś nieoczekiwanym zbiegiem myśli natknęła się na wspomnienie o swym dziadku.. Nie! Nie wspomnienie! Dlaczego zawsze w ten sposób o nim myślała? Jakby już go nie było? Jakby.. jakby umarł, odszedł.. Tak, tak jakby odszedł na drugą stronę lustra.. Głos dziewczynki wtapiał  się w tłoprzestrzeni jasnego pokoiku, obraz jednak który ella miała przed oczyma mroczny był dość i smutny.. Znów widziała tych dwoje staruszków.. rodzice jej ojca.. zagubieni, zasuszeni w dużym domu z dala od stolicy.. w domu otoczonym sosnami.. drzewa nawet latem w pełni dnia przysłaniały słońce od strony kuchni dwojga starszych ludzi. Tam zawsze było ciemnawo, cieniście. Ale Ella najczęściej widziała ich dwoje w tonacji półmroku, o zmierzchu.. I teraz taki obraz wywołał się samoczynnie z pamięci.. I w centrum tego obrazu postać chudego niskiego zgarbionego mężczyzny, bezradnie i niezdarnie poruszającego się od jednych drzwi do drugich.. Bezcelowo.. Nie potrafił znaleźć sobie miejsca, nie potrafił samodzielnie odnaleźć drogi.. do pokoju, do kuchni, do łazienki, do łóżka.. Zatracił wszystko i zagubił.. Pamięć. Umysł. Wspomnienia. Samoświadomoć… te posiadał w stopniu.. malejącym wciąż i wciąż zatrważająco i bolesnie zawładnęła nim choroba niepamięci, nie zauważył sam kiedy tracić zaczął kolejne dni z własnego życia.. zagubione zapomniane niepoznane.. Nie wiedział już gdzie jest, któ wokół niego.. kim on sam.. Dziadziuś.. … – W chwilę potem Alicja była już poza szybą lustra i zeskakiwała lekko w dół do wnętrza lustrzanego pokoju.. -dobiegł znów wyraźniej głos małej Nathy czytającej historię wędrówki Alicji do krainy czarów lustrzanych.. Dlaczego lustro? – zastanawiała się ella.. Lustroo. Pamietała jedną ze scen, które i zabawne i smutne, groteskowymi w końcu się stawały.. jedną ze scen jakich wiele było w domu dziadków.. Stałło w dużym salonie wysokie ogromne lustro. – Dziadek był niegdyś krawcem.. – W domu była jedynie Ella na pietrze i dzadek.. gdzies na dole… Babcia wyszła zapewne.. Nagle dobiegł ją z dołu dziwaczny dźwięk i krzyk rozpaczliwy dziadka.. Zbiegła w kilka sekund na dół, na pomoc, Ujrzała jak starszy mężczyzna bezradnie kręci się wokół wysokiego lustra , to zbliza się , to oddala od niego na kilka kroków, to znów podchodzi i dotyka dłońmi, idzue na wprost szklanej szyby, nie zatrzymując się i uderza weń głową.. – Dziadku ! – podbiegła do niego zdenerwowana.. – To tylko lustro dziadku.. Nie mogła wiele zrozumieć z bełkotania starszego człowieka.. tylko jego seplenione słowa natrętne.. – Ale on, ten tamm..
    To on..!  – On? On.. oczywiście ten drugi.. Ten po drugiej stronie lustra.. Chciał iść mu na spotkanie.. Nie udało się przejśc na drugą stronę. To potrafiła tylko Alicja.. a może i Nathy.. – Ella spojrzała z usmiechem na zaczytaną poważną  twarzyczkę dziwczynki.. Ale nie dziadzius.. On już nigdy nie pójdzie na spotkanie tymczasowe tamtego.. tego z drugiej strony.. tego, który zapewne zachował świadomość, który wiedział wszystko to, co zapomniał mężczyzna po rzeczywistej stronie lustra.. Jeden pogrążony był w przeszłości , drugi zachował by może świadomość wspóczesności.. Ale nie da się skleić tych dwu połowek ludzkich.. człowieka z jego odbiciem..
    -Jak to jest z tym przejściem na drugą stronę, Ella? – z zamyślenia wyrwało ją pytanie dziwczynki.. Zamyśliłaś się znów! – dodała z wyrzutemm.. O czym?
    -Hmm, przejście.. własnie o tym myślałam moja mała.. O przejściu.. No.. myslę, że każdy powinien spróbowac własnych sił.. a nuz lustro wpuści cię do środka.. Tylko jeszcze te koty. Koty są ważne..
    -Ale jest mój pies! Blacky! Też jest czarny.. Nieprawda?
    -Masz rację.. Więc niewykluczone, że przejście się uda.. Ciekawe co jest po drugiej stronie, prawda?
    -Ale jak powrócić? – trzexwe pytanie Nathy zaskoczyło mimo wszystko Ellę..
    -Hmm, powinnaś przeczytać swoją ksiązkę do końca. Tam znajdziesz rozwiązanie.. Ale.. z pewnością są tacy, którzy przechodzą tylko raz.. Na tamtą stronę i już nie wracają.. – Dziadek.. historia z lustrem.. to doprawdy jakby próbował przejść na drugą stronę.. Ale to widać jeszcze nie czas na niego.. Boże Boże, przecież taki stopien niewiadomości nie pozwala nawet na rozmyślne popełnienie samobójstwa..!  O czym to.. oj, oczym myślę… – Nathalie.. zabiorę cię kiedyś do Polski..- przerwała tok własnych prowadzących ją do ponurych wniosków myśli – Jeśli Carlos się zgodzi.. U nas jest pięknie.. w Polsce… Inaczej niż w Portugalii, ale też pieknie.. Zobaczysz…
    -I przedstawisz mi swojego brata? i rodziców? …
    -tak.. i babcię i dziadka.. ich też.. – rozesmiała się Ella
    -dobrze, i dziadka też.. – spojrzenie Nathalie było tak przenikliwe i ciepłe zarazem, że Ella zaczęła się zastanawiać, czy Carlos może napomnął małej coś niecoś o dzadku.. o chorobie.. Nieee.. zrezygnowała z przypuszczeń.. lecz jednocześnie wyobraziła sobie to spotkanie.. Dziwne spotkanie, w przyszłości.. zetknięcie dojrzałości i dzieciństwa.. śiwadomości i nieświadomości.. Nie była pewna.. po której stronie świadomość, po której jej zanik, gdzie pamięć i wiedza, gdzie ich brak, kto dzieckiem kto dojrzaly..
    świt i zmierzch , zmierzch i świt..