an(g)ielski głos Tracy Chapman drży
ktoś prosił bym napisała piosenkę
piosenkę.. to proste i słów potrzeba niewiele
ktoś prosił… lecz jak obdarzyć je dźwiękiem
to słowo, które gdzieś w moim ukryło się ciele
bezradnie spojrzałam… ta szorstkość papieru
jego biel obojętna i pusta odrażająca się zdała
słuchałam głosu Tracy, słuchałam nut i plików transferu
na ekranie peceta pasjanse tarot wirtualna kabała
studiowałam wiedzę tajemną, może ona odkryje
mojej egzystencji cel i istotę, może muzyka ukoi
smutki, co gnieżdżą się we mnie może oswoi niczyje
wyrozumie i wytłumaczy sens egzystencji mojej
a może uda się zamknąć je, przysypać makiem druku
wysłowić co niektóre, wykrztusić nad a cztery powierzchnią
a wtedy błogi spokój w dalekim duszy zaułku
na całą długość płyty – zamieszkałby na wieczność
[for myself][2000]
[mój pierwszy wiersz]
2
leśna orgia
kiedy milczenie osiada
cienką warstwą na powierzchni strachu
pokrywa ciszę i smutek
dotknięcia są lekkie i zimne
kopulują aby ocucić
resztki ciepła osowiałe i w powietrzu nieme
bo nawet skrzypienia podłoża
nie słychać tylko kukanie gdzieś wyżej
i dzięcioła dotknięcia
obsesyjne szybkie bolesne
2000? 2001?
3
koncert
to było środowego popołudnia
biegłam na spotkanie Bacha
praca praca siedemnasta uciekam
autobus pociąg autobus kościół tłum bilety są
oczekiwanie
zimna cisza drewnianych ławek
zagnieżdżają się w nich powoli różnej maści melomani
jest
nuta otwarcia
jest
robi wrażenie
Bach
pasja świętego jana
[nic bardziej w chrześcijańskiej teologii nie oddaje napięcia pomiędzy duchem i ciałem]
pasja
cierpienie
duch z niego uleciał
duch czy Duch
Chrystus cierpiący
Chrystus cielesny
Chrystus człowiek z ciała i duszy
lecz człowiek nie Bóg
umarł bo człowiek
?zmartwychwstał
cóż pociąg wyszłam przed końcem ostatnia nuta stracona
nie dowiem się może nigdy
nie było mnie tam gdy on zmartwychwstawał
pobiegłabym do grobu
włożyłabym palec w ciało
uwierzyłabym
w prawdopodobienstwo
[2000]
4
***
dziękuję
za-bycie
za-obecność tuż-obecność niekonieczną
za-słowo
tak..
chętnie..
za-dane
tak
chętnie
za-pytanie
za-dotknięcie intymne
za-spojrzenie rozbrajające
za-wahanie i za-troskanie
za-myśl i za-uczucie
za wszystko co niezauważalnie przepłynęło pomiędzy moim i twoim naskórkiem
[for P.D.][2000]
5
***
tęsknię za tobą
i odchodzę
tęsknię za tobą
i wciąż nie ma mnie tam
tęsknię za tobą
i pragnę i milczę i tłumię i łaknę
lecz tęsknię naj-dalej
z oddali
tęsknię za tobą
i kto inny mnie dotyka
tęsknię
i innemu mówię
tak
jeszcze…
tęsknię za tobą
i nie wracam
niepewna
czy
tęsknię za tobą
czy tylko tęsknię za tobą
dalekim
[forR.A.][2000]
6
***
popadam
popadam
popadam
w grafomanię
chory objaw
zły skutek humanistycznego wykształcenia
jak nimfomanka pożądam nowych wrażeń
bez zaspokojenia
bez końca
bez spełnienia
narkotyk nie niósłby większej radości
narkotyk mój
słowo moje
wnika
wchodzi
syci
wszystkie moje uzależnienia
których efekt –
słowo
ja kobieta
ja człowiek
rodzę
wydalam
[formyself][2000]
7
***
przyśniłeś mi się na jawie
i zapomniałam kim jestem
przyszedłeś do mnie
we śnie
i utraciłam wizję świata
nie żal mi
świata i siebie
tylko powiedz mi proszę
kiedy
już nie
już nic
już nikt nikogo
kiedy zeskrobać warstewkę amnezji
odgrzebać ocucić wskrzesić
samotność
[becauseofR.A.][2000]
8
zielonek
konik polny głuptas
nie powiem idiota bo w wierszu tak nie nada
nie wypada
ale głuptas konik
zielone stworzenie długie nogi
och gdyby był blondynką
ale nie jest
zielonek potuptał na daszek mojego peceta
już jest na górze
włazi skacze
zniknął
co robisz głuptasie?
nie trawa tu
znajdę cię
wypatrzę
zielonek
zadomowił się u mnie
bezczelnie zadreptał ścianę pokoju
pionową
(powiedzmy)
białą
tapetą krytą
zadomowił się za granicą
świata własnego
okna mojego
i został
przypuszczam
bo nie wiem
chcę wierzyć że został
chcę wierzyć że zostać można z dala od
i żyć
chciałam wierzyć nie wiedzieć
wierzyć
więc zgasiłam komputer lampkę światło drzwi
zamknęłam
spać poszłam
za granicą drugiego pokoju
[becauseofmyself][2000]
9
Madredeus
teresa śpiewa
docierają do mnie dźwięki
harmonia wikła rytm popycha przyspiesza
w-koło w-koło kołowrotkiem nut
jeszcze raz
śpiesznie
zwolniła
i teraz znów ona ten głos
chcę rozumieć i nie potrafię
czuję tylko jak wzrasta
groteskowa trywialność nastroju
obce słowa
nie rozumiem
dlaczego dotyka mnie i porusza to czego nie rozumiem
doprowadza moje łzy do stanu wrzenia świadomość
że jestem sentymentalna
2000
10
***
gdybym teraz odeszła
nie pozostałoby po mnie nic
nikt nie zapamiętałby pustki przestrzeni wąskiej
dwudziestu siedmiu lat nicości niekonsekwencji bezradności
nikt nie zauważyłby odejścia kilku procent zwietrzałej samotności
kto miałby zauważyć
tylko miś pluszowy osowiały w kącie pokoju
nie miałby siły bronić się przed kurzem
tęskniłby za pieszczotą dłoni
11
***
?jak to było
te słowa z pamięci mi wyfrunęły
?jak to było nie pamiętam
uroczo przenośna metafora przeniosła się nagle w
niebyt nie pamiętam i nie wiem
do którego zaułku pamięci sięgnąć powinnam
niewątpliwie zagnieździły się tam
dwie komórki zaułkowe dobra i zła
w pierwszej wszystkie moje nie-wiersze myśli przeczucia
które odeszły niechciane nie zapisane
jak szkoda mi ich dziś
może gdzieś tkwią na dnie pierwszej komórki
zaułkowej
lecz blask ich ledwie ledwie gdy spoglądam do wewnątrz
siebie
widzę tylko ciemność
i boję się wyciągnąć dłoń
w przeszłość
a w drugiej komórce zaułkowej
ugrzęzło to co niechciane nie zapisane
co boli
jego słowo odchodzę
twoje słowo nie pragnę
i zdanie listu długie bolesne “pani teksty nie warte nic porzucić proszę innym zostawić zapomnieć”
słowa jegomościa pewnego profesora na stanowisku
poważnym
wiedzą i lat doświadczeniem uśmiechniętego
złośliwie
może nie warte nic
wsiąknięte w tkankę umysłu
moje słowa lecz nie warte nic
wdeptane w podłogę świata moje życie
bez wsiąkających w tkankę umysłu
moich słów
12
pani pozna pana czyli Syndrom Alicji w Krainie Czarów
wymagany jest pewien poziom wrażliwości
niezbędny
by uczucie w sferę moją odczuwania
przeniknęło
wymagany jest pewien sposób postrzegania
nieodzowny
by współrzędne naszych oczu przecięcie punkt wspólny
znalazło
wymagany jest istotny dar słuchania
konieczny
by ulotne słowa-myśli z kręgu zaklętego naszych jaźni nie
umknęły
wymagany jest wysoki wskaźnik poczucia humoru w sytuacjach zaułkowych
upragniony
by obawę kobiecą uśpić ciiiicho i pocałunkiem i słowem
ukoić
wymagany jest śmiertelnie niebezpieczny pruderyjnie zakazany poziom stężenia temperamentu seksualnego w krwi
potrzebny
by dnia biel szarówki szarość nocy cień zamieszać wstrząsnąć filtr nałożyć i grayscale w true color permanentny
zamienić
wymagany jest pewien współczynnik mądrości pod ciśnieniem zmiennej
objętością gazu i barwą kameleona pod dotknięciem papierka lakmusowego
jak płomień czystej jak powietrze lekkiej jak przeciwieństwo próżni nie-próżnej
całkowicie niezastąpionej
by pasma dni cierpienia
związać
dwa końce i pasmo mych włosów mych uczuć mych chander
roz-dzielić roz-zumieć roz-plątać
wymagana jest nieograniczona dawka bezcennej końskiej konika odporności morskiego
użytecznej
by przypływy odpływy księżyca wpływy na naturę kobiecą rybią sprzeczną wedle cykli miesiąca
poznać
wymagane jest ..
to już wszystko
proszę o złożenie w terminie jak naj
późniejszym
swojego cv w językach polskim peruwiańskim chińskim francuskim
w formie wirtualnej trzy d ulotnej jak email w przestrzeni kosmicznego bagna
internetu serwerów protokołu tcpip
swojego aktu urodzenia na dowód że się urodził urodził znaczy istnieje więcej niż wirtualnie
dyplomów świadectw świadectw dyplomów dowodów
ukończenia podjęcia osiągnięcia zajęcia pozycji opuszczenia dopuszczenia misji dymisji
badań medycznych
psychiatrycznych testów analiz psychofizjologicznych
zaświadczenia o niekaralności płodności społecznej akceptowalności
zaswiadczenia o
zaświadczenia na
zaswiadczenia za i przeciw ..
to wszystko
zapewnia się całkowitą dyskrecję
13
modlitwa bluźniercza
czy dziewictwo może być cnotą?
pustka która uzdrawia chroni jałowa otacza
wydętym gotycko płaszczem opieki madonna niby
z godzinek wołania i różańca seplenionych paciorków
poczęta w pełni jawnie pustka z której przelewam w próżne dzbany weselne
błogosławiona ta która zamknięta nietknięta
rozkoszą przenikania do wnętrza
która zasklepiona w sobie czysta
tajemnicę poczęła samorodnie
bez dotyku bez potu orgazmu spermy bez krzyku
płodność niezapłodniona błogosławiona
anty
bezpłodność
począć była w stanie
i to
zapłodnione myślą zaistniało
czy bezpłodność może być cnotą?
zawsze myślałam
że jest mi przeznaczone wyjałowienie wnętrza
niemoc mikroskopia szczegółu
zasklepiła się ta myśl w mojej głowie
wczepiła wessała z krwi czerpie życie
zapłodniłam ją sama o bezpłodności refleksją
i wierzę
jestem bezpłodna
więc nie lękam się przenikania wejścia spełnienia
jak anty-madonna
otwarta rozwarta bezpłodna
i wszystko mi wolno i duszo hulaj bo piekła
nie
ma-
donno
otwarta zawsze na prośby
niepokalanie poczęta
nie pozwól

14
wyznanie nihilizmu
sytuacja
gdy to się jeszcze nie zaczęło
a tamto jeszcze trwa
nigdy nic do końca
zawsze tuż przed i jeszcze nie
pomiędzy
zawsze kłamstwo fałszywe spojrzenie
nic rzeczywistego nic co trwać by zechciało
nic na czym stanąć by można
bez obawy że wciągnie
bagno grząskie zarwie się lodem
nic niczego nikomu nigdy
w postaci czystej
przeziębiony chłodem
bezczelny smutny wstydliwy
mój osobisty
nihilizm
15
***
wiersz
to trochę inny rodzaj myślenia
delikatniejszy w spojrzeniu
to ostrzejsze zbliżenie na obiekt
precyzyjniejsze dopracowanie rzutu okiem
doskonalsze wygładzenie uczucia
pełniejsze nasycenie barwą
w porównaniu do myślenia naturalnego
do niemyślenia
ale może się mylę
przecież niezupełnie wiem czym jest wiersz
niewiersze skrobię po cichu
więc nic nie wiem o wierszy pisaniu
a niewiersz
to trochę inny rodzaj myślenia
delikatniejszy
w spojrzeniu…
intencję zawiera
egoistyczną potrzebę
zapisania
ale może się mylę
co o poezji wiedzieć może niewierszy grafopis
tylko tak mało
że myślenia wciąż tyle
że przepełnia i dławi więc dzielić się trzeba
i niedobre oddzielić
od dobrego
jedno w sercu zachować
drugie wystukać wydrukować przeczytać
oddać innym
zapomnieć
16
dylematy
to niby takie proste
wyjechać opuścić połączyć odnaleźć i być
niby takie proste
być zostać zrozumieć wytrwać i kochać
takie proste
kochać oddać wszystko zrezygnować i żyć
proste
żyć nie posiadać nic nigdy do końca ciebie nie mieć na zawsze lecz
kochać
gdy na pytanie masz kogoś mówię nie nie mam nigdy miała nie będę
dylemat posiadania rozterka przynależności
nie nie mam ciebie
bo nie ma ciebie
dla mnie
mówisz jestem dla ciebie zawsze zawsze i ty jesteś dla mnie
zawsze
ale rozterka podwójności
istnieje
jak można należeć i nie należeć być i nie być
jak można
można
i tak jest
więc nie nie mam
ciebie
bo nie ma
ciebie
dla mnie
na zawsze będziesz cały
zaborczo
niemój
[becauseofR.A.][2000]
17
żart w złym guście
miłość od pierwszego wejrzenia
tak
to się nazywa miłość
ale od pierwszego wejrzenia
jest pomyłką już po chwili
uwiera
i jest
jak buty które kupiłem od pierwszego wejrzenia
przyciągnęło mój wzrok to coś
czego nie miały inne
krótko-trwała jednak ekstaza
po chwili była już odciskiem na delikatnym naskórku
mojej lewej połówki serca
[?][2000]
18
miłość z rozsądku
miłość z-myśli-ona
niespontaniczna krytyczna nieswoja
cudza we mnie zalęga się zlega
miłość z rozsądku pomyślałam
odnaleźć trzeba by
serce chore zasklepiło się skrzepło
pod lodowatą skorupą śluzówki poniżej dna
rozsądku
a nie wie nic niech nie wie ten który mnie pokochał którego ja pokochałam na nowo
z rozsądku
po co szukać daleko znam swoją duszną trudność
kochać miłością prawdziwą po co
wszystko topnieje
zostaje popiołu garść cynowo-cynicznego w kolorze
rozsądku
więc zdam się na los na wszystko
zgodzę się na tę drugą
usnę w pustym samotnym łóżku
wezmę na kolana jego syna jej syna
przeklnę pocałuję czarne loki córeczki
nocą w pracowni poświatą monitora zalanej
zapomnę wybaczę zrozumiem
ucichnę spowszednieję wysnuję
prostą refleksję kobiety z rozsądku w miłości oddanej
że nie czas już
nie czas obecny miniony spóźniony
na łzy pragnienia sumienia wyrzuty
na dzieci rodzenie
z miłości rozsądek wykluję zklonuję i tą myślą zapłodnię na zawsze
więc zrozum dlatego ta miłość z rozsądku
by ciszą otoczyć ostudzić moją dla ciebie
miłość z serca i duszy wszechwładną zaborczą zazdrosną
ostudzić rozsądkiem by ciało trzydzieści sześć i sześć miało nie więcej
gdy przy niej dotkniesz mnie dłonią
ostudzić rozsądkiem by zmarło mi serce i zimnem trupiarni taiło podskórną gorączkę
gdy przy niej dotkniesz mnie myślą
i jeszcze dlatego że nadmiar jest we mnie
miłości dla ciebie
i rozsądniej przy tobie dla ciebie mieć miłość z rozsądku
niż usychać z serdecznej miłości do ciebie
samotnie
[for myself][2000]
19
słowa
znów pada
to męczące
obserwować upadłe nagie
przytuliły się do ziemi
wszystko im jedno
czy ktoś je podniesie
odklei od mokrej powierzchni
wszystko im zimno
czy ktoś je ogrzeje
ochucha osuszy
dojrzy
znów pada
to męczące
przygarniać wciąż drżące zziębnięte
rozpuszczą się w deszczu
spłyną do ścieku
wsiąkną w trawę
trudno
wtedy już tylko
przyłożyć ucho i słuchać
[4 myself][2000]
20
dekadent milenijny
żyć
rzyć
rzygać
brzydkie
brzydka
brzydko
słowa w słowie słowem
słowo rzygać brzy..
dzę się..
bie samej
rzyć..archaizm..rzyć nabrzmiała
żyć obrzydło
co mam zrobić by ocucić porzucone i obrzydłe już marzenia
nic
porzucić żal i wyrzut
zrzec się
żądzy marzeń
żądzy życia
umrzeć
[2000]
21
***
to prawda
nie jestem w najlepszym humorze mój drogi
to prawda ochoty na humor dziś nie mam
to prawda to prawda zanudzę cię prawdą
masz rację nie robię tu nic
nic nie wiem niczego już nie chcę
zapadam się w nudę
cieplutko
zanurzam się w nudzie
przyjemnie
nie myślę o niczym
to kłamstwo
to kłamstwo co mówię
bo prawdą jest to że już nie wiem co prawdą jest żywą
bo kłamstwo od wewnątrz pochłania otoczką
pół prawdy
pół kłamstwa
gdzieś wewnątrz mnie
na dnie jest
[for P.D. ][2001]
22
***
nic nikogo
winić
nic nikomu
winna nie chcę
być niczyją nie należeć do nikogo
nie przemawiać nic ni słowem czułym nie
chcę obiecywać nic nikomu by nikomu obietnicy
i nadziei nie odbierać
i – nie – na nic mówię
zranić za nic umiem
przecież
za nic na nic mówię i przysięgam
gorzko nocą niecnotliwie za nic nicość która mnie opadła
oddam
[forR.A.][2000]
23
***
jeśli jest się
jakby poetą
niecałkiem pisarzem
obłudnie kobietą
pół-złudzeń malarzem
technikiem niejako
a w duszy nijaką
to kim w istocie się jest?
[becauseofM.M.][2001]
24
***
jestem
kim jestem
jestem polonistką humanistką informatykiem technikiem specjalistą
do spraw suportu sekretarką asystentką standardystką kłamczuchą profesjonalną z obowiązku
i z potrzeby prywatnej
nieufną zamkniętą w sobie wobec ludzi szczerą uśmiechniętą panienką
przed komputerem pracy oddaną i aktywną z konieczności i poczucia obowiązku
znudzoną nie w humorze zdemoralizowaną pracownicą uparcie i rozpaczliwie pragnącą wyrwać się z
jestem
pesymistką zawiedzioną tracącą wiarę w swe możliwości zdecydowanie dążącą do celu
obojętną na czas przestrzeń i otoczenie pozbawioną złudzeń
zapalonym twórcą stron internetowych pracoholikiem pozaprofesjonalnym
nałogowcem sieci webowej fanem grafiki komputerowej o aspiracjach profesjonalnych
perfekcjonistką i bałaganiarzem artystką o wrażliwej duszy poetką pisarką grafomanem
uzależnioną od pióra i wyznań na papierze ekshibicjonistką prezentującą duszę i twórczość
otwarcie online potrzebującą uznania i uwagi nie znoszącą wścibstwa i pytań kandydatką
na fotel psychiatry ofiarą postepu techniki i elementem ludzkim przynależącym do e generacji
kobietą jestem
kobietą dwudziestosześcioletnią jak głosi metryka kobietą o dziecinnej buzi
i naiwnym postrzeganiu świata dziewczynką lubiacą spać z misiem nimfomanką nastolatką
niedojrzałą pod spojrzeniem mężczyzny o polskich rysach i charakterze kobietą młodą
o wybujałym temperamencie seksualnym i nigdy niezaspokojonym pożadaniu
kobietą kobietą kobietą jestem
o podwyższonym poziomie hormonów męskich w organizmie więc chorą o zaburzonej równowadze
czynników fizycznych i psychicznych zagrożoną w krótkim czasie uwidocznieniem
i dominacją cech męskich a więc wypadaniem włosów chociażby i utratą delikatności i gładkości
skóry pryszczatą nastolatką brzydulą kaczątkiem pięknością słodką lalką barbie o figurze
a-idealnej i kształtach półobfitych i kim
jestem nie wiem lecz jestem
czterdziestostokilkuletnią zgorzkniałą starą panną samotną z wyboru i z przymusu oszalałą z tęsknoty za
oszalałą w pogoni za niezaleznością i prawdą kobiecości wyzwolonej lecz kobietą uległą
w miłości i miłości pragnącą wiernie tej jednej jedynej wielkiej miłości idealnej którą znaleźć tak trudno
jestem
zakochaną kobietą w tym jednym jedynym którego nie ma tu
zakochaną nie tak i nie w porę i głupią naiwną pierwszą lepszą idiotką jestem zagubioną
osobą o duszy nadczułej na nieszczęście cudze i obojętną i bierną niemą i aktywną pasjonatką
i trzeźwo reagującą w potrzebie własnej i cudzej jestem wszystkim tym każdą z nich jestem
bezustannie i wciąż taka jestem niezmiennie jestem tak zmienna kobietą przecież jestem
co mnie nie usprawiedliwia zupełnie nie ja po prostu
sobą jestem
[becauseofmyself][2000]
25
**
po prostu
powiedz mi to czego nie chcesz powiedzieć
powiedz mi to co chcesz ukryć
zaufaj mi posłucham cię i nie będę płakać
zaufaj mi pójdę za twoim maleńkim dalekim dzwoneczka głosem
obiecuję ci że tak
obiecuję ci że nie
obiecuję ci że dotknę ciszy twojego oddechu
obiecuję że nie przerwę szeptu twoich snów
tylko
powiedz mi czego naprawdę potrzebujesz
teraz
[tłumaczenie powyższego w. 2000]
26
czas
czas coraz krótszy
dni
dni letnie wydłużyły się tak mówili
nie
nie zauważyłam
dla mnie czas wciąż za krótki
potrzebowałabym jeszcze ciut
jeszcze kilka centymetrów czasoprzestrzeni
minuty na miarę kupię
godziny na łokcie niech kto mi odmierzy
minut kilka zostało
taka samotna reszta kilku minut
gdyby nie one zaganiane wskazówką dłuższą w prawo w prawo
aż do dwunastej
byłaby już była wybiła piąta
minut siedem sześć pięć..
sekundowa chudzina sprinterka przegoniła leniwą minutówkę
która zastygła bez ruchu bo na nią patrzę
udaje nieżywe zwierzątko
liczy że nie zauważę jej ruchu jej życia
czas wciąż coraz krótszy
przestrzeń czarna czasu między linearnością wskazówki i kropkowatością kropki dwunastej
zmniejsza się
zmniejsza
jest minimalna…
nie istnieje
wybiła piąta
[for myself][2000]
27
***
on prosi
bezgłośnie
wszystko jest naturalne i jasne
bezgłośne
przyjdź przyjedź zostaw opuść zmień
adres mieszkania pracy rodziny myśli
że prosto jest zmienić adres
mieszkania pracy osobowości
nie chcę zmieniać a jednak
wyszłam wyjechałam opuściłam zmieniłam
adres nazwisko imię przyzwyczajenia
bezgłośnie
2001
28
***
sekunda przed zaśnięciem
moment w którym już cię nie ma
zaćmiony blask pochmurnego nieba
sekunda przed wejściem w nowe
tam gdzie nigdy jeszcze nie
otwierałam powiek
które na sekundę przed zaśnięciem
były tak ciężkie
całkowita amnezja
pamięć wyjęta spod kontroli
rejestruje
ciemność zamkniętą i blask liter
-brak miejsc
wracaj
za wcześnie
[becauseofmyaccident][II-2001]
29
***
zawsze jest coś
czego nie jestem zdolna wypowiedzieć i pojąć
rodzaj wewnętrznej blokady
czekam abyś sprawił że ona zniknie
czekam na próżno
tak, wiem
byłam kiedyś małym ptakiem
odlatującym cicho
w samą porę
teraz jestem małą rybą
zimną niemą niemiłą w dotyku
ale dotknij mnie
wciąż potrzebuję
nawet teraz gdy wiem że coś na zawsze zasklepiło się pomiędzy nami
płatki skrzeli płatki ust może
nie mam racji bo jedyne co mam
to zimny wiatr i odrobina światła w twoich oczach
[forR.A.][2000]
30
***
nie wiem ile muszę jeszcze przejść
aby dojść do ciebie na dnie
dotyk budzi mnie i jestem
dla ciebie
cała
ale wciąż nie ma mnie
pragnę abyś obudził mnie z głębi wyciągnął co nieme
i dotknął
potrzebuję cię tak po prostu
bez wiersza bez słów bez gestu
potrzebuję byś dotknął mnie głęboko wyłowił rybę
utopioną we własnym śluzie
potrzebuję cię przyjdź przyjść musisz
nie żyję
do góry brzuchem śnięta rybka
wyłów mnie zlituj się
spełnię twoje trzy życzenia
ty pocałujesz moją łuskę
i obudzę się ze snu
i długo i szczęśliwie
[becauseofR.A.][2000]
31
***
una carta para ti
eu escrivo
porque as minhas palavras nao voam longe
uma carta para ti
eu nao sendo
porque ja nao conheco teu lugar hoje
mas
uma carta para ti
eu comeco
por que eu queria te dizer

uma carta
nao termino
por que eu queria nao estar enamorada de ti
[becauseofR.A.][2000]
***
list do ciebie rozpoczynam
bo chciałabym byś wiedział
list do ciebie piszę
bo dźwięk moich słów nie dotrze tak daleko
listu do ciebie nie wyślę
bo nie znam twojego adresu
listu do ciebie nie kończę
tak pragnęłabym już nie być w tobie zakochana
(fromthebadportugueseabove)
32
short message
i skąd te cudze słowa
dlaczego
w cudzą chronisz się mowę
dlaczego
artysta
niewolnik
ujęty podwójnie
ze stron dwu otoczony
milimetrami tuszu
elektrycznie za podświetloną szybką
artysta za-chwycony pod łokcie wyciągnięty
za uszy
spinaczami apostrofów
zawisł groteskowo
pomiędzy propozycją spotkania
a zapytania znakiem
bielizna
przyszpilona na sznurze
wygląd ma radośniejszy
więc mój artysto najdroższy
uśmiechnij się dla mnie
choć może nie do mnie
i cudzych słów myśli
w cudzołożnej stuacji zapożyczeń
pozbądź się
a wtedy
na pytanie ?czy chcę się spotkać z „artystą”?
z artystą być może kiedyś
z „artystą” na pewno nigdy
chcę z tobą się spotkać zaiste
odpowiem
[forM.M.][III-2001]
33
dialektyka
historie moje wszystkie
historią są jedną
chcę wierzyć w spójnię
lecz historie moje
sprzecznością są
dlaczego istnieją gdy wszystko zaczyna się
a nie kończy nic
oni przychodzą mówią żegnaj odchodzą wracają i są
sprzeczności rybie
w kierunkach przeciwstawnych zgodnie splatają się w okrąg
moje yin i yan
moje ja i anty-ja
ona joanna i ja jan
chaos zaklęty krąg antagonizmów
trwa
trwasz ty i on
ten który przyszedł po mnie wczoraj na dworzec
i ten który dziś z wilgoci się śmiał
ten który jutro zapomnieć pozwoli
i który rozmową oddali mój lęk
nie znam dziś jutra wczorajszych dni nie znam
wiem jedno
w wielości istnieję tu teraz po bezczas
historie moje wszystkie niech trwają
podsycać je będę
bo mi wielość potrzebna by żyć
[becauseofM.M.][2001]
34
***
znów odwiedziła mnie
najukochańsza przyjaciółka
chandra
z powagą spoglądam jej w oczy
głos podkulił tchórzliwie język
skomlą uporczywie boleśnie
słowa już nie chcę
rozpoczynać historii narodzin od nowa
znów te same znudzeniem oklapłe
za oknem obrazy stuliły uszy
zszarzałe szarówka zagarnia niemo
mi w ustach niemoje słowa mokro przylgnęły do mózgu
niemową chciałabym stać się
nie musieć nad myślą ślęczeć
która wypowiedzieć nieskłonna
ogrom mojej bezradności
gdybym niemową była
część mowy jawnej odebrana by mi była
lecz pozostałaby mowa we mnie zamknięta
zamilkły język wypowiedziałby co we mnie najgłębsze
nie jestem niemową lecz doskonałym przejawem kalectwa
ukarałeś mnie
a może moja to wina przedwcześnie spełniona
dziś dopełnia się ostatecznie
i jestem niedokończonym posągiem
który grek artysta niemo intymnie dotknął
nie dotknął lecz musnął dotykiem
by żył posąg i żyję
kaleka doskonałością kobiety o talentach
widocznych wyraźnie pod wartwą apatii
brzęczących na dnie sakiewki dziurawej
trwonionych skrupulatnie co do jednego
zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa
z losu podszeptem
dlaczego nie czytam nie myślę nie chodzę
do! z! na! nie gromadzę pieczołowicie
obrazów ciągów dźwięków szeregów
po nitce po nitce do kłębka
w labiryncie korytarzy Louvrów zaklęte rzędy płócien
nawleczone na nić teoretycznych powiązań i myśli
dlaczego nie jestem jednością ciągłą cieczą czystą obiektem
pod próżniowym kloszem ze szkła
pełni nie tworzę i jedności z sobą samą
odwieczny chaos we mnie nie-spójnia logiczna
dlaczego
dlatego
nigdy nigdzie nie dojdę w chaotycznym ruchu cząstek gazu
może kiedyś
poza obszarem mi znanym dostrzegę ciebie
nieznaną kometę i zbliżysz się nie ominiesz
lecz zbliżysz i dotkniesz i spłonę
i jedność odzyskam i całość i myśli prostotę
a sens będzie w jedności nas dwojga
[becauseofmyself &forMM] [III-2001]
35
***
mam ochotę na dotyk
gdzie jesteś
twoje włosy jeżykowate
twoje dłonie ciemne zmęczone
twój kciuk dziwnie wygięty
twoje długie rzęsy spuszczone
które mówiłeś
lubiły dotykać wszystkie twoje kobiety
nie potrafię przypomnieć w pełni
przywołuję jednak szczegóły
gdzie jesteś
nie potrafię przywołać całości
rozpadłeś mi się w atomy
gdzie jesteś
umiłowane miejsce w nieoswojonej przestrzeni
poza horyzontem dotyku
gdzie jesteś
czy nie chciałbyś znów być całością ze mną
i wewnątrz
[2001]
36
słowo
Wiem, że to nigdy nie będzie wiersz,
który godnie tutaj zwać mógłby się wierszem.
Wiem że poezja kryje się gdzie-ż
ja śmiałabym o niej pojęcie mieć szersze.
Także wiem, że wierszy klasycznych nie lubię,
bo nim myśl mą schwytam i zamknę
w słowie, bezpowrotnie się ona zagubi
w spekulacjach nad rymem kształtem i taktem.
I wiem, że dziś czuję się niby
Jean Babtiste Racine na Court Royal przed wieki.
Nic w darze nie miałby gdyby
nie słowo, które nawet w stylu kalekim
perłą być musi w łonie małży zamknietą
bo z myśli mej szczerej – łzy piasku poczęte.
[forM.K][2001]
37
życie
życie jest uroczym urojeniem przeźroczy
pstryk klatka w ciemności na ścianie
i druga
pstryk zdjęcie zabarwione iluzjami
obłuda w negatywie
w niej na opak
żyję fałszywie
nie potrafię już żyć inaczej
w sztuce łgarstwa jestem coraz lepsza
bez drgnienia powieki kłamstwo ciche jak wyplucie powietrza
w wydechu
wydalam
delikatnie
bez lęku
tylko niezauważalnie drży i kurczy się na moim ręku linia życia
gdy kontroler przyłapie bez biletu na przejazd
przez ten maly kawałek kilku stacji
jadę na gapę
z rozdartym niechcący paszportem
z dziesięcioletnią wizą do stanów
jadę na gapę
bezczelnie beztrosko bez planu
może i Ty znajdziesz odrobinę braku czasu
dla mnie
jak kontroler biletów
„tym razem się pani udało”
i gdy stanę przed Tobą
dostrzeżesz drżenie mych palców
potrzesz czoło
ręką machniesz na znak
zakłopotania
„jeszcze jedna bezczelna duszyczka
z wilczym biletem ulgowym do nieba
do spisania”
[?13-03-2001]
38
pewna odmiana wierności
środowisko mieszane
nas czworo
faithless
melodia którą lubię
jedyna
ciasto
ochłapy kolacji
moje urodziny
jego urodziny
on pierwszy
on drugi
ona jego dziewczyną
ja jego dziewczyną
!nie nazywaj mnie
nie jestem nie chcę
przynależność niezrozumiała
przynależność spóźniona
?dlaczego miałabym do niego należeć
leżeć-przy
leżeć-obok
pod-legać
uległa nie jestem
dawno przynależności między nami już nie ma
więc czemu ulegam
więc czemu nalega
z oddali pokorne śle listy
i widzieć mnie chce
i poddanka przebiegam kilometrów odległość
i jestem nieopodal
tuż obok
wierna w rytm rave’u
niewierna w rytm łkań
[becauseofP.R.][11-13-III-2001 Budapeszt-Otwock]
39
***
i masz wrażenie że nie wszystko
oddałam ci
i gdzieś w tobie przeczucie że nie zupełnie szczerą
ofiarowałam ci
mojej myśli część
czy nie-wiersze wierszami są pytasz
że nie-wiersze nie-wierszami są wątpisz
czymże jest ufność
intruzem
pomiędzy
nami
którzy nie znamy się nieomal
zupełnie
poczułeś wilgotne dotknięcie myśli mojej
w nie-wierszu
nie-całym
skąd ten żal
czy nie-myśli oddechu
lecz serca
oczekiwałeś
[forM.M.][?31-03-2001]
40
***
kiedyś
to było dawno
miałam nadzieję
i wiarę
a miłości
nie miałam
ale nadzieję
miałam i wiarę
że ci którzy przychodzą
nie przychodzą bez celu
i cnoty
pustkę
więc moją zapełnią i brak
miłości odrobinę
zasypał
oby tę
pustkę
a ja nie tylko
wiarę i
nadzieję miałabym
[forM.M.][31-03-2001]
41
spotkanie z Venus Khoury-Ghata – „Wiosna Poetów” Warszawa 2001 – impresje
wszystko przez jej twarz piękną
(z oddali ostatniego rzędu krzeseł)
o cerze nieoczekiwanie uwiędłej
(z oddali dwudziestu centymetrów wydechu i perfum)
wszystko przez tę której słowa
lekkie pewne siebie okrągłofrancuskie gardłowoarabskie
z zakłopotaniem wydukałam pytanie
-czy?
spojrzała
skrzywienie ust kształtnych pełnych niezauważalne
– nie nie!
ale ja
myślałam sądziłam
niemądra
nie chcę otwierać ust bo słowo odejdzie ode mnie ułomne
nie chcę otwierać oczu bo światło przeniknie i odkryje
nie chcę dotykać na palcach pył rzeczy błahych
nie chcę myśleć powierzchnia świata śliska
paradoksalnie bezczelnie wciąż jednak
mówię patrzę dotykam myślę
i szukam uśmiechu w zmarszczkach Venus
[06-04-2001świder][leprintempsdespoetesfrancophones]
42
wykład z informatyki
wykład był nudny
flegmowata substancja blokowała przełyk
podchodziło do gardła
nie spływała na język ślina
której zabrakło
bo cała wilgoć szczypała rzęsy
wykład był nudny
uświadamiałam sobie własną nieobecność
fałszywą przynależność do świata w którym się zawieruszyłam
gdzie był mój lotnik narrator rysownik
nie pomyślałam go jeszcze więc nie istniał
jak moja książka
informatyka technika samolot astrologia istniały
i wszystko wokół
tylko moje ja
nie
może kiedyś
dziś Chrestomatia pendżabska i Mały Książę
za plecami potajemnie
wykład był nudny
43
***
jestem niewierna
nikomu niczemu wiary nie dochowuję
cokolwiek spływa do wnętrza
wysącza się szczelinami obojętności
wysycha i paruje i uwalniają się krople
rzeczywistości obiekty wilgotne zostają bez cienia
istoty nieistotne o skórze wysuszonej z szelestem
jak pergamin na którym próbuję zapisać resztki siebie
nie istnieję
niechcący rozdarty fragment zapisu
okruchy tabliczek glinianych
to ja
w rachunku nieobecna
lecz nade wszystko niewierna
otaczającemu
niewierna sobie
bo siebie nie mam
bo mnie nie ma
[2001,kwiecień]
44
***
na zewnątrz
naskórek chodnika
pachniał mięsem rozdeptanych dżdżownic
gdy weszłam
rozbolały oczy
przez zakratowane żaluzjami okno
nadwrażliwość zmysłów nie pozwalała skupić myśli
monotonny dźwięk trąbki Ali Khana wypełniał szczelnie mój pokój
doskwierał daleki brak
pakistanu
[forR.A.][11-04-2001]
45
portret pamięciowy w lustrze
tak
przyjrzałem się jej dobrze
gdy przeglądała się po raz pierwszy
rzuciłem okiem
gdy i ona na mnie spojrzała
nie mogłem oderwać wzroku
pamiętam dobrze
małą zgrabną głowę
twarz kształtną
włosy proste nijakie zmęczone blond
czoło ani wysokie ani szerokie
nos rasowy z arystokratycznym wygięciem
wąskie usta zaciśnięte milcząco
oczy
oczu nie pamiętam
może nie obejrzałem dość dokładnie
portret pamięciowy – więc mówię
nie dojrzałem
były półprzymknięte
gdyby otworzyła je wówczas byłyby niebieskie
jestem pewne
wtedy moje odbicie w jej oczach zobaczyłobym
a potem
aby spojrzeć po raz ostatni
musiałem się nad nią pochylić
horyzontalnie zawisłem
ponad jej twarzą ustami arystokratycznym nosem
aby ona mogła odetchnąć i skroplić
aby mogła spojrzeć spod powieki
która fałdowała się nienaturalnie uniesiona grubym paznokciem
koronera
lecz źrenica zaszła białkiem
bezradna
ukryta niebieskość pozostała ukryta
46
***
bolało mnie tam głęboko
tam gdzie linie schodzą się ud
tam gdzie zapada się czucie w wilgoci
bolało po prawej stronie
bardziej niż po lewej
zakłuło i przestało
i znów
pochyliłam się nad swoim bólem
ale nie mogłam dojrzeć jego barwy
dotknięcie bolało jeszcze głębiej
zostawiało czerwone ślady
a wystarczyło pociągnąć za pokryty śluzem ogonek
myszki z ligniny i włókien
pazyfae – wydałam na świat zwierzęco ślepy
kawałek martwego nie mojego nie ciała
osobista aborcja
osobista auto-dezynfekcja
auto-deratyzacja
Grass i Rabelais mają rację:
moje ciało jest mi najbliższe
boję się ostrego metalu i myszy
47
***
wiersze są lekkie
ciążą na duszy tylko trochę
tylko chwilę pozwalają się nosić
pod sercem
tylko przez moment przeglądają się w moim wzroku
i już ich nie ma
jakby nigdy nie było
ale są
pod ostatnią piwniczną płytą sutereny
w komorze
prawej lub lewej

i tylko aby znów otworzyły oczy
bardzo długo trzeba je prosić
48
***
wstyd
podobieństwa
u jednych większy
u innych mniej
widoczny
choćby u mnie
istniejący niemal
wstyd
identycznej sukienki
zachowań gestów i spojrzeń
nieoczekiwanie
jednakowych w chwili tej samej
wstyd
i hańba
o oryginalności zapomnieć
pogrzebać ideę jedyną geniusza
w tłumie szarym komórek
szarych
myśli
wstyd
słowem
jednym
a innym
nie wstyd
i nie hańba
49
***
a wiersze rodzą się jak niechciane dzieci
kartka zapłodniona nieostrożnym słowem
zabawa piórem
bez intencji pisania
co za niedojrzałość
gdzie mi do wieszcza narodu roli
niechcący coś zapisałam
ogłoszenie telefon refleksję nad kształtem nosa przygnębionej staruszki
spojrzałam za okno i stało się
i dotknęło mnie boleśnie
spotkanie dwu okoliczności jednego wydarzenia
u zbiegu myśli
na Wschodnim
musiałam więc zapisać
taki precedens
piszę niewiersze niechciane
które nie zasługują na miano
poezji czystej
dotykalne z dusznej fizjologii poczęte
kiedy narodzi się ze mnie erotyk
nazwę go bękartem
50
erotyk
równomiernie rozłożony
na płaszczyźnie ciała
dotyk
równomiernie padające
na stok wschodni piersi
światło
równomiernie spływająca
po kotliny ściankach
wilgoć sperma
przytul mnie
zimno
a potem zróbmy znów trzęsienie ziemi i potop
51
***
esej o wyższości kobiety nad mężczyzną
inteligencja emocjonalna
wojna plemników
wszystko wiruje wokół obsesyjnej relacji
kobieta – mężczyzna
jak bardzo się potłukę i rozsypię
wypadając z wirującej karuzeli
co ze mnie zostanie
jeśli składam się cała
z uczuć
chcę być modliszką
modlę się boże pozwól
oddal ode mnie ten kielich
jedno twoje słowo
bo nie wiedzą co czynią
chcę być modliszką
[becauseofR.A.][25.04.2001]
52
***
dano mi w przedświatach
wyłupiaste oczy muchy
spojrzenie Klee wielodzielne
patrzę więc
na jego-mój Wybuch śmiechu ołówkiem
pastelami czy tuszem
na moje myśli rozsypane
w drobny mak ziarno gołębiom
na niemój labirynt dziurawy chodników
na klatki okien
rozpada mi się świat na cząstki
nawet po zamknięciu
powiek nie mają oczy musze
podzielone ostrym konturem na wielokąty
rozkładają się powoli
obumarłe i zaślepione lepem
sklejam fragmenty
dostrzeżone podczas jazdy tramwajem
lecz sklejony obraz rozpada mi się na głoski
co będzie mi dane w za-światach
ok 2005
53
***
chcę być w ciąży
ciążową założyć sukienkę mogę i teraz
podobać się sobie w obszernym wymiarze
wyobrażeń
nie
dosyć
chcę być w ciąży
namacalnie doświadczyć
uczynności mężczyzn w pociągu
donikąd
zaznać poniekąd
błogosławieństwa płodności obłości
podłości ociężałości ciała przez dziewięć okrągłych miesięcy
chcę być macicą (mówiono kiedyś)
macicę chcę mieć szeroką pełną i ciężką
od wód i ciała-naczynia
ze mną połączonego
wąsko przepływa pokarm
w kierunku potrzebującego
każdy wspomoże
w dziewiątym miesiącu
chcę być w ciąży
nie-matką
54
kobiety-mumii podróżna refleksja
musze tam pojechać
aby tutaj wrócić
oderwać zdjąć płatki lniane z oczu łuski
choćbym tkankę papieru miała naruszyć
choćby rozedrzeć trzeba sklejoną warstwę skóry
oddalić muszę stąd ciało
odpaść od kości rdzeń
kręgosłupa ideą innej kultury
odnowić
2002?2001?
55
***
wsiąkam
w twoje wiersze, Emily
zapominam
jak skreślić krzyżyk koślawo
pod idealnie równą drukarki kaligrafią
zacieram
i rozmazać próbuję kciukiem zleżałe
prastare moje sprzed miesiąca wiersze
nie potrafię
piórem pisać, Emily
gubię
długopisy poetka niezależna od pióra
nie wiem
jak pachnie atrament , Emily
słowa z drukarki wyplute
wysuszone są na
kartkę nawet pod długopisem
a twoje i w druku mokre i świeże
czy może dlatego że
wsiąkam
w twoje wiersze, Emily
[pamięci Emily Dickinson]
?2001
56
***
oswoiłam mój komputer
przestał nareszcie wierzgać
mój bzik mój konik
pod palcami
rozluźnione mięśnie
klik ostrogi mysiej dotyk
napięcie
działa
w małym palcu miałam
(teoretyczne)
reguły gier
komputerowych
przyjaznych pojedynków
i agresywnych flirtów
oswoiłam mój komputer
a może to on mnie oswoił
2001?
57
plan trzyletni
a teraz czas już coś zmienić
chcę dokonać nowych odkryć
własny kontynent
być może kolejną amerykę
chcę biegle władać portugalskim i urdu
zawsze przecież chodzi o to by język giętki
wieloznaczność i niezależność zachował
chcę zdobyć tytuł doktorski
a potem pisać i nie
jakiś magazyn redakcja
najlepiej na własność
żadnych podporządkowań
potem
chcę jeszcze urodzić dziecko
koniecznie córkę by feminizm obrysować konturem
a mężczyznę wycieniować gdzieś w tle
mam czas naprawdę mam czas na prawdy mówienie
mam czas dojrzewa kobieta balzaca mam czas do trzydziestu lat dotrzeć powoli
mam czas u schyłku utracony ułowić mam czasu trzy lata
2001
58
***
Zimą
odkłada się we mnie warstwami
zeszłoroczna zieleń trawy
brud peronów
szarobura bryja zdarzeń
anemiczne opadanie rzęs bezbronnych
narkomanów dzieci w wózkach zwilgotniały oddech
wąski tunel wukade i pośpiech
czyjś krok nerwowy świst i odjazd
kaczkowaty małych stópek ruch
nagły dłoni dwu-dotyk zaborczy
pocałunek i okrzyk
odkłada się we mnie
wierzchem dłoni ścieram
[formyself][30-03-2001]
59
***
dawno dawno temu
napisałam wiersz
wierszy kilka
są wciąż istnieją
oderwanym istnieniem
lecz są
choć trochę nie-moje
potem
zapomniałam czym jest wiersz
i wciąż nie wiem
i wciąż pisać nie umiem
taka pustka taki marazm i takich nie-wierszy garstka
wszystko razem wysmarowane klejem na brzegach
palce chaotycznie brudzą czysty papier
collage
kawałki mojego ciała papierowo rozmokły w kleju i farbie
trudno oddzielić mnie
od świata
świata od
prze-świtującej przed-świtem w-powietrzu kartki
podnieś przewróć mi świat dnem do góry i dotknij
tak by poczuć na wylot
jego wilgoć
i twoją
61
***
przed milczeniem zakłopotanym
uchroń mnie Panie
przed ciszą bezoddechu przestraszonego
uchroń mnie Panie
przed niejasnością myli niewypowiedzianych
uchroń mnie Panie
przed półsłowem nietakim
uchroń mnie Panie
uchroń mnie
przed sobą
przede mną
i za mną
się wstaw
u niego
piastuna milczenia
władcy przestrzeni ciszy
mojego serca
Anioła Stróża
[forB.L][2000]
usa
2001- 2003
61
***
uwięziona wciśnięta
[pomiędzy mężczyznami]
w fotel samolotu opadam metr w dół
może więcej
spada temperatura gorąco mi
rośnie podniecenie
[pomiędzy mężczyznami]
spada ciśnienie poza
samolotu szybą
ulatuje nadzieja wraz
z przylotem do miejsca docelowego
zapowiadają opady
nie spadł dziś żaden samolot
[lipiec 2001]
62
„accused of improper behavior in a public place…”
połóż tylko dłoń
tuż ponad powierzchnią
przesuń delikatnie
żółta linia poprowadzi cię
szosą ameryki on-line
osiemdziesiąt mil za dużo
by uciec przed spojrzeniem ciekawych oczu
niebieskich oficerów
w pościgu za nami aż tam
gdzie dotknąć mogłeś mnie tylko ty
gdzie dotknąłeś mnie tylko
wtedy on
zajrzał przez brudną szybę
2001
63
***
nudna jest ameryka
nie potrafię jej objąć
wzrokiem za dużo i nie w porę
do powiedzenia ma ameryka
nie do objęcia
pozycja potrzebuję może więcej czasu
może wiatru więcej
i ciebie wciąż
tyle
nie do objęcia
a przecież jestem tuż obok
w ameryce nie do
objęcia
nudna jest
perspektywa
ameryki nie do objęcia
2001
64
***
gdyby nie marzenia
wszystko byłoby prostsze
nie-biała suknia nie-welon
ten dzień i miodu miesiąc po dniu
nie
tylko
ty
2001
65
***
za oknem szaro
dopóki nie nadejdzie burza
szaro
dopóki nie pojawi się tornado
szarość
powietrza przenika do wnętrza
szaro
mówiłam ci uchyl szerzej okno
szarość
z deszczem spadnie
2001 atmore
66
***
czas przecieka mi przez słowa
palcem dotknąć chciałabym
namacalną obecność wyczuć
wysuszonym naskórkiem dłoni w niedostatku kremu
czas przepuszczam beztrosko
na loterii słowami żongluję
wybieram nic albo wszystko
nie wszystko czas albo bezczas
wyciągam los bingo
wygrałam czasowy pobyt na ziemi
z poczuciem czasu upływu
z wyczuciem i taktem ostrożnie po cichu
wyrzucam los do śmieci
przykrywam kołderką
czasu przepuszczać przez palce
nie chcę
2001 usa
67
***
gdzie jest ta mnogość
we mnie
umarła idea jedna i
za nią druga i dalsze
gdzie jest bogactwo
wnętrza zapadły się
ścianki schudły i wklęsły
zasklepiła się dusza
w klatce maleńkiej serce
otwory zamknęło dopływu
krwi wzbrania i tlenu
brak
duszę się bezradna i sama
nie wiem
gdzie jest ta mnogość energia
i oddech pełen radości
we mnie może
otworzyć trzeba okno
na zewnątrz mnie
świata jest mnogość
2001 usa
68
***
wszystko mam
czego pragnęłam tak bardzo przed miesiącem jeszcze
wszystko a jednak
nieustannie brakuje mi niezidentyfikowanej części
przestrzeni mojej i twojej
jakaś ograniczona płaszczyzna ślisko wymyka się spod kontroli
dostrzegam kątem oka jej nieobecność a przecież
istnieć musiała tu kiedyś
wszystko mam
tylko nieokreślonego obiektu
poza mną i tobą tu nie ma
wszystko mam
i ciebie i mnie
i pustkę i gdzieś tu w powietrzu
świadomość braku
niczego
2001/2002 usa
69
***
nie płakać
nie otwierać oczu
nie odmykać okien
żyć
dreptać bezsensownie w koło
pozostawić za oknem
krople
szczypać
istnieć
po zamknięciu powiek
70
***
dlaczego zawsze jest
odrobina mej przestrzeni niezajęta
dlaczego zawsze ktoś
w przestrzeni odrobinę wnosi
hałas własnych
myśli sobie znanych innym nie
potrzebnych jest
tych kilka myśli dla
czego kogo zawsze jest
za dużo w odrobinie tej przestrzeni
czuję
nie wiem
2001
71
***
nie jest miłym
gościem w moim
sercu złość
zmarszczoną dłoń
podaję jej co
dziennie co
mam robić
nie wiem witam
gość
nie
miłym jest…
ze złością memu
sercu drzwi zamykam
2001
72
ta druga jeszcze nie-przyjaciółka
ona jest nieskończenie cicha
nieobecnie delikatna
nieobecność jej dotyka
nieskończoność na w-pół zdania
nie warkocz zaplata
lecz luźnym opaść pozwala pasmom
czerni nieskończenie długiej
dotknąć chciałabym jej
włosów dłoni i ciała
nie-
śmiałość przeszkadza
czy ona jest równie
skończenie
nieśmiała
[5dec2001]
73
ramadan
roza- zaczyna się o świcie
gdy świtanie jest jeszcze nocą
gdy światło niczym jak błyskiem źrenicy spod przymknietych powiek
o piątej piętnaście jeszcze okno zasłania mi szarobura zasłonka
nie spojrzę w tę stronę przez godzinę
na odgłos angielszczyzny koguta głowę podniosę
szósta
szarobura zasłonka rzadszym tkana ściegiem
roza- zamykana zimowym zmierzchem
gdy słońce i tak nie widoczne jeszcze bardziej chce stać się nieobecne
nie teraz
gdy zmierzch nadejdzie
zmierzch opowiem
[3dec2001Nyork]
74
***
coś kruchego przesuwa się we mnie
ostrożnie rozprasza się zmienia miejsce
tak abym zauważyć nie mogła
uchodzi uwadze ale wyczuwam wiem
że tak ostrożnie
coś drobnego przesypuje się wewnątrz mnie
jak piasek mówię jemu sobie jak piasek załaskotało i
– ..dotknęło mnie to bardzo wiesz .. –
zabolało i znów nie dostrzegam czuję jednak wyraźnie
i wiem już coś kruchego
przesunęło się znów we mnie trochę na zewnątrz
do dołu szczeliną wąską z jednej szklanej bańki
do drugiej myślałam nad ranem nie pamiętam
jak nazywa się to naczynie ukrwione załzawione
brudne we mnie tam przesypuje się i przesuwa
coś kruchego piasek może zeskrobana
może skruszona wiara nadzieja miłość
[?październik 2001]
75
***
wiersze
czasem w-gniewie po-wstają
w-zburzeniem ruin ogniem pod-niecone
chaotyczne niejasne
same nie wiedzą co ważnego chciały cudzym
ludziom przekazać
czasem w złości macicy śluzie
nienawiść je rodzi w bólach
nie zawsze są smutne
czasem cyniczne
pokrywają się patyną
z czasem
2001?
76
***
odkurzanie historii
której półki pełne
bolesna archeologia zdrapywanie strupów
trochę bólu
dużo niespodziewanie przyjemnego masochizmu
nieoczekiwanej satysfakcji
a myślałaś że to poza tobą
tobie niepotrzebne
zbędne jak kurz który i tak
rzadko spomiędzy kartek historii
(bo nie lubiłaś wymiatać) wymiatałaś
już nie jak maturzystka z apetytem na szóstkę
jak ktoś inny
kogo do tej pory skutecznie
zalewałaś potokiem a-historycznej
spreparowanej przemyślnie
filozofii religii literatury
(poniewierały się tylko gdzieś tam głębiej
u podnóża zmysłów
po dekapitacji głowa
wydłubane oczy wyrwany język
pani historii
– pani od historii
nigdy nie lubiłaś)
udawało się utrzymać archaiczny system do
dziś
przejdę świadomie przez szereg
pokojów lat wspomnień moich nie moich
portretów wojen
zimnych gorących
niedomówienia domówię
niedoczytania doczytam
może dopiero wtedy
na nowo
nieśmiało
ośmielę się znów prozą pisać
?2002?
77
***
nie czuję
swojego zapachu
swojsko brzmiących słów
nie chcę mieszać się do tego
z tłumem zmieszana
nie potrafię być osobą na nowo
myśleć gdzie jesteś mój świecie
gdzie moi przyjaciele
jesteście tu obco-
krajowcami bez domu
i ja bez kraju i..
mam ciebie tylko
wybacz mi
niedojrzała
chęć we mnie chce stad uciec
lecz dojrzeje
odejdę
nie dojrzysz gdzie kiedy
[wrzesień 2002]
78
***
nie potrafię powiedzieć czego chcę
chcę powiedzieć to czego nie potrafię
słyszę dziwne dźwięki
słowa
sprawiają że czuje się obco
zwykłam myśleć w pożyczonym na chwilę
języku
to było łatwe
ale teraz czuje coś innego
nie znam tej cząstki
siebie
?jak mogę nauczyć
są we mnie słowa
które muszą być wypowiedziane
muszę nauczyć się nowego języka
zagubionego
zapomnianego przez lata
martwego we mnie języka
ciszy
2001? [ poprawki 2004
79
***
z Ironią
ty
który jesteś obok
patrzysz
ja
która nie rozumiem
śmieję się
nie wiem z czego
wysnuwam nerwowy uśmiech
wysuwam optymistyczne wnioski
wystukuję odruchowo tanecznie
stopą w rytm
serca
nie rozumiem
ile potrzeba cierpliwości
by zdzierżyć
to co zdzierżyć ciężko
potrzeba cierpliwości
by wytrwać
w tym co ciąży
wytrzymać przyjdzie
ile ile
gdy patrzysz ty który jesteś obok z
Ironią
[?][2001]poprawki 2004
80
***
jest to coś
zakopane głęboko pod sercem
w kiszkę najwęższą zapadłe
połknięte skonsumowane niedotrawione
powoduje mdłości i zgagę
nie chce opuścić twojego
ciała progi ciepłe i miłe
nie chce opuścić cię
uczucie nadmiaru i niedosytu
zarazem uczucie miłości
nieomal spełnionej
81
***
myślałam że nienawiść
rodzi się nienagle
mówią że z miłości
niezaspokojonej
myślałam że nienawiść
nie pojawi się nigdy
ale nie!
ona przemyślnie
zasupłała mi się w sumienie
przysnęła
cicho
wiem że jest
pod progiem myśli wieczornej
gdy zagęszcza się we mnie ze zmierzchem
samotność szeroka na dwa pokoje
i rozczarowanie na święty spokój
82
***
coś chciałam powiedzieć
niechcianego jednak słowa
w twoim wzroku przeraziło mnie
odbicie
i chciałam już
nie powiedzieć nic
zamilczeć powiedziane niesłowa
zakląć
zaklęcie oddziać
po drugiej stronie
alicji
bazyliszka
zostać
[5dec2001]
83
***
uciążliwy zapach dziecięcego płaczu
nie wykrzesa ze mnie odrobiny żalu
współ-
-nie-czuję
nie poczuwam
się do współ-
czuję tylko
mocny zapach dziecięcego płaczu
[7dec2001]
84
islam – inicjacja
pomieszane pamięci
pomieszane pojęcia
pomieszane
nie-całkiem
nie-znane
skłaniam ciało i
czoło
przytulam do źdźbeł włókien dywanu
pachnie
nie mogę się skupić
umykają nie-uchwycone nigdy w pełni
modlitwy
słowa
[?dec 2001, pensacola]
85
***
dotknięcie ciepłej dłoni
delikatnie miękka skóra
nie zastąpi mi rozmowy
chociaż..
dotknięcie ciepłych warg
gorycz-słodycz pod językiem
nie zastąpi mi rozmowy
chociaż..
rozmowa w obcych słowach
pół wartości bywa miewa
chociaż..
rozmowa pół i w pełni wartościowa
nie zastąpi mi dotyku
chociaż..
dotyk i rozmowa niczym
ciebie nie ma
[14dec 2001,pensacola]
86
***
za ścianą ona
upada co chwila
metaliczny hałas
potem cisza
wiatrem pachnie i mięsem halal
w sosie
trywialnie szaroburym
za ścianą wciąż ona
nieskończona historia
niegotowa kolacja
daleko jeszcze do piątej
za ścianą cicho
wiem jednak
że jest
ta historia nieskończona i smutna
bez dobrego rozwiązania
przygnębiona
w kuchni
w ciąży
jego żona
[15dec2001. pensacola]
87
***
optymizm nie zawsze jest płaski
nie zawsze ścieka szybko
warstwą cieniutką jak przeźrocze
przykleja się
ostatnio na dłużej
łaskawie
do powierzchni stóp
odwrotnej do kierunku rośnienia
spodniej
zmartwychwstają przygięte końce trawy
lżej im
a ja wierzę że dalej zadeptać mogę
[16dec 2001 , pensacola]
88
***
nic-nie-rozumiem
nic-nie-rozumienie przerasta na wylot
i bolą
końcówki spojrzeń
89
***
dopiero trzecia
popołudnie rozwlekłe i nudne
po modlitwach w meczecie nie dzieje się już nic
kilka kłótni tylko
dopiero trzecia
dziesięć minut mniej do początku ciszy
ona ujawnia się
łaskawie
gdy on zamyka oczy i usta
połknąwszy słodkie słowa i czekoladowe lody
cisza
dopiero trzecia
noc ją przyniosła
więc nie płoszę
czekam
usa 2002
90
***
nic nowego się już nie rodzi
pusto
nie starcza miejsca dla wolnych myśli
w domu
gdzie dzieci małe nie moje i płacz wciąż
o!
coś nowego się rodzi
a pusto
w szczelinach mózgu
i samotnie
bezideowo
rodzinnie
[6 sept 2002]
91
fajr
On budził mnie dziś
Kilkakrotnie
Dotykał niewidzialnie
Czułam że pragnie bym otworzyła oczy
Świadomie
Stanęła przed Nim
Pochyliła głowę oddała Mu pokłon
Czterokrotnie
Otwierałam oczy
Nieświadomie zamykałam je szybko z powrotem
W ciemności słyszałam w pół śnie
Nawoływanie do modlitwy
Czwarta trzydzieści
Szósta Siódma Ósma
On cierpliwie czekał do dziewiątej
Prysznic
Modlitwa w dwu rakatach
Po śniadaniu dostrzegłam
Spełnił moją prośbę
Znów stałam się kobieta
Tuż po porannej modlitwie
Cierpliwy
Czekał od wschodu słońca …
Zrezygnowany
kazał odpocząć
2002 usa
[fajr – czas porannek modlitwy
[rakat – część modlitwy
92
***
zagłusza myśli samotne
przejasne prześwietlone
w dwu-ekranie odbite
telewizji zapłakanej
alfabetem zmiennych klatek
światła
?porozumie się z laptopem
szszaaaa jak nie wie nie potrafi
zasnąć
cicha
noc
93
***
nienawiść?
spojrzałam mu prosto w oczy
taki spokój
kpina może
ironia i spokój..
i odrobina zaciekawienia
nienawiść?
obce zupełnie wrażenie
zimne
ręce i palce u stop zdrętwiały
gdy siedziałam nieporuszona
wzrok zawieszony na jego rzęsach
nienawiść.. nienawidzę.. nie zniosę dłużej już
jego wzroku
gdzie pojawiło się cos jeszcze obok kpiny ironii spokoju
ach wiec tak wygląda nienawiść..
2003
94
***
zagubił mi się język
w obcej przestrzeni rozległej
gdzieś aż po horyzont zamglone wzgórza meksyku
como estas i wokół hiszpański ocean
ciemne oczy i dłonie
madonny dworcowej
que hora es wskazuję zegarek
z przepraszającym uśmiechem
dłoń wyciągają wyraźnie i głośno ocho veinte
pół godziny oczekiwania
przestrzenny dworzec mexico ciudad
niepoliczeni sprzątacze i taksówkarze w koszulkach z numerami
niczym gracze baseballu
i jeszcze ta amerykańska książka na moich kolanach
zagubił mi się język
polski w świadomości przycichł
i usnął
więc budzę szybko w panice
tym wierszem
2003 marzec, mexico ciudad
polska
2002- 200
95
w pustym nocnym pociągu – obsesja
obawa przed nim
tym który naprzeciwko usiadł przed chwilą
niezaproszony nie przejął się niechętnym spojrzeniem tej
która naprzeciwko
obawa w nim nie powstała
że zechce ona gryźć jęczeć krzyczeć skarżyć się
uciec
nie uciekła tak wiec
siedzieli oboje naprzeciwko
na ławkach czerwonych
grzejniki słychać było tylko
jego chrząknięcia nerwowe
jej siąkanie nosem z którego stróżką kapał katar
to normalne to gorąco to wstyd
braku chusteczki
nie mieli odwagi ogarnąć wzrokiem swych sylwetek
naprzeciwko skierowanych ciał stóp i nóg
głowy i wzrok prostopadle
hipnotycznie
nieruchomo
w okno
dostrzegły z westchnieniem ulgi stację docelową
on wstał i wysiadł
wstała wysiadła i ona
2003 maj
96
autoironia
podglądanie pająka ma w sobie cos z perwersji
widzę go
czarny maleńki korpus do którego w sposób
niewiarygodny
przylepione są
czarnym klejem
łapki
haczyki
perwersja w najwyższym stopniu
spoglądanie jak przebiera wszystkimi sześcioma
na raz
bezradne maleństwo
jedno z niewielu
jakie potrafi wywołać we mnie głęboki odruch
obrzydzenia i fascynacji
jednocześnie
oglądam w hipnozie wyobrażając okaz w powiększeniu
dlaczego nigdy nie miałam okazji obejrzeć tarantuli czarnych wdów
dlaczego nigdy nie miałam okazji stwierdzić
jak bardzo poważna jest moja przypadłość
perwersja podglądactwo
osobników
w najróżniejszych odcieniach czerni
o wysokim procencie powierzchni ciała pokrytej włosem
wedle ogólnie przyjętej normy estetycznej
brzydkich
maj 2003
97
***
na granicy
grzechu nie umiem określić
stąpam boso i nago
niepotrzebnie pocą mi się opuszki palców i zagłębienia pomiędzy
przyjaźni miłości już nie ma
na granicy
kochanka etap kolejny stopień niższy
degradacja destrukcja destytucja
(poliglotom ufam
rozumieją destitution – ubóstwo pozbawienie bóstwa idei nadziei)
upadek
a przecież przyjaźń-przyjaciel
szlachetna forma początkowa
przyjaciółka wciąż szlachetna ?
choć obnażona z
obrażona za
naga nijaka zredukowana wywłaszczona
z zaufania zwierzeń spotkań sekretów kawy parzenia
malowania wspólnego sufitów i opowieści o tych tam
innych
trochę niepotrzebna
trochę jeszcze – tak spotkajmy się
trochę już – nie nie mogę nie chcę
interakcja damskomęska teraźniejsza
przeszła podniecająco obco obnażając nijakość
jejmości niktości
na granicy uczuć
17 dec 2003
98
***
uczyńmy
nareszcie
to co uczynić należy
wstańmy powiedzmy wyznajmy
odwagi zbierzmy
zbutwiałe resztki po zeszłej
pozostałe zimie
kupmy świeże a la -kwiaty na centralnym
w przejściu liście zeschłe wyrzućmy
dotknijmy płatków splamionych mrozem i brudem
minęła zima
już wiosna
deszczu nasiąka westchnieniem
nareszcie
choć jeden krok ku sobie uczyńmy
skomleniu żądzy
zadość
w ciepłym pół zgięciu ciał
spokój płatków
stulenie
noc
uspokojenie
ran
ranek
nareszcie
18 dec 2003
99
***
kiedy możemy to zrobić
kiedy
nie wiem odpowiadam
nie
wiem wiedzieć nie chcę
czyż nie mężczyzna to właśnie postawiony jest przed
szafotem szubienicą szeregiem konieczności przymusów decyzyjnych
posunięć
potknięć potłuczeń
czyż nie kobieta to właśnie uwolniona jest od
szzzzzaa ! cunku wobec podjęcia szeregu
nieomylnych nieodzownych tak zwanych
decyzji
tak
nie
nie wiem
kiedy możemy to zrobić
czy nie prościej nie myśleć więcej niż czuć
nie czuć więcej niż przeczuwać
tak
zróbmy to dziś wreszcie kochanie
18 dec 2003
100
***
odsłoniła delikatnie
sukni
czerwone
winne flirtu
faliste wykończenie
obramowanie dłoni
średniowiecze przywołując
poniekąd
delikatny ażur jasną odsłonił skórę
nie dość długie palce nieśmiało
wieczne nie pióro chwytały
a długi przezroczysty długopis
dla zapisania myśli
czerwonych
skwierczących namiętnością i pasją
winne flirtu?
niewinne poddane pod dyktando
fantazji średnio
wiecznych
przemijających
niezakazanych
18 dec 2003
101
ballada romantyczna
to była historia tymczasowa
tym słodsza tym
którym ciastek błyskawic z bitej śmietany
i czekolady i kawy w kawiarniach
nad wyraz nadmiar
nadnieumiarkowanie
u źródła u początku się nie rozpleniła
lecz nagle
nieoczekiwanie
pomiędzy związkami moimi
rozrosła i trwać zapragnęła
jak płomień płocha
strachliwa jak wiatr
wiecznie wielokrotnie niestała
a teraz ot tak
zwietrzała
i nie chce mnie już kochanek
przelotny przewrotny
historia on mówi mi jeszcze trwa lecz
gdzie tam
zwietrzała
kochanie
iskry i wdzięku już brak nam
nie
miłości nigdy nie dałeś
odrobiny choćby na cień włosa
więc ukryłam już dawno uderzenia serca zbyt mocne
twoja czułość mnie zwiodła lecz
nie chcę już
historia zwietrzała
niech rozproszy się z wschodem
niech na policzku wody nie znajdę
niech z wiatrem odpłynie
niech od tak
minie
19 dec 2003
102
na szczęście
na spacer chodzą ze mną drzewa
stąpają o krok za
skradają się
próbuję uciec nie potrafię
dotykają mnie ich macki długie i lepkie
staram się stąpać ostrożnie
pomiędzy cieniami liści
stawiam stopy
chodzą za mną myśli drzewa że to nie tak
drzewią tajemnicę rozgryźć
nie uciekać trzeba
chodzić wokół cicho
wiele razy krążyć miłosiernie i cierpliwie
dotknąć szorstkiej kory dębu skóry brzozy
wodzić palcem delikatnie w zagłębieniach starych sosen
trzeba liście akacjowe bezboleśnie zrywać
ostatni zachować w garści
na szczęście
na spacer chodzą ze mną drzewa
tuż obok krok w krok dłoń dłoni dotyka
milczący wierni mnisi mężczyźni
szumem w uszach niespokojnie
dotykają moich włosów
są zawsze tuż obok
na szczęście
11 January 2004
103
***
tęsknię za tobą
to zabawne jak
pewna byłam powolnej śmierci
jesieni nadejścia
liści
obumierania
naszych uczuć powoli ruchem łagodnym falującym
spadających z wysoka
jak pewnie głosiłam w wierszu nie
jednym lecz wielu
do ucha szeptałam cichaczem
spłoszona o przygasaniu płomienia
uczuć naszych rozprawiałam bez końca
o zakończeniu historii unhappy endzie tej
która zamilknąć jednak nie raczy
choć usta milczą
szeptem szumią szeleszczą
wszystkie ciała mojego komórki
szare umysłu
różowe myśli
i nerwów wrażliwe zakończenia
że zakończenia nie ma
bo tęsknię za tobą
[dla W. ] 19 stycznia 2004
104
***
czekać na ciebie
w cierpliwości
penelopę zrozumieć
przeszłość i przyszłość teraźniejszości mijanie
nie umrzeć uciec przed pokusą tego głosu
czas zwodzić twoim szlakiem lat dziesięć
błądzić aż tam gdzie krańce świata zbiegają się i łączą niebo
z ziemią zespolić się i być tak blisko by oddech słyszeć
podziemi wciągnąć swąd w nozdrza
trawy zapach i gliny rozcieranej w palcach
twardość i opór wyczuwać wyczekiwać
wciąż wokół ciebie krążyć
delikatniezauważalnie
przyszyć cię nicią włosów
przybliżyć się i oddalić znów gdy zechcesz
niedaleko kłębek rozwinąć
podążyć po śladach twoich
i znów
czekać cierpliwie
na twój powrót do mojej itaki tej i takiej
której
-myślę czuję wierzę –
nigdy opuścić nie chciałeś nigdy
nie opuszczałeś
23.1.2004
105
***
kiedy odchodzi obecność
to zasklepia się w ciszy
zasysa gdzieś wewnątrz i opada na dno
i boli jeszcze zanim upadnie
podnosić nie należy
larum
ani rąk do oczu
lacrimosa powiedz sobie
niech płynie słonosłodko pożegnanie
niech tęsknota zapomni jak pachnie jego ciało
niech wieczór nadejście następnego wieczora uprzedzi
i stóp mokrych ślady pościera
mrówki przemkną po zdrętwiałych dłoniach
nie strząsaj ich bydląt bożych nie
widocznych ran nie sprawią
widocznych oznak nie ma
w tę i z powrotem w tę i…
podskórnym tunelem truchtem przed siebie
bez opamiętania zbiegną zastraszone
ciarki wspomnień
wzdrygniesz się tylko
tyle pozostanie
kiedy odejdzie obecność
30 may 2004
106
*** ***
czasami jest zbyt dużo
zbyt silnie przygniata to coś
nadmiernie bolą skronie i pod niecierpliwymi palcami
czuć dotyk zbyt szybko pulsującej krwi
za bardzo wklęsło się to słowo
zbyt długo niewymawiane
i zapowietrzyło się gdzieś
pomiędzy płucami tchawicą i strunami głosu
zakleszczyło się zadławiło połknęło siebie samo i już w żołądku
ot tkwi
i ręka na podołku
na nic
nazbyt niekontrolowanie drgać zaczynają wargi dziecka
układać będą się nad wyraz długo
w podkówkę zbyt
wygiętą kącikami nieszczęścia do dołu
ogromnie szkliste i puste staną się oczy
zbyt wielu osób nieobecność zaboli
wprost nieproporcjonalnie do upływu chwili
zbyt wiele osób nie pojawi się na czas
przeogromnie pusty będzie znowu ten
przesadnie przesamotny
pokój
30 may 2004
107
***
nikt mnie nigdy nie widzi
gdy płaczę
to samotność wędrowca
to wyprawa w najdalsze rejony dziecięcej
bezradności
to potargane włosy i spuchnięte powieki
to zamknięte drzwi na dwie zasuwki i cisza bezsłowia
bez
ruchu
jednego gdy dzwonek
gdy płaczę
nic ponad moje bose stopy drżące z zimna
ramiona i zaciśnięte w piąstki dziecka
dłonie
nic ponad bezmyślnie wpatrzone w dywan
oczy
i nikogo
tu
poza wpatrującymi się miłosiernie we mnie i słuchającymi uważnie
sprzętami księżycową sonatą wczesnym popołudniem
i wierszem
nikt nigdy nie widzi
gdy płaczę
04-06-2004
108
format c
po prostu o mnie
zapomnij
zamknij okienko messengera
w tłumie wielu innych okienek
niech zniknie
na zawsze z twojego życia
moje imion czułych tysiąc
i nicków
po prostu usuń jednym ruchem myszki
wszystkie
niepotrzebne ogonki wiadomości listów słów
zablokuj zawieś zatrzymaj załóżmy że uda się
więc
zapomnij zamknij
komputer
komórkę pamięci w której chowa się ostatnia szara
okruszyna wspomnienia
o mnie
zapomnij
po prostu
4 czerwca 2004
109
***
to boli
jak igła pod paznokciem
jak dorastanie jak gorycz
boli codziennie co wieczór
chcę by przestało i składam się w pół
siadam tam na podłodze
u stóp regału skulona
mokre są policzki i oczy
milczę
– to boli
z każdym dniem boli bardziej
nie mniej
z każdą godziną która śledzona zauważalnie
mija
i oddziela mnie nieodwracalnie
od niego
odwracalne po-wracające powtarzalne
natrętne namiętne nudne są jednak
jego słowa telefony i głos pełen tęsknoty
wspomnienie pocałunków i jego twarz która nie znika
spod powiek
tragicznie jasno uświadamiają
jak bardzo żałuję
im bardziej jestem pewna słuszności decyzji
tym bardziej
tym dotkliwiej
żałuję
a to jeszcze bardziej boli
08 june 2004, 2am
110
***
?wiersz radosny
nie nie nie
?dlaczego nie
bo nie potrafię nie chcę
?czyż radość nie jest trywialna
potoczna prozaiczna prostacka pusta
przychodzi i znika
nagle i bez przyczyny
nie zostawiając odcisków stóp
na piasku a przecież stopy ma nagie bose
lekkie
?tak lekkie że nie odciska się nic
na piasku
latem na plaży pod językiem oceanu
żadnego śladu
myśli refleksji tworu
wyobraźni
żadnego
ot radość
tak lekka delikatna taktowna
że niemal nie zauważam jej
obecności
ignoruję
radość
przeciwieństwo smutku
na pozór
11 june 2004 22hrs
111
spektakl Circo da madrugada
czerwień i fiolet szarf
marzenia ujawniły swoją realność
poziomkowa delikatność odzienia
i odcienie bieli
dowodziły istnienia niebieskiego smaku
łopot skrzydeł aniołów ucichł muzyka była
wszechobecna
niebo brazylijskie
wciągnęłam w nozdrza zapach zmroku
godzinę później
gdy odeszli akrobaci anielscy stałam
wdychając pot zmieszany z deszczem
wcześniej spłoszony
powracał księżyc po śladach wody
aniołów zapragnęłam obecności
gdy odeszły
jeszcze długo oczekiwałam
tańca na linach rytmu brazylijskiej samby tupotu stóp
w białych sandałach
9 lipca 2004
112
***
najpierw
rozsiewam wersy wierszyki wiersze
jak nasiona które tkwią
bez zmian
bez objawów wzrostu
w miejscach różnorakich
oddalonych o krok o kilometry o kawałek
o kraj
przez granice ciągną się
kable fale radiowe sieć porozumienia
pępowina
łączę moje rozsypane w roztargnieniu
wiersze
ratuje mnie natura kukułki kokoszki roztargnionej kumoszki
rozdaję rozsyłam podrzucam
wiersze
kiełkują na cudzych komputerach
w cudzych skrzynkach emailowych
potem
zbieram je odzyskuję żądam zwrotu
w panice
po latach
po katastrofie kolejnego komputera kosmicznej
wszechogarniającej wszystkie kiedykolwiek wyprodukowane
pliki wiersz-cz-e
8 lipca 2004
113
***
tęsknotę pamiętam
jak szum wiatru w powrotach fal
szarości bezkres pokrzykiwań mew bezustanny chrobot
milkły stłumione
sól na wargach i dłoniach
słone ślady na nogawkach dżinsów
muszli zapiaszczonych zapach
nocą
na plaży w Clifton
brutalny dotyk ostrych kamieni i piasku
okrzyk i urwana rozmowa
nas troje
pamiętam
jak dziś
nawoływanie dzieci i czerwoną sukienkę Mominy
8 july 2004
Clifton, Karachi, Pakistan
114
Łowca snów
chwyta się sen
za wystający kawałek
historii
za nitkę wiążącą
dwa życia twoje
bezsenne i senne
za wątek wątły
bo narrator w połowie przedstawienia
usnął
w śnie niegłębokim ponagla się ciało
nieme morfeuszowe
– senne marzenie szybko szybko
wij się snuj skończ waść opowieść
!tuż
przed otwarciem oczu
chwyta się sen
za pod poduszką notatnik
za pod długopisem słowo
4? lipca 2004
115
***
powoli
otwiera się we mnie
pudełko nie-Pandory nie-zła
jedna mała klapka
spada z oczu
druga z ostatnią łzą
uśmiechu
odrobina wysącza się kącikiem
ust
zaciśniętych szeroko i jasno
w grymasie radości
zastawka uchyla się w sercu i
krwi napływa
nadmiar z brzegów
występuje rumieniec
policzków sięga i czoła
wstyd mi
uśmiechu radości ekstazy eh!
to mija patrz! spływa
ze wstydem wstydu rumieniec lecz
uśmiech i radość
trwają
nareszcie
długo czekałam
jesteś
15 july 2004
116
***
– taka jesteś głupia –
pomiędzy palcami pośród stu westchnień
przełazi prześliczna stonoga
z łatwością stado mrówek czmycha
z ulgą zastraszonych motyli przefruwa chmara
pluszowych skrzydeł poszum
umyka ode mnie czym dalej
tabun koników polnych w susach
– taka jesteś głupia –
spotykam mijam kobiety o ruchach ważki
których migotania
z oka spuścić nie wolno
nawet na chwilę
spotykam mijam mężczyzn w melonikach manierach
marzeniach umoczonych od stóp do głów
deszcz mówią
woda
ale deszcz tak romantyczny ?nieprawda
nieprozaiczny
– taka jesteś głupia –
nie wiesz
jak deszczu chwytać odrobiny w melonik
jak na skrzydłach z migotania wody wyczarować tęczę
– taka jesteś głupia –
nic nie wiesz o życiu joanno
[21 lipca 2004 domnr2ursus]
117
***
to jest już drugi
a może nawet trzeci wiersz
w którym chciałam tobie jednej
coś istotnego powiedzieć
a pierwszy mówił o tym że ja nic nie wiem
i że kobietą-ważką ty jesteś
a drugiego nie było wcale
myśl tylko
w trzecim chcę ci
coś istotnego powiedzieć
wymyka mi się jednak spod palców
to słowo o tobie
najwłaściwsze
ugłaskać się nie da
migotliwe płomienne jest całe
dotknąć oswoić się nie pozwoli
przemówić czasem doń można
otwarcie czule łagodnie
lecz migotliwość cała
jak mgła się unosi jak bańka
ulatuje
i ponad-to
jest
21/22 lipca 2004 noc
dla I.R.
118
***
dziś jest ten dzień
mojego niewyjechania
ustalona była data i czas i walizki
szczelnie milczące
w oczekiwaniu
rzędem na korytarzu
powiadomieni smutni szczęśliwi
znajomi
rodzice
i sympatyczny pan
w aeroflocie z nonszalancją sprzedał bilet
na samolot którego wizję natrętną
[a-doskonały kadłub rozpada się w locie i ja maleńka
w strzępy]
tworzyłam
i drżałam
przyjmując ostatnie wieści
namaszczenie
ostatnie z mężem rozmowy odbywając
wizy nie ma powiedział
you’ve got denied
ach przygnębienie i ulga
lecz wizę wkrótce dostaniesz
więc mąż tam i aeroflot czeka
bilet otwarty
22 lipca 2004
119
***
mój grzech aż po siedem pokoleń
sięga żarłocznie
ah nie!
!nieprawda
nienasycenie to błąd
teologii zawikłanie
czemu cierpieć miałabym
za cudze błędy
czemu cierpieć mieliby
za moje błędy
czuję strumień potu na karku
struchlała
lecz wina moja
na mnie
i nie na dzieci moje
bo winy pierworodnej
nie ma
22 lipca 2004
120
***
to jest on
innego nie będzie
z nim się zestarzeję
jeno dziecko jedno spłodzi
i zalęgnie się we mnie
okruszek ciała
to jest on
dziś zrozumiałam
22 lipca 2004
121
wiersz młodopolski
moja miłość jest brutalna
bije mnie po twarzy
wspomnieniami pocałunków
obelgi pragnień seksualnych
miota
ognie namiętności oddechem
o smaku spirytusu
wypluwa
skowycze cały wieczór
a potem
niespodziewanie
wyszarpuje ze mnie bez znieczulenia
słowa
kawał mięsa
rana goić się nie chce
jest gangrena i znachorów
pożądliwych nad moim bezwładnym ciałem
chmara
i swąd aplikowanych sercu baniek
miłość moja jest nieśmiała
jak dziewica
podryguje zaczerwieniona na odgłos
jego kroków w korytarzu
– wpadłem tylko na chwilę –
a prostytutka moja miłość
woła podniecona
dobrze kochanie już jestem gotowa
23/4 lipca 2004 noc
122
***
miłość należy dawkować
nie upajać się
i nie upijać do bólu
dziąseł abstynencja czasowa
wskazana jest palcem
jak najbardziej trafnie
w stanie wskazującym na spożycie
dawki wykraczającej poza ogólnie przyjętą
normę upojenia miłosnego
miłośnicy protestują
i po co?
zobaczą sami
miłość należy dawkować
rozsądnie zostawić
na potem
mrozić i wekować
pocałunki orgazmy westchnienia
ostrożnie zdjąć z warg
wsypać do słoika
jeszcze pijane ze szczęścia
palcem pokrywą
przytrzymać
24 lipca 2004 rano
123
***
z nicnierobienia z bezruchu
wykluwa się wiersz
żółciutki puszysty dziobatek
nieopierzony i głupi
nic nie ma do powiedzenia
właściwie potrafi tylko
delikatnie się do skorupki mojej
jeszcze na chwilę przytulić
i język ptaśkowaty
pośród pisków
wystawić
ślepotek nie potrafi jeszcze otworzyć
sklejonych błoną oczu
chce jeść
żarłoczny mięsożerca kanibal
z nicnierobienia wykluł się
bez sensu
po co
znów trzeba będzie czekać aż usamodzielni się
brzydkie kaczątko
potem podrzucać porzucać
?kto by go chciał
aż pofrunie poczekać
na sam koniec
teczki
gdzie wiele podobnych efektów
nicnierobienia
bez-ruchu
bez śpiewów
i skrzydeł
umarło
24 lipca 2004
124
***
samotna moja prawa pierś
opada bezradnie
schudła i zbladła
bez słońca oddechu
bez wiary w siebie
i we mnie
i w ciebie
osunęła się
jeszcze o kilka lat
niżej
o patrz
staruszka moja pierś
melancholiczka samotnica
naiwnie wzdycha i tęskni
za dotykiem twoich rąk
jedynie
wtedy nabrzmiewa
matka karmiąca bogini płodności venus
pęcznieje z dumy
twardnieje z podniecenia
pod twojego
wzroku ciepłem
pod twoich
warg oddechem
——–
25 lipca 2004
125
Emiraty II
chustka
spięta nie pod brodą
gorący dotyk tkaniny powietrza podrażnia skórę
puszczone luźno rogi trójkąta
bezradne
ściągnięte decyzją tasiemek niqabu
jedynie oczy otwarcie nieśmiało spoglądają
pod stopy aby nie upaść nie przydeptać nie zaplątać
przeszkadza
chustki czerń stopiona w jedno
z suknią od stóp do dłoni
stopy i dłonie moje białe nie czarne
przyciągają wzrok
jak niegdyś chustka
w innym kraju
15-16 sierpnia 2004
niqab – zasłona na twarz
126
————-
Emiraty I
to miasto
ociekające wodą której brak
kroplami z niedołężnych maszyn
A/C wciśniętych bezwstydnie pupą ku ulicy w niedorosłe okno
to miasto
szarosprane niebieskawoniczyje shalvar kamiz
na sznurze pomiędzy gwoździami
niemal horyzontalnie przy ścianie
slumsów zapach
i światło spostrzeżone z zaskoczenia z zaułka
przez okrągły wywietrznik
cywilizacja w epoce płodu
gwałtownie strusią głowę podnosi
wieżowcami w górę
niby pnącze wzwyż wzwyż
ku słońcu które nie pozwoli ani łzy
uronić chmurom
ku słońcu nie w piasek
gdzie piasek? na parkingach pod stopami dźwigów
pustynia unieszkodliwiona
rabatkami kwiatów
——————-
15 sierpnia 2004
shalvar kamiz – strój hinduski, spodnie i tunika
127
——-
WASZ SYN
dlaczego nie porusza mnie uśmiech tego dziecka
o skórze ciemnej i oczach
dlaczego nie bawią mnie zabawne wystające zęby
nieustanny potok słów
i psoty
w obcym języku
przecież nie brak mu niczego w co Hindusów standardowo hojnie wyposażył Bóg
przecież nawet jego brwi czesane są w ten sam filuterny sposób
a jednak nie porusza mnie uśmiech tego dziecka
tak jak porusza mnie
durny płytki pusty każdy
śmiech i uśmiech
twego-syna-twojej-żony
który nie jest moim
————–
16 sierpnia 2004
128
———————-
hinduska dziewczynka w księgarni
szept siedzącej obok w pełnym świetle lampy
półgłos bajki słowa które się spełniło
w pięć a może sześć minut
po pierwszym rak uniesieniu
do/z góry
widziałam cień w załamaniu
ciemnej skory palców i łokci
i kwiaty szkliste jak światło
jak fiolet przełożony kremem
kiczowate
nie zamierzała skończyć następna następna
bajka po angielsku wprost irytująco
wzniesiona do góry tuż pod ciemne oczy
światła lampy pełne jasno artykułowanych
słów
z zakamarków łokci przemieścił się cień
po drabinie palców wyżej wyżej wyżej
bah! wzniesione rzęsy cień spłoszyły upadł
na sukience szkliste kwiaty mniej bezczelnie
lśniły
——————
15 sierpnia 2004
129
***
pożyczyłeś mi swoje serce
a właściwie tylko pół
w ratach spłacam ci je naprędce
włókno po włóknie po pęcherzyku
pęcherzyk. usiądź proszę w fotelu
ratan trzeszczy ja wiem
to nie jest żaden fortel u-
wierz mi prawda przed Bogiem
zmęczony jesteś usiądź. kto wie
kiedy w całości serce odzyskasz
nie tylko ja dłużnikiem ci jestem
ta pierwsza chciałaby wszystko
nie pół ale serce mieć całe
a ja zawsze okruchem miłości cieszyć się umiałam
dlaczego wstałeś z fotela tęsknię za tobą
nie wolno ci się przemęczać wyłącz ten telewizor
nawet spoza dwu granic słyszę dobrze złowrogą
angielszczyznę wojaków w iraku. ten schizol
prezydent na nerwy mi działa już raczej
wsłucham się w waszych dzieci krzyk jasny
spojrzę na te tutaj których nikt nie odrobacza
w slumsach pod palmami pół-szczęśliwe co noc zasną
będę kochać twoje dzieci i ją także akceptuję
każde dziecko kocham. twoje. własne. proszę wróć!
pozwól mi pożyczkę spłacić sercem dziecka gdy zabije
w moim ciele tuż pod skórą cząstkę ciebie pragnę czuć
————–
17 sierpnia 2004 (z ex. Wziąć 1 słowo z gazety, 1 z tv, 1 z pomieszczenia gdzie się jest, jedno z zewnątrz. Stworzyć wiersz rymowany. Moje słowa: raty, wojna w iraku, fotel ratanowy, slumsy)
130
Emiraty III ( w ksiegarni nad podrecznikiem dla poetow)
wybawieniem jest w tym kraju cud klimatyzacji
drzwi więc wchodzę źródło chłodu obok jewish cooking seafood
u podnóża książki widzą biblioteczki stóp bród
siadam – biały lód podłogi myślę – szpital na wakacjach
chustka zjada chłód powietrza dusi usiłując jak
najbardziej zmniejszyć moją postać wychudzoną czernią. powód?
jasny jest w tym kraju w którym ścieżki płci odmienne są i trud-
no dłoni białej dotknąć w oczy spojrzeć nie przerażając ich
trzeci dzień nawiedzam tę lekturę która blisko
serca składa jaja słowa jasne krągłe wielkiej wagi
dodać ująć nic nie trzeba głos wuja z dzieciństwa
matki polskich słów i wierszy polskich brak i
tylko Madame Libery angielska zdziwiona mówi: szaleństw to
nie dość już Joanno? rzuć to pisanie bo talent masz byle jaki
——
16 sierpnia 2004. ( z ex. Wymyślić rymy – abbaabba cdcdcd – najpierw potem stworzyć wiersz
131
Emiraty IV
facet w samochodzie będzie śledził wzrokiem
twoje białe stopy
oczy spuścisz jednocześnie
wznosząc brodę
potkniesz się
w pogoni za telefoniczną budką
która i tak
nie przyjmie twojej karty
pocić będziesz się pod chmarą
oblepiającej cię czerni
plątać stopy w abai i dusić
pod dotykiem niqabu
zastraszone zwierzę chować
w kąt będziesz głowę
aby napić się wody
patrzeć na mężczyzn
rozbierających cię wzrokiem
będziesz
z pogardą
która samopoczucia ci
nie poprawi
—————
18 sierpnia 2004 sharjah
abaya – długa suknia albo płaszcz zwykle czarna
niqab – zasłona na twarz

132
***
pomiędzy jednym krokiem
a drugim
gestem
w pośpiechu niechcący
rozkładam się
na części
nieświeżo
skomplikowana struktura ciała
śmierdzi
kobieco
rozregulowany mechanizm
cyklicznie
zacina się
zaciera
złożyć nie może
w całość
nie pasują elementy
trudno uwierzyć a jednak
zardzewiał
—–
30 sierpnia 2004
pol
133
zachód słońca w emiratach
tuż przed siódmą
zmęczona arabka na chwilę twarz odsłoni
nareszcie
wśród swoich
wciąż zaróżowiona od upału pozwoli spojrzeć sobie w oczy
potem odwróci się bez słowa
bez najlżejszego ruchu dłoni
na pożegnanie
każe przymknąć powieki powietrzu które stoi
odwrócić w stronę oceanu
wiatr poczuć
i gwałtowną czułość wody
około siódmej piętnaście zniknie
za zasłoną
sierpień 2004
UAE
134
***
upału ręce lepkie są od potu
jak zrozpaczony samiec
mojego ciała głodny
dotyka
rozpaloną dłonią
przytula
gwałci
zniewala
sierpień 2004
UAE
135
***
popołudnie jednym dotknięciem dłoni
przesuwa się ku pierwszej
trzydzieści
minut nasączonych niepokojem
zawiesza się
w moim oddechu
i wraz z niewypowiedzianymi słowami
milknie
czas znużony
zwalnia kroku
na chwilę przysiada
na progu sypialni
nie będę ci przeszkadzał
szepce
nie będę cię zanudzać
odszeptuję
już wstań proszę i idź
choćby powoli
proszę obiecuję
już nie będę cię przeklinać
już nie będę płakać
wstań idź nie zatrzymuj się
i weź mnie ze sobą
sierpień 2004
UAE
136
***
już od kilku dni staram się
powiedzieć ci jak bardzo
jestem szczęśliwa
dzisiaj przecieram oko
i pocieram je znowu bo łzy
nie przestają spływać
wciąż jestem szczęśliwa
lecz nic już nie powiem
bo okres
nadszedł
niespodziewanie
trudny
spóźniony
żal że tych kilka dni nie trwało
wiecznie
przez dziewięć miesięcy
żal w imieniu własnym i
nie-poczętego
że nie mogę być szczęśliwa
za dwoje
14 sept 2004
137
***
jestem martwa
nawet poczucie braku
bezcenne źródło natchnienia
wyschło
zawiązal się na supeł
koci ogon
moj wizerunek świata
jest martwy
podeszłam
nie ofuknął mnie
nie dotknął zimnym nosem
nie polizał to ja
go polizałam
był słony i zimny
nie płakał gdy wyrywałam mu wąsy
20 września 2004 poniedziałek
138
catharsis
po ośmiu latach
dostaję list
czytam
bez zdziwienia
ze spokojem stoika
cynicznie wykrzywiam maskę
spoglądam z wyższością koturnów na mój laptop
płata mi figle
gubi się w słowach
których blady odblask z przeszłości
zajaśniał nagle
jak odbicie lusterka
– wciąż cię jeszcze kocham
20 września 2004 później w poniedziałek
because of P.M.
139
***
powiedz mi
gdzie jesteś
gdy znikasz niespodziewanie
w hałasie kawiarenki i rozmów
do których hasło i login
bez-szczelnie utajnione
nie rozumiem o czym mówisz
i co odpowiada ci twój przyjaciel michał –
michaił o twarzy arystokraty i alexander pierwszy
i drugi palą
!to terror caryca nie krzyczy
w szyfrowanym slangu techintelektualistów
to chaos
nad moją głową
to nic
kochanie
mów nie do mnie jeszcze
ja sobie tu w rogu stołu
niezrozumiałym wam wersem
wiersz napiszę
środa 22 wrz 2004
Czuly Barbarzynca, Warszawa
140
***dwa jajka gotowane na twardo***
wykipiało jajko
na twardo
osnuty pajęczyną białka
metal
i jajko
panna młoda
chrześcijańskiego obrządku
płacze
podobno ze szczęścia
ja tam nie wiem
stanęła dęba
z białą firanką welonu
która kryje oczy
spokojnie
da się jeszcze uratować
nadmiar białej sukni falban
i koronek
i pod skorupką ciała serca
zółtkowatość dziewiczą
pocieszający jest również fakt
że pan młody trzyma fason
już już pękał i
pękł i miał się rozlać białymi łzami
podobno ze szczęścia
ja tam nie wiem
lecz oniemiała go zewsząd
biel małżonki
zawity zabielony
zamilkł
i żyli długo i..
smacznego
(dziś. 23 września 2004 )
141
***
porzucasz mnie
sto razy dziennie
odwracasz się
w połowie mojej monoeksplozji
?ranię cię
och wielkie rzeczy
i w czym lepsza jest twoja strategia uników
– hello jestem online no goodbye
już cię nie ma
porzucasz mnie
milion razy dziennie
umieram
na twoje zawołanie
i budzę się noc później
kociak na śmietniku
ty obok przechodzisz
zamyślony
– miau
– kochanie czy coś się stało?
(6.12pm 24 sept. 2004
dom)
142
***
rzeczywistość w lustrze
jest inna
trochę jakby
szersza
pojemniej-
szaaa nie mówmy o tym głośno
mniejsza o ten kawałek
łóżka i koca i złotego świecznika który
ujawnia tylko jeden
z wielu swoich bytów
i tak wiem
rzeczywistość w lustrze
jest pojemniejsza
pojmuje w lot moje marzenia
pomniejsza cienie i zakamarki
obaw
nie ma i złudzeń
w lustrze
nawet moje włosy są dłuższe
(wciąż 24 września 2004)
143
w autobusie rano
odbicie w szybie natrętnie
głosi: taka jesteś brzydka
spójrz na te wykrzywione usta i zmarszczki
na te oznaki dojrzewania nie w porę
moja droga żadna
nic nie prowadzi do celu
nawet nie czytasz już tylko podglądasz
okej Francoise Sagan zmarła
no cóż jeszcze jednej
duszy brak nie poznasz ani Eliade
ani Nietzschego
ani jej
siebie samej tym bardziej
nie
do poznania zresztą co tam
prostota czy ból
co za różnica
zamknij oczy puść wodze
obsesji wystaw dłonie
i poczuj jak zdzierają się i łamią paznokcie
do krwi
pod dotknięciem betonu
to lubię
to już coś znaczy
nareszcie cholerna rzeczywistość
i proza
25 września 2004
144
testament
gdy odnajdziecie moje ciało
proszę rzućcie monetą
bo nie zdołałam zdecydować
na jakim cmentarzu chcę leżeć
podobno byłam muzułmanką
więc chowajcie mnie nago
w całunie
podobno byłam chrześcijanką
więc zapalcie mi znicz
tylko jeden
i niech nikt się nie modli
będzie za późno
25 sept 2004
145
***
jestem pusta
jakby ktoś pożyczył sobie zawartość
i zapomniał oddać na czas
wymarłe jezioro
bagno
bulgoce wrogo na odgłos trywialnych metafor
o karłowatych płetwach
plusk raz
i dwa już do góry brzuchem
zarybienie
?rzecz prosta?
zaludnienie
?wystarczy przestać stosować prezerwatywy i hormony?
wciąż jestem pusta
w macicy i w koniuszkach palców
[wczoraj 27 sept 2004]
146
***
dzień bezowocny
milczący
bez słowa jednego
i czy tak nie lepiej
nie marnotrawić słów na wiatr
nie zrzucać z kamieniem
u szyi
własnej muzy a raczej własnego muza
przynajmniej po twoim z ziemi zejściu
zakładając że ktokolwiek zlituje się zemści się wyda
wypociny wyobraźni
gadatliwa pani na straganie książek na banacha
nie będzie cię poniewierać
gorliwie gderliwie
wymieniając twoje nazwisko
na końcu przesadnie długiej kobiecej listy
płaczek
patriotek
pla pla
panien pełnych pocałunków
popapranych przedwcześnie zmarłych
poważanych lekce dnem pudła kurzem uniesieniem ramion
poetek
28 sept 2004
147
improwizacja na temat starego przysłowia
spod lasu
spod liści spomiędzy drzew
ot tak wysunęły się
powoli
dwa odgłosy
końskich kopyt
rżenie
i wiśta wio wiśta wio
natrętne
z wozu
baba wychyli się i po chwili
chowa
czepek biały i falbanek szelest
z wozu znowu ozwie się
natrętne
wiśta wio i wiśta wio Bartek obok
robi bokami Kasztana szturcha to na nic
baba z wozu
nie zejdzie
30 sept 2004

148
zapisane na odwrocie emirackiej wizy
berlin
uśmiech
stewardessy
dubaj
widok
z okna
z siedzenia
samolotu
nic nie widać
widok
karachi
z samolotu
suchy kraj brak zieleni
w samolocie ścisk
nieprzyjemne stewardesy
bez uśmiechu pomiędzy
mężczyznami
plucie do torebki
noga na nogę
brudne stopy
smród
stewardessy
z warkoczykami
znów
karachi
dubaj
berlin
ziemia
nareszcie
2004

149
***
jestem kobietą
gdy gwałcę
wymuszam po raz kolejny –
kocham
gdy pochylam się nad tobą delikatnie rano
i unoszę
naga
gdy nacinam w poprzek
zsiadłą mlekiem jasność okien
bez pokrywki zasłon
jestem nią wciąż
jestem
gdy rozczulam się nad sobą w lustrze
imituję orgazm
gdy nie pragnę nic już
ciebie chwytam odblask wkładam
ściśle błogosławiąc w ramki zdjęcia – amen
zamęt
kiedy zrzucam
z krzyża z piersi z powiek
nieprzydatne już symbole koronki i rzęsy
wtedy jestem sobą
5 oct 2004

149
I’m a woman
when I rape
I force once again –
I love you
as I bend over you gently in the morning
and I lift
naked
when I cut across
milky curdled windows’ brightness
without curtains’
cover
I am still her
I am
when I sweeten over myself in the mirror
imitating an orgasm
when I want nothing
ever
i catch you. putting the reflection
strictly blessing in the picture frames – amen
mayhem
when i drop
from the cross from the breast from the eyelids
no longer useful. symbols lace and eyelashes
then I am myself
149 b
Je suis une femme
quand je viole
Je force encore une fois –
Je t’aime
alors que je me penche doucement sur toi le matin
et je me soul?ve
nue
quand je coupe
la luminosité des fen?tres en lait caillé
sans housse de rideau
Je suis toujours elle
je suis
quand je m’attarde avec nostalgie devant le miroir
J’imite un orgasme
quand je ne veux plus rien
je t’attrape. la réflexion. je la mets
strictement la bénissant dans le cadre – amen
chaos
quand je laisse tomber
de la croix de la poitrine de mes paupi?res
inutiles deja. symboles dentelle et cils
alors je suis moi-m?me
150
***
jestem zmęczona
moimi Tak
na wyrost jakby
sumienie idiotka mrugająca dlugimi rzęsami popychało od wewnątrz
wypielęgnowanym palcem
jestem zmęczona udawaniem
erudycji która już dawno pierzchła
gdzie pieprz się suszy a może
nigdy nie musiała
nigdy nie była mi pisana nie zawieszono karteczki
rozum
nad łóżeczkiem moich urodzin
dobra wróżka zaspała
ja też
jestem zmęczona chcę spać
ostatecznie
nie jestem wróżką kochanką ostatnio też nie matką stróżem nocnym prostytutką
nie jestem
mogę spać
jestem zmęczona czekaniem
na głupców których kocham
całe życie
jest czekaniem
trywializmem zaś powyższe ale przecież nie jestem erudytką więc
po prostu zakończę ten wiersz bez pointy
i pójdę spać
myślenie pozostawiam opublikowanym poetom
dobranoc
6 oct 2004
151
rozmowa
Nie Nie znam cię O czym ty mówisz
Jesteś mi najzupełniej obcy
Jak mogę coś cokolwiek…
Nie Zupełnie nic o tobie powiedzieć nie mogę
Dlatego wciąż opowiadasz o sobie?
Tak
Właśnie dlatego wciąż krążę po własnej orbicie
Madame Bovary to
ja
wciąż o tym samym
Ta sama monotonia od
pięciu lat
Ten sam wciąż mężczyzna i ta sama
Anna ten sam układ gwiazd rozkład lotów i relacji
Co za nuda
Ah tak! Ah tak?
Ty zdrajco brutusie ostatni jedyny domniemany czytelniku
Judaszu
Niech cię nie znam
No właśnie
6 oct 2004
152
kolacja we dwoje
zimne dłonie kobiece pociły się
perfum poczuła
dotyk
przypalonego królika
w dali
krzesło zaskrzypiało niedotknięte myślą
zapomniane
przy drzwiach
pojawił się
miał buty na obcasach które
stukały o drewno
zbyt głośno
nieoceniona jednym rzutem
uśmiechu odległość
pomiędzy widelcem i nożem
pusta przestrzeń
uszu
królika nie podano
gdzie są i jak smakują
włochate i miękkie
14 oct 2004

153
***
spotykałam się z tobą
potajemnie nocą nie raz
dotykałam cię
bezgłośnie nago z bliska
teraz jednak
nie przywołam nic
poza wspomnieniem namiętności żalu
gorzkosłodkich pierwszych
pięciu minut
co ja wiem o tobie
zdrado
[pomiędzy 1am a 5am, 15 oct 2004, z przerwą na sen]
154
***
moja matka nie istnieje
w moich wierszach
nie wspominam ani
słowem
jestem sierotą
a przecież
jest
dlatego dzwonię
po raz drugi
pytam
nie jesteś na mnie zła?
mamo
– n i e
po raz pierwszy myślę że kłamie
2004
155
dyskusja z braćmi Grimm
teraz jest już za późno
juź książę w twoim łóżku
już obietnica dana
i kareta
czeka
i co z tego że książę wciąż jest żabą
a pocałunek mokry
na odległość
co z tego że on staw woli
a od stawu do zamku
daleko
obietnica dana związek zawarty
to książę
jakiego wybrałaś
za późno na fochy
28 oct 2004

156
***
kocham cię bez powodu
nie jesteś przystojny
kiedyś
byłeś
nie jesteś czuły
nie rozumiesz moich uczuć i aspiracji
nie
stoisz obok
nie szepczesz mi do ucha
kocham cię zawsze możesz na mnie liczyć
nie to nie ty
choć taki kiedyś byłeś
niedelikatny egoistyczny nieczuły
jesteś
nie bez powodu
cię nienawidzę
nie mniej
niż cię kocham
28 oct 2004

157
***
przestańcie trzeszczeć
kochankowie
na czwartym piętrze o czwartej nad ranem
miłosierdzie miejcie
dla tej młodej pustelnicy z dołu
która samotnie co noc
kładzie głowę
na małej poduszce której ledwie ledwie
starcza dla
starej
pannie
mężatce
opuszczonej
wdowie
zakonnicy na urlopie
wybaczcie złośliwość
i wścibstwo
i ten anonim pod drzwiami
„zmieńcie kochani łóżko lub mieszkanie – zatroskani
sąsiedzi”
4 nov 2004
158
***jesienna depresja***
byle jaka muzyka byle jak
próbuje zagłuszyć
krople deszczu ostre
jak ukłucia szpilek
udaję że nie zauważam cię
bólu
tępy jak skarga zęba
natrętna
od miesiąca
przykro mi
dlaczego wzruszyć ma mnie ona
skoro nieprofesjonalna bolesna akupunktura serca
dolega bardziej
ruch dłoni i cisza
nareszcie
za późno
bo wiersz i tak już złożył sztalugi
i odszedł obojętnie
a wraz z nim wpomnienie obrazu
ból pozostał
i cóż
skoro i tak nie potrafię go wyrazić nazwać ujarzmić
7 nov 2004

159
***
trzeba by się nawrócić
na wiersze
ostatnią linijkę
ostatniego poematu
schwycić za duży palec
i choć z bólu krzyknie
siłą na bok brutalnie
nurt rzeki wyobraźni
odwrócić
uda się mówię ci
powróci do ciebie
trzeba tylko odrobinę
chcieć potem
podlać aby urosło ziarenko małe
nowy wiersz
[styczeń 2005]
160
***
tęsknię za tobą spokojną tęsknotą
nie tak
jak dawniej szalona
z drgającym umysłem i sercem
bez tchu
we śnie i na jawie
nie tak
lecz spokojnie wspominam
tam jesteś
kochany twoja krew twoje ciało
twoje oczy twój penis twoje palce
i paznokcie
i żona
i dzieci tam
jesteś
to wystarczy
[22 stycznia 2005]
161
***polska depresja ***
odwracam głowę do okna
kawa już kipi
po turecku tymczasem
smak włoskich orzechów
wciąż
w ustach złość przygryzam przekleństw słowa
bo wykipiało holender
bo w orzechach łupiny
bo słoneczny poranek przygnębia świeżością
nie w porę
to słońce tu ten śnieg ci przyjaciele rodzina współlokatorka jej matka
to pisanie i praca
2005

162
***
zawieszona pomiędzy
nad oceanem
na nitkach babiego lata skąd ono tu
zaczepiona pękniętym paznokciem
o falbankę gęsiego klucza
nie spadam
ani tu ani tam
słysze tsunami brutalnie szepce
uciekaj
ty krzyczysz online do ucha
wróć
luty 2005
163
***
świt dziś nareszcie brzydki
bladziutki
schorowany
anemicznie rozprasza się w powietrzu
postrzępiły mu brzeg czernią
złośliwe wrony
nie ma im końca
wylatują czy wracają
to nie ma znaczenia
bo wspominać nie wolno
bo wschód zachód czas miłość nienawiść tabu
bo psują debiutantom wiersze
164
trójkąt
powiedziałam kilka lat temu:
?zazdrość?
to zbyt intymne
chleba skórkę od miąższu oddzielić
można
na siłę
zazdrość od miłości
trudno
tak jak nas –
– jest ich zawsze dwie
ale dziś gdy odeszłam:
zazdrość odpada z łatwością
jak w gorszym gatunku pieczywa
sztywna i sucha skóra
a miłości okruchy
2005
165
***
ślisko
porosły piaszczystą sierścią chodniki
utkwiły po kostki w wodzie drzewa
przemarznięte brzydkie kaczątka
wołają przysuńcie się bracia
skurcz się ziemio
tak
zimno
te same co rano współrzędne chodnika
człowiek w kapturze przekracza
ten sam zmrożony pustką woźnica
otula się w ciepły dym
z papierosa
i wszystko pod batem zimy o czasie
otula przekracza tkwi
tylko słońce boży idiota zaczerwienione ze wstydu –
– półśpi
2005
166
jak się starzeją moje stopy
fioletowa siateczka krwi
na granicy podeszwy
po wewnętrznej stronie trójkąta
hipotetyczna góra atlantydy
na granicy podeszwy
szukam wyraźnych dowodów
hipotetyczna góra atlantydy
nareszcie naga naoczna
szukam wyraźnych dowodów
podglądam swoją kostkę
nareszcie naga naoczna
zgodnie z chudonormą estetyki
podglądam swoją kostkę
apogeum doskonałości
zgodnie z chudonormą estetyki
fioletowa siateczka krwi
[pantum, 5 marca 2005]
167
jeszcze tylko kilka dni do wiosny
zapeszysz nie wchodź
pomiędzy uda drewnianych staroświeckich słupów
rzucisz urok nie patrz
w oczy bezszybym ramom
uczynisz nieczystymi nie dotykaj
nieobecnych białych skrzydeł wiśni
nadchodzę
w rytm trzepotania dywanów
który masz uszy – słuchaj
19 marca 2005
168
wspomnienie z Emiratów
szłam obok niej
posłusznie
w poprzek miasta Sharjah
odwracała się do mnie z uśmiechem
który był doskonale widoczny
w kącikach jej oczu
gdy zostawałam w tyle
ostrożnie wymijając szarych robotników
przykucniętych na krawędziach ulic
jak udomowione czaple
przed każdym miseczka warzywnego czatni
jej abaja łopotała cicho przy każdym kroku i oddechu
unosiła się lekko czarna zasłona
Jefre jest już na pewno na miejscu powiedziała
na pewno westchnęłam dmuchając w swój kawałek nylonu
na pewno
my też tam dotrzemy
za pięć bezimiennych bloków
kwiecień 2005
uae
169
**
morskie rytuały
lekko nacinam wysypuję słone paluszki
wkładam dłonie
w morze czerwone
nasiąkają miękną
bardzo słone
ssać chcę jeden po drugim dziesiąty dotykam językiem
jest mi smutno i dobrze
naści harpie i syreny
ofiara z ciała i krwi
jesteśmy zespolone
2005 maj
170
list ojca z polski do córki w pensacola na florydzie na wieść o atakach rekinów i terrorystów
znów milczysz asiula
nie opowiadasz mi nic
w tej ameryce
ilu jest białych raperów
ilu idiotów wysadzających drapacze chmur
ilu farmerów i domków na prerii
i ranch
znów milczysz asiula
kochanek praca
na plaży na czarno
nic nie wiem
ile jest willi emerytowanych komandosów
ile jachtów niedoskładanych jak nasz
ile slumsów i gangów
i odgryzionych rąk
ile pór deszczowych na florydzie ile centymetrów śniegu
zatopi i zakryje twój
z czułością nienapisany list
2005
171
[kto widział ostatnio trójcę świętą i wie gdzie obecnie przebywa proszony jest o zgłoszenie się na komisariat Michała Archanioła]
świergolący wniebogłosy niemowa duch
znów wyskoczył z niebieskiego okna
osamotnił odwiecznie pustą suterenę
olaboga
wzywamy gorąco na pomoc
lokatorskie po sąsiedzku co to nigdy pustostan
nie-niebieskie diabelskie
olaboga
właściciel sutereny od wieków niewidziany
po bożemu
jego syn samozwaniec kiedyś wróci do niej
zaprowadzi niebieski porządek
niech tylko raz na wieczność ucieknie europejczykom spod gwoździ
w trzydziestym trzecim
olaboga
PL ok 2003
172
reinkarnacja
co by było gdyby moje włosy
należały do kogoś innego do tej
kobiety w przyszłości
której dusza moja tylko trochę
później
ta sama
co by było gdyby ten papier
nie wchłonął moich myśli teraz
lecz kilka tysięcy lat przedtem
papirus przodek to samo
widział spisane
niepotrzebnie
co by było gdyby słowa dwugarbne
nie nosiły jak dziś znaczenia
nie
byłaby już tylko myśl scalona-przekazywalna
a słowa – anachronizmem
23.10.2005 warszawa
173
Męża pamięci żałobny…
[Czemu, Cieniu, odjeżdżasz […]
w niedzielę posprzątam
w pokoju i w kuchni on
posprzątam zdecydowanie
zobaczę
co pozostało
co się jeszcze może przydać. co wyrzucić
w niedzielę się nie sprząta?
w sobotę nie kiwnie palcem?
w piątek pójść do meczetu?
już nie trzeba
już posprzątane
nic nie zostało
174
plan noworoczny
będzie tak będzie taki
tekst
głęboki
tak jak wcięcie jego ud
jak wygięcie noża
który ostrzony wczoraj
z miękkiej stali niekruchej
niełamliwej nietwardej
będzie tekst o dwu kobietach
i o nim
raz
na trzy pas będzie
będzie tak będzie
taki tekst o trójkącie prawiesielskim
cierpkim jak muśnięcie jej ust
30 listopada
175
wczoraj i dziś – herbata
powierzchnia dwudniowej herbaty naznaczona suszą
dotykam torebki
marszczy się jak stopiony czekoladowy batonik
tęsknię napisałam po namyśle
kożuch poruszył się zniecierpliwiony
drgnął znudzony telefon od dwu dni zimny
wypluł leniwą odpowiedź – we mnie
brak uczuć
dziwnie
herbata zmienia smak
176
Samotne spojrzenie w okno
zabielony śniegiem dach śmietnika
krata – szarości biel
szyba – światła brud
w okna ramionach
głowa
dziób
skrzydła
z prawej
z lewej
podwojone
fragment słowa w kuchni mieszam z mlekiem
na czekoladę
gołębie odchody są niewidoczne
tylko szare skrzydła dotykają mnie szybko
gdy łyżeczką mieszam
oddech ciszy
20 lutego 2006-02-22
177
dusza – moment kreacji
wpełznij
powoli
niech cię przykryje jak liść
przycisz żaby i anioły stróże
wejdź
ostrożnie zasuń
jak śpiwór namiot las
rzeczywistość
zasupłaj od wewnątrz
ściśle jak kokon
błękitną nitką na szczęście
ćwicz oddechy to proste
jak joga
i
zrozum
że ona jest macicy skórką na zewnątrz
czemu szukasz jej w środku?
9 june 2006

178
***
zaprawdę powiadam wam jest Bóg
stoi na krawędzi nibynieba w rozkroku bierze rozmach
popycha
spadamy
razem
on wyrasta skrzydłami
które są niebieskie jak smuga dymu
ja krzyczę
gdy razem dotykamy nibyziemi
grząska powierzchnia ugina się
znikam w bagnie
wypływam
tylko dlatego że łaskotał mnie w stopy
od środka
ok 2006

179
na szczyt
schodek
dwa
niżej
zadzieram głowę i uśmiecham się
do ciebie
winda otwarcie zaprasza
ale ja się rozsypię w nierozumiejący uśmiech
i będę musiała zakryć oczy przed blaskiem
widzisz
ja
nie

180
tak
zaprzecz
wszystkiemu co wiesz
a pojawi się wszystko czego pragniesz
pozornie
oceany statki dzieci słonie
i jeden człowiek będzie w stanie
unieść cię na dłoni
zgasić świat i
zdmuchnąć
płomień róż
i oddech pelargonii
ok 2006

181
dlaczego nie
boli mnie
na palcach otwierane niebo
wikła się i supła
siepie i przycina
nie mogę rozsunąć
zresztą po co
do reszty niepotrzebne wąskie ulice
koła powozów i gołębniki
adresat umarł
utnijmy skrzydła ptakom
182
zobacz
zobacz tyle słów
człapią za nami
cierpliwie
okrywają się kocem
przysypiają po kątach
czuwają
nie opuszczają mieszkania jak kot
podmieciesz pod wycieraczkę pod dywan
z trzepotem wyfruną jak tylko pozwoli
twoja dłoń
na balkon na wiatr
motyle
ok 2007

183
niebo
niebo dziś moje włosy
równiutkie linie
pracowicie wyczesane pasma chmur
leniwe i martwe
czasem postrzępione
niesforne końcówki szukają intymności
w kwiatach jabłoni
życia
w opiekuńczych grzebieniach jesionów
2.03.2007

184
ale czy
zapomniałam
dźwięki fortepianu jednak płyną
piano piano
szeptem
ciszej jeszcze
nie słyszę
powtórz
co mówiłeś
aa tak
racja
taka jestem taka jestem
bo ja właśnie jestem taka
piano
cicha
zamykam drzwi na palcach na dywanie
wsiąka woda
zapominam
zapomniałam
oczywiśćie
możesz otworzyć
wypłynie wszystko
„ale czy, ale czy..”
a dźwięki fortepianu płyną
30.05.2007
186
świątynia miłości
In the temple of love: shine like thunder
ciemność
podkurczone nogi
splecione ramiona
kolana pod brodą
nogi zapuściły korzenie w fotel
noże wbijają się w stopy
głębiej
od spodu
czarownica podoceaniczna skrzeczy z radości
śpiewa nareszcie
paradoks
syrenki Andersenowskiej
modliła się o księcia
serce
i stopy
In the temple of love: cry like rain
a każdy krok sprawiał jej ból
czym jednak ból
czym utrata pięknych kształtów ogona łusek i płetw
jeśli biec mogła do niego
i kochać
bez słów
In the temple of love: hear my calling
biegnij
czym prędzej
przecież
nie zawołasz
the temple of love is falling
Down the temple of love is falling
Downthe temple of love is falling
Downthe temple of love is falling
Downthe temple of love is falling
Downthe temple of love is falling
Downthe temple of love is falling
Down
2007
…………….
187
***
i pozostaje tylko być
przy nim
i czekać
nie odchodzić
przecież w końcu coś powie
da znać
zaskamle chociaż
i mieć nadzieję warto
bo czemu
nadziei się pozbywać
w końcu to nie ten jedyny
nie pierwszy i nie ostatni
wiersz nieśmiało zaczynam
2007

188
***
wierzb niemrawe czułki
pochylają się gdy przechodzę
chcą dotknąć nie potrafią
zbyt nieśmiałe zbyt młode
chwieją sięz ruchem wody
niby
nieprzejrzyste ukwiały
zieleń to lecz nie zielen jeszcze
przy niej ciemność brunatnej kory
absurdem
liście wierzb tęsknią za ziemią
pragną jej ciepła gałęzie
a wszystko faluje i wiatr
ponad powierzchnią
bo podnieś tylko wzrok – tu jest wodnista noc
tam suche jasne gwiazdy
bezsłowie cisza wieczność
2007

189
„Suzanne
zabiera cię
…nad rzekę
…wiesz że jest prawie szalona
ale właśnie dlatego chcesz być przy niej
…spędzić z nią noc
…a gdy chcesz jej powiedzieć że nie ma w tobie milości..
…rzeka odpowiada
że zawsze byłeś jej kochankiem
…i chcesz z nią podróżować
… wiesz że ona ci zaufa
bowiem ciała jej dotknąłeś
myślą swą”
noc i jedenaście po dwunastej
moja kawa staruszka
ma zapach tytoniu
cohena głos jest spokojny
nad rzeką ani jednej łodzi
zuzanna się oddala
samotna
weźmie cię za rękę
jeśli jej zaufasz
weźmiesz ją za rękę
jeśli ci zaufa
2007
190
przeglądając słownik wyrazów obcych i historię szkolnictwa
trywialny
z łaciny trivium
trywialny
czyli dotyczący szkoły powszechnej
trywialny czyli banalny w złym guście
trywialny
czyli stojący na skrzyżowaniu trzech dróg
jedna prowadzi do ciebie
druga do mnie
trzecia…
pójdę trzecią
2007

191
przypuśćmy że jest taka możliwość
że powiem
a moje słowa całkowicie okrągłe
w ciągach podrzędnie złożonych – pełne
przecinków przemilczeń i spacji
uporządkują się w całość
jeśli zechcesz
a ja pozwolę
zamkniemy je w zbiór i funkcję
przypuśćmy że jest taka
możliwość
że powiem a ty mnie zrozumiesz
przypuśmy
że odłożę na chwilę pióro
i ołówkiem powiem szeptem
że wśród tysiąca możliwości
ta jedna jest
niewiadomą
2007 kwiecień?

192
***
a starałam się tak ostrożnie
chodzić po tym ogrodzie
tak aby nie dostrzegła mnie róża
żeby mały książę spokojnie bawił się tam
za horyzontem
starałam się nic nie dotykać nie ubrudzić
dłoni pyłem białych lilii i żonkili
żółtych śmiertelnie poważnych nie kusić
nie mieć udziału w groteskowej sprawie
zapylania
starałam się niedbać-niepodchodzić-nieprzyglądać się
nieistniećwcale
ale się nie udało
2007

193
comment faire
spoglądając sobie w oczy, czego szukamy
wypowiadając słowa, co chcemy osiągnąć
on mówi – to lubię
ja myślę – czy znam?
potem szukam czegoś w pamięci, w sieci, u przyjaciół, odkrywam. no tak
kupuję kradnę tę jego muzykę i słowa i myślę
podoba mi się
nie patrząc sobie w oczy, czego szukamy
milcząc, co chcemy osiągnąć
ja mówię – nie znamy się
on mówi – za jakiś czas
potem szukamy się się bez sensu. i znajdujemy. no tak
wątpliwości mam milion i myślę
czekamy
tylko jak?
2007

194
spojrzysz na nią
z początku
zmarszczona i nieurokliwa
skulona
oschła
dotkniesz ją opuszkami palców
przygotujesz jej wrzątek
odczekasz
delikatnie ciepłem otoczysz
rozpływać się będzie z rozkoszy
unosić na powierzchni
w ekstazie
opadnie w końcu
zmęczona
otworzy
rozluźni
smaczna
zielona
2007

145
bardzo
będę cię bardzo kochać
powiedziała
bardzo – powiedziała głośniej
tylko tykanie zegara wciąż tak samo potakujące w ciszy
przekrzyczeć – bardzo
długo cię będę poznawać
dlugo nie będę ufać
chodzić własnymi drogami
tęsknić
za aleksandrem z pluszu
w łóżku
za nocami samotnego pisania
za ciszą
szaleństwem tańca bez świadków
za sobą dla siebie zaborczo
ale gdy już
bardzo będę cię kochać
zobaczysz – powiedziała
będę…

146
farbami
a gdy naprawdę poważnie chcesz o czymś pomyśleć
nigdy nie ma pod ręką
czystej kartki
słowa odpowiedniego
pióra
kredki
koloru
uczuć
trudno się dopatrzeć
ale dziecko w tobie
czuwa
już jest już
wspina się na palce
wyciąga z szafki nowe farby
próbuje pędzlem i palcami
na podłodze na ścianach
wymieszało pomarańcze błękity zielenie i brązy
i nie widać już nic
jednak podpis
tak
tak tak to ja
namalowałam cię gdy szukałaś tej kartki
smutna
05.06.07

147
na balkonach
na wyciągnięcie dłoni
na sznurkach
spódnica jej w płatkach jaśminu
niebieska halka obok i biały biustonosz
pranie co drugi dzień świeże
i kwiaty cynii w powijakach
fioletowe
wychodzi w negliżu legginsach koszulce z dekoltem
porozmawiać
o niedorozwiniętych różowych pelargoniach
i moich
które kupiłam dorosłe prawda? i piękne
pąsowe
zazdrości bratków które już przekwitają
i warkoczy długich
i lat
ale kwiaty będzie podlewać
opowieści
o rodzinie uzdolnionej córce i wnuczku co do tej anglii
o alkoholikach z pierwszego ich psach i kotach
i synu co się ostatnio nie pojawia bogu dzięki
o aureolach świateł nad piastowem i uroku zieleni
działkowych drzew
zachowa
przecież ja nie na długo
na tydzień
i znów jej wszystko od nowa o sobie pracy studiach zmęczeniu
i o kwiatach
pomiędzy dwoma wierszami
powiem
8.06.07

148
***
to tak jakby
unosić się
a jednocześnie stąpać twardo po ziemi
trywialnie i dosłownie
słuchać go
a jednocześnie nie słyszeć
bicie serca przecież bywa kłamstwem
które szeptane
sto razy może uwierzyć
w siebie samo
że istnieje
a to tak jakby
wyznać –
jednocześnie mam świadomość wiedzę złe przeczucia obawy
i duszę
ale ty
powiedz skąd jesteś
taki
i skąd tyle o mnie wiesz
8.06.07

149
dziś od rana
pod starym żyrandolem ciotki królestwo much
w planie dnia
wyścigi akrobacje powietrzne pokazy lotów klasy juniorów
nowonarodzonych
w pękniętej ceramicznej misce
przydźwiganej z francji przed dziesięciu laty
botwina czysta – z chrzanem
ideał purpurowego piękna
dwie zabielane kawy
truskawki w bitej śmietanie
zapach tymianku i kwiatów oregano
ptaki za oknem na zmianę
z ćwierkaniem autobusów
niegroźne burze samolotów
zbyt nisko
i szuranie pociągów tuż obok
dużo twoich esemesów
niewiele mojej nauki
tylko jakiś artykuł Twaina kiedyś zaniedbany
o tym że rasa ludzka jako jedyna ma skłonność do okrucieństwa
bez powodu
rozpłakałam się
leniwa niby-sielanka
tylko szkoda że ciebie tu nie ma
9.06.07

150
tak naprawdę
jesteś tylko ty
nie uciekniesz
donikąd
do nikogo
do kogo
tak naprawdę
masz tylko siebie
jak ostatnią przystań
może jeszcze trochę muzyki
może za duże ale rozumiejące oczy jezusa
z plakatu Wanted
za którego głowę nagroda stu srebrników
może pocieszające słowa matki
z daleka
ale tak naprawdę
tylko ty możesz sobie wytłumaczyć
o co ci chodzi
i ty musisz zdecydować
czy uciec przed
czy nie pić
kawy
usnąć
a jutro włożyć w to ręce z którejkolwiek strony
rozwiązać problemy uporządkować życie odpocząć nie pozwolić
nie pozwolić nie pozwolić żeby szczęście po raz kolejny
rozpłynęło się w deszczu
i nieporozumieniach
9.06.07

151
patrz
na wszystko można spojrzeć
dwa razy na dwa
sposoby
clouds in focus
or out of
:
lubię patrzeć
z bliska
w okno w oczy
czasem jednak
z bliska
widać tylko szybę
zaplutą deszczem
a dalekowidz dostrzeże
resztki słońca
w chmurach
10.06.07

152
pod-wieczór
paradoks
gdy jednocześnie nie pragnę nic powiedzieć
i nic nie mam do powiedzenia
a jednak grafomańskim nawykiem pożądam i szukam kartki ołówka
czarna liściasta wystygła po raz drugi podgrzeję ją w mikrofali
straci szlachetny smak białoruskiej księżniczki herbaty
jeszcze jeden dalekobieżny po lewej po torach przez wiadukt
jeszcze jeden autobus i psia kłótnia pod balkonem nieznośna
jeszcze jeden kawałek Vatagi odsłucham
jeszcze zmarznę trochę
jeszcze jedna mrówka przejdzie szerokość kartki
i dopiero wtedy stracę nadzieję
jest mi dziś dobrze spokojnie bezmyślnie
nic nie bulwersuje nic nie zachwyca nic nie prowokuje nic nie jest
naprawdę
nie potrafię dziś nic napisać
14.06.07

153
***
dotyk skrzydeł anioła
– euforia
ten spokój cisza rozsądek i umiar
– to ona?
trafisz za nią pod wodę
przyjmie cię ujmie zapragnie
otworzy ci oczy i serce
pozwoli pieścić się naga
zrzuci łuski bezbronna i dotknąć pozwoli
także i tej
jednej
która jest źródłem
szaleństwa marzeń i wierszy

kompleksów i niepewności?
niemoty?
proszę zrozum
pływam w głębokich wodach
nie boję się oceanu
unoszę się z prądem
lub płynę pod prąd
lub jednocześnie w kierunkach obu
jestem uśmiechem szczęściem i wierszem
ale czasami jestem
nie-mową
10.06.07

154
tak
siedzieć tak w słońcu
leniwie podnosić dłoń i opuszczać na papier
senne powieki
letarg letniego popołudnia
zmęczenie nabrzmiałe niechęcią
przy nadziei
myśl-i-oczekiwanie
pół-leżeć tak o zmierzchu
nakrywać dłonią kubek herbaty
wilgotnym dotykiem gorącej parzyć usta
trywialnie zupę gotować
przy dźwiękach beethovena
czuwać
a potem tak leżeć po zmroku
nasłuchiwać – już takty dziewiątej
intensywnie i czysto
nie spać i myśleć nareszcie
kiedy ty będziesz obok
15.06.07

155
22 czerwca – zakończenie roku szkolnego
ten dzień ma w sobie gwałtowność i lęk
niepokojący koniec i coś jeszcze czego nie umiem nazwać
nie wzięłam dziś dziennika
i moje ręce w autobusie wydają się niepotrzebne
za dużo małych parasolek
uszate misie i biedronki
pod nimi czarno-białe dziewczynki z dobieranymi warkoczykami
wesoło mruczą piosenki w drodze na akademię
angielska mżawka równiutko nawilża mi makijaż
zawijam się w biały szal z czerwonymi koralikami i czuję
jak bardzo krwiste wilgotne mam wnętrze
zaciśnięte z żalu gardło i bezradne dłonie
upuszczam telefon z wiadomością od niego
– pragnę
byś była jedyną i pierwszą
– ?dziewicą która oddaje się z żalem
i niecierpliwością?
– pragnę
na wyłączność i pełnię
na zawsze
– !truchleję
z radości!
oto on. oto ja. oto ciało moje. oto moje wszystko.
po wielokrotnych przemienieniach
?którego mojego wcielenia szukasz
i czy nadal mam jeszcze to czego pragniesz?
22.06.07

156
light
mówię – światło
i zapalam sztuczne ognie na lekcji angielskiego z dziećmi
brzdące zamierają na moment
potem rzucają się na mnie w ekstazie
!ja chcę potrzymać!
mówię – świeci się
i każę zaglądać przez otwór do pudełka po butach
pobłyskuje srebrzysta folia
wewnątrz
mówię – zbyt jasno
on przekręca lampę
by nie raziła mnie w oczy
myślę – ogień
i spoglądam na obrazek anioła z płonącymi skrzydłami
nie wiem – co to jest światło?
czy już jeszcze
jest we mnie
delikatne i lekkie

157
pierwsza strona
powiedziałam
otwórz i przeczytaj
na którejkolwiek stronie
to jedna z moich ulubionych
wziął ode mnie książkę
otworzył i przeczytał
– ale z drugiej strony
powiedział
nie znam się na poezji

158
***
to kłamstwo
ekstaza i zakochanie
euforia zachwyt i gwiazdy
księżyce skowronki i róże
to bałaganiarstwo języka
który zapomina sam siebie
i pozwala pokoleniom powtarzać się do znudzenia
to schizofrenia gaworzenia kochanków
przyprawia mnie o ból zębów
[czasem jednak tak trudno
uniknąć słowa Kocham]

159
w drugiej fazie
rogaliku
tyjesz i świecisz za jasno
przestań
zasłoń się drzewem
zniknij
patrz tamten komin w oddali
on to potrafi istnieć
tylko co drugą sekundę
nie częściej
błagam pozwól mi zasnąć
być częścią ciemności jak dawniej
płaszczką na dnie oceanu
meduzą niewidoczną na fali
kameleonem w kolorze zgilizny
patyczakiem chudym jak patyk
być bezdźwięczną bardziej niż głoska
w z dawien dawna zapomnianym języku
bardziej martwą niż rozkładające się ciało
niewidoczną
powszechnie nieznaną
w sen jedwabisty jak w kokon
zasupłaną

160
***
ktoś przeklął za ścianą
sobota
ósma dwadzieścia sześć
czekam na ciebie
rano
martyna jakubowicz przestała śpiewać
gdzie jest moje pióro i papier
słowa z komputera są mechaniczne i słone
brak w nich uczucia
a może we mnie
a może to senność
wakacji których tydzień minął
jak miesiąc
zabierz mnie stąd
spakować się i uciec
od siebie
bez wyrazu
różowy królik i prążkowany kot mają w sobie więcej czułości
a ja jestem oschła i pusta
jak mucha po kilku dniach lata
30.06.2007

161
jestem
cała
jednym wielkim znakiem zapytania
żeby chociaż można odwrócić na chwilę do góry nogami
jak w hiszpanii
usiąść na nim
jak na huśtawce
raz do przodu raz do tyłu
i znów
to uspokaja
„kobiety są nieustannym wahaniem”
dobrze. niechby choć usiąść
ta przestrzeń jest zdecydowanie zbyt duża
nieogarnięta
niechby choć usiąśc
albo zatańczyć
29.06.2006

162
***
to wszystko nieprawda
jeden równiuteńki granatowy kwadrat na kołdrze
nie wystarczy
by zbudować harmonię
łóżka
pośrodku dziennego pokoju
nie wystarczy cisza
aby naprawić zerwane nici pajęcze
palce moje za krótkie
poranione
w głowie
tylko ty tylko ty
harmonia nie gra. stukanie za oknem.
i nie wystarczy sama sobie
miłość
14.07.2007

163
***
zapatrzyć się w okno
intensywnie
stopić się w jedno z szybą chmurami
niebem karmić się
połykać
wnikać
tęsknić za tą przyszłością w oddali
nasłuchiwać
bać się jej
niepotrzebnie
zanim nadejdzie jak burza
teraz
14.07.2007

164
(…)dzień lata
korony drzew jak łowicka wycinanka
poranne godziny sznurowane burzami
deszcz przezroczyste warkocze
zaplata ze śmiechem
w słońcu
ty. jesteś. twoje słowa online.
jasno mi biało
w plątaninie materiałów na dywanie
dla ciebie chcę być czysta i jasna
lekka jak to co się z serca odrywa
i chce ulecieć na skrzydłach
– szczęśliwa
23.06.2007

165
a moja babcia myśli o śmierci
i powiada tak:
przeżyłam z mężem ponad pięćdziesiąt lat i ani razu się nie pokłóciliśmy
wiedziałam że on musi zrobić to co sobie umyśli a ja mu nie przeciwkowałam
oczywiście do ślubu nie było żadnych kontaktów seksualnych.
oczywiście stosunki tylko w sposób klasyczny.
oczywiście pracowała tylko w domu przy dzieciach.
oczywiście ona zawsze się z nim zgadzała.
oczywiście to co powiedziała jest prawdą.
tak wyglądał kiedyś świat 🙂
czy tak bardzo się zmienił?
mój mężczyzna gra na pianinie.
na pewno nie będę mu w tym przeszkadzać.
mój mężczyzna pisze doktorat.
pozwolę mu godzinami siedzieć samotnie w pokoju za zamkniętymi drzwiami.
z moim mężczyzną kłóciłam się już/dopiero trzy razy w ciągu pięciu miesięcy.
mój mężczyzna hoduje kwiaty. pnącza buszują pod sufitem tak, że niedługo przestaniemy widzieć jaki ma kolor. na korytarzu trawiasta wykładzina, która ociera się o kicz, odrobinę. ale ja już rozumiem. to ta tęsknota za zielenią i naturą w ścianach mieszkania na blokowisku, w betonie, w zaczadziałym od spalin mieście.
mój mężczyzna chciałby się przenieść kiedyś w Bieszczady.
o Jezusicku…co ja tam pocznę?
no jak to co?
26.08.07

166
w kuchni
zatańcz ze mną tak
żebym zapomniała
jak bardzo jestem rzewna
zanuć bym zamknęła powieki
kołysz na uspokojenie
zawiruj mi w głowie do spodu do bólu do cna
aby oczy pełne cebuli
przestały się szklić i skomleć
usta
potrząśnij moimi ramionami
niech opadnie histeria
abym pochylona z nożem nad szafką nad koszem
obierając warzywa patrzyła widząc
jak spomiędzy palców
matowobrudnej skórki
rodzi się kolor
abym nie pragnęła nigdy nic więcej
ponad to miejsce na podłodze w kuchni
obok starego zeszytu
gdzie zaczyna się smak i kolor i wiersz
pocałuj mnie dotknij
po oczach poznam jak bardzo boli nas
dwoje
słów
– nie
– tak
26.08.07

167
blokowisko
spoglądam przez okno i mam ochotę
liczyć
liczyć
okna balkony
poruszenia firanek
ilość szmat na sznurkach
odpowiednio
kolorami
babcie w obcisłych seledynowych sweterkach
z rozwianym siwym włosem
w pochyleniu
w ekstazie
nad praniem
spoglądam przez okno i tylko tyle
o!
tyle tyciusieńko
brakuje mi woli
aby uciec stąd na zawsze
ale jest jeszcze ta matka bez twarzy
której dłoń rytmicznie gładzi głowę dziecka
przy drzwiach balkonu
na podłodze
przestaję liczyć
patrzę
ona nie ucieka
26.08.07

169
wiersz wulgarny
nie nazbyt lubię
gdy świat rozcapierza mi się w meduzy
i parzy
rzyga słonymi kroplami
zalewa usta i nos
znów scylla charybda
i potop
to niemiłe
gdy szukam z tęsknotą spotkania jego oczu
lecz ten jasny uśmiechnięty wzrok
patrzy na przedmioty za moimi plecami
na przestrzał
trudno zaakceptować
prostą świadomość że obojętność i żal
zafiksowanie na jednym słowie
jednako mieści się w sferze – miłość
jednak padalcowata cisza
niedomówień pełna
które tkwią
bolą i drażnią
i już odchodzą wszak
w tempie żółwia
prozaicznie i absurdalnie mnie
(…)
7.09.07

170
lew w niedosycie
po obiedzie nie dość obfitym
urażony
wściekły
z rozwichrzoną czupryną
rzucił cierpki komentarz
jak ochłap
ogryzioną kość
ślinę wymieszaną z krwią
– głodnym
zmarszczka pomiędzy oczami
usta wąskie bez reszty
ciepła
uczucia tylko burzliwe się w nim kłębiły
na dnie. bo tłumił
i gniewny. gotowy do skoku. po jeszcze.
już przy drzwiach jednak mruk
boleśniejszy niż uderzenie
– myślałem że ty miałaś się troszczyć o …
– twój zawsze pełny żołądek lwie?
– myślałem że ty miałaś się troszczyć
                                                    o mnie
7.09.07

172
ona
jest tam pod stołem w kuchni
rzecz obok rzeczy
obszernie i cicho
jest
na tym zdjęciu maleńkim
z długimi włosami
na którym napisała – twoja
żona
jest w jego słowach
coraz mniej
jednak
we wszystkich naszych kłótniach
pod spodem
na dnie
jest
i nawet gdy na chwilę zapomnę pomyślę
nie ma
w dedykacji ciekawej książki
znów
jest
7.09.7

173
Marianna
ona tam siedzi przy kaloryferze
nawet latem
też
tam
tylko wtedy podchodzi również do okna. pielęgnować niemrawo
rozkwitające pelargonie
ona tam czeka na spotkanie z mężem
bardzo cicho. niedosłyszalnie
porusza ustami. jak tykanie to brzmi jakoś tak.
tak tak. takie pacierze
ona by chciała już
być tam przy nim
wybrała sobie już przecież miejsce
na cmentarzu sadzi kwiaty białe
dla siebie. bo takie właśnie lubi
i chyba gust jej się nie zmieni
po śmierci
ona mnie pragnie zobaczyć
uzbierała tysiące groszy. dar.
więc jadę do niej. czym prędzej. za chwilę. nie chcę
pieniędzy
ale wiem że je wezmę.
a potem. to ważne to ważne. potem
usiądę
i będziemy siedzieć przy kaloryferze
pielęgnować pelargonie
poruszać ustami. i czekać. i patrzeć patrzeć bez końca
9.09.2007

174
w domu
świat jest wąski jak wanna
odbijam się
od brzegu do brzegu
dziecinny statek
świat jest
pojemny biały i chłodny
jak szpital
od drzwi do drzwi
krew i sutanna
ale pamiętasz? można pójść brzegiem
rzeki. jak kiedyś. dawno.
w tym miasteczku o skórze porośniętej sosnami
ostro i boleśnie. oddycham tamtym powietrzem
i kłują igiełki drzew
bose stopy
ale jest dobrze. już dobrze
lepiej
w domu w domu nareszcie
blisko wody i ziemi
i kto mówi że nie mogę tutaj na zawsze pozostać?
na zawsze
na zawsze
na zawsze
9.9.07

175
rozwieść się
rozwieść się – odzyskać moje pół twarzy z rozbitego w czasie kłótni lustra
rozwieść się – umalować rzęsy, zmrużyć oczy, być kocicą bez pana i władcy
rozwieść się- pozwolić by loki po trwałej rozkręcały się powoli, chaotycznie i nijak
rozwieść się – założyć bluzkę z odważnie głębokim dekoltem, czarną mini, wysokie obcasy i stringi
rozwieść się – wyjść na ulicę sama. godzinami oglądać sklepowe wystawy. kupować. przesiadywać w kawiarniach. rozmawiać. wymieniać. wyrażać.wierzyć po prostu. i grzeszyć
rozwieść się – z sobą samą sprzed chwili. z nim. z tamtym życiem bez wytchnienia i sensu
rozwieść się – nie umrzeć i nie załamać. nie żalić się i nie mieć żalu. zrobić to. ot tak.
rozwieść się – wreszcie
12.01.08

176
grawituję
grawituję
ciało moje tak płaskie
że nieomal wklęsłe
śródstopie zawsze doskonałe i kształtne
teraz wciska się w ziemię
z siłą łapy słonia
otoczenie moje tak płaskie
niezauważalnie nieistotne
ciśnienie w uszach skroniach
niebezpiecznie blisko
omdle…
nie nie: potrząsnąć twardo głową
nie mogę sobie na to pozwolić
życie moje tak płaskie
zmęczone i niedospane
zganione
o krok od
na granicy
na krawędzi
u progu
rozstania
9.12.07

177
**
łączy dwa odległe punkty
jedna prosta linia
zbliża scala jednoczy
trwa w bezczasie
w akcie
w afekcie

…i traci ciągłość
– przerwanie
– przer(y)wana ciągłość
komunikacji
brak
a przecież było tak…
dobrze już dobrze
ciiii… cicho
nie płacz
miej nadzieję
to się domaluje dopowie dociągnie
to się nawiąże
tylko czy
jedność akt i afekt
naprawdę wróci?
9.12.07

178
Słowo
słowo to
zdrajca
złoczyńca
źródło wszelkiego zła
zbrodniarz i
złodziej
zapalczywy czarownik
za nic za nic! już nigdy mu nie zaufam
zaprawdę! nienawidzę go
całą duszą
zapewniam! doprowadzi mnie do fiksacji
samospalenia. do szału
kiedyś
wiem ale to wszystko
zajedno…
przecież nie mogę
przecież nie mogę nie mogę nie mogę
nie pisać?
9.12.07

179
Mickiewiczowskim wierszem
Nie wiem czy się podobna okazyja zdarzy
Aby ten wiersz wam, panie, ofiarować w darze
Nie wiem na ile jeszcze starczy mi żywota
Aby zwlekać i milczeć, fortunę kłopotać
Niechże więc to ten moment bardzo uroczysty
Przyjmie owoc mych myśli, zrodzony w ojczystym
poemacie sławnego pana Mickiewicza
– ten wiersz tak idealny, bowiem wiersz o niczym.
A wiersz ten jedna strofa, lecz niebagatelna
Niewykwintna niepiękna, ale dość rzetelna
Strofa o twórczej wenie i twórczych spotkaniach
Nic wam więcej nie powiem, słuchajcie z oddaniem:
Zgromadzone przy stole pełne entuzjazmu
trzy kobiety pisały, nie znosząc marazmu.
Rozpusta, miłość, nicość, kapelusze z piórek.
Pełno różnych tematów, ot korali sznury.
12.09.07

180
ono i on
samotność
radość jest w głosach innych cudownie gratulacje
we mnie tylko niepokój i smutek
on tam śpi sobie jakby za ścianą
z mięsa i skóry
gładzę ją. gładka
nawet nie czuję nic
cicho
jest
choć nie rozumiem jak oddycha
słucham bajek dla niego
może usłyszy maleńkie
– czy chore też usłyszy? –
osiemdziesiąt dwa milimetry
to jednak rozczula
samotność
radość jest w głosach innych..
we mnie…
on tam śpi. za ścianą.
nawet nie czuję już żalu. otępienie.
cicho jest
choć nie rozumiem czemu
milczenie
słucham go. może nie rozumiem.
może usłyszy może..
co ja czuję
30.03.08

181
+++
śniło mi się
kładą mnie do grobu
wąskiego jak blizna
szybko
przetnij mnie na pół
i jeszcze
łatwiej wsunąć jak list
śniło mi się mnie pół
i widziałam wszystko dokładnie
jak na płytce którą dostałam w prywatnej klinice
o jest
porusza rączkami bije
serce
‚wszystko dobrze tylko nosa nie widzę
nie
napiszę widzę jeśli nie’
mówił doktor
śniło mi się
to sen
mnie pół szlochało
28.03.08

182
matka
poszło o te wyrwane z albumu zdjęcia
szare
ecru
misternie klejone
przez matkę sprzed trzydziestu lat
jeszcze widzę ją, skupioną i nieobecną
jej szczupłe arystokratyczne palce
i w owal idealnie spiłowane paznokcie
jak dba. podpisuje i ślini
koronkowe rogi dla tych czarno-białych zdjęć
poszło o te wyrwane z albumu zdjęcia
które oglądam zbyt często
przy tobie mały
i zapominam
że czujesz być może to, co kiedyś ja
wobec niej
9.12.2016

183
powiedzieli „fotografia”
a niech to!
i wyskoczyło wspomnienie
z pomarańczowego dziennika
z albumów wciśniętych w kąt biurka
ze stosu ćwiczeń Bradshawa *
z kremowo-szarych zdjęć
z brzucha z wątroby
z urwanych snów, które pamiętam
bo ja
to te krzywe grube nogi
grzywka, sińce pod oczami
sznurowane juniorki w ciapki
lalka cyganka lub
inny obiekt przylepiony do rąk
z potrzeby bezpieczeństwa
na pół dnia
9.12.2016
*John Bradshaw. twórca teorii i ćwiczeń terapeutycznych pt odnajdywania wewnętrznego dziecka

184
***
podobno jest kostuchą
podobno odpada od kości
jej ciało
skąd mogę wiedzieć
nigdy jej jeszcze
nie widziałam
czy staje tuż na odległość milimetra od mojej
skóry wilgotnej od potu
milimetr od mojej dłoni
skąd mam wiedzieć
podobno w chwili gdy staje
od ciebie
o milimetr
jesteś od śmierci
nawet nie o krok
podobno nie trzeba nic przekraczać
wystarczy ten milimetr
dotykiem przeistoczyć
podobno zawsze zimne ma dłonie
?2016

185
Severus matrimonium rogationem
Przychodzi i mówi: Przecież
masz ten świat
na wyciągnięcie ręki; mieszkanie kasę ja…
nie będę długo obok
tylko na wyciągnięcie ręki. Przecież
masz ten świat
więc po co gnać ci tam, gdzie niepewność
w dal, za granic kilka. Strach
o dzieci, o ciebie mi też strach
No przecież masz ten świat
ten polski swojski sielski świat
Za moim wysokim płotem.
Maj 2019 z powodu PLech

186
Gabinet luster
rodzisz się
w sieci utkanej z relacji
w mat-ni
w mat-ki uścisku ud
ramion piersi i rąk
jest tak blisko taka
bliska
a jednak lustrzanie obca
jakbyś spojrzała na siebie od tyłu – to ja?
NIE. to ona. twoja matka
twoja siostra twój ojciec twój brat
i twój mąż
w gabinecie luster życia błądzimy
to wypukłe to wklęsłe
to wykrzywione
a tamto
hipnotyzuje cię wejdź we mnie wejdź och
Och! Daj spokój. Nie bierz mnie za Alicję!
Rodzisz
w sieci utkanej z relacji
w mat-ni
mat-rixie
w uścisku ud
jest

i myślisz. nareszcie.
przecież znam swoje zasady. wychowam ich tak
jak trzeba…
być naiwnym no jak?
by uwierzyć że oni
twój syn. twoja córka.
zwłaszcza ona!
NIE będzie taka
bliska
i lustrzanie
obca
twoje lustro przekleństwo błogosławieństwo i cień
JC 2.9.2018

187
oczekiwanie
przez pół życia
oczekiwanie
że przyjdziesz przytulisz pokochasz pogadasz
że odgrzejesz odbierzesz oddasz odejdziesz
że narodzi się podrośnie samo zaśnie odessie
że rzucą podwyższą obniżą zapewnią
że potem na pewno naprawdę na zawsze
przez pół życia
i … nieoczekiwanie
idziesz na regressing
i piszesz wiersz
i już wiesz
żeś niepotrzebnie tyle czekała
gdy kawa stygła
włosy siwiały
a masażysta patrzył na zegarek

188
scena czyli mam gdzieś te jasełka trans i metroseksualne
scena mnie…
nie inspiruje
nigdy nie byłam
na pokaz
nawet i teraz
wieszać swoje cenne imię na plakatowisku
facebooka
jest mi boleśnie
scena mnie…
nie inspiruje
nigdy nie wkładałam
koturnów i masek
nawet i teraz
moje trzy nazwiska, pięć imion i jeden
pseudonim
nie dookreśla
mnie, bo życie to nie scena
i nie teatr
więc nie ściągam kiecki
nie wkładam męskich spodni
by pozwolili mi wystąpić
w jednym akcie
mister(yj)nej farsy
jako prawdziwa kobieta

189
pajęczyna
Utkałeś ogród z pomysłów
rozpięty jak pajęczyna
od wschodu do zachodu
heksagram rolniczych marzeń
tutaj północna gryka
a tam na południu groch
pot wsiąka w twoją ziemię
przesycasz słowa treścią
duch kręci ci szybko nad głową
ósemki bez końca ósemki
jesteś raz tu raz tam
i jeszcze zaraz gdzieś dalej
a wszędzie nieskończoność
a wszędzie tyle tej treści
zorałeś żyzne pola
ścieżkami swoich myśli
tysiąc ich
sto tysięcy?
trójkąty w zbożu nie kręgi…
ale jest czas zastoju
pokoju czas spokoju
muzyki i napoju
co więcej niesie treści?
lecz
mój boże
czemu?
czemu nie śpiewa nikt pieśni
nie woła nikt perliście tych słów co odfruwają?
gdzie jest ta dzika ta piękna
długowłosa i czarna
kobieta pająk zasnuta
w pamięci pokoleń i krajów
mówisz – „patrz – o tu, jej oko
zagląda tu z chaty trójkątów
o widzisz…
tu ją schowałem”
lecz gdzie miejsce na płaszcz jej
krwisto-srebrzysty pod żurawiem
u studni
płaszcz księżycowych cykli
gdzie jest przestrzeń oddechu
na zapaski i szeroką hen chłopską
spódnicę
bruzdami życia własnoręcznie wyszywaną
2019 Piaseczno

190
klucz do jej serca ma kształt róży
zdecydowanie…
nie czerwone ma ciało
lecz i nie zimne śnieżne
raczej kremowe
albo herbaciane
w porze słonecznej
a nocą
gry przykucną pod progiem wszystkie słowa
dobranoc
maleńka
mój miły dobranoc
półksiężyc drobny jak srebrne jej
przykryte pajęczyną cieni
piersi
klucz do jej serca ma kształt róży
zdecydowanie…
a w sercu miłość
dwa kielichy
i dwa denary

191
***
boli mnie
w żołądku
pęknięty lęk
przed jutrem
we wtorek
za dwieście pięćdziesiąt siedem
dni

192
weszłam na tę świętą ścieżkę
na góre na łysicę
szło się po omacku z ogarkiem latarni eremity. ledwie
ledwie widoczny
knot i oliwy zabrakło
zawsze dla którejś zabraknie. to normalne
tym razem to musiałam być ja
jednak szłam. dalej.
ścieżka zarośnięta zielskiem. nikt nie kosił jej.
nie było zielonej rewolucji. specjalnie poszłam przecież
inną drogą
niż wy
poszłam z rozmysłem. kocham przecież to ziele
to które przecięło mi nagą skórę stóp. i to
które poparzyło do bólu. na zdrowie. i to
które rozerwało sukienkę.
nie żal. tylko
tak myślę sobie czemu maliny mają kolce i więcej
niż róże. o tak
i myslę jeszcze, kim jestem Aliną czy
Balladyną
choć właściwie właściwie..
odpowiedź znam
szłam dalej tą świętą ścieżką
na górę na łysicę
jak rak powoli, ale
do przodu jednak.
pomimo szczekania i wycia
wilka i psa
pomimo pomimo
strachu i lęku
i traum
szłam i drżałam cała może z zimna
a może gdy.. pies podszedł polizał dłonie
i nie wilk lecz wilczyca o sto kroków
zległa na rozstaju patrząc tam
w tę dal
w tę właśnie, tę oświetloną wschodem poranka
gdzie tylekroć w snach widziany –
majestat mój, tęsknota moja, duma, siła i piękno –
lew stał

193
Upadek podwójny albo spotkanie
na granicy poezji prozy i prozaizmu
ma ochotę skoczyć z balkonu. ma ochotę przestać myśleć. ukrecić sobie głowę, żeby nie kotłowały się myśli. znieczulić się
upić. zapomnieć że ma dwoje dzieci. ukarać się
jest zmęczona. jest głupią samotną matką
pojechała z dziećmi na spotkanie
bo opiekunka nie przyszła. bo chciała mieć z życia coś dla siebie. bo chciała się oderwać od domu. to jedyne wyjście w miesiącu
dzieci po dwu godzinach miały dosyć. ona karze krzyczy. bardzo chce zostać do końca. na siłę
to się tak cholernie łączy z brakiem kasy. to się tak cholernie łączy z potrzebą czegoś dla siebie. to się tak cholernie łączy z potrzebą odpoczynku
a to dziecko na drodze?
po prostu oślepiło ją słońce, nie widziała jak wjechało na pasy , skręcała, zatrzymała się w ostatniej chwili, matka złapała to dziecko…
miała serce w gardle
gdyby anioł stróż nie zdążył. nie chce myśleć. chce tylko płakać
ale musi pójść zrobić kolację
………………………………………..
ma ochotę skoczyć w balkonu. ma ochotę przestać myśleć. ukrecić sobie głowę, żeby nie kotłowały się myśli. znieczulić się
upić. zapomnieć że ma dwoje dzieci. ukarać się
jest zmęczona. jest głupią samotną matką
poszła z dziećmi na spotkanie, mały na rowerze
bo opiekunka nie przyszła. bo chciała mieć z życia coś dla siebie. bo chciała się oderwać od domu. to jedyne wyjście w miesiącu
dzieci po dwu godzinach miały dosyć. ona karze krzyczy. bardzo chce zostać do końca. na siłę
to się tak cholernie łączy z brakiem kasy. to się tak cholernie łączy z potrzebą czegoś dla siebie. to się tak cholernie łączy z potrzebą odpoczynku
a ten samochód?
po prostu mały przyspieszył na rowerze widząc zielone, pobiegła, biorąc córkę na ręce, zobaczyła samochód, złapała go tuż przed
miała serce w gardle
gdyby anioł stróż nie zdążył. nie chce myśleć. chce tylko płakać
ale musi pójść zrobić kolację

194
List DO NIEJ
Droga Kobieto, która doprowadzasz mnie do szału,
Kobieto, której nienawidzę,
Kobieto, której często zazdroszczę,
Kobieto, której mi żal
Kobieto której często nie rozumiem…
Ale teraz napiszę do ciebie ten list, i postaram się ciebie zrozumieć,
Jesteś z tych kobiet, co tworzą wokół siebie aurę niedostępności. Nie tylko wówczas, gdy chodzi o mężczyzn, także kobiet.. Wchodzisz gdziekolwiek, jak na salony, dumna blada i naburmuszona. Nikt nie wie co się stało, i nikt nie śmie pytać.
Jesteś niedostępna, odgradzasz się swoimi kształtami od świata, od dzieci, nawet czasem od męża.
Jesteś potężną królową kobietą, która czasami się śmieje, rozdziela uśmiechy. Łaskawie odpowiada – nie, wszystko w porządku,
dziękuję, gdy ktoś zapyta o powód smutnej miny…
W bliższym kontakcie bywasz miła, jednak ta „miłość” jakoś tak źle po mnie spływa. Coś jest w tym.. hmm, coś czego nigdy nie
mogłam ugryźć, rozgryźć. O co chodzi? Jest miła czy nie? Jest może tylko uprzejma, bo tak wypada.. Jest w tym mur, jest w tym
chronienie swoich granic za wszelką cenę, jest gburowatość, wobec świata wobec rodziny wobec dzieci wobec męża..
Taakk., każdy może zrobić sobie coś tam sam.. Taak, nie jesteś krzesłem, by siadać ci na kolanach… Zapewnie nie..
Hmm.. Kobieto.. nie wyczuwam w tobie kobiecości, jest taka ostrość, choć jest i małomówność która może być delikatnością
Jest serdeczność czasem która może być serdecznością z seca.
Jednak jest to jakoś bolesne.. Kobieto..
Kobiecość święta, której ja pragnę, do której ideału ja zmierzam, nie kaleczy, nie otacza się kolcami. Nie wywyższa się bez powodu.
Jest szczodra i z tej szczodrości rozdaje. Broni swoich granic, ale nie brutalnie. Przychodzi mi na myśl karta Tarota, która ostatnio się w moich rozkładach pojawiała – Pięć buław.
Ta karta pojawiła mi się też w lipcu, czyli teraz, gdy doszło do naszego starcia
Jesteśmy obie kobietami. Ty jesteś numerologiczną 6, ja – 9. Ty dążysz do harmonii, nie przeczę. Stąd być może uprzejmość i delikatność. W końcu nie zrobiłaś mi karczemnej awantury, gdy twoim zdaniem zrobiłam coś źle, tylko zakomunikowałaś to w smsie..
Przez posłańca innymi słowy. Kiedyś.. byłby to posłaniec. Kiedyś może po prostu jednak powiedziałabyś swoją prawdę w cztery oczy.
Kobieto, nie nienawidzę cię dlatego że zbeształaś mnie, bo nie odkurzyłam i nie umyłam okien w twoim letnim domku, z którego korzystałam. Nienawidzę cie, choć nie mówiłiam tego nawet sobie nigdy głośno, bo tracisz swoje zycie i swój potencjał.
Jesteś Kobietą, która rozmienia się na drobne. Jesteś królową, która króluje w domu, mnoży swoje domy, rozkazuje mężowi budowanie i przebudowanie. budujesz cudzymi siłami i cudzymi rękami. I wspaniale upiększasz swoje domy, także że stają się jak muzeum i swiętość. Wszystko jest trochę na pokaz. Czy ciebie to naprawdę żywi? Czy odczuwasz satysfakcję?
Zapewne nie, skoro wciąż wszystko w przebudowie. Mieszkanie remontowane kilkakrotnie gruntownie, domek letni upiekszany do bólu. Ziemia leśna obsadzona kwiatami, które nie zdarzają się w lesie. Pnącza, pelargonie, i inne kaprysy, które próbują przemienić
piękną dziką przyrodę w wybryk natury. Które wprowadzają cywilizacyjny sztuczny porządek w piękno naturalnego chaosu leśnego.
Kobieto, której nie rozumiem, czemu nie skupisz się na czymś znacznie bardziej wartościowym, niż ozdabianie sztucznością swojego
otoczenia. Czemu nie odnajdziesz prawdziwej wartości w życiu?
Życie nie toczy się jedynie w mieszkaniu i domku letnim. Życie nie polega na sprzątaniu tak by nie leżał żaden paproszek, nie polega na używaniu chemii do bólu, i czyszczeniu każdej plamy na sukience twojej córki by zawsze była piękna i czysta.
Hasło w twoich ustach – dzieci brudne to dzieci szczęśliwe, nie ma podłoża, skoro nie pozwalasz im się brudzić, sprzątasz im pokoje za ich plecami… Zamiast nauczyć dzieci odpowiedzialności za swoją czystość i porządek.
Kobieto, kobieto która nie szukasz świętej kobiecości, czemu? czemu jej nie szukasz? Czemu gnuśniejesz w domu, czemu tracisz swój czas na jeżdżenie 200 kiilometrów pomiędzy domem a domkiem letnim co tydzień?
Czemu tracisz czas na rzeczy materialne, czemu utykasz w konsumcjonizmie i tylko poprawiasz sobie samopoczucie
organizując szlachetną paczkę i dając Orkiestrze Owsiaka raz na rok..
Czemu ja do tej pory nieustannie odczuwałam przy tobie dziwny dyskomfort? Zupełnie jakbym czuła sie niedowartościowana ? Że ja nie zawsze na orkiestrę daję? Nie zawsze mam serduszko? A czasem nawet zastanawiam się jak ona działa i czemu Jurek bywa taki opryskliwy naburmuszony i snobistyczny, by nie powiedzieć materialistyczny i wkręcony w przekręty finansowe?
Dociekam i stawiam pytania, choć nikogo nie przekreslam.. Jego też nie.
Ależ ja ludziom nieustannie pomagam, bez wystawiania się na świecznik.. Ja daję z siebie ogromnie dużo. Bo absolutnie wierzę w
świętą kobiecość, która uszlachetnia świat na codzień .
Kobieto, której nie lubię, czemu gnuśniejesz w domu? Czemu szukasz i nie znajdujesz, bo.. nie szukasz naprawdę? Zaczynasz kursy , szkoły i porzucasz je. Chwalisz się nowo odkrytym talentem wszędzie w okół, ale przechodzisz dalej. Nie zamieniasz tego w pasję życia, w pracę, nie ubogacasz tym świata w okół tylko znów.. rozmieniasz się na drobne. Zachowujesz dla rodziny.. ? najbliższych?
Wieszasz na ścianach piękne zdjęcia swoich dzieci i pejzaże.. To piękne, jeśli jest dodatkowym hobby, a treścią byłaby inna pasja, która wypełniałaby ci życie
A co wypełnia ci życie? Gdzie ta treść? Jesteś żoną, szarą eminencją, która kręci głową swojego męża. Jesteś fanką wypucowanego domu z żurnala, doskonałą panią domu, lubisz robić przyjęcia co czas jakiś i pozwalać sie podziwiać za swój kunszt.. robienia przyjęć. Idealnie dopasowane serwetki i talerzyki… Wspaniałe, na wiek dziewiętnasty i czasy takich kobiet. Tylko one często również królowały na salonach, pisały, tworzyły i wychowywały dzieci… w domu.. Były gospodyniami, przy braku techniki i przemysłu takiego jak teraz. Ogarniały sztab służących i kucharzy, oraz guwernerów dla swoich dzieci.
Albo same zajmowały się swoimi dziećmi w sensie wychowania i edukacji.
Kobieto, której mi żal.. Czy ty wychowujesz swoje dzieci? Tak.. Ale one są niedopieszczone, są często smutne, odrzucone. Jest mi ciężko krytykować bo i moje są niedopieszczone, ale na litość boską, ja pracuję na full etat i moje dzieci są małe.
A ty jesteś wolnym ptakiem, odwozisz dzieci do szkoły, nie gotujesz dla rodziny obiadów, masz czas dla siebie, który spędzasz na udoskonalaniu mieszkania sprzątaniu i kolejnych zakupach…
To puste zycie. Czemu nie wychowywałaś .. bardziej? bez przedszkoli..
Czemu nie edukujesz? bardziej? więcej z dziećmi nie odkrywasz, nie dajesz im więcej siebie, nie przekazujesz swojej pasji? skoro masz pasje artystyczne i językowe, czemu nie ty uczysz? Skoro jesteś w domu?
A jeśli nie chcesz, nie umiesz , nie wybierasz tego, bo.. masz prawo.. Czemu nie przekształcisz swojego życia w coś bardziej
szlachetnego i wartościowego? Zrób to, a nie będziesz chodzić tak sfrustrowana, naburmuszona.
Gdy zaczniesz wchodzić na pewną ścieżkę idz nią do końca by przekonać się czy naprawdę jest dla ciebie czy nie
Gdy idziesz do szkoły artystycznej, skończ ja, zacznij sprzedawać swoje dzieła, otwórz biznes.. Sprawdx się..
Gdy zainteresujesz się numerologią, feng shui.. dietetyką.. Idź dalej, nie ślizgaj się po wierzchu..
Bo to nie ubogaca.. Nie , nie jesteś mistrzowską 33 , tylko 6, .. to wynikło z nieprawidłowej wiedzy, niegłębokiej wiedzy, ślizgania się po wierzchu.. A przyniosło tylko dumę i snobizm.. Mistrzowskie cyfry to wyzwanie. Nawet gdyby.. żałowałabym cię jeszcze bardziej,
aby byś mistrzem trzeba mistrzowsko przeżywać swoje życie..
Szóstka numerologiczna szuka harmoniii. Znajdź ją w sobie. Harmonia to równowaga w zyciu. To, że prawie nigdy się nie denerwujesz, jesteś zamknięta w sobie, to nie harmonia.
Harmonia to zrównoważenie pierwiastków. To zrównoważenie także powołań. Kobiecość zrównowazona odkrywa zarówno życie domowe, rodzinne jak i pracę.. Nie musi to być płatna praca. Ale musi być wartością samą w sobie. Może zająć się wychowaniem i edukacją dzieci samodzielnie. Można zająć się pracą zawodową.
Na pewno jednak trzeba odnaleźć silną swoją życiową pasję i iść ścieżką pasji. Czy sie będzie z tego miało pieniądze czy nie.
Gnuśnienie w domu, grzęźnięcie w konsumcjonistycznej postawie tego nie załatwi.
To odcięcie od swojej kobiecej wartości. Od siebie.
I szalony radykalny snobizm. Kobieto której nie rozumiem , która mnie nie rozumiesz.
Nie, nie jesteś ponad mną. Ani ja nie jestem ponad tobą. Jesteś inna.
Nie, nie jesteś mniej wartościowa, niż ta, która ma bogatszego męża i większy dom.
Nie, nie zapełnisz sobie życia jeśli ubierzesz dzieci elegancko, wyślesz je do prywatnych szkół językowych ładnie się ubierzesz i pójdziesz do fryzjera. To tylko pozór, to otoczka.
Co jest w środku? Pustka? Takie puste życie? Stad naburmuszenie i frustracja mówię..
Kolejna zmiana w domu, piesek aby zapełnić wolne godziny, nie rozwiążą problemu.
Gdzie jest esencja?
Rozmieniasz się na drobne i przepuszczasz swoje życie..

195
pada dziś…
a Ty jesteś trochę jak burza
jak tajfun
otworzyłam okno
wpadają słowa liście i wiatr
zakręciło mi się w głowie
wymieszały się wszystkie uczucia-myśli
potem siedzę
i wpycham je na siłę do tych starych szufladek
ale
nie da się

196
to tylko 45 lat – karma
jest taki moment że wiesz
najważniejsze już w życiu zrobiłaś
i wcale nie myślisz o synach domu i drzewie
o nie
ciebie
interesowały zawsze nieco bardziej korzenie
niż korona
choć i ona – złoto i zieleń – na twojej głowie
tkwiła widoczna dla wielu
bo dumna i odległa byłaś
w spojrzeniu co przenika na wylot
i w sercu królewskim mięciutkim jak miał
Lady – mówili o tobie. ironicznie lecz słodko
jest żal. tamtych młodzieńczych czasów
religijnych uniesień i cielesnych drgań
ale jest taki moment że wiesz
najważniejsze za tobą
cierpienie ból radość ekstaza depresja i znój
płatki karmy opadły. warstwy z pięciu pokoleń
rozwarstwiły się. rozdeptałaś je przerobiłaś przebrałaś
przeżyłaś je
są. w swoim miejscu. w latach i pokoleniach
minionych. tobie został ich podmuch wspomnienie…
nie żal
przyszłość okna otwiera szeroko
tamte róże kwitną upojnie
lawendowo-majerankowa przestrzeń cię woła
twój raj
2019

197
na pożegnanie domu
odklejam się
już mi stopy nie pasują
do kształtu podłogi
chucham i dmucham może
odpadnie ten maleńki
przeszkadzający paproszek
odpadł i ja
o(d)padam z sił
przykurczonym ramionom nie w takt
idzie. i prania składanie
i gitary dźwięki źle pod palcami brzmią
odsuwam kciuk. może
to on przeszkadza
że nie unisono a nietaktownie

poukładane w mieszkaniu rzeczy
a przecież jeszcze niedawno były
zupełnie jak struny zupełnie jak
w gitarze gdy gra
niby każda oddzielnie inaczej.
a razem
nie tak. jednak jestem nietaka nieswoja
i śmierdzi obcości swąd
nad ranem. gdy budzi prześwit w zasłonie
i sen
odklejony w astralu obrazek
pod powieką zawisł jak znak
że mój świat jest w rozpadzie
i jeśli nie… nie chcę
nie widzę – oczy zamknę
mój anioł mi powie – to fakt
2019 24 maja rano piaseczno pawia

198
Letni przepis alchemiczny
(komentarz do zdjęcia)
zahaczyć kijkiem słońce
w rzece zanurzyć
rozbełtać
na drobne granulki
świetliste
kosmiczne
mleko
włożyć zapiaszczony palec
oblizać
i czekać
i długo jeszcze
mieszać i mieszać
aż w wirze rzecznej mlecznej
drogi
rozpuści się piasku słodycz
powstanie jedność żywiołów
na dole – jako na górze
2019 Świder

199
wiedzeni obowiązkiem wobec ojczyzny
odruchem serc
lecieli skłonić głowę nad grobem ojców
i wylać łzę
ofiarowali więcej
zbyt dużo
śmierć
jak zwykle absurdalna

200
tęsknota
szaroniebieska wilgoć twoja
złote w odcieniach słońca
fale
szeroki i hojny twoich ramion i ud
uścisk
złość i spienionych obelg
bluzg
a potem milczenie. cisza po horyzont
i miękki czuły dotyk
wciąż widzę cię pod powiekami
gdy tęsknotą przepływasz
nieogarnięte
moje
morze

201
arabskie kobiety na pikniku na plaży w Dubaju o zachodzie słońca
tuż przed siódmą
zmęczona arabka na chwilę twarz odsłoni
nareszcie
wśród swoich
wciąż zaróżowiona od upału pozwoli spojrzeć sobie w oczy
potem odwróci się bez słowa
bez najlżejszego ruchu dłoni
na pożegnanie
każe przymknąć powieki powietrzu które stoi
odwróci się w stronę oceanu
by wiatr poczuć
i gwałtowną czułość wody
około siódmej piętnaście zniknie
za zasłoną

202
kiedyś. zimą. gdzieś na wsi
ślisko
porosły piaszczystą sierścią chodniki
utkwiły po kostki w lodzie drzewa
przymarznięte brzydkie kaczątka
wołają przysuńcie się bracia
skurcz się ziemio
zimno
te same co rano współrzędne chodnika
człowiek w kapturze przekracza
ten sam zmrożony pustką woźnica
otula się w ciepły dym
z papierosa
i wszystko pod batem zimy o czasie
otula. przekracza. tkwi
tylko słońce boży idiota zaczerwienione ze wstydu –
– półśpi

203
international suspence
zawieszona pomiędzy
nad oceanem
na nitkach babiego lata. skąd ono tu
zaczepiona pękniętym paznokciem
o falbankę gęsiego klucza
nie spadam
ani tu ani tam
słyszę, tsunami brutalnie szepce
uciekaj
ty krzyczysz online do ucha
wróć

20 4
W mojej poezji
.
w mojej poezji Okudżawy ślad
okruch Wysockiego, Achmatowej łza
Świrszczyńskiej cielesność i baroku skraw
stoję im na ramionach
wdycham z fajek dym
woń perfum, tabaki ostrej pył
starodruków kurz, Morsztyna co dba
o czar oksymoronów, u kuzyna zaś
sarmackiego konceptu inspiruje świat
w mojej poezji prochu ojców ślad
szczypta Prowansji, lawendowy szał
egzotyka arabska i słowiański kraj
2018 Pias

205
świątecznie
zwłoki choinki ciągnęła po chodniku
posrebrzane stopy ocierały się boleśnie
rano
odrąbali jej zielone ramiona Lavinii
nie miała ust by wykrzyczeć
żal
gdy otworzyły się ciężkie drzwi
i na chodniku został tylko
zielony drobny ślad
2018

206
Drzewo genealogiczne
1
Rozłożyłam tę kartkę. szeroką na metr.
I podniosłam do oczu. i dotknęłam – tu brzeg.
Przezroczysta koronkowa jak koszuli babci ścieg
Lecz to mało, tak mało
Choć ich trzy były, cztery
Wciąż niedobór widziałam
by pomieścić te krzewy
te gałęzie te liście
te praszczurów korzenie
i te szczątków winne kiście
2
Rozłożyłam tę kartkę. Szeroką na metr.
Popatrzyłam. Tak dobrze. Tu utniesz, tu sklej.
A tu moja kochana swój na środku liść miej.
I zaczęłam pracowicie
szkic rodziny odtwarzać.
Osiem drzew i praojców,
chaotyczny gąszcz liści
piął się w górę jak bluszcz
Do pasynków do szczątków
sześć pokoleń kwitło już
3
Popatrzyłam na tę kartkę. Szeroką na metr.
Gdzież ja jestem w tej rodzinie. Gdzie jest życia mego bieg ?
patrzę piszę odnajduję, ale drzewo przykrył śnieg
W gnieździe ojca obok brata
tłum kuzynów czule obcych
gdzie jest stopy mojej odcisk
powołanie, życie, plany?
Rok siedemdziesiąty czwarty
to łóżeczko i ten żłobek
Wzrastać było tu czy warto
kochać, milczeć, pasje tłumić…
4
Popatrzyłam na tę kartkę. Szeroką na metr.
Uczuć przypływ oczy zalał. Mżawka myśli… Zdrada skąd?
Moja inność skąd? pozorna? Myślę, nie wiem. Patrzę wciąż.
Prawa strona miecza ślad
czci porządek i czci ład
święta chrzciny i wesela
katolicy: pradziad dziad.
prawa strona, ojca strona
chłop rzemieślnik lekarz cieśla
wszyscy grzecznie zachód czczą
mazowieckie pole, Bałtyk
to nie dla mnie, ja nie stąd
5
Zapłakałam nad tą kartką. Szeroką na metr.
Jest Joanna, pierworodna. Jest i mężów moich trzech.
Jest przychówek, acz niewielki, przeszła młodość, został wdzięk
Chaotyczny powiew liści
lewej strony po kądzieli
kartkę pieści i szeleści
jak wezwanie, jak pokusa
Tu Podlasie prawosławne
tu twej babki chaty ślad
Matki matka tu mieszkała
dziada „była” i twój dziad.
6
Zapłakałam nad tą kartką. Szeroką na metr.
Dziwnie splata się liść z liściem. Czasem chaos, czasem ład
Moje życie tak się plecie – raczej wschód niż zachód mam.
Prawa strona, miecza ślad
czci porządek i czci ład.
Lewa strona po kądzieli
melancholia przy niedzieli
Cerkiew pełna, cerkiew pusta
przed nią rzadko stopy ślad
ale życie takie żyzne
ciało, usta, wolność prawd
7
Klękam teraz nad tą kartką. Szeroką na metr.
Garść pasteli w mojej ręce. Zieleń liści, retusz ciał.
Co pokazać co zrozumieć, by genogram sens swój miał?
ja – rodzina. ja w rodzinie
karczma kościół cerkiew absynt
pola krowy zboża łan
mix pomysłów jak żyć warto,
dużo zbłąkań, śmierci szał
tak nierówno, tak pod górkę
a na górce wisi wuj
czasem płaczą nad tym wujkiem
częściej szklanki prawie pół
8
Klękam teraz nad tą kartką. Szeroką na metr.
Widzę w myślach moją chatę. Na Podlasiu drogi bieg
na podlasiu malowanie, chaty z bajki, moja gdzie?
Widzę książki. widzę wiersze.
Zioła drzewa. warzyw gaj
widzę – szczęście moje pierwsze
trzeci mąż, synkowie dwaj
widzę korzeń sosny w lesie
na cmentarzu dziada ślad
widze wenę jak mnie niesie
i na rękach mąż, bóg daj 🙂
9
Medytuję nad tą kartką. Szeroką na metr.
ktoś nie zmieścił się, ktoś wdrapał – wyżej niż pokoleń ścieg
czuję radość, czuję pełnię, tyle rąk dotyka mnie
pozdrowienia, pocałunki,
pożegnania, skype i tel
jestem wdzięczna za ten tłum
choć jedni tu, a drudzy gdzie?
trochę znam ich, trochę nie…
…nawidzę gniewów, ściem
milczeń, przekleństw,
skrętów w złe
ale są, i ja wśród nich
i ślady naszych stóp na mchu
2018

207
dialog dwojga, na temat sukcesu
On – Sukcesywnie depresyjnie zapadasz się w fotel. głębiej
Ona – Sukcesja nie jest mi pisana. w testamencie, tudzież do tronu
On – Sukcesem byłby waćpanny tomik. wierszy. i wolność
Ona – Sukcesy święcić szampany pić. nie dla mnie, nie teraz
On – Sukcesu żądni inni obok idą. ich wielu
Ona – Sukces zamazany szminką podobno jest. ja nie wiem, szminki nie mam
On – Sukces i sława to słowa syczące szpanem. męskie szalenie
Ona –  Sukcesu synonimy wolę. mniej z węża mają i z angielskiego „wow”
On  –  Pięknie prostodusznie i miękko po polsku – Powodzenie
Ona – Podobnie – Pomyślność.Jest w tym Prawda i Piękno
On    – Zapewne, ale sukces to zarówno Zwycięstwo Zasługa i Wzlot

209
SUKCES
S ekundę przed dotarłam na brzeg
U godził tylko stare drzewo, na skraju krawężnika
K oncert dwóch ciał unisono brzmiał
C ierpliwie czekał mój kochanek. Prezerwatywa nie tak…
E meryt świeży w podróż życia bieży
S ekund kilka po starcie cisza wybuch metafizyka
210
Opowiadanie pierwsze – „Kawa po turecku”, z cyklu „Oni i coś na ząb”
na zadany podczas KPS temat – sukces
… dobrze gdy kuchnię i sypialnię dzielą tylko dwa kroki
dobrze jest nawet gdy mamy dwa w jednym
dobrze gdy na chwilę łóżko staje się stołem a stół łóżkiem
…źle gdy w kuchni zabraknie czułej i delikatnej ręki kucharza
źle gdy w sypialni zabraknie ciepła i pikantności

211
***
korytarz pełen złotych myśli
liźnięte strachem czoło blade
naprawdę nie wiesz czy jest czyściej
czy jad pająków przed obiadem
Bazyla sczyścił
i Eldoradem
przestała być jaskinia mroku…
Lecz to nie pierwsza i nie ostatnia
jaskinia książka poczwara przygoda
gdy Potter kluczy w zaułkach matni
swych lat dwunastu z dużą swobodą
wykuwa archetyp wszem i wokół
Bo to co było jest i będzie
bezczasiem nazwać można śmiało
Rowling Lewisa Tolkiena orędzie
Lema i Verne’a jasno brzmiało
Chcesz wiedzieć czym dobro a w czym tkwi licho
zejdź w czeluść po stopniach w zaułki psyche
Tam w ślepych kiszkach
w korytarzach mysich
w fałdach szarej masy
cień wydłubiesz mnisi
Pełnię ja odzyskasz
spokój po wsze czasy

212
czemu
noc
olbrzymi hipnotyzujący księżyc
rozpędzony samochód
w nim ja, Salif Keita, „Je t’aime mi amore” i afrykańskie kobiety
do wtóru
słyszałam ich połyskujące nocą ciało
czułam krople żaru afrykańskiego słońca
na skórze
jego złudzenie owiewało mi stopy i twarz
miałam ochotę zdjąć buty lecz jak
widziałam ponad horyzontem maski samochodu złudzenie słońca –
krwisty księżyc
dlaczego nie mieszkam
? tam gdzie słońce całuje codziennie chropowatą lecz widoczną, rozpaloną linię horyzontu ?
? gdzie kobiety tańczą w kręgu półnagie asertywne i piękne
2019

213
kochanie to ja
chłopiec w krótkich spodenkach podnosi dłoń
biegnie ku niej
wesoło woła
kochanie to ja
chłopiec w krótkich spodenkach podnosi ramię
biegnie ku niej
i krzyczy
otwierają się usta jak otchłań
paszcza scylli
szczęki charybdy
syreny uwodzą
kirke tańczy z różdżką w dłoni
och jak duży jest jego dwór
pełen mocy
czarów i czarownic
matek macoch i byłych zaklinaczek
pościeli i patelni
och jak duży jest jego arsenał
kusz kałasznikowów armat
i proc
chłopiec w krótkich spodenkach podnosi rękę
w geście pożegnania
i biegnie
o tysiąc kilometrów stąd
wesoły i wolny
2018

214
Lhasa, Frida, Vargas Llosa – w kobiecym kręgu łez
sztalugi w polu
strugi płaczu
mokre kosmyki
llorona tańczy
llorona zawodzi
wśród traw
llorona tańczy
jej oddech łka
odgłosy bębnów
brzdęk strun gitary
podryguje płaczka
w deszczu takt
brzdęk strun gitary
nic nie widać
obraz zabluzgany
jej lament? dzieci skowyt?
czy krwiste krople
farb?
2018

————
2015
tęsknota jak wilczy skowyt
wezwanie z wnętrza jelit
otwarty zeszyt i ekran…
cóż z tego
cóż
gdy obok zwichrzona główka dziecka
podnosi się wielokrotnie
daleko wgłąb wieczoru jest
niespokojna
im więcej we mnie oczekiwania gniewu i chęci
tym
północ
za oknem stukanie
i wiatr
i dobranoc kochanie
od ciebie z daleka
drzwi otwarte, bo wciąż
nasłuchuję. oddechy czy równe
czy śpią
za oknem stukanie. mój balkon.
pójdę sprawdzę, lecz po co…
bo wiatr?
jednak nie
nie mam siły
i ciebie mi brak
2018

————–
216
***
mój wiersz codzienny
zaczyna się od spodu
od stopy
od dna
niechęć tam taka wielka
apatia i łza
jednak w miarę jak wznosi się
wyżej i wznioślej
na duszy, lżej mi
choć wiersz, cóż
wciąż łka

——————–
217
Po co?
JEDNA kobieta potrzebuje być może wielu mężczyzn, choć
LINIJKA jej ust zbyt często mówi – Odejdź już, bo to
JEST nieznośne, to co robisz – i on odchodzi, a ona
POZOSTAWIONA samej sobie, zostaje
NA tarasie, natarczywie tu i teraz, trwa.
ZAPISANIE potoku jej myśli w takich chwilach, bo jest ich wiele,
OCZEKIWANYCH i nie, jest niemożliwe, tak jak niemożliwe jest kombinację
CECH jej charakteru zrozumieć, i po co zresztą, przecież
MĘŻCZYZNY cech oczekiwanych również nie sposób zapisać w jednej linijce

———————-
218
Brat PITa CIT
Cwany i Twardy był
a przy tym jednak
Całkiem Inteligentny Typ
przebojem szedł przez życie
a żył wedle motta CIT
Czułość Ironia Twórczość
miał deklaracje pełne pustych słów
lecz Corporate Income Tax
złożony zawsze na czas
gdzie trzeba miał
i Krótko Powiem że KaPowniczek
w Kasie Pancernej trzymał, zaś
Amerykankę szeroką i niską
indagował aktywnie co dzień
czy Kasa jeszcze Przyjmie…
…………….
ze spotkania z grupą literacką Korale
zabawa polegała na napisaniu wiersza z maksymalną ilością słów „księgowych’
————————–
219
znużenie stóp na stokówkach bez widnokręgu
wżynające się w delikatne ramiona paski ciężkiego plecaka
trawy po pas na Tworylnem
wyblakła ich zieleń
i soczysta tak bardzo soczysta ich trawiastość. i brzęczenie chmary gzów
i życiodajny chłód rzeki w kolorze roztopionego srebra
to wszystko i dużo jeszcze
i będzie inne. będzie świrszczyńska i pieśni hafiza bo je położyłam właśnie na nocleg obok moich wierszy. w plecaku
i będzie kici cici i kocikoci czy kosikosi Milusińskiego
i widok jego główki zmęczonej we śnie. w nosidle
w górach
będzie wszystko co kocham
niech tylko będzie. proszę
—————————–
220
ale tak już chyba będzie
i nie pomogą mi fajne poranki z orkiestrą rumunów pod blokiem pod oknami
skoczne melodie południowo słowiańskie nieznane
weekendy wolne których będzie już coraz więcej
a moze nawet całe wakacje moje
tylko że to wszystko może równie dobrze nie mieć znaczenia
może być pełne słonca i wygrzewania się w cieple na balkonie
może być przerywane leniwym zajadaniem truskawek
a jednocześnie może nie mieć żadnego głębszego sensu
może od początku nie miało mieć żadnego sensu
takie życie po prostu
po nic
może już tak będę sobie siedzieć na tym balkonie nocą na zawsze
z pupą na dywanie i stopami na ciepłej terakocie
do osiemdziesiątki albo i do lat stu
bo przecież będę długo żyła
żeby nie było tak łatwo
jeszcze kilka razy
jeszcze i jeszcze i jeszcze
żeby nie było że nie mam nadziei
bo siły to już nie
ale nadziei najtrudniej się pozbyć
no więc potem i tak do tej osiemdziesiątki
z tymi wierszami które są jak zwykle tylko problemem i nie są
nikomu potrzebne
ani też ten element charakteru do niczego nie jest
potrzebny to całe zwariowane pisanie ten intelektualizm i perfekcjonizm
tylko przeszkadza
a przecież możnaby być kimś fajnym normalnym jak one
nie chcieć studiować w nieskonczoność i nie pragnąć kompleksów ukryć
nie chcieć nieustannie czegoś sobie i innym
udowadniać
no mogłoby tak być
ale to chyba nie w tym życiu
a w tym jest tak właśnie jak jest
popierdolone
———————-
221
***
ty i ja jesteśmy te stare
drzwi balkonowe
ty okno-drzwi prawe ja lewe
a może odwrotnie. ja prawe a ty…
przylegaliśmy ściśle do siebie
kiedyś
ale potem –
[bo nie były idealne te drzwi – my ]
letnie burze pioruny jesienna plucha i natrętność
liści
wiosenne mrzenie i zimowa kurzawa
śnieg
i wiatru nienawiść
rozszczelniły nas. wysmagały jak batem. uderzyły
odepchnęły i już
ty ode mnie zawsze metr. nie dotykasz i ja nie
dotykam
tylko wciąż skrzypię i krzyczę
dygocę. uderzam się tępo o ścianę i drżę
bo
droga wolna
droga wolna
droga wolna
można już wyjść
—————————
222
wiatr
wiatr otwiera mnie
wnika
przez maleńkie dziurki w cienkiej jak płótno
skórze
zakładam chustkę
zawijam
potem szalik
kurtkę
zapinam szczelnie zasuwam zamki zapinki
dziesięć minut tej troski
starczy. jutro
spadnie znów śnieg. gdzie wiosna
ukryła się
w mojej kieszeni. pod białą rękawiczką
wrócę się. może te zielone jednak bardziej
pachną trawą sprzed roku
2007?

————————
223
***
niech tak się stanie
tobie zaufam
więc rozchyl palce i pozwól
usiądę
może zadrżę
może z obawy
a wtedy ty na poszukiwanie drugiej dłoni
wyrusz
i delikatnie powoli
tak by nie spłoszyć
zamknij mnie w dloniach obu
odejść nie pozwól
i tylko nie mów mi kocham
ja wiem

—————————
224
motyle
dziecko. czerwone filiżanki. może kawy mamo?
dzień dobry wieczór radio zet
niskm basem
dudni
w brzuchu coś nieokreślonego. nie
nie wiem jak to jest
mieć motyle. stado motyli
w brzuchu zawsze miałam supeł
zasupłane w jelitach myśli pełne obaw
strach lęk. dużo strachu
teraz już nie
nie motyle co prawda
tylko taka lekka błogość
gdy jego głos przy moim uchu
co tam maleńka… i dłoń
w moich włosach

——————————-
225
***
nie mów ty, która nie żyłaś w tamtych czasach pomoru
w tamtych klatkach umysłu
I ciała
nie mów ty, która jesteś wolna
teraz
dzięki tym
którzy żyli i kochali się w dźwiękach bomb
tym, które rodziły w chatach w czasie gdy
wieś obok
płonie
płonie
płonie
ludzi krzyk
nie mów ty, ty matko
że nie nauczysz swojego małego
bohatera
czci dla tamtych
bo szkoda krwi
poświęcenia narodu
mesjanizmu misji i wizji
Nie
nie dość
wolności
więc wychowuj dziecko na bohatera
wolnego Polaka
silnego mężczyznę
odważnego człowieka
Polaka

———————————–
226
wierzę w reinkarnację
widziałam wypadek
migający strażak
zwolnienie
spokój
zamyśl
dusza w stopach
dalej prowadzę
rzęzi ciche w radio
traktor w poprzek drogi
słabo widoczna gąsienica
z przyczepą
szarówka
ciemność
prześwietlone oczy
samochodów
głęboko wbijają mi się ich fotony
przylegają równo
do siatkówki
jade do tej chmury która tam
przede mną zawieszona
od spodu podlana szaroróżem od góry szarozielenią
jade wyasfaltowanym drzew rowem
po prawej
cieżko się wydostać stąd
lecz na zakręcie nie
lekko mi i jasno
a w mojej głowie myśl
przecież ja to znam
to przejście ten tunel to deja vu
zbliżenie pocałunek świateł
zaćmienie
koniec
2019 trasa Piaseczno -Góra K – Świder

—————————————
227
a ja
ty tu się wprowadzasz
a ja
akurat mówię goodbye
a cóż to jest świat
mała kulka błękitna
która wciąż jeszcze się kręci
w otoczeniu saturna i marsa
w szacownym towarzystwie jowisza
i przypadkowych skał
a coż to jest świat. i o którym
mowa
z wszechmiaru równoległych
prawdziwych ziemian niewielu
gwiezdna mieszanka
śmieciowy genotyp
odpad i miał
ty tu się wprowadzasz a ja
akurat mówię goodbye
a cóż to jest świat
dzieciństwa mojego
mała wstążka błękitna rzeki
która wciąż jeszcze się kręci
pośrodku ziół i traw
ty tu się wprowadzasz
a ja…
2019 czerwiec

—————————–
228
rzeka
zrozumiałam
że w świdrze jestem w domu
tylko nad rzeką
gdy opływa moje stopy
od wiosny do późnego lata
wśród jej zieleni jest moje ciało
całkiem po prostu u siebie
gdy moje upiaszczone stopy wśród pokrzyw
a dzieci śmiechów szelest
wśród traw
zrozumiałam
że zimą też jestem w domu
obutą stoję stopą na białej żółwiej
skorupie. naciskam
i wypływa strumień.
jesienią ubiera nas w buty na obcasach
z błota. i wiatrem śpiewa
w świdrze tam
tylko nad rzeką jestem w domu
2019 czerwiec 13

—————————–
229
powrót do rodzinnego domu
gdzie jest zeszyt gdzie książka
i filiżanka
gdzie krzesło
postawić
a gdzie stół
a może sprzedać
wszystko
nawet ostatnią najmniejszą igłę
na kaktusie
matka byłaby zadowolona
status quo
w gościnnych na górze
żadnych pierdół
dwie wersalki jak trzeba
i firanki
po sam dół
gdzie jest zeszyt mój
gdzie żal
mam wyrżnąć
głęboki jak kolorado
krwisty jak po corridzie koloseum piach
gdzie jest zeszyt mój dziennik mój
moja łza
i czemu tak przenikliwie. tak karygodnie boleśnie
utraty domu mi żal
13 czerw 2019

——————————-
230
między pełnią w strzelcu a nocą kupalną
idzie ku pełni
taki był malutki całkiem
niewidoczny
nowy zarodek
a teraz brzuch mu rośnie i idzie
ku pełni
a ja nie nadążam za tym
nadmiarem
i za tym tańcem barw
emocji splątane nitki
te od byłego sprzed lat
te całkiem świeże
a ja
nie nadążam za tym
rozpuścił się zakwas w przestrzeni
energia seksu i szał
a ja nie nadążam za tym
zamykam wieko na siłę
laptop się dusi
od rąk penisów i ciał
ja nie nadążam za tym
i nadal chcę sama spać
czerwiec 18 , 2019 r

———————————–
231
z siostrą babci MArysią 
a miałam z nią jeszcze
porozmawiać
usiąść na schodkach ganku
patrzeć
jak pali papierosa
jak popiół
opada na jej wytarte spodnie
a miałam z nią jeszcze popatrzeć
jak odlatuje ptak
miałam zerwać garściami ogórki
i czarne kiście dzikiego bzu
chciałam popatrzeć jak się śmieje
z dziecięcych żali i strat
jak opowiada z nutką ironii
złamanej żalem “gdzie tamten świat”
wierzbowe witki na tyłku dzieciaków sąsiadki
i własne jej gadki do skutku i smutku
po każdej z synowskich plag
chciałam zrozumieć jak ciemnieje
jej oczu źrenica gdy wspomni
gdzie tamten drań
co czterech mężnych synów jej dał
ten silny drab
co w polu robił kopcił i lał
nieokreśloną ilość gorzałki w gardło
jakby codziennie miał kończyć się świat
a chciałam z nią jeszcze po-ciszyć
o zmroku z cieniami poszeptać
tak jak tylko potrafią
kobiety odważne
wiedźmy co czarną ziemię i dolę
w podołku noszą
w zapaskę łowią
w koronkach i gazach przesieją
by lżejszy dla stóp
był świat
19 czerwca 2019

———————————–
232
***
drzwi otwarte na oścież
balkonowy powiew wita się
z mrocznym smutkiem
korytarza
drzwi otwarte
na roz-ścież na roz-stań
ścieżyna wydeptana gdzieś hen
w polu za miastem
drzwi otwarte
mój kwiat balkonowy przebiegł
przez puste pokoje
minął windę zbiegł
po schodach jego zapach
unosi się jeszcze
zbieg. nie znajdzie już nikt
i nigdy nie wyczujesz
choćby najdelikatniejszym nozdrzem
drzwi otwarte na roścież na rozstań
na rozstaju dróg tam
spoglądam
skąd przyszła moja matka
tam leżą tam śpią
ich dusze
tych najdroższych mi kobiet
jeszcze nie czas by odlecieć z astralu
one jeszcze tu są. tu śpią.
czuwają wspierają i tkwią
one szepczą mi słowa do uszu
pięć pokoleń. ród matki
każda silna. w duszy hart
a ja jestem ta ostatnia
ta co słyszy powiew sukni
woń łachmanów węszy w dali
i pot ciał
ta co zamknie krąg kobiecy
kwietny krąg. rodzinny szał
a ja jestem ta ostatnia
ta co włosy splecie w warkocz
wszystkie nitki siwe cienkie
sprzed dwóch setek lat
ta co zszyje dziury w kieckach. przerwy w snach
a ja jestem ta ostatnia
która zamknie drzwi na oścież
gdy już słowa wybrzmią wszystkie
gdy litania matek polek
w mądrość rodu sagę życia
zmieni traumę
ból zmęczenie poświęcenie
oraz zwykły
ludzki żal
19 . 6. 2019

————————————–
233
(wiersz dla mojej Mamy)
Mamo
na poczęciu
byłam na ciebie zła
miało być ciepło
a było ciasno
miało być ciemno
a było mniej
ciebie dla mnie
oddech twój płynął gdzie indziej
i śpiew
i łza
jednak zostanę – zmyśliłam
pożrę cię całą od środka
na zawsze tobą zostanę
komunia ciał
lecz przyszedł czas dziewiąty
i wielka wojna światów
i dziesięć godzin krwi plwocin
drgań szarpnięć
i klątw
nie chciałam otworzyć oczu
powiedz mi – po co
czyż nie witamy się już
siedemnasty raz
lecz twój pot i mleko pachniały tak słodko
że zmyśliłam raz wtóry –
to życie będzie najczulsze
jakie dotychczas bóg nam dał

—————————–
234
(mojemu bratu)
Michał
powiedz mi braciszku
jak masz na imię
kto słyszał zwać się tak chmurnie
tak mocno
że cha!
chodziłeś swoją drogą
na przepląt z rzeką moją –
kobiecą strużką złości miłości i zasklepionych ran
kochałam twoje drogi
pełne śmiechu przyjaciół i głupoty na schwał
tylko nie idź daleko
tylko powiedz mi gdzie
chociaż skrzydło anioła pożyczę gdy twój zaśpi
a ty będziesz drżał
i jeszcze
powiedz mi braciszku
jak masz na imię
bo dla mnie na zawsze zostaniesz michasiem
z małą dłonią w mej ręce
sprzed lat

——————————–
235
medytacja i za-przeszłość
zapalam świeczkę zamykam oczy
i przychodzą obrazy
śliskie kolorowe i wraże
swędzą i palą
tak łatwo ich odsunąć nie można
a jeśli
to we śnie przyjdą
niechciane dzieci
lęk kazirodztwo nerwice alkohol oszustwa i szał
ucieczka bezdomność morderstwo pycha i bieda
pożary wypadki samobójstwa swąd ciał
wojna upadek moralny pokuta proch dłonie pod niebo
okrutna wojowniczka dumna władczyni
nauczycielka kochanka żona niewolnica
liżąca stopy poddanka kaleka sierota szalona
ofiara
wiedźma czarownica miotająca klątwy
i stos
dzieci giną dom płonie świat płonie
płonę ja
a jednak ogień oczyszcza
choć wrogo boleśnie
rzucam mu na pożarcie list pełen skarg
patrzę jak płonie a potem
zbliżam włosy i usta
oddycham
a on umiera
16.10.2019 Świder

——————————
236
reguły ścieżki
wstałam
i zatoczyłam
krąg
jak cyrklem jak patykiem w czasach słowiańskich
na piasku
zapaliłam świecę
odetchnęłam przestrzenią
i wyszeptałam
na mocy
reguł ścieżki
i prawa miru
zapraszam do współpracy
Boga źródło najwyższe aniołów i archaniołów
inne siły wykluczam
z przejawiania się
w moim miejscu i czasie czynienia
i będę reagować obronnie
jeśli tylko inna siła niż wymieniona przejawi się
w moim miejscu czynienia
moje prawo miru
jest niezbywalne
Na mocy trzech czasów trzech z mocą Boską i Anielską
niech tak się stanie

—————————-
237
pytania
synu
gdy otworzyłam oczy
przy łóżku szpitalnym była moja matka
pochylona. jej dłoń
na mojej poduszce – już dobrze
dławiło mnie pytanie
mamo
?pić
spójrz na mnie
mamo
– już dobrze. jest
malutki
żyje
synu
czemu dłoń twoja wzniesiona
nie błogosławi lecz drwi
mi
serce obrasta skamieliną
więc w dłoń biorę młot. tobie daję
i mówię – wal. przecież tam
musi być jakiś miąższ
synu
jeśli to nie był czas
by przyjść na ten świat
czemu po prostu
mi nie powiedziałeś
19. 10. 2019.

——————————
238
***
synu
chciałam napisać dla ciebie wiersz
choć kilka słów
monosylab
nic
tylko dużo skreśleń. czerwony
długopis jest taki okrutny
zupełnie jak twój krwisty płacz
w tamte otwarte noce
na świat/ło

——————————–
239
***
szklane pudełko
jak trumna królewny śnieżki
tak samo cicho wokół
tylko
pikanie. stukanie. szum
i czasem
popiskiwanie z gniazd
wolałabym
powić cię w lesie
na mchu
z czarownicą położną
co zaklina i otwiera
mój brzuch
a jednak szklane pudełko
jak mała trumna
gdy dziś na ciebie patrzę. jak śpisz
to cud
19.10.2019

————————–
240
***
Do dziesiątej rano
Przeżyłam już dwa kataklizmy Dwie kłótnie Tysiąc skarg
Koniec dnia pomyślałam
To musi być już
Koniec
Czytałam ostatnio nie ma przypadków
Artykuł w ktorym ktos udowadnia
Samobojstwo nie stanie sie
gdy ona Skarży sie wszem wokol
I upust frustracji zna
To kłam
To tylko
Kwestia czasu
I natężenia
Przezylam juz przynajmniej osiem Zyc
zakonczonych samobojstwem
Tak wynika z prostych wyliczen
Wgladu
Karmicznych analiz
Wspomnien i snow
Teraz nie pójdzie ci tak latwo
Joanno
Pytanie tylko
Po co sie starac
I czego poza swietym spokojem
Tak naprawde ja chce
Moze rano wstac ubrac sie
I wyjsc
Wsuasc w samochod lub do pocuagu z maryla
Moze w gory na poludnie
I wrocic lub nie
Za niewiadoma ilosc dni
ale przecież nie mogę
za godzinę muszę odwieźć syna
spotkanie literackie
i kilka lekcji
i tysiąc równie nieistotnych spraw
i być tu muszę na ósmą by dzieci położyć spać
może po prostu więc wyjdę
nic nikomu nie mówiac
i wrócę
gdy przyjedzie czas
tam zawsze był diabelski niepokój
już wtedy
gdy płyn płodowy ciekł mi po nogach
za wcześnie
za co. myślałam
tak bardzo – nie
mścicielu
przyszedłeś i stała się jeszcze większa noc
w moim świecie
myślałam. nieprawda
słodkie utrudzone maleństwo
mój najukochańszy. mój kat
siedem dziewięć jedenaście
ten który w karmie przywlókł
niechęć nienawiść i szał
nerwice moje pustki nicości
to na pewno we mnie jest brud i miał
czy nie byłoby lepiej gdybym przestała
jak Robbie Ian czy Woolf
więc czemu gdy myślę o tym w sobotę
w kuchni pod ścianą we łzach
nogi ręce mam zmarłe kalekie
?jeszcze nie czas

————————
241
***
przecież do was woła
łam/iąc paznokcie i drąc
liście
wniebogłosy
przecież mówiłam
zawsze między dwudziestym a ostatnim
od dwudziestu lat

—————————
242
Dziewczyna (i chłopak)
inspirowane wierszem Leśmiana i baśnią braci Grimm
Dwunastu braci -kruków mknie, a dusza w liliach ich poczęta*
Lilii dwanaście, siedem lat – numerologia w baśń zaklęta
Królewskie dziewczę, prawdę znasz? Wiesz jak przywołać chłopców głosy?
Dwanaście miesięcy witało się z ziemią aż razy siedem,
każdy anioła swego czcił, aniołów armia jak mąż jeden**
Dziewczyna prawdę zna, bo jest istotą praw kosmosu
Anioły pomóc spieszą, furkocą pióra białej husarii
Gdzie drzewo jest, dziewczyna gdzie? Gdzie szarfa jej wiązana w talii?
Czy prawdę niesie gminna wieść, że dziewczę ład stworzy z chaosu?
Stół i dwanaście potraw, a książę całuje panny dłonie***
Klęka, przysięga, błaga lecz – dziewicy stopy liże płomień
Niepokalana, czysta jest; ogień też kocha jasne włosy
U panny stóp dwanaście gwiazd, dwanaście iskier wokół głowy****
Dwunastu braci iskry skrzą, mieczem ratując białogłowę
Ona usta otwiera, by siedem milczenia lat rozproszyć
Dwanaście plemion izraelskich z braci nastu jej zrodzonych
Dwanaście lat mineło bowiem- anioły wiodły w różne strony.
Kobietę anioł prawdy wiódł, bo prawdy w świecie nigdy dosyć
Dwanaście planet – a każda wie, kto królem jej, kto dobrodziejem,
Dwunastu braci w orbit kołach,jak różne były ich dzieje
W sercu układu siostra trwa, ale nie zmieni planet losu *****
Dwanaście znaków zodiaku co rok pozdrawia centrum świata
Krzyż zawsze znaczy świata strony, gdy siostra spotyka brata ******
Słońce to bóg, ale bogini rodzi światło – kres chaosu!
Dwanaście godzin zegar tka, jak co dzień, jak co noc, prawdziwie
W dzień słońce ,księżyc w noc, sine qua non, jak strzała i cięciwa
Męskość – kobiecość, ying i yang, pełnia – stotą praw kosmosu.
*patrz Baśń Grimmów – Dwunastu braci
**patrz astrologia – miesiące i odpowiadające im anioły
***aluzja – dwanaście potraw wigilijnych
****patrz – teologia, kult Maryjny
*****12ta planeta – teoria Zacharii Sitchina, książka o tym samym tytule
******patrz – krzyż i nawiązanie do stron świata oraz dni równonocy i przesileń = astroteologia
polska
1. an(g)ielski głos Tracy Chapman drży
2.leśna orgia
3.koncert
4,***dziękuję
5 ***tęsknię za tobą
6 ***popadam
7***przyśniłeś mi się na jawie
8 zielonek
9 Madredeus
10 ***gdybym teraz odeszła
11 ***?jak to było
12pani pozna pana czyli Syndrom Alicji w Krainie Czarów
13 modlitwa bluźniercza
14 wyznanie nihilizmu
15 ***wiersz
16 dylematy
17 żart w złym guście
18 miłość z rozsądku
19 słowa
20 dekadent milenijny
21 ***to prawda
22 ***nic nikogo
23***jeśli jest się
24 ***jestem
25 ***po prostu
26 czas
27 ***on prosi
28 ***sekunda przed zaśnięciem
29 ***zawsze jest coś
30 ***nie wiem ile muszę jeszcze przejść
31 ***list do ciebie rozpoczynam
32 short message
33 dialektyka
34 ***znów odwiedziła mnie
35 ***mam ochotę na dotyk
36 słowo
37 życie
38 pewna odmiana wierności
39 ***i masz wrażenie że nie wszystko
40 ***kiedyś
41 spotkanie z Venus Khoury-Ghata – „Wiosna Poetów” Warszawa 2001 – impresje
42 wykład z informatyki
43 ***jestem niewierna
44 ***na zewnątrz
45 portret pamięciowy w lustrze
46 ***bolało mnie tam głęboko
47 ***wiersze są lekkie
48 ***wstyd
49 ***a wiersze rodzą się jak niechciane dzieci
50 erotyk
51 esej o wyższości kobiety nad mężczyzną
52 ***dano mi w przedświatach
53 ***chcę być w ciąży
54 kobiety-mumii podróżna refleksja
55 ***wsiąkam
56 ***oswoiłam mój komputer
57 plan trzyletni
58 Zimą
59 ***dawno dawno temu
60 ***przed milczeniem zakłopotanym
usa
2001- 2003
61 ***uwięziona wciśnięta
62 „accused of improper behavior in a public place…”
63 ***nudna jest ameryka
64 ***gdyby nie marzenia
65 ***za oknem szaro
66 czas przecieka mi przez słowa
67 ***gdzie jest ta mnogość
68 ***wszystko mam
69 ***nie płakać
70 ***dlaczego zawsze jest
71 ***nie jest miłym
72 ta druga jeszcze nie-przyjaciółka
73 ramadan
74 ***coś kruchego przesuwa się we mnie
75 ***wiersze
76 odkurzanie historii
77 ***nie czuję
78 ***nie potrafię powiedzieć czego chcę
79 z Ironią
80 ***jest to coś
81 ***myślałam że nienawiść
82 ***coś chciałam powiedzieć
83 ***uciążliwy zapach dziecięcego płaczu
84 islam – inicjacja
85 ***dotknięcie ciepłej dłoni
86 ***za ścianą ona
87 optymizm nie zawsze jest płaski
88 ***nic-nie-rozumiem
89 ***dopiero trzecia
90 ***nic nowego się już nie rodzi
91 fajr
92 ***zagłusza myśli samotne
93 ***nienawiść?
94 ***zagubił mi się język
polska
od 2002
95 w pustym nocnym pociągu – obsesja
96 autoironia
97 ***na granicy
98 ***uczyńmy
99 ***kiedy możemy to zrobić
100 odsłoniła delikatnie
101 ballada romantyczna
102 na szczęście
103 ***tęsknię za tobą
104 ***czekać na ciebie
105 **kiedy odchodzi obecność
106 ***czasami jest zbyt dużo
107 ***nikt mnie nigdy nie widzi
108 format c
109 ***to boli
110 *** ?wiersz radosny
111 spektakl Circo da madrugada
112 ***najpierw
113 ***tęsknotę pamiętam
114 Łowca snów
115 *** powoli
116 – taka jesteś głupia –
117 *** to jest już drugi
118 ***dziś jest ten dzień
119 mój grzech aż po siedem pokoleń
120 to jest on
121 wiersz młodopolski
122 ***miłość należy dawkować
123 ***z nicnierobienia z bezruchu
124 ***samotna moja prawa pierś
125 Emiraty II
126 Emiraty I
127 WASZ SYN
128 hinduska dziewczynka w księgarni
129 ***pożyczyłeś mi swoje serce
130 Emiraty III ( w ksiegarni nad podrecznikiem dla poetow)
131 Emiraty IV
132 ***pomiędzy jednym krokiem
133 zachód słońca w emiratach
134 ***upału ręce lepkie są od potu
135 ***popołudnie jednym dotknięciem dłoni
136 ***już od kilku dni staram się
137 ***jestem martwa
138 catharsis
139 ***powiedz mi
140 ***dwa jajka gotowane na twardo***
141 ***porzucasz mnie
142 ***rzeczywistość w lustrze
143 w autobusie rano
144 testament
145 ***jestem pusta
146 ***dzień bezowocny
147 improwizacja na temat starego przysłowia
148 zapisane na odwrocie emirackiej wizy
149 ***jestem kobietą
150 ***jestem zmęczona
151 rozmowa
152 kolacja we dwoje
153 ***spotykałam się z tobą
154 ***moja matka nie istnieje
155 dyskusja z braćmi Grimm
156 kocham cię bez powodu
157 ***przestańcie trzeszczeć
158 ***jesienna depresja***
159 ***trzeba by się nawrócić
160 ***tęsknię za tobą spokojną tęsknotą
161 ***polska depresja ***
162 ***zawieszona pomiędzy
163 ***świt dziś nareszcie brzydki
164 trójkąt
165 ***ślisko
166 jak się starzeją moje stopy
167 jeszcze tylko kilka dni do wiosny
168 wspomnienie z Emiratów
169 ***morskie rytuały
170 list ojca z polski do córki w pensacola na florydzie na wieść o atakach rekinów i
terrorystów
171 [kto widział ostatnio trójcę świętą i wie gdzie obecnie przebywa proszony jest o
zgłoszenie się na komisariat Michała Archanioła]
172 reinkarnacja
173 Męża pamięci żałobny…
176 samotne spojrzenie w okno

243
***
myślałam
bo tak radzili. tutaj masażyk nowy ciuch kwiatek
medytacja i cisza
a we mnie księżyc
dwa tajfuny bomba atomowa i szał
od czterdziestu pięciu lat
wstaję rano prysznic kawka śniadanko
a potem mam ochotę zakręcić kiecką
świat
w drobny mak wszystko w zasięgu wzroku
w drobny kurrrrrwa mak
siwa shiwa jaga się obudziła
nareszcie
to za mój podobno zły los
karmę kobiet idiotek które uwiesiły
się na mnie tak. od pokoleń
bo podobno sama sobie to zrobiłam
w którejś tam inkarnacji albo i studiach
więc taka malutka koincydencja w czasoprzestrzeni
no nic tak wyszło kochana
a ja anioł po prostu z nieba. biorę to na klatę
sto noży we mnie wbij. no dawał. w końcu mamy wesołe
miasteczko i raj.
próbuj. w końcu zestrzelisz to jabłko
na mojej głowie.
ja wszystko przetrzymam
moja wina moja wina trudno tak wyszło
oni nie wiedzieli
to wszystko ja
ja sobie zrobiłam
sama
przemoc niemoc emocjonalne bagno
dda alkohol i gwałt jeden czy dwa
moja wina moja wielka wina
śluby rozwody konwersje nóż na gardle obietnice wymuszone
abstynencje picie nieobecność milczenie dotyk
i śmieszny kurrrwa żart
do wyrzygania
wszszszszszszystko
jak zaczęłam wyjmować z życia wszystko
po jednym out
okazało się że została tylko
Siwa
i musi wyczyścić wszystko do spodu
tylko
nasza cywilizacja zniszczenia nie kocha. boi się lasu.
Shiwy Arymana Diabła i Szatana
gdzie mogę pójść na polowanie
gdzie ten niewycięty kurrrwa
gdzie mogę wrzeszczeć tak
by nikt mnie w kaftan nie ubrał
krąg kobiecy – no tak, mamy aż dwie i pół godzinki
ach! aż!
psycholog – to by było na tyle 50 minut jak to szybko zleciało prawda?
terapia dda. to zacznijmy od diagnozy… a b c ..
o i jeszcze nerwica. to proszę najpierw codziennie
dziennik uczuć
robię to kurrrrwa od 25 lat
coś gdzieś się uleje
a potem wstyd przez kolejne tysiąc dni
taka jestem grzeczna taka jestem grzeczna
tak szamańsko grzeczna. jak te laski z Syberii
no po prostu biorę go na spacer tra la la
i wyciszam ten szał
wrzucam do studni
niech trwa. a ja
światy równoległe światy równoległe
światy równoległe
gratulacje cywilizacjo. umiesz rozpierdolić
szkoda że do kupy. nie umiesz złożyć
albo przynajmniej pozwolić po swojemu
nie mówiąc mi KURRRRRRRWA jak
2020
——————
244
It s not a poem because you do not swear in a poem
I was thinking. right
because they advised so. here the masseur flowers new clothes
meditation and silence
and inside me the moon
two typhoons atomic bomb and frenzy
for forty-five years
I get up in the morning, shower a small coffee breakfast
and then I want to twist
with my dress
the whole world
blow to the tiniest bits
everything in sight
Shiwa The Grey Lady Yaga woke up
finally
it’s for my supposedly bad fate
for the karma of foolish women from my line
who have gripped on me like this
for generations
because I supposedly did it to myself
in some incarnation or a hundred of them
so such a tiny coincidence in space-time
well, nothing happened, honey
and I’m an angel just from heaven. I take it on my head
stick a hundred knives in me. come on. it’s a funfair. a paradise.
after all
come on! you
keep trying. you’ll shoot that apple eventually
on my head.
I can survive everything
my fault, my fault. sorry it just happened
they didn’t know
it’s all me
i did it to myself
alone
violence, powerlessness, emotional swamp
ACOA alcohol and rape one or two
my fault is my great fault
weddings divorces conversions. forced promises knife on the throat
abstinence drinking absence silence and touch
and a funny FUCKING joke
to spew up
it all
when I started taking everything out of my life
one by one. Everything OUT
I saw that she was the only to stay
The Grey One. Shiva
and she has to clean underneath. everything
but
our civilization does not love destruction. Is afraid of the forest.
Of Shiva Ahriman the Devil and Satan
where can I go hunting
where is this uncut fucking hurst
where can I scream wild
and no one would put me in a straitjacket
women’s circle. oh yes, we have two and a half hours
ah! so much!
psychologist – that would be. 50 minutes. How it flew by, right?
therapy. let’s start with the diagnosis … a. b . c .
oh and also neurosis. then please every day first
feelings. in a diary
i’ve been doing this for 25 fucking years
something will transpire somewhere
and then shame for another thousand days
I’m so good I’m so good
so shamanically polite. like those Siberian chicks
well i just take it for a walk tra la la
and silence this frenzy
I throw it into the well
let it last. and I
parallel worlds parallel worlds
parallel worlds
congratulations civilization. you know how to fuck
it up
it’s a pity that put together
is unheard
of
but at least you could let me do it my way
not telling me FUCKING how
245
Ce n’est pas un poeme car on n’y jure pas
je le pensais
car ils l’ont conseillé. ici une fleur de nouveaux v?tements masseur
méditation et silence
et en moi
la lune
deux typhons bombe atomique fureur et folie
depuis quarante-cinq ans
Je me l?ve le matin, douche, ptit-dej et petit cafe
et puis je veux re-turner avec ma robe
le monde entier
réduire putain en miettes
tout en vue
Shiva Yaga La dame Grise s’est réveillé
enfin
c’est pour mon supposé mauvais destin
pour le karma des femmes imbéciles qui se sont accrochées
? moi comme ça. depuis des générations.
parce que je l’ai fait moi-m?me. on dit
dans une incarnation ou une centaine d’elles
donc une si petite co?ncidence dans l’espace-temps
Eh bien, rien ne s’est passé, chérie
et je suis un ange juste du ciel. je le prends sur moi
mets cent couteaux en moi. Fais le! enfin nous sommes a la f?te foraine
et paradis.
continue d’essayer. tu finiras par tirer sur cette pomme
sur ma t?te
je peux survivre ? tout
ma faute, ma faute, rien que ma faute
ils ne savaient pas
c’est tout moi
et je l’ai fait moi-m?me.moi seule
violence, impuissance, marais émotionnel
disfunction en famille l’alcool et viol un ou deux
ma faute c’est ma grande faute
mariages divorces conversions couteau sur la gorge promesses forcées
abstinence alcool absence silence toucher
et une drôle putain de blague
a vomir
tout
quand j’ai commencé ? tout retirer de ma vie
un par un. OUT
il s’est avéré qu’il ne restait que
Madame Shiva. la Grise.
elle doit nettoyer en dessous de tout
remettre les compteurs ? zéro
seulement
notre civilisation n’aime pas la destruction. a peur de la for?t.
De Shiva d’Ahriman de diable et Satan
o? puis-je aller chasser
o? est non coupé putain bosquet
o? puis-je crier. sauvage.
que personne ne me mettrait dans une camisole de force
cercle des femmes – oui, nous avons deux heures et demie
ah! jusqu’? ce que!
psychologue – ce serait 50 minutes. comme ça volait vite, non?
thérapie. commençons par le diagnostic … a b c ..
oh et aussi la névrose. alors s’il te plait tous les jours d’abord
journal des sentiments
je fais ça depuis putain 25 ans
quelque chose échappera quelque part
et puis honte pendant encore mille jours
Je suis si bonne je suis si bonne
si chamaniquement polie. comme ces filles slaves – sibériens
je l’emmene faire une promenade tra la la
et faire taire
cette frénésie
Je la jette dans le puits
laisse-la durer. et moi
mondes parall?les mondes parall?les
mondes parall?les
félicitations civilisation. tu sais baiser
c’est dommage que recoller les morceaux
tu ne peux pas
ou au moins me laisser faire ? ma mani?re.
en se taisant. putain. pour une fois.

———————-
246
***
nie ma już żadnej
starej rodowej matki. bezzębnej
staruchy Jagi
nie ma u czyich
kolan koślawych przytulić
policzek
i w ciszę zanurzyć
uszy
zbolałe od mądrych rad
odeszły za wcześnie
wyrwa brunatna w czasoprzestrzeni
jak niezakopany grób
w ogrodzie
zmarznięte ogórki
w pokoju
aloes i geranium na popiół
pęknięty anioł i zakurzone okulary
o grubych szkłach
zastygłe wahadło zegara
czarny w sieni i koci
żal
a ja stoję bezradna i czekam
aż zachichoczesz
zaciągniesz się papierosem
rozprostujesz dłońmi fałdy fartucha
pokiwasz się w zamyśleniu na taborecie
i powiesz magicznie w przestrzeń
najmędrsze dwa słowa
– No tak
25.11.2019 Świder. w kuchni babci Mani

————————
247
***
nie jestem królową
nie jestem wiedźmą
nie jestem pisarką
poetką też nie
ale przed śmiercią dali mi wieniec
jestem więc liściem i drzewem
i wiatrem jestem co w liście dmie
dali mi oczy dali mi ręce
bogowie co lat i imion setki mają
dali mi usta co płaczą śpiewem
ale nie dali słów pieśni tej
powiem ci nie wiem
gdzie sens i prawda
wiem że jest ciężko
na duszy dnie
wolność – przejrzyste skrzydła owada
popatrz wyrywam
i nie ma mnie
20.03.2020

————————-
248
***
koniec świata
ile ich już było
nawet nie pamiętam
wszystkie ważnie fantastycznie hermetycznie
inne
za każdym razem myślałam z ulgą
och no nareszcie. koniec
wątroba już nie odrośnie. głaz
nie stoczy się znów
w przepaść
a demony. cóż. demony. na łańcuchu
u króla jaśnie pana
Welesa. i Chrystusa
pod czujnych oczu ośmiorgiem
Wijącego Światło
koniec świata
ile ich już było. ile den
śliskich płaskich grząskich gruntów
i gnojówki
w otchłani przepaści
? czy można się od niej odbić
a jednak odbijałam się. walczyłam
jak Amazonka. Lara Croft
game over. brak żyć
restart
koniec świata
miałam jechać. kochać. poznawać
żyć
miałam być przecież chociaż raz w życiu
choć raz jeden
wolna
game over
przecież miałaś tyle szans
w tylu krajach mogłaś zostać
wróciłaś wiedziona obowiązkiem
zupełnie jakby w Polsce
było to jedyne
najprawdziwsze
dno
koniec świata
jutra nie będzie
zbyt dużo fałszywych ruchów
zbyt dużo klęsk
zbyt dużo nadmiaru
empatii ekshibicjonizmu ognia megalomanii
i łez
zbyt ostro wdepnęłaś
w gniazdo os
a może nie tak. ale jednak
„a kto mi odda moje zapatrzenie
i ten cień co za tobą odszedł”
kto mi odda moje wypalenie
i ten puch ten pyłek
ze skrzydeł ćmich
a może to nie gniazdo os. no dobrze
więc żmij
psss. i pójdą spać
lecz nie ruszysz się. nie
drżyj
i stój tam
koniec świata
ale może jednak. może coś pod spodem
jest
pod tym piekielnym Welesowym
dnem
wydłubać korzeń jeden. wydłubać dwa
podziemne zejście w głąb
w duszę ziemi. w jej gardła żar
w końcu jesteś tak bardzo ognista
to czegóż ci jeszcze żal
dlaczego boisz się śmierci
śmierć jest najczulsza
najwierniejsza ze wszystkich
?ja?
ja nie boję się śmierci. codziennie
rozmawiam z nią
pytam czy już
a ona odmawia
nie. nie bój się śmierci
korona ci głowy nie strąci
po prostu ją zdejmij
i zejdź
obok tronu też przestrzeń jest
miękka i gładka
a za blokiem za miastem – rzeka
i na wolności pękają kwiaty
koniec świata jest jutro
wyrżną w ząbek wam skrzydła aniele
kusy Czort i Domowik nie pisną
a ja pisząc to wicią srebrzystą
koniec świata zobaczę
ogłoszę
wezmę dzieci za ręce
i na skraj słupów Herkula
pójdziemy piechotą
naszych skrzydeł nikt jeszcze nie uciął
21.03. 2020

——————–
249
jeszcze nigdy nie byłam szczęśliwa – powiedziała Ofelia
gdy miałam dwadzieścia lat to uczucie
też było nieprzyjemne
wstawałam i czułam że pod stopą chwieje się świat
ale nic to. tańczyłam
potem wyjeżdżałam w podróż
bez planu. byłam młoda
nawet gdy pluł na mnie świat
a ziemia polska raniła kolcami
nie czułam. myślałam że tak
że każdy tak właśnie ma
i owszem. widziałam że ludzie
bywają szczęśliwi. a nawet niektórzy
po prostu zwyczajnie są. że ziemia
się do nich uśmiecha
listonosz kłania
a pani w urzędzie nieba przychyla od lat
nie dostrzegałam
jak na potęgę wokół piętrzą się domy
mnożą biznesy. pieniądze
i cudzym dzieciom uśmiecha się świat
nie dostrzegałam za magiczną granicą
jak dobrze mi tam. jak lekko
i francuski listonosz się kłania
a pani w angielskim urzędzie nieba przychyla od lat
nie dostrzegałam że ziemia tutejsza mnie szczuje wilczurem
i rzuca przez zęby codziennie
spadaj stąd kurwa to nie twój świat
śluby rodowe twardsze. niby kajdany
choć próchno to próchno sprzed setek lat
zew obowiązku nad wszystkim
choć stopy coraz bardziej ranione
na tej ziemi nieczułej
i drzwi zamykane przed nosem
hejt klątwy przekleństwa i przemoc
i dzieciom też
nielekki tu świat
tak lata mijają w katuszach
coraz więcej drzwi zatrzaśniętych
kłótni. wrzasków. widoku pleców i online error time out
coraz mniej siły
choć wojownik walczy do zgonu
a miłość do dzieci i świata
i siebie
jak nić cienka jak szkło przezroczysta
jak nie
istnienie
jak brak
i codziennie spływa łzami
gdy modlę się
aby nie zemstą i krwią
17.04.2020

——————-
250
Smak nieba
sosna za oknem ma kształt
realny
obrysowany konturem komina i domu
i nieba
widzę jak pachnie w łagodnym poruszeniu
brak mi
smaku
a przecież łączą się
w uniesieniu
błękitu i prześwietlonej zieleni
jak jing i jang
kto nim kto
nią. w lesie
bo poszłam tam. nienasycona
i zobaczyłam jej szczerbę
jej ranę
smakowałam pachnącą jej gorzką żywiczną słodycz
wyglądała jak spocony nagi Chrystus
?a może ta ukochana co pod krzyżem
ze łzami
naprawdę nie wiem
sosna za oknem ma kształt
realny. i smak
tęsknię za smakiem nieba
9.4.2020

————-
251
***
leżysz u spodu
hamak cię huśta
a to drzewo wyrasta
z trzewi
huśtacie się razem
z powiewem wiatru
w rytm kosmicznych zegarów
tak taka
synchronia
za tobą dom
pojemny słoneczny
pamiętasz jeszcze jak bluzgali
na niego
baranek a potem złotą i śliska farbę
a on się śmiał
i stał
nieporuszony
tak się huśtamy
z powiewem wiatrów
i wyrastają kolejne drzewa z naszych trzewi
i kolejne przepływają chmary
białych. czesanych do dołu
chmur
i wszystkiego istotą jest ruch
a on
zbudowany w czas wojny ostatniej
ze swoją drewnianą duszą
i twardą skórą cegieł i farb
głuchy i obojętny na świata ruchy
najczulej niewzruszony
długo tak będzie. a może zawsze
i pomimo wszystko. stały
i nieporuszony
stał
9.04,2020

———-
252
***
Et tu, Brute?
Gdy On z nami, któż przeciwko nam?
słowom nie ufaj
słowa kłamią
kuszą i wabią
zaufasz – omamią
czy odpowiednie dasz rzeczy słowo
czy też nie takie
daję słowo
ból będzie wielki
trzewi i głowy
serce zamilknie
na znak odmowy
zobaczysz długi pleców szereg
wzruszenie ramion
i kilka zachęt – do-tłumacz – śmielej !
czuć – sprawa jedna
myśleć – już inna
wy-słowić – pokusa
wy-mówić – pragnienie
wy-szczerzyć – radość
lecz zawsze pamiętaj
a nigdy nie zabyj
słowo ma ostrze
ma siłę realu
i oby cesarski wyrzut pokoleń
tylko cię drasnął
gdy w dobrej wierze z serca wyjmujesz
sztylet na-prawy
miej na uwadze chichot Szekspira
gdy skreśla tuszem dobre intencje
sentencją mocy – even you
ty JĄ masz w głowie gdy myślisz !zdradził!
bo tam gdzie pokusa – przekleństwo Brutusa
~16 h
25 czerwca 2020r

——————
253
BYĆ TWÓRCĄ I ARTYSTĄ
* NIE WYTWORZYSZ NIC NOWEGO CZEGO JUŻ NIE WYMYŚLIŁ BÓG
* NIE WYTWORZYSZ NIC NOWEGO CZEGO JUŻ KTOŚ GDZIEŚ NIE WYMYŚLIŁ W TEJ CZY INNEJ CYWILIZACJI
* TWORZENIE ORYGINALNE POLEGA NA TWORZENIU TYLKO WEDLE SWOJEGO CIAŁA I POSTRZEGANIA I DUCHA W TYM KONKRETNYM ŻYCIU
* CZYLI TWORZENIE ORYGINALNE – ORYGINALNE JEST TYLKO W SPOJRZENIU ZE SWOJEGO PUNKTU.
* JAK W DANYM PUNKCIE STOISZ TY – TO NIKT NA ŚWIECIE TAM NIE STOI TYLKO TY
* TWORZENIE NIE POLEGA NA WYMYŚLANIU CHOWANIU I CZEKANIU
* TWORZENIE JEST JAK OBIEG GOTÓWKI – MUSI BYĆ W RUCHU
* WYTWORZYSZ – WYPUŚĆ NA ŚWIAT
* NIE TWÓRZ ZA DŁUGO ŻEBY SIĘ NIE ZDEFORMOWAŁO. NIE PRZEGRZAŁO. NIE WYZIĘBIŁO. I NIE ROZLENIWIŁO
* TWORZENIE NIE MA KOŃCA. TWORZENIE jednego DZIEŁA NIE MA KOŃCA.
* TY DECYDUJESZ KIEDY NAPISAĆ KROPKĘ NAD I. W TRAKCIE PROCESU TWORZENIA
* PRZED TWORZENIEM DUŻO OGLĄDAJ CUDZEGO TWORZENIA. ALE NIE ZA – DUŻO
* W CZASIE TWORZENIA NIE OGLĄDAJ NIC CUDZEGO
ALBO – PRAWIE
* PO TWORZENIU – ŚWIĘTUJ WYTWORZENIE I ODPUSZCZENIE. I UWOLNIENIE. SIĘ.
OD TWORZENIA.
ŻEBY – SIĘ – ODTWORZYĆ

————
254
Opowieść o połówkach dusz
CZYLI WIELKA POMYŁKA.
ALE TAK CHCIAŁY MOJE ANIOŁY 🙂
gdy skończyłam lat dziewięć miałam tylko skrzydlate
przeczucie
że jesteś
bo czegoś nieustannie czegoś mi brak
jak mówi Platon. jesteś w połowie
serca i drogi
gdzieś tam
kolejnych dziewięć przysłało Madame Alexandra
i francuskie koniugacje po lekcjach w liceum
nie wiedziałam po co mnie gna
w tę zachodnią stronę. Napoleon już dawno w grobie
a Walewska biust miała nieco
obfitszy
gardłowe r wychodziło jednak z wdziękiem
i lepiej niż polskie. naturalnie
wolałam więc kląć po francusku
do circa trzydziestu sześciu lat
gdy skończyłam dwudziesty trzeci powiedziałam assez
ach ta niecierpliwość co wówczas nie daje
wyczekać spokojnie moich dwudziestu siedmiu lat
w tajemnicy kupiłam więc bilet i pracę
i rodzinie
jak Głupiec na moment przed krokiem w przepaść powiedziałam
jadę
o tam
i pojechałam do Nimes. nie wiedziałam dlaczego
dziś wiem. tam rodził się mały Julien. o pieć lat później niż ja
w datach utkanych w dziewiątki ósemki i czwórki
to mistrz
co ręką karateki
jednym ruchem myśli w materii
otwiera sobie drzwi na ten świat
więc we francji był Nimes i lawenda. była gitara i dzieci
i ten Maur co pragnął co mnie mieć. codziennie. zachłannie. raz dwa
NIM obejrzałam go jednak w ciemności
już wiedziałam że on nie jest NIM

rozpuszczało mi się serce jak cukier
w płodnej wodzie tych wszystkich co chcieli mnie mieć
lecz wśród nich Ciebie jeszcze nie było Julien
jeszcze a może już nie
żyliśmy oddzielnie ale wciąż jakby razem
na współ
gdy urodził mi się syn tobie też rodził się
to te same były gorące i tak trudne dni
ten sam rok? przeczucie mi mówi że SI
gdy otwierałam swój biznes
w tym samym roku swój otwierałeś ty
czytam i czytam
życiorys online. sławny człowiek. mężczyzna i mag.
zdumienie oczy otwiera ale serce mi tak rzewnie łka
płakała mi dusza w połowie i braku
lecz cóż
mężowie prace dzieci śluby rozwody
kopniaki w tyłek bez końca !ogarnij się! świat
nie jest bajką ni magią
pluli mi prawdy swe ludzie
w twarz i naprzestrzał
a w oczy drwiąco nahalnie wiał wiatr
trzydzieści sześć się spełniło i od tej chwili
płynie już żwawo
ciąg przepowiedni i wizji podwójnych cyfr znaków
widziadeł i mar
może nigdy nie byliśmy obok
lecz działaliśmy wartko na schwał
jednym nurtem jedną duszą choć serce i głowę
każdy swoje oddzielnie gdzieś miał
ty materię obracasz jak sztukmistrz jak mag
ja człowiecze serca zaklinam i wyjmuję z ust kobiet ich żal
nie słuchamy się świata o nie
raczej głęboko się wsłuchujemy
co w sekrecie mówi NAM świat
a wiesz robiłam tę mapę
pełną marzeń i tekstów i zdjęć
tnę wybieram wyklejam o mam
ten mężczyzna dojrzały z zarostem
nie wiedziałam
a przecież wyglądał zupełnie jak ty
odtąd będzie dwa lata
patrzy na mnie codziennie i warczy i skamle
idź już idź już
już czas
bo to ty znaleźć musisz
ty umiesz
świat na końcu przetrząsnąć i wrzasnąć
lecz radości i wiary nie stracić
że tam być razem i pić wino będziemy
przez kolejne sto dwieście lat
no więc jadę
dosyć znaków
po dziurki ich w nosie
wstaję oczy otwieram i jest
spada anioł co co serca dwa niesie
jakiś film jakieś imię
zbieg zbiegów
i cyferki cyferki
aż mdli
13.7.2020

———————
255
Je ne suis plus
je ne suis plus
mais
j’étais née dans une maison
o? la haleine était morte
d’angoisse
et percée d’alcool
comme un animal
je pretendais
non-existance
de peur d’?tre vue
saisie perçue
et
jetée pour tojours
dans ce puits
de l’an-amour et de l’oubli
les nuits étaient grises épaisses
et claires
ma main sur les yeux d’une poupée
aux cheveux d’or –
„oh. dors. ce n’est qu’elle
la peur
avec son épée sombre
Lui. oh. il viendra
plus tard”
plus tendre que mes mains
étaient mes livres et mon coin
bien bien au fond de notre jardin
et les – bas – dites pri?res douces
de ma grand-m?re
au temple
toutes matinées grises
je me noyais dans ce silence
dans ce cri
ne m’reproche pas
mon dieu mon grand
c’est moi c’est moi
coupez mes ailes
coupez mes os
que pouvais-je faire
l?. ? ce temps
o? toi encore
n’existais pas
c’est moi c’est moi
ma faute ma peine
mon péché dur
mon éternel
j’respire trop lourd
je sanglotte et trop
de place je prends
dans cet espace
touffu tout fou
tout dense
dans cet espace des pensées
clos
je me vainquais
c’est moi c’est moi
surtout pas eux
c’est front de mes
coussins – humide
salé ? fond
c’est moi c’est moi
qui d’mande et gronde
dans les voix cent
c’est moi qui fuis
? pas dansants
la danse macabre
et farandole
c’est moi qui jure
ne boire que d’eau
moi qui sourie
„ah. vous ?tes bons.
et ma folie
est toujours folle”
dans cette maison
je suis la bouche
gros mot. mépris
malédiction
je suis la voix
des silencieux
avec leurs sourires
bien bus bien grands
je suis la honte
je suis enfer
je suis fureur ouverte sortie
du noir cellier
des coeurs qui pleurent
des âmes qui souffrent
mais n’en savent rien
23.9.2020

——————-
256
*** (en famille)
il voulait bien. elle voulait bien
il disait „viens”. elle n’a dit rien
mais elle est venue. ils ont vécu
ensemble tout
des peurs. des joies
une balançoire. un carrousel
balance de peines. et de douleurs
tout inégal. tout fort trop mal
ils étaient jeunes. noircis de graine
semée centaines. et des centaines
de si?cles avant
d’une graine d’horreur
de haine en vain
d’absinthe qui fonce
dans crânes et veines
il était jeune. moi j’étais p’tite
aucun cadeau. aucun sourire
n’m’a soulagé. quand nuit s’so?lait
tantôt joyeux. tantôt brumeux
blagues rigolades. suivaient col?res
fureurs violances. chassaient douceur
y a rien ? dire. ? chuchoter
surtout au coeur. de ton p’tit fr?re
surtout au dessus. des cahiers blancs
clués de fautes. et de gros mots
? cette grande table. ? ta t?te blonde
surtout au fond
de ton cerveau
o? creusé soit
pour éternel
pour chiffres – la haine
elle était jeune. moi j’étais p’tite
elle disait rien. elle n’a rien dit
elle laissait faire. elle a sourit
avec ses l?vres. tellement jolies.
fallait vingtaine. et encore dix
d’annés de peine. violances et vices
pour que les bouches. s’ouvrent et pleurent
mais trop c’est trop
peut pas tout dire
générations coulaient sans mot
c’est inou?
car trop c’est trop
24.9.2020

————–
257
***
cet amour cet amour
elle n’existe pas
elle est triste elle est sombre
n’y a pas de temps pour ca
fallait pas
fallait pas tant donner
fallait pas
tu est vague tu es flue
pas de photo
pas de voix
tout est juste
sommeil
j’ai reve tout ca
sauf que le mal au coeur est bien vrai
tu n’as pas de force
pas de temps
pas d’energie
faut que je me calme c’est vrai
sauf que ce n’est que le debut
ca devrait etre gaie parlant
joie
mais ce n’est pas comme ca
ou peut-etre tu veux quelqu’un silencieux
serieux
ce n’est pas moi
les mots dans le texte
sont transparents
il faut donner les sentiments
je ne sais pas ce que tu penses
surement je le devine mal
et puis je me perds dans mes pensees
ca fait mal
ca fait mal de savoir rien
patience?
Je t’ai vu trois heures. c’est tout
tombee amoureuse
je veux plus
mais ne peux pas
donc ca fait mal
surtout que je t’ai montre beaucoup
trop de moi
c’est inegal
c’est inegal c’est inegal
et ca fait vachement mal
disons. si tu es toujours comme ca
sombre lointain silencieux
ca va
peut-etre que tu est comme ca
mais je ne peux pas etre sure
j’en sais rien moi
je ne veux pas t’inventer
car apres ca sera faux
et ca va me faire mal
si tu ne veux pas te montrer plus
okey
mais il faut que j’arrette de montrer
moi
tu me manques
c’est comme si tu etais dans un canion
dans un cratere ou je ne peux pas aller
je me sens comme un rouisseau
je coule la dedans et coule
et toujours ne peux pas te toucher ou
sentir
ou voir
et je deviens seche
inexistante
ce n’est pas possible
l’amour doit donner la force pas la
douleur
si tu me clairement dis quoi faire
je le ferai moi
ecrire?
Pas ecrire?
Je l’impression que je perds ton
temps precieux
bon
voila
c’est mon cote du monde
ma vue
de femme
t’est plus age que moi
devrait le savoir
fallait pas commencer
fallait pas declancher ce volcan
mais ca s’est fait tout seul
le temps est venu
voila
je ne voulais pas
je n’etais pas prete
mais tout disait qu’il faut le faire
le temps passe
le temps passe
le bonheur se gache
j’ai senti que ca va me faire mal
si on faisaint l’amour
maintenant je serais
morte de peine
ou peut-etre pas
je saurais plus de toi
le corps au moins
n’est silencieux
le corps ne mend pas
de toute facon ca m’a saisie
je pouvais pas resister
j’ai coule avec ce volcan
j’etais chaude et bouillante
mais tu restais la bas
tres loin de moi
et puis tu a bouche le volcan
au moins chez toi
ca va
tout se calme
magma devient magma
cool froide
lisse
silente
tant pis
peut etre ca doit etre ca
c’est comme une amitie
entre deux hommes
ou femme et homme
qui font du sexe
et puis merci au revoir
je suis incapable de ca
et l’amitie
Amour sans se parler
aucune idee
je dois apprendre tout ca
je peux imaginer que
nous sommes morts
dans ce volcan
ca arrive
voila
si au moins je pouvais pleurer
ca ferait du bien
a moi
mais non
tout sec toute seche
dur
magma c’est magma
peut-etre plus tard
choses vont pousser
elle est tres fertile
cette femme
ce debordage
cette creativite
ce joie
magma
mais pour l’instant je rentre dans ma coquille
comme avant
je serre ce creux
terrier
trou
chatte
bouche
coeur ?
l’automne vient
l’hiver vient
la neige vient
ca m’aidera
je vais t’aimer
sans sortir au de la
je vais
t’en fais pas
en fait tu etais plus sage
tu as ouvert ta sexualite
mais le reste tu tenais
au sombre
a l’ombre
ah pourquoi je ne faisais pas
comme ca
peut etre car
il est impossible
de couper ma sexualite
de ma creativite
de ma personalite
ma verite
de moi
2020
——————
258
***
Parfois attendre c’est une peine telle
Qui brule dedans en moi
Et si je dois
L’aneantir en poivre
en poudre cendre
Ou
appeller tonnerre au secours
et vivre vivre
sentir ce feu
Le regarder des yeux nus
Sans peur sans craindre
Se mettre au dessous
Je n’en suis sure…
Parfois attendre c’est une douleur
Mon coeur s’reduit
en petits morceaux
Ca fond ca s’gache
Ca des-existe
Mais pourquoi est-ce que corps n’arrette
Seulement se pose
A un endroit
Tout fixe tout droit
Tout attentif
Comme animal qu’pretend etre mort
Parfois attendre c”est
N’qu’un grand manque
Desir
Langueur
Nihilisme
Peur
Que
Jamais jamais
Je ne vivrais si long
Pour attendre assez
Sentir enfin
Tes yeux toucher mes seins
Tes levres parler au miens
Parfois attendre c’est une galere
Les yeux qui r’gardent aux dessus de vie
Les mains toutes pleines mais pourtant vides
La peau qui creve
Les cuisses qui se serrent
La tete qu’s’arrette
A tout moment a toute besogne
Devant le mur en verre
En verre bien invisible
Avec la petite
Toute miniscule
Trace de ton sourire
Parfois attendre ce n’que remords
De vivre apart
Vivre A cote
Hors vie d’present
Ame en double
Coeur a moitie
Esprit s’envole
Pensee se perd
Le monde se plaint
Serais-je unie enfin
 un jour
Unie a toi
Unie a moi
Unie a nous
tous
Re-unies
au monde de notre futur…
10.2020

——————
259
***
Dans le coin gris et grand
De ma solitude
Je te dis viens
Viens pour un toucher de mon
Petit morceau de sein
Petit morceau de levres
Petit invisible bout
De coeur
Attache au tien
Si loin
Si loin
A l’autre bout du monde
Viens
Mais viens
Ne tarde pas ne tais..
Tous les silences sont silentes deja
Ne tarde pas
Et ne touche rien
Oh rien ne touche
Que moi
2020 wrzesien
——————–
260
***
trop de mots
trops de maux
pas d’arret
pas d’dodo
trop de trop
ah c’est tres tot
je le pense
je le jure
plus de souci
plus d’amour
trop de trop
ah c’est tres tot
pourquoi dis donc
mon corps est faux
mon coeur est fou
mes mains sont vides
mes yeux sont floues
et trop de trop
ah c’est tres tot
j’me perds dans mots
car c’est tres tot
que le cerveau
ecoute Jojo
le reste de moi
galoppe en sursauts
j’ai beau leur dire
que c’est tres tot
mon coeur est sot
mon corps salaud
mon ame me comprend
elle sait ce qu’il faut
il faut Te voir
et bien bien tot
2020 10

—————
261
***
***
les lettres a la lune
lettres au paradis
jupitre saturne pluton..
je suis pas sure
addresse perdue
avec empreinte de la fortune
une goute de larmes
dessin de levres-
memoire de brillant
avec l’sueur avec parfum
pleures petales paroles..
j’envois chaque jours
a mon amour
a mon ami
a cet homme sombre
de coeur de peau
a mon ami a mon amour
a cet homme triste
au coeur profond
j’envois chaque jour
a la longeur
poemes de rages
poemes tous doux
ils ont sa voix. sa volonte
ils disent -je t’aime
meme quand je pleure
les lettres a la lune
lettres de chaos
j’envois chaque jour
et tout mon corps
chante les louanges
de sensations qui naissent en moi
quand je m’souviens
de son sourire
de ses levres bien plaines
silhuette de Titan
sa peau-cafe chaud
oh mon amour oh mon ami
mon homme si sombre
de coeur. de peau
a mon ami a mon amour
j’ai promis deux mains
pas seulement une
il demandais rien
silent patient
seul son regard pose sur moi
me prenait entiere
et faisait l’amour
tout invisible
tout plus que vrai
mon corps ouvert
ma jupe soulevee
je suis la tienne
a tout jamais
ces lettres de promesse
lettres a la lune
j’envois bien vite
elles m’brulent la peau
les lettres a la lune
lettres au paradis
je copie pour Dieu
a sa boite privee
– je veux tes anges a mes cotes
je veux l’messanger
invisible mais vrai
qu’il aille qu’il vole
qu’il fasse des miracles
a cet homme si sombre
de coeur de peau
qui s’attriste a ses troubles
qui s’accroche a sa terre
ses pieds mains en detresse
viennent et vont sans paresse
savant pas s’apaiser
je l’attire. raison cesse
a cet ami a cet amour
j’envois ces lettres
et l’ange guardien
a l’heure de sagesse
quand lune – soleil chevauchant en amour
montrent tous secrets
de notre tristesse
et peu apres
sur mes propres ailes
je suis pres de lui
en un clin d’oeil
l’oeil eternel
car temps est venu
car temps n’existe

———————
263
***
ah plans de Dieu
tout est remplie
mes cent ans d’age
d’matin au minuit
chaque mon talent
comme robe se plie
comme puzzle s’attache a son copain
fais grand image
n’y a pas de craquelure
n’y a pas de blanches pages
n’y a pas de pause
pas d’conge chez Dieu
bosse bosse bosse
un point c’est tout
mais si tu veux une craquelure
on la fera
lumiere y passe
l’amour viendra
mais n’attends trop
ca heurte ca pleure
t’es romantique
t’es trop naive
tu pense aux cieux
ils pensent au sexe
l’amour pour toi ca sert de terre
un peu de terre pour tes idees
pour que tu tombes bas
pour que tu pleures
pour que tu puisse comprendre humain
pour que tu puisse comprendre la mort
la suicide. la nuit d’enfer
pour que tu puisse marcher sur cendres
bruler d’envie
mais pas s’effondre
c’est pas possible. tant de gens ont perdu
je sais mon chou
essaye tant qu’tu peux
moitie de vie. ca nous soufit

——————
264
***
je veux survivre
je veux survivre
je veux aimer
je veux donner
je veux sentir mon corps gemir
je veux tes levres aux creux de mes cuisses
tes mains rapeuses
sur ma peau lisse
je veux tout ca
et je veux plus
maintenant je meurs
quand le temps viens
que Fenix naisse
————–
265
***
prends moi mon Dieu
faits de moi outil
je veux te servir
je veux etre d’aide
-veux tu vraiment
mon ame si douce
veux-tu m’ faire tout
ce que j’ai prevu
veux-tu mener
la vie grossiere
salie charnue
somptueuse de malheurs
veux-tu couper tes ailes d’angelus
c’est brute. ca heurte..
-je l’veux
je suis prete…
un peu fâché
il crache sur scene
il prend la scie
ils les arrache
je m’evanouis
il m’soigne
Vierge pleure
j’attends cent ans
d’eternite
j’apprends la langue d’humanite
t’est prete – me dit
vas-y fais-le
quoi faire mon Dieu
je n’en sais rien
juste sois utile

————–
266
***
et si je pleurais du bon matin
sans une seconde de pause en peine
mes yeux n’seraient
que puits tous secs
grands aveuglants
bas-fonds de couleur
ou peut-etre meme
n’y aurait plus de ca
juste faible l’empreint
de regard de passe
juste les sourcils
cinq pauvres cils
deux paupieres creuses
abimes steriles
267
***
je suis en reve
j’suis tout sommeil
deja paupieres sont plaines de geurres
de toiles en sang
qui me font mal
je les serre. je rale
j’veux pas les voir
je chasse: „a kysz”
va-t-en penibles
pourquoi cette vaine
inspiration d’Sysiphe
qui tourne la pierre
lourde de peine
pourquoi autant
pourquoi sans cesse
quel est le sens
ou est sagesse
j’suis acouchere
d’  blessés images
de Christ en croix
d’enfants qui valent
moins de trente deniers
de Judas qui embrasse…
je veux que ca passe..
mais ils meurent en croix
cote Jesus
p’tites tetes toutes noires
j’ vois tout j’sais tout
ils naissent a chaque heure
je n’en peux plus
je veux qu’ils meurent
t’en va t’en va
chez quelqu’un d’autre
j’suis pas utile
j’engendre et tue
je veux le silence
je veux avorter
j’suis mere meurtriere
fermez le prison
fermez les portiers
prenez mon coeur prenez ma voix
je ne veux plus
mon Dieu mon grand
t’m’as fait confiance
je t’ai trahi
———————–
268
**
en troisieme heure
s’ouvre l’enfer
s’ettaignent les lampes
se gachent bougies
sortent toutes peurs
sans lune ni flaire
jailli au coeur
pauvre peu de feu
on va l’etteindre
n’y a rien a faire
on voit mieux au sombre
quand tes yeux de chatte
s’enflamment et grondent
quand t’cours a la lune
‚vec ta riviere pas tres profonde
et tu ne sens guere
et tu n’es guere
2020
————————
269
***
au premier carrefour de cet amour
je n’voulais pas
tu n’osais pas
on s’est connu
on s’est quitte
est-ce un amour
ou l’amitie
?
au douxieme carrefour de cet amour
on s’est peu lu
encore moins vu
tu n’voulais pas
je n’osais pas
si tient au coeur
si on oublie
?
au dernier carrefour de cet amour
pour peu que soit
pour peu qu’ils veuillent
Dieu vient et d’mande
y a t’il de l’accord

s’il n’y en a pas
j’suis pas d’accord
——————————
270
***
en crayon j’ecris amour
tout est doux
tout est beau
l’amour chante
crayon chuchotte
mais voila
coupe gache
plus de crayon
pas de taille de crayon
en plaine forme
vient le stylo
sort toute sorte des malheurs
tache ecrase
souligne tout haut
que fait tu mon vieux bonhonme
– j’suis le diable
j’remplie mon role
ou trouver mon equilibre
?
jette les deux
silence rend libre
————————
271
***
Et quand le soir arrive enfin… 
tu entres tu poses
ton regard
tes cles chaussures blouson vacarme
tes yeux mi-clos et moi
a part toute ma langueur
qu’elle parte qu’elle parte
enfin en vein
de chair des choses
qui restent qui sortent
de ma bouche de mon corps
j’suis toute en pause
je me leve je viens
je m’ouvre je pose
mon regard
mes yeux plains de soleil
et toi
a part toute ta fatigue
de chair des choses
qui restent qui sortent
de ta bouche de ton corps
tu t’aproches
tu me prends
tes bras autours
mains dans les mains
les yeux dans les yeux
on respire le meme air
tu me souris tu me charmes
tu me parles
a l’oreille
aux cheveux
a mes yeux
a mes mains
je te souris je te charme
je ne parle
je te chante
les chansons sans paroles
melodies de nos jours
contes cois de notre amour
pas un seul bruit nous engoisse
les horloges se taisent et meurent
tournent en valse les chaises et vases
quand tu me souleves
quand je ris
quand on s’embrasse
les pas de valse s’accroche a ma tete
accelere et tourne en rond
notre chambre a pas de danse
je ne sais quand j’y suis
a l’ombre
tes yeux au dessus
qui brillent si pres
ardants sinceres
ivres de desir
il n’y a que ca. le monde s’arrete
mais doucement
c’est comme il faut
il nous attend au bout de l’ombre
un univers tout parallel
tout plus puissant
que terres et mondes
juste sois patiente
– tes bas paroles
glissent sur ma peau
a mi chemin
entre toi et moi
chemin etroit
qui se cree en secret
entre tes levres
et mon corps chaud
a mi chemin.a mi chemin
j’te perds de vue
ou vas tu mon cher
j’pars en voyage
pelerinage
j’suis Odyssee
en vagabondage
en dix epoques
en cent embrasses
je connaitrai tout
ton paysage
je dessinerai toute ta carte en memoire
collines coteaux
bas-fonds canyons
et la au loin
 ta douce source d’eau
et a partir de ce moment
je visiterai
meme les yeux clos
jardins d’ merveil
de ton corps blanc
car ma cherie je te l’avoue
apres toute la journee d’epreuve
apres cent milles d’angoisses et l’creve
je sombre je m’effondre
j’ai soif j’ai faim
je creve ta voix tes mots en fleurs
je perds la raison
sans l’gout de ton Eden
vas donc amour
j’ecartes mes portes
je veux le sentir
j’veux qu’ca me porte
aupres des cieux
bien paralles
les quetes de ta langue
sur l’bord de ma riviere
les brises toutes douces
de tes levres contre mes levres
mais promets moi
mon roi mon cher
de ne boire tout
de boire que peu
a chaque instant d’eternite
a chaque siecle de notre histoire
et promets moi
d’ rentrer bien tot
aupres d’mes yeux
ou mon coeur-cloche
bats toujours fort
je laisse ma voix
comme un echo
je t’appelle doux
mais viens bien tot
par le trajet entre mes coteaux
entre mes seins
qui languissent trop
cette perte bien longue
d’ tes mains doigts et peau
mets ton doigt sur mes levres
viens tout pres. en silence
je sens ton coeur
ta peau est lisse
je caresse ton corps
tu me souris
il fait chaud
les levres glissent
je te veux
tu me desires
ta peau vibre
mes levres tremblent
t’as bu de ma source
touche mon tresor
ma riviere innonde
dans corps profond
je porte le feu
il veux la naissance
nos corps fremissent
nos mains s’accrochent
oh secours oh viens
mon roi
mon roi d’ epee
soit doux
soit grand
sans gene
viens viens
entre moi
entre mes reigns
apaise enfin
toutes mes peines
aller retour
la chasse la guerre
l’amour la mort
jugement
les cieux
aller retour
a perdre haleine
soyons volcan
soyons enfer
soyons unis
a tout jamais
jusqu’a prochaine eternite
que tous fremissent
jusqu’a s’etteindre
que les sources coulent
et meurent en paix
soyons heureux
a chaque bat de nos coeurs
soyons fideles
aux voeux de nos chairs
17.10.2020

———————–
272
***
je suis nee un jour de mars
en cette fissure secrete et mousse
en ce passage entre deux saisons
dojo couloir comme chinois disent
entre printemps hiver et vie
je suis destinee a la rennaissance
je suis mariee au roi de souterrain
hiver neant est mon nom deuxieme
joie de printemps mon nom sur le front
nuits viennent d’hiver l’aube donne claire vue
y a un chateau dans mon cerveau
dans mon psyche immense profond
quatre joannas logent aux niveaux
il y en a quatre.comme directions comme etages d’ vie
chaque d’elles conduit son propre chariot
chevaux de desirs different beaucoup
elles se croisent parfois envoyent des colombes
mais pas un mot tombe de peur de secousse
univers paralleles.laissent mourir et engendrent
matin etait gris quand je naissais
ma mere en avait hate je ne voulais sortir
heures eternelles de guerilla et ennuis
petite femme en chair couvree d’ sang impure et salie
femme sauvage nue haissant trop d’ lumiere
pitoyant sa mere faible meprisant son pere soul
voyant tout comme voyante
comme chatte noire dont s’yeux brillent
je suis sortie. mere pleurait. pere tardait de venir
j’ suis soeur ainee savante sorciere
j’ suis la premiere de quatre soeurs belles
j’habite le caveau d’immense chateau
j’pas peur de noir je crains les gens
je demeure sombre je me cache je me couvre
je possede des tresors au sein dans ma matrice
je suis la demeure de toutes joannas
la source d’Eden la souce d’eaux de vie
me connaitre – difficile. me comprendre – un defi
je suis joanna au corps bien lisse
de la peau pale ou suer glisse
ou parfum se mele au souffle doux de brise
ou les seins chantent berceuses de nuit
mes senses sont  en allerte
le corps sait ce qu’il desire
je suis nee fin de jour cheveau noirs visage doux
doigts bien longs de petite araignee
je voulais servir d’aide du fond d’ cave silencieuse
cher voyageur mon cher ami
tu me vois et tu trembles je suscite des envies
y’a quatres soeurs quatre bien belles chaque occupe un etage
la sociable au premier le soleil sur son visage
c’est elle la souriante elle viens a l’instant
elle te fera du the elle te chante et te parle
elle cuisine elle travaille
les gens aiment ses airs gais
elle habite pres de jardins et des fleurs qui sentent bien
mais reste pas toute ta vie
avec celle des jardins
monte plus haut connais toutes
mere d’enfants fais tous sourire
elle t’apaise elle te berce
va nourir va soigner
y a des enfants y a des jeux
le monde est clair et rit tout le temps
mais n’ demeure pas toutes tes journees
dans chambres claires plaines de jouets
monte au grenier elle t’attends la
la femme artiste dont l’ame rend hereux
elle sait charmer elle sait creer
c’n’est pas une sorciere c’est une pure fee
le son de sa voix et de sa guitare
te prendra loin aux dessus de soucis au dessus de toits
mais quand tu vois que soleil se couche
retourne chez moi y a passage louche
y a l’escallier qui te prends dans mes caves
au soir bien gris je t’attends je te creve
mon coeur soupire mon corps te ressens
mes penses t’attirent comme le fil d’Ariane
mes cheveux c’est notre couette douce
mes mains blanches c’est notre coussin
tarde pas viens rentre couche toi pres de moi
j’suis la source de tout. ne me rejette pas

—————–
273
***
j’monte et descend comme l’ascenseur
pas rapides sur l’escalier
je vais je viens je vais je viens
entre face et pile d’ma personalite
tantot je ris tantot j’deprime
angoisse bonheur bonheur marasme
ou suis-je qui suis-je a quoi je tiens
mon ame est claire elle ne craint rien
que craindre? la mort? c’est inutile
l’ame toujours libre et eternelle
meme quand le soleil se cache sous la neige
quand tombe en puits ou regnent les etoiles
meme quand tout meurt s’necrose pourrit
y a les petits bouts de fruit de sorbe
perles rouges uniques qui jaillissent comme sang pure
quand dans le monde n’y a que du bruit
vacarme de mensonges de paroles mal cousues
j’prends mon ascenseur aux caves de mes reins
chair et sang – bases de vie me diront l’essentiel
je goute la soupe j’avale de l’eau
j’entends des oiseaux je me noye en silence
j’respire ton amour je me mets au chaud
copyright@joannacholuj

—————–
274
***
wjeżdżam i zjeżdżam jak winda
kroki szybkie na schodach
tam i z powrotem tam i z powrotem
pomiędzy orłem i reszką mojej osobowości
czasami śmiech czasami depresja
stres szczęście szczęście marazm
gdzie jestem kim jestem na czym mi zależy
moja dusza jest jasna i nie boi się nieczego
czego się bać? śmierci? bez sensu
dusza na zawsze wolna i wieczna
nawet gdy słońce się chroni pod śniegiem
gdy wpada do studni gdzie królują gwiazdy
gdy wszystko umiera rozpada się gnije
są małe drobiny owoc jarzębiny
te rzadkie czerwone perły co świecą się jak czysta krew
gdy w świecie jest tylko hałas
harmider kłamstw słów źle uszytych
wsiadam do windy do piwnic w mych lędźwiach
ciało i krew – podstawa życia – powiedzą mi co najważniejsze
smakuję zupę przełykam wodę
słyszę śpiew ptaków i tonę w ciszy
oddycham twoją miłością i chronię się w jej cieple
copyright@joannacholuj

—————–
275
Terre et Feu
je suis le feu je suis la flamme
tantot petite tantot en drame
feu d’ joie de vivre. feu de catastrophe
je saute partout. a l’instant j’brule
une femme d’orgeuil. une telle qu’on veut
aux yeux d’etincelles. sourire d’soleil
mais mes yeux grondent. arrive la tonnere
tu ne t’attends pas. nuages plains d’eau
les sentiments lourds. souffles par le vent
remplissent les nuages dans moi femme-cieux
ah je suis le feu je suis la flamme
tantot pettite tantot en drame
tu m’as connu en apres-midi
le jour etait beau pourtant t’as senti
les etincelles qui naissent dans ton coeur
est-ce la douleur est-ce le bonheur
j’ai arrive a l’horizon d’ ta dure vie de tes desirs
moi femme en feu si colerique
je voulais paraitre comme synoptique
comme point sur i comme petit bout
mais est-ce possible quand je brule tout
ah je suis le feu je suis la flamme
tantot pettite tantot en drame
mon dieu ma vie est plaine d’envies
parfois je meurs parfois je crie
je n’me contente de petits succes
je veux le sommet et crise et chute
je veux glisser je veux monter
en milliers de pas en a une longe prise
je suis alpiniste je suis skier
j’ai la force de volcan je la force de riviere
ah je suis le feu je suis la flamme
tantot pettite tantot en drame
puisque j’t’ai dit je suis les cieux
je suis tes cieux ton paradis
mais n’attends pas qu’y a que des anges
c’est le paradis d’Inde „loca” de melanges
c’est les cieux d’ Mere Nature ou volent les colombes
c’est la siege de foudres eclaires et eaux de monde
tout se marie pour un seul but
pour rendre fertile mon cerveau et mon corps
ah je suis le feux je suis la flamme
tantot pettite tantot en drame
tu m’as connu un apres-midi le ciel a souri sorti le soleil
les feux de ta terre jaillissaient enfin
si long prisonnes si long infertiles
pourtant rien on a vu rien apercu
ta terre etait lisse tes reins apaises
seuls tes yeux doux chantaient les louanges
seule ta vue desirait mes cieux et mes anges
to regard s’est pose sur ma peau sur mes cuisses
tu voulais que j’explode je suis restee sage et lisse
j’attendais je sentais les terribles feux d’enfer
qui se cachaient dans ton corps au loin sein de ta terre
sois patiente t’as dit au feu et toi la terre m’apaisais
tu m’enfermait en seul regard en grandes mains en bras de Titan
mais je savais que le feu va sortir
on serra volcan et la magma qui decoule
on fera les secousses tremblement de la terre
je suis le feu je suis la flamme
tantot pettite tantot en drame
mon feu de mes cieux descendra en tonnerre
ton corps en alerte le volcan qui explode
c’est le feu qui rend terre bien contente et bien gaie
c’est le feu qui s’apaise devenant cendres sur terre
je t’excite je te ressuscite
j’ te donne mes eaux je suis ton paradis
tu m’apaises tu me supportes
le seul homme sous ces cieux
je te raconte je t’envahi
je t’invente je te decris
j’suis cieux plains d’images et de mirages de deserts
j’apporte pluie de larmes tu prends tout ce qui descend
j’suis impatiente t’est un calme de miracles
je suis au dessus je suis hors tu es dedans en choses a fond
tu es solide dur et patient t’est un magicien t’es un sorcier
personne n’as pu tu me tiens adroit
tantot en etrainte tantot libre comme le vent
je suis le feu je suis la flamme
tantot pettite tantot en drame
tu es ma terre bien promise
ma demeure douce mon eternelle
pazdziernik 2020

—————-
276
***
laisse toi sentir
cet abime
dans coeur
rempli de l’ocean
des vents des houragans
laisse toi couper
laisse toi blesser
laisse toi vivre
foudre sur la tete
chaque fois qu’il vient
et ne dit rien
laisse toi
sentir ce neant
de feuilles mortes
qui tombent
et disparaiessent
tu sais pas ou
casseroles tombent
colere dans l’air
chanteuse chante
papier n’est meme pas
mouille
laisse toi pleurer
ou sont tes larmes
parties
avec autumne
avec la pluie
Listopad 2020

—————–
277
TLUM POL
***
pozwól sobie czuć
tę przepaść
w sercu
wypełnioną oceanem
wiatrem huraganem
pozwól sobie kaleczyć
pozwól sobie ranić
pozwól sobie żyć
blyskawica nad glową
zawsze gdy przychodzi
i nic nie mówi
pozwól sobie
poczuć tę nicość
martwe liście
które spadają
i znikają
nie wiesz gdzie
garnki spadają
również
złość jest w powietrzu
piosenkarka śpiewa
a papier nawet nie jest
mokry
pozwól sobie płakać
gdzie są twoje łzy
odeszły
z jesienią
z deszczem
Copyright@joannachołuj
2020 listopad

———————
278
***
la lune est sortie
la lune au visage plain
il ne faut pas se plaindre
il ne faut pas la craindre
faut la regarder
droit
tout droit dans les yeux
oh lune oh plaine lune
qu’est-ce que tu decouvrit
elle me repond toute douce
ecoute mais ne pleure puis
je decouvre les secrets
je decouvres sentiments
ce qui se cache dans le coeur
ce qui se cache dans le temps
je dis tout je cache plus rien
pour le mauvais ou pour le bien
dis la lune ah la lune
que se cache en profondeur
dans mon coeur
dans son coeur
elle sourit elle heurte paroles
inaudibles invisibles
et pourtant ah est-ce possible
?
bien vrais
:
tu es fragile tu es naive
tu fais plus forte que tu le suis
il es fragile il es blesse
il t’aime plus qu’il te le dit
tu voudrais croire mais tu ne crois pas
tu crois plus aux anges
qu’a sa parole
il fait semblant semblant d’etre calme
y a de la colere
profond dans son ame
tu es comme vent par ci par la
meme si tu l’aimes
et aimes fort
s’il restes insensible
tu le fuiras
il es blesse il es meurtri
il se force au calme
mais son corps surgit
a chaque moindre souvenir de toi
ca le fait craindre
ca fait hair
est-ce meme possible
est-ce supportable
etre addicte
et autant en amour
tu es attristee
tu es deprimee
tu te fais calme
mais tu ne l’es pas
ton corps surgit
a la moindre pensee
et est-ce possible
de vivre ainsi
subir sans cesse
ce feu interieur
ce feu qui brule
les reins
le vagin
et est-ce possible
mener une vie
bien simple vie d’famille
avec fou feu
toute la vie
il espere d’oublier
il pense qu’son corps s’adoucisse
il pense qu’son coeur s’adurcisse
il veux attendre
encore plus
et encore plus
tu esperes te noyer
noyer a fond
dans travail qui n’a pas de fin
que ton corps se silence
que ton coeur meure enfin
tu plus rien attendre
jamais plus
jamais plus rien
chut ma lune oh ma lune
ne parle plus
oh ne dit rien
ce n’est pas moi
ce sont vos coeurs
ce sont vos coeurs
qu’ils parlent
enfin
listopad 5 2020

————————-
279
***
ca sent comment
de ne plus sentir
couper la main
serait plus facile
un design tout neuf
bien polonais
sur ma belle jupe
blanche
tachee de coquelicots
ca sent comment
de ne plus sentir
ma main
qui n’est plus
la mienne
oh j’imagine
ca me reveillerait
a la realite
a cette vrai reine d’epee
cette reelle sorciere
cette Narnia
ou les rivieres coulent
rouges
apres la bataille
ca sent comment
de ne plus sentir
petits boulots
de petit train train
le quotidien nous arrache la haleine
mais
ca sent comment de ne plus sentir
2020

—————-
280
****
Disons si…
je suis la femme d’un magicien
mes paroles se voyent
ses paroles se ressentent
je suis la femme d’un guerrieur
des mois sans lettres
eternites sans vue
je suis la femme d’un travailleur
a l’aube comme oiseau
a crepuscule meme n’arrete
je suis la femme d’un homme d’honneur
dont mot d’or – cher
et sacrifice de vie est claire
je suis la femme d’un homme amoureux
est-ce cet amour qui l’tient debout
je n’en suis sure
je suis la femme ..plus rien
pas de guerre miracle pas trop d’honneur
pourtant je sais
je sais que le mien le fera
tout court
car ma croyance est plus forte qu’mon amour

——————-
281
***
on ira un jour
plain de soleil
au bord de riviere
main dans la main
tu vas sourire
mon ame chantera
on va s’embrasser
millions de fois
————————
282
**!
j’appelle a vie ton corps
j’ai ouvert ton coeur
y a un escalier
y a un grand lit dedans
je descends je me pose
tout au fond je suis secure
je t’attends et tu viens
nous sommes unis enfin
tu ressouscites mon corps
tu as ouvert mon coeur
je te donne volontiers
tout tresors bien gardes
mes eaux surgissent
mes poemes deverrouillent
pour descendre y a echelle et tu te debrouilles
nous sommes un a jamais
2020

——————
283
***
je suis au brin du pays vert
couvert d’ coquelicots
couverts de neige
toi dans royaume de sombres nuages
ou vierge a faux noire
enleve le soleil 
entre nous l’ocean
ocean de paroles
elles sont douces elles sont muettes
elles murmurent dans nos cerveaux
conte d’espoir
priere d’amants
———————-
284
***
je veux survivre
je veux survivre
je veux aimer
je veux donner
je veux sentir mon corps gemir
je veux tes levres aux creux de mes cuisses
tes mains rapeuses
sur ma peau lisse
je veux tout ca
et je veux plus
maintenant je meurs
quand le temps viens
que Fenix naisse

——————-
285
***
ne me touche ne me tue
toute tetue tout tant pis
un gouffre dans memoire
un abime dans le corps
baignoire de larmes et du sang
priere aveugle muette et sourde
empreinte de mains nues dans marecage
secondes apres
plus rien
la vie

——————-
286
***
Recemment
La ou y a toujours Soleil
Les gens sont devenus noirs en coeurs et sombres
Peur et mort entra les coeurs
Le soleil s’ettaint
Et tu es la
Tu deprime et tu sombre
La ou pas de Soleil
Ou la Mort regne toujours l’hiver
On la connait depuis des siecles
La, les yeux brillent de couleurs des automnes dores
Les yeux etincellent de la neige
Sous toucher du ciel
Les femmes ont toujours un feu interieur pour survivre
Guerre hiver horreur
Les femmes chez toi l’ont oublie?
Je leur l’envoi…
 Je t’envois, a toi surtout
La lumiere
Pour que tu puisse allumer
Ton soleil
Chez Toi
2020
—————-
287
***
J ai envie etre noire
j ai envie etre toute sombre
peindre en sombre toutes murs de chambre
parler silencer
murmurer mots qui fondrent
j ai envie de cheveux teints
tout au noir tout au sombre
en robe noire
je veux me vetir
mais pourquoi merde pourquoi
ma peau triche d etre en joie
toute ma vie je veux etre noire
mais je ne peux
je suis juste triste
et juste morte
listopad 4 . 2020

——————-
288
***
je ne suis pas ma mere
je ne suis pas grand mere
je ne suis pas ma grand grand mere
je ne veux plus souffrir
je ne veux plus mourir
de peine
 de graine de soleil
trop petite pour eclaircir
le noir de ma vie
je ne veux plus de tristesse
de haine de trahison
je veux je veux ouvrir
la porte de paradis
je veux la joie
bonheurs rires
est-ce que tu vas m’aimer
est-ce que tu vas me croire
est-ce que tu vas me prendre dans tes bras
est-ce que tu vas me proteger
des fois
meme contre moi meme contre moi…
est-ce que tu seras toujours
present
dans ma vie
dans ma foi
est-ce que tu vas remplir
souvent
mes penses avec de la joie
est-ce que tu veux la femme
vraie femme
pas juste amante fille de joie…
est-ce que tu es serieux
connais-tu le moyen
de realiser l’amour
en couple
et pourtant
rester en soi
sais-tu encore etre pere
pour tous enfants qu’on a
meme pour celui
dans potentiel bien irreel
er pourtant possible..
qui viendra
que feras tu pour moi
que surement tu ne feras pas
qu’est-ce qui est raisonnable
qu’est-ce qui est fou
et pourtant on le fera…
est-ce que tu crois en moi
est-ce que tu crois en toi
est-ce que tu veux le futur
rempli de nos reves d’amour
realises cent milles de fois
est-ce que tu veux tout ca
si fort
que moi
est-ce que tu veux etre avec moi
et seras-tu fidele
serieux
brave
gentil
un homme d’honneur
et de foi…
est-ce que tu seras
a cote de moi
meme quand je suis vieille et pas tant belle
mais toujours fort
amoureuse de toi
reponds moi
List 2020

————–
289
***
je me reveille
je me douche
ma tete est plaine
de mots qui secoussent
pourquoi pourquoi
des le petit matin
questions sans reponses
inconnues inconscientes
t’est fixe dans un espace
dans un puits d’ou voix
ne s’entend
fermés les volets
moi je dors…
! et tu dors
suis-je importune
a chaque seconde
y a t’il une place
pour moi dans ton monde
-c’est etrange
oh comme c’est etrange-
quoi pour autant
que je reve
?que je viens
est-ce bizarre de vouloir etre
les milimetres de ta peau
est-ce inoui est-ce inaudible
larmes d’une femme
fracas de son drame
ou peut-etre etrange
est plutot tout simple
de batir les murs si hauts
si hauts autours de son corps
de fonder un prison
prison pour son pauvre coeur
ne verser jamais rien
meme pas une seule larme
5 list 2020

———————-
290
***
on pense
on ne pense pas
on parle
on ne parle pas
que est-ce
que est-ce
que est-ce qui blesse plus
silence
ou paroles
on aime
on n’aime pas
on hesite
on n’hesite pas
que est-ce
que est-ce
que est-ce qui touche plus
amour
ou amitie
on veut
on ne veut pas
on prouve
on ne prouve pas
que est-ce
que est-ce
que est-ce qui change plus
vivre
ou mourir
j’suis desolee
aux bouts de mes pauvres doigts
a chaque toucher de papier
demons y sortent et grondent
je suis desolee de si etre
intense
insensee
et sensible
si moi
en soie
soutenue
a chaque carrefour de paroles
si simple
en soi meme
5 list 2020

———————–
291
***
tu penses que vivre
en tete s’est sufisant..
ou surement
? tu ne penses pas
loi d’attraction je veux y croire
mais va-t-on aussi
le jouer en reel
l’hiver l’hiver
ca souffle du vent
glacant ton coeur
et mes paroles
mon cher roi
mon roi d’epee
quelle strategie as-tu invente
notre jeu d’echecs
n’est plus de joie
notre jeu ne nous joint
mais nous separe
mon cher roi
mon amoureux
sois plus en amour
sois moins dans le jeu
5 list 2020

—————–
292
***
il fait nuit sous la terre
il est noir dans un tombe
mais soleil
tout egal
brille pareil
pour sous-terrains
pour les sortants
je veux y aller
je veux y aller
sortons de la
sortons de la
tu etais mort
moi j’etais morte
roi poignarde
belle au bois dormant
est-ce fin du monde
est-ce fin du monde
?
je n’en sais guere
la rose dans les dents
la graine dans la main
le germe dans la terre
le vent dans les cheveux
bateau sous les voiles
c’est un commencement
c’est un commencement
c’est un commencement

5 nov 2020

———————–
293
**
j’etais au fond de ton royaume
la belle vue
sur bateaux ivres
l’azur
vents
vagues innocentes
oiseaux sous tables
miettes de tresors
doux calineux
sucres
dans le gout
un metre carre
de paroles et de phrases
non-violantes
mais pressees
chaudes comme vents
a midi
attrapes entre nos mains
a un metre
et pas moins
et pas un pas
vers
ou re-vers
pourtant je savais
que tu etais la
touchant mon corps
a cote de moi
je sortais
debout
au millieu
de ton royaume
les yeux souleves
les yeux baisses
paroles basses
sourires se touchaient
de si loin
dix centimentres
j’etais a la porte
de ton royaume
oh est-ce au revoir
ou est-ce adieu
a la sortie
a la porte d’espoir
les mains se frottaient
de peur de calin
laissant
milimetres
nous diffuser
nous faire croire
que c’est trop
qu’eternite
que fin
n’est pas possible
fin de ce conte
avant la fin
ils vivent longtemps
toujours ensemble
toujours heureux
meme si ca heurte
meme si ca blesse
avant la fin
y a toujours tendresse
6 nov 2020

——————–
294
***
quand vient ton energie
je sens que tu penses a moi
ou tu as pense
que c’etait fort
tu m’as desire
tu m’as fait l’amour
je t’ai manque
c’est le soir ou
au millieu de ma nuit
ou le matin
ou dans la journee
..
quand cette energie vient
elle m’envahit
elle m’attrappe
partout
ou que je sois
je me sens prise
totallement
completement
je sens tes mouvements
j’entends presque ta voix
qui murmure
qui parle
qui touche ma peau
tu me dit viens
et je viens
je suis toute desir
je suis toute excitation
pression a l’interieur
chaud
brulant
je n’y peux rien
mouillee completement
ma halaine est rapide
changeante
aux vas et viens
tu es presque a cote
de moi
tu es au dessus
tu es dedans
..
des fois
tu me reveilles
je dors
sur mon ventre
tu me prends
comme ca
tu souleves mes fesses
entres
je suis toute remplie
je suis toute en reve
en reve bien reelle
ton esprit est ici
ton corps est invisible
et pourtant je te sens
dedans
autours
a cote de moi
quand tes mains touchent mes mains
tu es fort
tu vient
tu me pousses
et je recule
et je m’ouvre
encore
et encore
tu es la tu es la
je suis toute mouvement
tu me tournes
m’ecartes
tu m’as pris
encore
encore
encore
ca ralenti
ca va plus vite
tu es pres
tu es loin
puis encore
de cote
c’est fort
c’est fort
c’est fini
ma respiration se calme
on se calme

c’est pas fini
jamais fini
c’est agreable
c’est desagrable
je suis fatiguee
je pleure
je te veux
c’est irresistible
excitation est toujours la
tu me caresse
avec ma main
ah viens
viens
viens

——————–
296
***
il y a les femmes
autours de toi
elles t’aiment
elles exigent
elles demandent
elles te font confiance
il est difficile
de faire un choix
ca blesse
ca demande
courage
mots nues
vue claire
oreille debouche
plus cher qu’or
mais qui veut ‘or
s’il y a de l’argent
6 nov 2020

————————
297
***
les Venus maudites
celles qui rencontrent les hommes
pour leur donner plaisir
tel qu’ils n’ont jamais eu
pour les provoquer
toucher
profond
en ame
pourrie
et morte
coincee en oubliance
et honneur
les Venus maudites
elle actent
nues
ou meme pas
juste
avec le fait d’exister
d’etre presentes
dans espace
en peu de temps
oui
ca fait sauver
oui
ca fait soufrir
est-ce bonheur possible
est-ce bonheur possible
est-ce possible
quand les corps
souffrent
30 list 2020

—————
298
***
je viens
je pose
mes mains toutes plaines
morceaux du coeur
sourires paroles
dans cette chambre
dans cette secrete
cachee du monde
pourtant sans toit
puis je me sauve
je ferme je clos
tu te reveilles
tu viens tres tot
je n’suis plus la
mais mon parfum si
il vole la
libre
tu peux le sentir
je suis et je ne suis
tu es
tu te reposes
tu laisses ton empreinte
le souffle d’la pensee
les traces de tes pieds
les traces de tes mains
tu sors fermes la porte
je viens
et encore
je me pose
je souris
j’ouvre le coeur
je me repose
ces vas et ces viens
ces viens et ces vas
comme pas de danse
mouvements de joie
de nos corps qui attendent
de nos yeux qui patientent
de nos coeurs qui se silencent
jusqu’au la
jusqu’au la…
5 gru 2020

——————
299
***
parfois je vais au bout du monde
juste pour savoir
si je suis la
la vraie femme Jo
la naturelle
celle qui ne ment pas
et ne croit pas
a tes paroles
a chaque instant
celle qui comprend
qu’elle ne comprend pas
parfois ma logique
seduit un homme
..qu’est-ce que c’est bon
je la comprends…
et il me suit
des heures
et des heures
pour percevoir
perplexe un peu
que sciences physique et la chimie
se melangent si bien
que la cause est effet
la logique n’est qu’un circle
contre-these manque de raison
mi chemin donc il recule
raison d’etre dans l’ocean
n’est plus clair
car la surface
n’est plus claire
comme raisonnement
parfois je reviens du bout du monde
je l’apercois
je lui souris
son bateau a voile
est bien joli
a l’air secure calme et poli
donc j’ai envie
envie d’y etre
mais est-ce utile
pour trop longtemps?
mes eaux me tantent
ocean attire
bateau meme joli
est trop lisse et carre
et cela m’ennuie
et cela va me nuir
mais mi chemin
il y a des iles
il y a des terres
si tres solides
on se retrouvent
on bat la maison
on vit ensemble
pieds bien sur sol
cheveux au vent
les yeux a l’horizon
de l’ocean
de l’ocean
de l’ocean
25 gru 2020

———————-
300
***
je te deteste je te deteste
j’envie de te tuer
briser mes promesses
te faire mal droit au coeur
te faire mal profondement
suite a ca
 tu te reveilles
ou tu meurs
ou tu meurs
j’ecoute Cohen
j’entends anglais
je pense francais
je frie l’onion
je bois du cafe
there’s no cure for love
bien sur que non…
tout se melange
peine quotidien
la heine
l’amour
l’amour
et la heine
je veux mourir
et je veux vivre
si j’etais la
si j’etais la
je t’aurais dit
je te crierais dessus
je te batterais
comment je peux
je te dirais tout
tout en pleurant
? pourquoi tout ca
pourquoi autant
pourquoi donc m’appeler
pourquoi m’aimer
pourquoi tant d’effort
pour rien pour rien
mon coeur est brise
je suis en colere
je suis impatiente
je suis en tristesse
je ne te veux plus
je t’aime a mourir
ca me rend triste
ca me rend folle
je te deteste
je te deteste
pourquoi tu me tues
pourquoi tu m’ voulais
pourquoi tu m’appelais
si tu ne me veux
j’appelle la silence
j’appelle la patience
mais elles ne veulent venir
et bien
je te dirai secret
quand je ferme ma bouche
c’veut dire que fini
que je ne t’aime plus
si j’suis en colere
si mon coeur panique
si mon coeur surgit
veut dire que je t’aime
je t’aime fort et fort
je veux te tuer
et puis faire amour
25 gru 2020

————————-
301
***
je me reveille
nuit dans la fenetre
nuit en moi
mon corps dort
pourtant je veux
je veux aller
marcher sur l’ocean
venir chez toi
sonner la sonnette
dire – tu m’attendais?
tu me voulais?
si fort que moi
chaque nuit
en reve dans ton lit
tu me souris
tu prends ma main
tu me mene chez toi
mais qui tu es
mon empereur
est tu le roi d epee
celui de raison
et mots durs..
je te connais
toi si lointain
je t’ai tout dit
c’etait a toi mes mots si durs
plains de reproche
sarcasme cruel
envie de tuer
envie de faire mal
je te connais
je te respecte
je ne t’aime pas tant
mais je suis contente
que tu existes
un homme de secret
un homme de raison
mais ce n’est pas toi
que cette nuit
je suis venue voir
est-ce roi de deniers
que je veux ici
ce lent raisonnable
mais tres poli
ce responsable qui sait tout batir
oui j’aime cet homme
est-ce qu’il est la?
est-ce qui il est dans ta peau
mais je veux maintenant
le roi de batons ..
en feu tres actif
qui me prendra bien
qui me prendra vite
avec qui je perds haleine
avec qui je perds la tete
mais..peut etre .. ca ne soufit
ohh on sait bien que ca ne soufit
doit etre en toi
mon empereur
un etre plus doux
plus delicat
n y a que lui
qui va me faire sourire
il etait la au premier vue
c’est lui qui m’a charme
c’est lui
qui mon coeur a pris
est-ce qu il est la
est ce qu il est en toi?
je veux le voir
c est lui que je veux voir
et tu m a sourit
et je t’ai sourit
je sais ce n’est pas facile..
le coeur est brise
la pensee est triste
pourtant je suis la
ou…
 suis je?…
ou tu m’a mis?
dans quelle partie de ton grand corps
y a Joanna
ou tu m’a mis?
ou tu m a mis
ou tu m a mis
25 gru 2020

—————————
302
***
et quand la nuit tombe enfin
les diables dorment
les sarcastiques
mon esprit dort
pensees se couchent
je me caline entre mes coussins
je cherche tes bras
je ne trouve rien
„je suis petit si tout petit”
mais j’ne trouve pas
es tu parti?
pourtant promis
etre dans mon lit
reviens
oh reviens
reviens
reviens
et je te sens
ta peau
muscles durs
je te pardonne
tu me pardonnes
je te souris
tu me souris
nous sommes couches
dans mon petit lit
tes yeux si pres
si pres tes yeux
mais nuit tomba
de quelle couleur
de quelle couleur
de quelle couleur
sont tes yeux
ils sont si grands
si pres de moi
si doux souriants
les rides autours
rides de sourire
que j’aime bien
tu me regarde
tu me regarde
est ce que tu sais
de quelle couleur
de quelle couleur
de quelle couleur
sont les miens
ou tu sais guere
on se regarde
on se sourit
longtemps longtemps
et je regarde
intensivement
tes grandes levres
fonces comme ta peau
tu prends ta main
tu touche les miens
delicatement
delicatement
comment tu sais
comment tu peux..
tu dessines leur contour
tes doights mes chatouillent
je te souris tu me souris
tu enleves mes cheveux
qui tombent sur visage
comment tu sais
comment tu peux
si delicat
tellement
si
doux
tes mains si grandes
tes doights fatigues
comment tu sais
comment tu peux
tu me souris
car tu sais tout
je ferme les yeux
je sens tes levres
qui frottent les miens
si delicats
c’est tellement doux
c’est va et vient
j’ouvre mes yeux
tu arrete un peu
on se sourit
quelle belle silence
j’ecoute ton coeur
tu me regardes que je respire
un peu plus vite
qu’il y a un instant
nos levres se joignent
encore et encore
qu’est-ce que c’est bon
qu’est-ce que c’est long
les levres sont chaudes
les langues se touchent
ma tete tourne
nos mains se caressent
puis on se separent
mais on veut plus
mais pas tout de suite
mais pas tout de suite
tu me regardes
tes grands yeux rirent
je suis toute rouge
comme une petite
petite fille
et tu aimes bien
et puis encore
encore
encore
tu prends ta main
caresse mon joue
on se souris
on se presse pas
on aime attendre
on a appris
puisque on sait
la nuit est longue
la vie est longue
25 gru 2020

————————–
303
***
d’abord tu as tue la poesie
francaise
quand elle viendra plus
chez moi
me parler d’elle
je serais calme
et en paix
tu pensais
et elle
elle mouriras plus tard
et
ce ne sera pas
ma faute
[18.11, 08:16] Joanna: ***
la roue a tourne
un homme juste est assis
pres de sa bete
pres de la foret
tout bien en soi
tout calme et majeur
pensa grievement
pourtant rien fait
encore moins dit
chevalier est parti
a recherche quoi perdu
shaman toujours veut
voir
abundance de l eau
que peut on faire avec
peut etre changer en or
le coeur toujours brise
ne se plus pleigne trop
de peur de n’etre que cendres
jetais la nuit profond
sous ailes des corbeaux
[18.11, 08:41] Joanna: tu vis dans ta tete
tu n’a meme pas apercu
que j’ai pris ton coeur
je lui ai mis un bandage
il est avec moi
et va mieux
je t’aime
18 list 2020

—————————
304
&&&
moi je reste ici
et toi mon amour
tu va a la guerre
tu combats des guerriers
tu combats des dragons
je suis seule impatiente
car je patiente
pour enfants
pas
toi mon cher
mon fort mon roi
tu m’excite trop
tu me mets a limites
tu me poussent aux frontiers
tu enlevent ce qui me couvre
peurs
vetements
follie jalouse
tu m’emmene a la foret
tu me prends tout au fond
rien ne se passe
rien ne voit
les arbres rirent
je crie de joie
toi mon amour
va a la guerre
va au travail
au monde aux gens
va faire tes choses
va sois tout brave
sois fou fourieux
fache toi crie dessus
parle de voix grave
sois ce mari
a l’horizon
marin marinier
qu’on voit juste peu
qui n’vigue oceans
qui fait face
qui n’a pas peur
qui si lointain ne voit que eau
qui ne pense qu’a ca
et ca seulement
coupé
solitaire
 dans ces pensees il se noye
alors moi
mon amour
moi j’reste ici
au petit coin du monde
je suis
je demeure
je bouge
je fais mes choses
je navigue tous jours
mes oceans propres
millions de pensees
idees soupirs sentiments
doutes a mourir
soucis a faire fondre..
complaintes a crier
sourires rires joies pleures
je ne me coupe
je navigue
tantot si tantot la
je ne me coupe de moi femme
parfois je meurs parfois je vis
parfois je crie parfois je silence
pas de patience
pas de patience
juste douceur
juste amour
juste ardeur
juste saveur
je presse au sein je fais calin
 je saute aux yeux
je gronde grendement
enfants comprennent
 enfants connaissent
les femmes se tiennent
les femmes en rient
mais pas les hommes
mais pas les hommes
ils ne supportent
ou juste un peu
toi mon amour
va a la guerre
ferme cette petite boite
soutitre – femme d’amour
sois en guerre
travaille bien
pense pas a moi
je ferme les portails
je mets cent jupes et je boutonne
et je navigue mes oceans
moi
ils ne me troublent
moi je les aime
parfois en haut parfois en bas
les vagues me tiennent
la mer me chante
j’ai mille de mains oreillent et jambes
je suis partout
je fais tout en meme temps
et oui bien sur
je pense et a toi
je te chante
ou crie dessus
toute en meme seconde
fais faut que je la boutonne
cette robe feminine
faut que je tiens tout au fond
ce coeur sot
faut que je garde
mes eaux pour moi
et des flots
et des combats
tu les verras
tu les as vu
mais faut pas trop
mais faut pas trop
toi mon amour
va a la guerre
je me calme ici
je me tiens je demeure
impatiente
folle d’amour
mais puis viens
viens mon doux
embrasse moi
prends moi de force
je veux mourir
mourir d’amour
26 gru 2020

————————-
305
***
et quand je suis moi
quand je parle femme
mon chaos te hurle
volcans surgissent
tu viens
approche toi
vois moi
apercois aime adore
je suis belle telle que je suis
inouie
inattendue
je suis sauvage
primordiale
et tu me decouvres
recherches des tresors
mets dedans
tes yeux et tes sondes
femme n’est fatale
femme est sauvage
c’est tout potentiel marié au chaos
je suis tout le monde
je suis monde entier
je suis ocean
je suis terre profonde
toi rechercheur
speleologue
botaniste aventurieur
chasseur pionieur
alpiniste
plongeur d’eaux profondes
on est fait pour courir
tout en circle
on s’encircle on s’apercoit
on se joint on se separe
tu me donnes l’amour
je te donne la joie
on n’est pas fait pour s’apartenir
c’est jeu de chaos
pas jeu d’echecs
c’est va et vient
c’est va et vient
parfois tu me tiens
parfois je t’enfuis
on s’apartient
et on n’apartient pas
trop differents
tres concordants
et l’un sans l’autre
ne peut vraiment vivre
mais pas de constance
mais pas de ciment
la seule equilibre est dans le mouvement
c’est va et vient
et va et vient
tu m’ouvre et je m’ouvre
tu entres et je te laisse
mais pas pour longtemps
c’est pas terre veincue
chaque jour la reprise
se perdre et trouver
tantative a nouveau
decouvrir des debut
amoureux de premier vue … 
26 gru 202 0

———————
306
***
czuję spokój
czuję wdech
czucie z czucia
ot na chwilę
czuję bardzo ciche dźwięki
w głębi ucha
w głębi ręki
czuję ciebie choć cię nie ma
czuję dal
i oddal
nieba
szarość czuję
cichość śniegu
czuję czuciem
tuż u brzegu
tam gdzie nie ma
tam gdzie jest
poświst wiatru
boski świt
czuję dotyk
wiatr mnie czuje
mnie dotyka mnie całuje
czuję dłonie chropowate
ponad głową ponad światem
tak ot czuję
całe dnie
trochę w środku
trochę w śnie
11.3.2021
…..
ad rem

powstało bezpośrednio w komputerze.
gdy po przesłuchaniu filmu o tym jak kobiety nie potrafią komunikować swoich uczuć, zastanowiłam się nad sobą…
ale nie doszłam do wniosków
poczułam że
nie wiem

——————–
307
***
je me reveille
nuit dans la fenetre
nuit en moi
mon corps dort
pourtant je veux
je veux aller
marcher sur l’ocean
venir chez toi
sonner la sonnette
dire – tu m’attendais?
tu me voulais?
si fort que moi
chaque nuit
en reve dans ton lit
tu me souris
tu prends ma main
tu me mene chez toi
mais qui tu es
mon empereur
est tu le roi d epee
celui de raison
et mots durs..
je te connais
toi si lointain
je t’ai tout dit
c’etait a toi mes mots si durs
plains de reproche
sarcasme cruel
envie de tuer
envie de faire mal
je te connais
je te respecte
je ne t’aime pas tant
mais je suis contente
que tu existes
un homme de secret
un homme de raison
mais ce n’est pas toi
que cette nuit
je suis venue voir
est-ce roi de deniers
que je veux ici
ce lent raisonnable
mais tres poli
ce responsable qui sait tout batir
oui j’aime cet homme
est-ce qu’il est la?
est-ce qui il est dans ta peau
mais je veux maintenant
le roi de batons ..
en feu tres actif
qui me prendra bien
qui me prendra vite
avec qui je perds haleine
avec qui je perds la tete
mais..peut etre .. ca ne soufit
ohh on sait bien que ca ne soufit
doit etre en toi
mon empereur
un etre plus doux
plus delicat
n y a que lui
qui va me faire sourire
il etait la au premier vue
c’est lui qui m’a charme
c’est lui
qui mon coeur a pris
est-ce qu il est la
est ce qu il est en toi?
je veux le voir
c est lui que je veux voir
et tu m a sourit
et je t’ai sourit
je sais ce n’est pas facile..
le coeur est brise
la pensee est triste
pourtant je suis la
ou…
 suis je?…
ou tu m’a mis?
dans quelle partie de ton grand corps
y a Joanna
ou tu m’a mis?
ou tu m a mis
ou tu m a mis
25.gru 2020

——————–
308
***
j’ai rencontre un homme
il etait tres gentil
ses yeux si souriants
ses mots qui chatouillent
mais c’est il y a longtemps
mais ce n’etait qu’un reve
j’ai parle a un homme
il me disait mots doux
il me charmait si bien
disait que je suis belle
qu’y a tout en moi
pourtant
ce n’etait qu’un reve
c’etait il y a longtemps
je le voyait en reve
cet homme si souriant
plain d’energie de desir
et je le voit tout le temps
pourtant
mes reves ne sont que reves
ils s’melangent en reverie
c’etait il y a longtemps
tellement longtemps que
que je n’sais plus
si je vis la vie en reves
ou reves vivent en ma vie
ca pourait bien mourir
ce reve doux souriant
mais c’etait il y a longtemps
trop longtemps pour se souvenir
trop longtemps
pour qu’il puisse mourir
25 gru 2020

——————-
309
***
parfois je vais au bout du monde
juste pour savoir
si je suis la
la vraie femme Jo
la naturelle
celle qui ne ment pas
et ne croit pas
a sa parole
a chaque instant
celle qui comprend
qu’elle ne comprend pas
parfois ma logique
seduit un homme
..qu’est-ce que c’est bon
je la comprends…
et il me suit
des heures
et des heures
pour percevoir
perplexe un peu
que sciences physique et la chimie
se melangent si bien
que la cause est effet
la logique n’est qu’un circle
contre-these manque de raison
mi chemin donc il recule
raison d’etre dans l’ocean
n’est plus clair
car la surface
n’est plus claire
comme raisonnement
parfois je reviens du bout du monde
je l’apercois
je lui souris
son bateau a voile
est bien joli
a l’air secure calme et poli
donc j’ai envie
envie d’y etre
mais est-ce utile
pour trop longtemps?
mes eaux me tantent
ocean attire
bateau meme joli
est trop lisse et carre
et cela m’ennuie
et cela va me nuir
mais mi chemin
il y a des iles
il y a des terres
si tres solides
on se retrouvent
on bat la maison
on vit ensemble
pieds bien sur sol
cheveux au vent
les yeux a l’horizon
de l’ocean
de l’ocean
de l’ocean
25 gru 2020

—————–
310
***
je veux je veux je veux
etre une avec ocean
je veux sentir la force
je veux sentir douceur
toute delicate
comme jouyeuse vague
ou
toute furieuse
comme celle apres
tout ce melange
tout se noye
tout nait
je suis dedans
je suis au milieu
mon ame chante
mon coeur surgit
je suis hereuse
oh que plainement
plainement en vie
je vis je vis je vis
enfin
y a l’eau en moi
y a l’eau autour
y a du bonheur
y a de l’amour
tout est bonheur
tout est amour
mon ocean
oh mon si grand
depasse mes peines
depasse mon monde
deborde de moi
prends le avec
je veux qu’il comprenne
je veux qu’il nage
qu’il n’aie pas peur
de l’ocean
y a de la douceur
y a du bonheur
y a des vagues grandes
mais c’est nessaire
est-ce qu’on peut vivre
en eau qui meurt?
l’eau entammee
l’eau en barriere
l’eau enfermee
n’a plus de vie
j suis pas marrecage
j’suis l’ocean
je suis la mer
je suis riviere
oh viens
bois moi
navigue
entre
sois brave sois pres
n’essaye de comprendre
c’est du chaos
c’est profondeur
sombresse tendresse
la nuit d’enfer
tempette de cris
hurlement de desir
mais ca nourit
ca donne envie
et jamais assez
toujours envie
oh viens sois homme
et laisse moi etre femme
25.12.2020

——————–
311
***
je te deteste je te deteste
j’envie de te tuer
briser mes promesses
te faire mal droit au coeur
te faire mal profondement
suite a ca
 tu te reveilles
ou tu meurs
ou tu meurs
j’ecoute Cohen
j’entends anglais
je pense francais
je frie l’onion
je bois du cafe
there’s no cure for love
bien sur que non…
tout se melange
peine quotidien
la heine
l’amour
l’amour
et la heine
je veux mourir
et je veux vivre
si j’etais la
si j’etais la
je t’aurais dit
je te crierais dessus
je te batterais
comment je peux
je te dirais tout
tout en pleurant
? pourquoi tout ca
pourquoi autant
pourquoi donc m’appeler
pourquoi m’aimer
pourquoi tant d’effort
pour rien pour rien
mon coeur est brise
je suis en colere
je suis impatiente
je suis en tristesse
je ne te veux plus
je t’aime a mourir
ca me rend triste
ca me rend folle
je te deteste
je te deteste
pourquoi tu me tues
pourquoi tu m’ voulais
pourquoi tu m’appelais
si tu ne me veux
j’appelle la silence
j’appelle la patience
mais elles ne veulent venir
et bien
je te dirai secret
quand je ferme ma bouche
c’veut dire que fini
que je ne t’aime plus
si j’suis en colere
si mon coeur panique
si mon coeur surgit
veut dire que je t’aime
je t’aime fort et fort
je veux te tuer
et puis faire amour
25 gru 2020

——————–
312
***
je reste ici
et toi mon amour
tu va a la guerre
tu combats des guerriers
tu combats des dragons
je suis seule impatiente
car je patiente
pour enfants
pas
toi mon cher
mon fort mon roi
tu m’excite trop
tu me mets a limites
tu me poussent aux frontiers
tu enlevent ce qui me couvre
peurs
vetements
follie jalouse
tu m’emmene a la foret
tu me prends tout au fond
rien ne se passe
rien ne voit
les arbres rirent
je crie de joie
toi mon amour
va a la guerre
va au travail
au monde aux gens
va faire tes choses
va sois tout brave
sois fou fourieux
fache toi crie dessus
parle de voix grave
sois ce mari
a l’horizon
marin marinier
qu’on voit juste peu
qui n’vigue oceans
qui fait face
qui n’a pas peur
qui si lointain ne voit que eau
qui ne pense qu’a ca
et ca seulement
coupé
solitaire
 dans ces pensees il se noye
alors moi
mon amour
moi j’reste ici
au petit coin du monde
je suis
je demeure
je bouge
je fais mes choses
je navigue tous jours
mes oceans propres
millions de pensees
idees soupirs sentiments
doutes a mourir
soucis a faire fondre..
complaintes a crier
sourires rires joies pleures
je ne me coupe
je navigue
tantot si tantot la
je ne me coupe de moi femme
parfois je meurs parfois je vis
parfois je crie parfois je silence
pas de patience
pas de patience
juste douceur
juste amour
juste ardeur
juste saveur
je presse au sein je fais calin
 je saute aux yeux
je gronde grendement
enfants comprennent
 enfants connaissent
les femmes se tiennent
les femmes en rient
mais pas les hommes
mais pas les hommes
ils ne supportent
ou juste un peu
toi mon amour
va a la guerre
ferme cette petite boite
soutitre – femme d’amour
sois en guerre
travaille bien
pense pas a moi
je ferme les portails
je mets cent jupes et je boutonne
et je navigue mes oceans
moi
ils ne me troublent
moi je les aime
parfois en haut parfois en bas
les vagues me tiennent
la mer me chante
j’ai mille de mains oreillent et jambes
je suis partout
je fais tout en meme temps
et oui bien sur
je pense et a toi
je te chante
ou crie dessus
toute en meme seconde
mais faut que je la boutonne
cette robe feminine
faut que je tiens tout au fond
ce coeur sot
faut que je garde
mes eaux pour moi
et des flots
et des combats
tu les verras
tu les as vu
mais faut pas trop
mais faut pas trop
toi mon amour
va a la guerre
je me calme ici
je me tiens je demeure
impatiente
folle d’amour
mais puis viens
viens mon doux
embrasse moi
prends moi de force
je veux mourir
mourir d’amour
26 gru 2020

——————-
313
***
et quand je suis moi
quand je parle femme
mon chaos te hurle
volcans surgissent
tu viens
approche toi
vois moi
apercois aime adore
je suis belle telle que je suis
inouie
inattendue
je suis sauvage
primordiale
et tu me decouvres
recherches des tresors
mets dedans
tes yeux et tes sondes
femme n’est fatale
femme est sauvage
c’est tout potentiel marié au chaos
je suis tout le monde
je suis monde entier
je suis ocean
je suis terre profonde
toi rechercheur
speleologue
botaniste aventurieur
chasseur pionieur
alpiniste
plongeur d’eaux profondes
on est fait pour courir
tout en circle
on s’encircle on s’apercoit
on se joint on se separe
tu me donnes l’amour
je te donne la joie
on n’est pas fait pour s’apartenir
c’est jeu de chaos
pas jeu d’echecs
c’est va et vient
c’est va et vient
parfois tu me tiens
parfois je t’enfuis
on s’apartient
et on n’apartient pas
trop differents
tres concordants
et l’un sans l’autre
ne peut vraiment vivre
mais pas de constance
mais pas de ciment
la seule equilibre est dans le mouvement
c’est va et vient
et va et vient
tu m’ouvre et je m’ouvre
tu entres et je te laisse
mais pas pour longtemps
c’est pas terre veincue
chaque jour la reprise
se perdre et trouver
tantative a nouveau
decouvrir des debut
amoureux de premier vue …
26 gru 2020

——————-
314
***
je suis ouverte
toujours ouverte
meme quand tu te fermes
je suis a toi
je suis a cote
tu juste appelles
je viendrai cheri
sois sur de ca
ta tete est ailleurs
pensees strategiques
pas de place pour amour
pas de place pour la femme
je sais je comprends
je ne te reproche
juste dis que je t’aime
meme quand je hais ca
cheri sois tout sur
je suis a cote
mes seins s’impatienent
ma voix veut appeller
t’en fais pas
fais tes choses
penses pas a moi
je serai la…
26 gru 2020

—————–
315
***
et puisque je t’aime
et puisque je t’aime
je veux que tu sois fort
invencu en stratagemes
un homme faible ca me degoute
je t’aime grand donc je t’ecoute
donc je t’excite
donc je te teste
je te provoque
je te souscite
oh puisque je t’aime
je t’aime tout si fort
je veux te si fort
plus fort que la mort
mon homme invaincu
mon homme si guerrier
hercules siva grand
tout puissant en galere
un homme qui
cede pas aux doutes
un homme qui
tourne pas de sa route
qui n’entend mes cris de femme
qui est sur
qui ne recule
meme en vue
en vue de drame
et puisque je t’aime
je t’aime si fort
je veux que tu aimes
tout d’abord ton propre sort
je veux que tu aime ton futur
ton destin et ton armure
j’ai beau pleurer
tu fais tes choses
tu tournes pas ta tete
ou si tu la tournes
je veux que tu rigoles
je suis la femme
ton source d’energie
la puissance de ton ame
le sourire de ta vie
mais destin c’est ton monde
liberte pour tes ailes
puisque j’t’aime
je veux que tu voles
il faut que tu combat
il faut que tu me prenne
avec la force de tes bras
si je pleure si je doute
si je mords avec sarcasme
c’est puisque je t’aime
et je te veux fort
26 gru 2020

——————–
316
***
et bienn oui et bien oui
je suis un livre
et tu me lis
chaque jour tu m’ouvres
a une autre page
chaque jour tu decouvres
profondeurs qui m’engagent
tu es solide
tu es mystere
dense fort et dur
monolitique
je suis partout
je m’etale volontiers
faut me parcourir
puis aller droit au coeur
droit au source de plaisir
par cent couches et cent cris
par cent pages
par cent pages
de ce livre
 que tu lis
26 gru 2020

—————-
317
***
il y a les jours
ou soleil ne se leve
bien si nouveau
tout sorti de neant
il y a les jours ou tout est gris
fonce et noir
sombre et noirci
il y a les jours
ou il n y a pas d’espoir
tu regrettes tes vies d’antan
les vies des autres
surtout les hommes
etre femme n’est pas beau
-que tu es belle –
quand tu est tout au fond
tout au fond
de l’abime
tout se tourne
en rond et en rond
tout se tourne
autours de l’amour
ou manque
on peut en vouloir
mais on peut etre maudit
on peut vivre comme ca
oui
mais j’ n’ai plus envie
j’ai pris trop sur moi
je pensais etre forte
avant la vie
qu’est-ce qu’on sait
tout est leger
tout est propre
tout clair
mais sur la terre
tout est fonce
noir
gris
on peut vivre comme ca
ou
mais j’n’ai pas envie
28 gru 2020

———————
318
***
on perd du temps
on perd la route
en permanence
et coute que coute
on veut tout de meme
on veut toujours plus
si loin soit destin
si loin soit bonheur
on veut vouloir plus
si on n’a pas peur
5 sty 2021

———————-
319
***
que est-ce le temps
une petite machine
a petites virgules
et miettes
et quelques croutons
que est-ce le temps
et peut-on savoir
ce qu’il puisse vraiment
Chorus vieux
ce maitre sage
pourtant malin
coquin pourtant
que est-ce le temps
qu’un jeu d’au-revoirs
tobogan des gamines
Moira chouette
Moira brune
et la plus agee
mais la plus jolie
elle n’ouvre des yeux
elle tue en embrassant
que est-ce le temps
collecte des fleurs
quelques memoires
quelques bonheurs
un brin d’amour
histoire des fous
6 sty 2021

——————–
320
****
un beau jour
du fin d’ete
elle s’est posee
avec son cafe
toute relaxee
cheveux au vent
et quand est-ce qu’il vient
quand vient le temps
un bon moment
une longue pose
il l’a regarde
il a eu sa dose
est-ce vrai mon cher?
est-ce ca tout tu veux?
ou est-ce pas assez?
ou tu veux beaucoup?
il n’a repondu
il repond jamais
mais il faut savoir
il le faut sentir
son coeur a sourit
son ame a chante
car il garde l’espoir
qu’il viendra un jour
pas au paradis
nullepart loin ni pres
un jour plain de soleil
un jour d’entrevue
6 sty 2021

—————–
321
***
ce ne sont
que les oppositions
ta silence vaut bien
toutes mes paroles
plus tu te fermes
plus tu es ferme
plus je m’ouvre
plus je suis ouverte
si tu es homme
et es bien homme
cinq cent pour cent de l’homme
va de meme
que je suis femme
cinq cent pour cent de femme
tu reflechit
tu t’enfermes en toi
je m’emotionne
tout est dehors
tu es precis tu es exacte
je suis si floue vague et bavarde
je suis chaos
tu es pur ordre
je suis douceur
tu es fraicheur
je suis romantisme
tu es raison
je ne suis bien sans toi
tu ne seras bien sans moi
certes ca s’attire
certes ca se bataille
faut pas se comprendre
faut s’attirer
puis se toucher
puis reculer
puis s’eloigner
faut se melanger
comme terre et l’eau
mais jamais pour toujours
juste pour un temps
je seche. j’evapore
je suis libre voila
je m’evade je me passionne
je suis en tout
je suis partout
tu es solide tu es essentiel
tu es structure
mais que puisse tu sans moi
terre seche ne batit
faut de l’eau qui s’evade
mais aussi aide  batir
tu es sec sans moi
tu n’est dur sans moi
je suis floue sans toi
je deborde sans toi
faut se melanger
faut s’eloigner
ne faut pas se comprendre
surement beaucoup aimer…
un peu quand meme melanger
faut une reaction chimique
peut etre
apprendre quelque chose
echanger nos elements
j’ai beaucoup appris
meme si je n’ai rien compris
est-ce que tu apprends?
sans meme me comprendre?
ne me deteste
ne me comprends
ecoute moi
comme du souffle du vent
ecoute moi
comme du bruit de vagues
je suis la mer
je suis la mer
je change je m’evade
ne me deteste
je veux que tu m’aimes
je veux que tu m’embrasses
et fais moi l’amour
fais moi l’amour
je veux que tu me fasse l’amour
si je veux que tu comprenne
je prendrai mes ressources
j’emprunterai de ta raison
je puiserai en moi meme
je mettrai mes lunettes
je deviendrai toute propre
serree et raisonnable
je te dirai trois mots
qui importent
mais juste pour un moment
juste une seconde
apres je veux encore
encore etre mer grande
je veux chuchoter
je veux faire du bruit
je veux que tu m’ecoute
comme des oiseaux
et les cycades dans la nuit
n’essaye de comprendre
je veux que tu m’aime
je veux que tu m’embrasse
et surtout et surtout
fais moi toujours l’amour
fais moi toujours l’amour
j’veux que tu me fasse l’amour
oui je suis ecrivaine
oui je suis fort bien slave
oui je suis romantique
mes emotions debordent
oui je suis creative
je suis volcan d’idees
faut pas suivre leurs cours
meme moi je n’sais ou elles vont
oui je suis potentiel
je suis l’art incarne
mais tout d’abord cheri
tout d’abord mon bien aime
je suis femme feminine
et quand on va se voir
n’essaye de me changer
je suis toute raisonnable
toute en lunettes l’esprit
quand j’enseigne et quand je logique
tu ne veux pas cette femme
cette femme est pour les autres
cette femme est pour moi meme
tu veux celle que tu detestes
celle que tu ne comprends
celle qui t’irrite grand
qui parle ecrit et parle
celle qui est melange de tout
qui change instantament
qui est l’ocean d’idees
d’emotions bien vivantes
c’est celle la qui t’attire
c’est celle la qui t’excite
c’est celle la qui te fais dur
c’est pour celle que tu perd la tete
c’est celle-la la sorciere
de la foret des emotions
c’est elle qui te charme
c’est elle qui t’aimera toujours
parfois mes emotions sont dures
parfois je suis tempete
je dis les mots qui brulent
je heurte paroles qui hurlent
est-ce que le plaisir change?
certes tu te sens irrite
mais cheri cheri mon doux
va a ta mer la nuit
a ta mer dans ton pays
va la dans la tempete
c’est moi a cet instant
je suis belle
meme quand je t’irrite
puis quoi
que veux tu faire
regarde la l’ocean
c’est beau
n’y a rien a faire
au sommet de furie
rien a faire
juste voir
et s’eloigner
mais
juste pour l’instant
car tu sais bien
car tu es puissant
tu trouveras le moment
tu viens tu me calmes
je suis la mer mais je t’ecoute
t’as pouvoir du Moses
oui j’avoue
ca veut pas dire me changer
je ne changerai pas ma nature
mais je peux te donner espace
je peux grand m’ecarter
je peux te donner la paix sacre
je peux te donner plaisir
la bonne vie que tu desire
11 sty 2021

———————
322
***
a cinq heure du matin
tu es venu
tu es venu dans mes reves
tu es venu de ton monde
mon bien aime
mon etre si cher
tu m’a parle
et tu m’as fait
toutes ces choses
dont j’ai besoin
est-ce que tu sais
comment est tristesse
est-ce que tu sais
comment solitude
je me caline seule
dans mon lit
je meurs de vouloir
ces touts petits gestes
je veux
je veux je veux je veux
je veux sentir tes mains sur ma peau
je veux que tu m’embrasse
me caline me touches
que tu me frottes
que tu me suces
que tu me souffles sur mon cou
que tu me chuchotte
de mots si doux
que tu me couvre avec ton corps
que tu me ferme dans un grand calin
que je sois bien
bien dans tes bras
que tu m’enfermes
ne me laisse pas aller
que je sens la force des tes muscles
quand tu me fais l’amour
que je sente le poid de ton corps
quand tu viens sur moi
que tu me presses et pousses
quand tu me fais l’amour
que tu sois doux que tu sois doux
que tu sois furieux
et tout fou d’amour
que tu me desires
que tu me trouves belle
que je vois ton desir profond
profond dans tes yeux
que je te sente resprirer
rapidement et lourd
et que j’entende
quand ca te fait plaisir
je veux la vie de reves
je veux la vie d’amour
je veux tout le bonheur
que je n’ai pas tant eu
c’est bien gagne
j’ai merite tu as merite
on a tout fait pour en avoir
on etait si braves
si bien et gentils
Dieu n’est si malin
nous avons merite
je te veux je te veux
follement dans mon lit
quand je suis seule
je pleure de solitude
je pleure de me faire patiente
quand mon corps me reveille la nuit
quand tout mon corps souffre
et brule d’envie
je veux je veux etre touchee
delicatement
brusquement
je veux sentir ta peau
elle est comment ta peau
quand elle glisse de suer
est-ce qu’elle est rapeuse
ou il y a endroits
ou s’est delicat
tu es comment en amour
tu es comment dans la vie
j’ai un souvenir fort dans ma tete
mais
?
je te connais ou je ne te connais pas
je connais pourtant si bien ton ame
elle vient me parler souvent
j’essaye de lire entre tes paroles
la silence est trop lourde
je te connais ou est-ce une autre personne
?
mais
pourtant pourtant
je sais fort en moi
que je ressens comme toi
tout pareil
tout pareil
je pensais connaitre ton ame
ta solitude ta tristesse
est-ce que la vie va le verifier?
puisse ca changer
puisse ca changer
puisse la facon tu poses tes pieds
ou l’endroit ou tu poses
ta brosse a dents
avoir tant d’importance
si moi
moi je connais ton ame
je sais que tu es doux et serieux
tu es calme
et pourtant tu es
volcan d’energie et de forces
je veux entendre
t’entendre rire
je veux ecouter ton accent
les melodies de tes paroles
je veux francais je veux creoles
je veux voir comment tu fais
ou est ta langue quand tu prononces tes consonnes
je veux t’embrasser quand
tu me dis mots doux
je veux frotter mes levres
contre tes levres
je veux te lecher
je veux faire sotte
dans la vie dans le lit
je veux te faire rire
te sortir de ta silence
et solitude
je veux te prendre avec moi
sous l’ocean
dans mon pays de reves
je veux que tu nages
nages dans me sentiments
je veux sentir les tiens
je veux le tout
je veux te voir doux sentimental
et je te veux fache
je vais le provoquer
je vais etre maline
je veux voir ta colere
je veux ton calme detruit
par ma force feminine
je veux le silence
et je veux la tempete
je veux regarder comment tu es
comment tu te faches
et ou sont tes mains
ou sont tes manifiques
masculins sourcils
je veux sentir ton pouvoir de l’homme
je veux avoir peur
puis regarder te calmer
je veux voir comment tu fais
comment tu parles a tes emotions
je veux voir
comment et quand
elles me parlent
je veux t’embrasser le bout de ton nez
pour voir si ca te chatouille
je veux lecher tes levres
avec le bout de ma langue
je veux te provoquer
je veux t’exciter grand
puis courir
me sauver et cacher
je veux que tu devient
enfant enfant
dans tes reves
je veux que tu me rejoignes
je veux etre legere
je veux du bonheur
je veux du bonheur
bonheur quotidien
bonheur pur d’enfance
je veux qu’on rire
fasse blagues
je veux te regarder
quand tu ne me vois pas
je veux t’observer
quand tu travailles
quand tu lis regardes et dors
je veux m’allonger sur ton corps
ecouter ton coeur
te sentir respirer
je veux dormir
dormir fatiguee et relaxee
pres de toi pres de toi
je veux que tu me regardes
quand je dors
et que tu m’aimes
que tu m’aimes
je veux que tu saches
que tu es heureux
le plus heureux homme au monde
et que tu me fasse pareil
je veux que tu rit
rit avec mes enfants
je veux te regarder
quand tu serre ton fils
tres fort dans tes bras
et comment tu lui parles
je veux voir emotions dans tes yeux
je l’apprecie
je veux que tu fasse le fou
fou avec les enfants
tu sais le faire?
je veux que tu sorte de ton serieux
je veux les batailles d’hommes
je veux les rires blagues rigolades
je veux ca regarder
je veux avoir maison
maison toute plaine des hommes
des hommes que je tant aime
et je veux etre la seule
la seule femme dans cette maison
je veux etre aimee
et vous donner l’amour
je veux bonheur
du calme serain
Michel
oh Michel
je veux tout ca quand
ton energie chez moi vient
est-ce que j’ai peur?
oui j’ai beaucoup de peurs
je me demande pourquoi
pourquoi j’invente tout ca
est-ce que j’invente la vie
est-ce je j’invente nous…
est-ce que j’invente le futur
est-ce que j’efface le passe
pourquoi tu ne pouvais
connaitre moi en jeune fille
mon corps etait si souple glissant
si lisse si tendre bien ferme
je me demande tout ca
quand tu m’envois des videos
je pense ah…
je ne suis plus jeune
on a rate tout ca
mais est-ce mieux comme ca
ma tete est bien rangee maintenant
avant j’etais
juste juste reveillee
j’etais si profondement dans mon pays
de reves
et de peurs
que tu n’aurais rien apprecie
et rien vu de moi meme
et toi tu etais comment
est-ce important que je le saches
j’apprecie ta periode de solitude
silence et sacrifice
j’apprecie ta periode de l’hermite
tu es devenu sage
je suis sure
tu es devenu doux
patient – je pensais que tu etais toujours
tu as sorti de ta masculinite
ton cote doux et feminin
j’apprecie ca
tu pourras me comprendre
un peu
peut-etre
est-ce que
nos esprits se comprennent
nos ames se parlent

est-ce que les corps vont parler
est-ce que je peux nier
toutes mes intuitions
cartes de tarot
prieres
anges
Dieu
et sentiments
est-ce que ca pourrait etre aussi faux
tout ca qu’on ressent
tous ces mois quand attendent
on essaye ne pas le faire
on essaye de rompre
oublier
nier
et pourtant
ca ne se fait pas
c’est impossible a le detruire
ou est-ce juste moi
suis je encore dans mon pays de reves
?
est-ce que tu as deja
deja senti tout ca
a une fille quiconque belle blanche et slave
venue dans ton royaume
?
suis la premiere comme ca
premiere que tu rencontre
si tu as vue dans ta vie
millions de gens
et millions de femmes
ou est-ce tout ca destin
si tu le ressent si moi je ressens
si tu me veux fort
si tu veux me boire et avoir
suis-je ton obsession
ou suis je ton bonheur
ou est-ce la meme chose
est-ce que le corps et l’esprit
puissent tant se tromper
pourtant je crois
je crois a mon corps
jamais
jamais dans ma vie
il ne m’a trompe
je languis
je veux ton embrasse tes bisous
je reve qu’on le fait
la. dans le cafe
debout
a cette table ou tu ecris des chiffres
et pourtant rien n’etait
oui
j’apprecie
l’etiquette
et toi
tu n’as pas dit non
meme si tout ton corps
vouler me manger
ah Michel  mon doux Michel
on se verra encore
on se verra encore
tu me diras – viens
et on aura nos lecons
lecons de la vie
de l’amour
de bonheur
bientot
quand j’aurai mes quarante sept ans
finis
15 sty 2021

———————–
323
***
je regarde la neige
la neige qui est toute blanche
elle se pose
toute douce
comme une femme qui se donne
se donne aux calins
je regarde le sol
le sol qui est tout noir
c’est un etre solide
c’est un etre a qui on peut croire
je regarde comme elle descend
je regarde comme il la prend
a chaque toucher le baiser
ils font l’amour tout doucement
27 sty 2021
tłumaczenie mojego wiersza z francuskiego

324
**
A kiedy wreszcie nadchodzi wieczór …
wchodzisz kładziesz
twoje spojrzenie
twoje klucze buty kurtkę hałas
twoje oczy na wpół zamknięte a ja
oprócz całej mojej tęsknoty
niech już odejdzie odejdzie
na szczęście na darmo
z ciała z rzeczy
które pozostają które wychodzą
z moich ust z mego ciała
cała jestem oczekiwaniem
wstaję podchodzę
otwieram się kładę
moje spojrzenie
moje oczy pełne słońca
a ty
oprócz całego zmęczenia
w ciele w rzeczach
które pozostają którzy wychodzą
z twoich ust z twojego ciała
zbliżasz się
bierzesz mnie
wokół mnie twoje ramiona
dłonie w dłoniach
twoje oczy w moich
oddychamy tym samym powietrzem
uśmiechasz się do mnie oczarowujesz mnie
mówisz do mnie
do moich uszu
do moich włosów
do moich oczu
do moich rąk
uśmiecham się do ciebie oczarowuję cię
nie mówię
śpiewam dla ciebie
piosenki bez słów
melodie naszych dni
ciche opowieści o naszej miłości
żaden hałas nam nie przeszkadza
zegary milkną i umierają
wirują w walcu krzesła i wazony
kiedy mnie podnosisz
kiedy się śmieję
kiedy się całujemy
takty walca wnikają w moją głowę
przyspieszają i kręcą się w koło
nasz pokój w rytmie tańca
nie wiem sama kiedy już jestem
w cieniu
twoje oczy nade mną
lśnią tak blisko
żarliwe i szczere
pijane z pożądania
jest tylko to. świat się zatrzymuje
ale powoli
jest tak jak ma być
czeka na nas na końcu cienia
wszechświat równoległy
o tyleż większy
niż ziemie i światy
-tylko bądź cierpliwa-
twoje ciche słowa
ślizgają się po mojej skórze
w połowie drogi
między tobą a mną
wąska ścieżka
która tworzy się w sekrecie
między twoimi ustami
a moim gorącym ciałem
-w połowie drogi w drogi połowie
tracę cię z oczu
gdzie zmierzasz mój drogi
-wyruszam w podróż
staję się pielgrzymem
i Odyseuszem
a po tej wędrówce
przez dziesięć epok
przez sto ucałowań
poznam twój cały
krajobraz twego ciała
narysuję w pamięci całą twoją mapę
zbocza wzgórz
płytkie kaniony
i tam w oddali
twoje źródło żywej wody
i od tego momentu
będę odwiedzał
nawet z zamkniętymi oczami
cudowne ogrody
twojego białego ciała
bo kochanie przyznaję ci się
po całym dniu wysiłków
po stu milach niepokoju i zmęczenia
zapadam się tonę upadam
jestem spragniony jestem głodny
pożądam twojego głosu twoich słów słodkich jak kwiaty
tracę zmysły
gdy brak mi smaku twojego Edenu
Idź więc ukochany
otwieram moje drzwi
chcę to poczuć
chcę by to mnie uniosło
pod niebiosa
w światach równoległych
wędrówka twojego języka
na brzegu mojej rzeki
delikatne dotknięcia
twoich warg na moich wargach
ale obiecaj mi
mój królu mój drogi
nie pić wszystkiego
wypić tylko trochę
w każdej chwili wieczności
w każdym wieku naszej historii
i obiecaj mi
wrócić do mnie szybko
tu blisko moich oczu
gdzie moje serce-dzwon
bije zawsze głośno
pozostawiam ci mój głos
jak echo
wzywam cię łagodnie
ale wróć zaraz przyjdź niezadługo
ścieżką sekretną między moimi wzgórzami
między moimi piersiami
którzy za bardzo tęsknią
to rozstanie tak długie
z twymi rękami, palcami i skórą
połóż palec na moich ustach
chodź do mnie. bezgłośnie
czuję twoje serce
twoja skóra jest gładka
pieszczę twoje ciało
uśmiechasz się do mnie
jest gorąco
wargi są mokre i śliskie
pragnę ciebie
ty mnie pożądasz
twoja skóra wibruje
moje usta drżą
piłeś z mojego źródła
dotknąłeś mojego skarbu
moja rzeka wylewa
w głębi mego ciała
noszę ogień
on chce narodzin
nasze ciała całe w drżeniu
dłonie nasze moje twoje
och przytrzymaj
och pomocy och przyjdź proszę
królu mój
mój król mieczy
łagodny bądź
być wielki
bezwstydnie
chodź chodź
wejdź wejdź
pomiędzy biodrami
ucisz nareszcie
wszystkie moje bóle
tam i z powrotem
polowanie wojna
miłość umieranie
sąd ostateczny
niebiosa
tam i z powrotem
do utraty tchu
bądźmy wulkanem
niech będzie piekło
bądźmy zjednoczeni
na zawsze
aż do następnej wieczności
niech wszystko drży niech wszystko drga
dopóki nie zgaśnie
niech płyną źródła
i umierają w pokoju
bądźmy szczęśliwi
przy każdym uderzeniu naszych serc
bądźmy wierni
życzeniom naszego ciała

———————–
325
***
silence d’horreur
silence d’angoisse
si peu je sais
si peu se passe
au fond de mon coeur
douceur d’amour
au fond de ma tete
hurlement d’houragan
mais calme toi
ma puce ma petite
mes mains t’attendent
au creux de temps
tout
inedite
30.3.21
————–
326
***
et meme si le monde tourne en rond
meme si les jours semblent etre pareils
les cercles ne s’encerclent
spirales ne nous aspirent
chaque petit bout de bébé foug?re
se dénoue différemment
une go?te d’eau en vérité
ne ressemble pas une autre
pareils ne sont les flocons
de neige qui tombent
sous nos pieds nos doigts
nos corps visages paupi?res
ils semblent se ressembler
en verite
ne se ressemblent quere
ni partie droite
vers partie gauche
de mon visage
n’est la meme
donc oui donc oui
ca donne espoir
je t’attends toujours
tu voyages toujours
au bout de cette ligne
toute diacronique
a certain temps
a certain moment
a seconde propre
de notre destin
y a la sortie
de ce cercle vicieux
car meme si le cercle
est la regle de ce monde
plusieurs debuts
et plusieurs fins
marquent tout doucement
les petis morceaux
de chaque longue chemin
2.4.2021
a Toi
————————
327
***
je te choisis
je t’ai choisi
tant d’ fois en parlé
tant de fois été dit
et meme si paroles
soient mon arme douce
silence a le pouvoir
du volcan et secousses
….
2.4.2021
a Toi

————————
328
***
tant de fois tant de fois
tu pense oui
c’est comme ca
la vie te pousse
anges te secoussent
les yeux fermes
les yeux ouverts
la tete soumise
la tete ouverte
sous couverture
sous l’ocean
et pourtant non
ecoute le son
ecoute la voix
ecoute la notre
voix d’houragan
chanson de volcan
ne sois pas triste
ne sois pas maline
sois juste toi meme
?mais que veut ca dire
?que veut dire ceci
anges se silencent
et toi
toi encore
putain de merde
tu en a assez
tu veux etre sans ligne
de temps
outre mer
outre vie
outre temps
ca souffit
sans tous fils
qui te tiennent
sans fissures sans cassures
sans remords sans pensees
just etre la
de l’autre cote
24.3.2021
——————————
329
***
Świat ma uroki
świat jest namiętny
tu jakiś kwiatek
tu jakiś pan
wąchasz te kwiaty
chodzisz po łąkach
suknia twa długa
dłoń muska wiatr
chcesz albo nie chcesz
pieśń niesie ptak
bóg się uśmiecha
anioł pochyla
oddech głęboki
nie czas na łzy
wiosna za progiem
baw się do woli
tylko dlaczego
myślisz dlaczego
dlaczego kurwa
miłość tak boli
27.3.2021
…………………..

330
Bo urodziłam się pewnego dnia… (12.3.1974=3339)
BO każdy artysta mówi zawsze i tylko ..o sobie
=================================
taki to los. dziwaczny los.
takie to sploty. te kosy i kosze.
w numerologii trzy trójki noszę.
trójki jak usta. trzy razy Tak.
pocałuj mnie proszę.
pokochaj na zabój.
kochając nie zabij.
kochaj mnie kochaj..
choć nie wiem jak…
bo skąd mam wiedzieć.
wszystkiego się uczę.
takie to życie.
życie wciąż w skrusze.
och.. jak kochałam. jak bardzo bardzo..
te wieki temu. w tych życiach zaprzeszłych.
kochałam miliony.. miliony mężczyzn.
i za miliony
cierpiałam katusze.
a żeby jeszcze…
to miało swój koniec…
oooo nie tak łatwo.
zakończyć te męki..
gdy rozdawało się..
stulecia i wieki
wszem wobec i wszędy..
rozliczne swe wdzięki
śmiechu swego dźwięki
perły z naszyjnika
sypały się nie raz..
perliście skrzyły w słońcu
błyszczyki i kolczyki
ooo nie tak łatwo
kosze pleść z wikliny
zamknąć linię w koło
domknąć cykl karmiczny
poczuć ulgę w duszy
spocząć nago w ciszy
ooo nie tak to prosto
kwadraturę koła
lekko choć naruszyć
ooo nie tak to łatwo
wyjść spod czaru liczby
gdy czarować było
najprościej pod słońcem
gdy diadem na skroni
sztylet tuż pod suknią
a różdżka w twej dłoni
magia codziennością
kręgi zaś rutyną
cóż że czas ten minął
jeśli pęta tkwią
skąpane w urokach
powleczone czarem
zamknięte w moc liczby
koloru i gestu
ooo nie prosto teraz
nie prosto po prostu
powiedzieć – już dosyć..
dosyć bowiem nie ma…
nigdy doświadczenia…
sycić się nie wolno
błahym rezultatem
trzy trójki z urodzenia
trzy trójki do śmierci
pocałunki Parek
pocałunki wiedźmie
a co znaczą one
wiedzieć warto teraz
ciąg karmiczny znaczą
trzy sześć dziewięć zliczysz
pierwsza trójka jak kreacja
czar i urok. artyzm nagi
obraz prosi o uwagę
płótno wzdycha kolor rządzi
taniec ruch hen pod firmament
druga trójka kocha słowa
komunikat jest jej drogi
tam gdzie idę wszędzie dźwięki
mego głosu mej piosenki
trzecia trójka jak kobiecość
szelest sukni dotyk dłoni
dotyk dotyk niech Bóg broni
…gdzież Bóg serce me dogoni
w tej pogoni
w tym pożarze
w tej pożodze
w tym tajfunie
a jak spadnę
a jak spłonę
to nie szkodzi
wciąż umieram
wciąż się rodzę
wciąż na nowo
drzwi otwieram:
witaj jestem…. oo to trwało..
tylko chwilę. tylko moment.
ileż lat mnie tu nie było..
czy pamiętasz?
nie pomnę wcale…
a co jeśli ja już nie chcę
nie i koniec
dosyć basta
kręgi w koło
obręcz ciasna
tej niewoli kres już głoszę
wyzwolenia pragnę… proszę…
Bóg się schyli uśmiechnięty
szelma stary
szelma drogi
aaaa… już dosyć..? moja miła
nie tak łatwo. nie tak prosto
… drogi kres … któż zna jej ściegi?
.. a Ty? Ty nie znasz?
..oo niepodobna. Niech Bóg mnie broni!
znać ściegi drogi..
rzecz to jest Twoja
ja tylko patrzę
już sezon kolejny..
ciekawie.. lub mniej..
tajfun czy burza..
czy cisza na morzu
a oczywiście
nikt mi nie broni..
kilka kamyczków usunąć z Twej drogi
więc je usuwam..
bo lubię pomagać
lecz nie za wiele
to rzecz nie moja
proś swe anioły
Michał ci chętnie użyczy miecza
Haiael zawsze skrzydłem otoczy
lecz coś zrobiła odrobić musisz
dziewiątki w szóstkę wszak nie obrócisz
za jednym cięciem
za jednym obrotem
choćbyś ćwiczyła dwa życia i więcej
szóstka powolną naturę ma swoją
szóstka nie lubi być w wiecznej pogoni…
…cóż więc mam robić? skaczę jak sroczka
z trójki w dziewiątkę
z dziewiątki w trójkę
i świecidełka kradnę po trosze
a nigdy szóstki
choć tę zdobyć wyruszam
kolejne życie
kolejne wcielenie
kolejną wędrówkę. i pokolenie…
….oo nie tak prosto. oo nie tak łatwo…
by trójka się w szóstkę zamienić zechciała
sześć wieków minie
i miną twe ciała
uroda ci minie
by znów się odrodzić
i tak wielokrotnie
i tak do znudzenia
aż szóstkę docenisz
i rodziny rodzenie
i rdzeń z urodzenia…
…wszak to już zrobiłam
i powielokrotnie…
…o tak – powiem więcej
tak ścięłaś ją mieczem
tak ścięłaś doszczętnie
że dziś znów dziewiątką
i chwieje się smętnie
i buja samotnie
niby chatka w lesie
niby stara Jaga
rozmyślając czasem:
czy ja jestem sobą?
czy ja jestem lasem ?
….oo nie bądź złośliwy
szelmo stary Boże…
…ja? och nigdy w życiu
sama tak o sobie
myślisz co dzień rano
ja tylko donoszę
że stan twoich myśli
jest stanem twej duszy…
… i życia zapewne…
….tak. lecz czas to ruszyć
wysuń z posad świat
dotknij różdżką swoją
zaśpiewaj im cicho
zaśpiewaj swym liczbom
one posłuchają
one tego chcą
możesz być wszystkimi
czemu chcesz utraty?
pełnię możliwości
to ci obiecałem
trzy sześć dziewięć błyszczy
w słońcu jak i w cieniu
trójka jest upojna
szóstka harmonijna
dziewięć to istota
istota jedyna
która samej siebie
nigdy nie chce wiele
szara eminencja
moc prawdziwa lasu
cóż las jest bez drzew?
metafora sama
dziewiątka jest wieczna
wiecznie nieskończona
wieszczy zawsze koniec
a przecież zaczyna
cokolwiek jej dodasz
zawsze odda tobie
cokolwiek jej powiesz
to samo otrzymasz…
….kim więc jestem nie wiem
kim chcę być – tym mniej
takich rozmów wiele
miewam całe dnie
a przecież wciąż jestem
i obok i w środku
we śnie i na jawie
w końcu i początku
11.4.2021 po południu
……………………………

***
et ta voix
qui me chuchotte si bas
m’ensorcele
m’apaise
me tient en etat
de bonheur de joie
si douce si calme
que je veux rester la
a jamais
peux tu le faire
encore
et encore
embrasse mes mains
touche les avec pensees
presse mes levres
quand je souris a toi
quand je reve silencieusement
de ta voix
qui me chuchotte si bas
m’ensorcele
m’apaise
me tient en etat
de bonheur de joie
si douce si calme
que je veux rester la
a jamais
peut tu me parler
encore
et encore
envoie moi l’energie
du desir de l’amour fou
presse l’espace
en m’embrassant
quand je suis a kilometres
quand je me calme patiement
de ta voix
qui me chuchotte si bas …
9.4.2021
……………..
331
***
parfois je veux
que tu comprennes
les maux sont la
d’ou les maux viennent
une parole
un simple mot
me met en etat
de joie
ou de maux
et quand tu jettes
les mots en abime
silence fait nous mal
nous changent en mimes
et pourtant j’te souris
telle une etoile
tel un soleil
je m’etale je brille
de milles feux
car ca vole en espace
de vitesse de lumiere
c’plus rapide que les mots
que les mots qui s’abiment
JC
10.4.2021
———————————–
332
***
le coeur est lourd
le coeur s’effondre
la solitude
suce en néant
mais d’l’autre côté
d’ocean de peines
y a une petite fée
comme une bohémienne
elle aime ?tre joyeuse
pour peu de raison
briller comme soleil
de la m?me façon
étendre ses charmes doux
– plaisir innocent –
ouvrir ses ailes blanches
ou mettre des sabots
elle danse et elle chante
elle parle parfois trop
mais si t’la regarde
tu souriras bientot
18.4.2021
333
***
Et tu peux penser
puisque je suis
intellectuelle
j’en ai besoin
de ces discussions
les nuits et les jours
les airs plains
d’idees d’amour
d’idees bien remplies
bien aigues
bien saisies
et bien non
j’en ai horreur
ma tete est plaine
d’idees bien saisies
tout ce que je veux
quand l’homme s’approche
c’est de le sentir
sentir que je suis proche
tout ce que je veux
c’est l’odeur de ta peau
les halaines melangees
tout profondement
et tout ce que je veux
c’est de pouvoir toucher
ta peau male et bien dure
tes mains fortes qui me tiennent
quand je descends
quand je me souleve
tout ce que je veux
c’est ton sourire
le son de ta voix
bien basse bien remplie
tout ce que je veux
c’est tes yeux qui me tiennent
pres de la terre
tout pres de tiens
et tout ce que je veux
c’est d’entendre chaque jour
je suis la
t’es la mienne
te toucher le matin
et entendre viens oh viens
descends de tes cieux
et sois toute la mienne
et tu peux penser
puisque je suis belle
toute plaine dans mon elan
toute saisie par le vent
au pouvoir de mon ame
– j’ai besoin de personne
je me souffit a moi meme
tellement forte
tellement sure
souriante eternelle
et bien non
j’en ai horreur
mon visage souvent pleure
mes yeux se ferment
sourire s’efface
et tout ce que je veux
c’est d’etre bien pres
de toi mon homme
tout different
et tout ce que je veux
c’est de voir ton sourire
et surtout mais bien sur
surtout quand je pleure
quand je descends en enfer
et tout ce que je veux
c’est d’etre en pair
de sentir tes grandes mains
sur mes jouent
sur mes reins
c’est de sentir que tu m’embrasses
que tu leches que tu enleves
toutes mes larmes
toutes mes peines
car plus je m’etale
plus je deviens femme
plus je suis forte
plus je sais quoi faire
plus aussi j’ai besoin
j’ai besoin d’etre en pair
echanger l’energie
echanger les halaines
m’appuyer sur ton corps
sur tes mains plus fortes que miennes
aussi plus j’ai besoin
te donner tout ce qui deborde
de mon corps bien feminin
la creation comme riviere
les sentiments qui vont a l’extreme
et tout ce que je veux
je veux que tu le prenne
que ca te remplie
que ca te soutienne
que ca te donne
la joie de vivre
que tu puisses tout saisir
tous tes buts meme tres evasifs
======================
I możesz pomyśleć
ponieważ jestem
tak intektualna
że jest mi to niezbędne
te dyskusje
dniem i nocą
powietrze pełne
idei czym miłość
idei tak pełnych
tak jasnych
tak dobrze uchwyconych
ale wiesz.. nie
nie znoszę tego
moja głowa i tak jest ich pełna
tych idei dobrze uchwyconych
wszystko czego chcę
gdy mężczyzna się zbliża
to poczuć go
poczuć że jestem mu bliska
wszystko czego chcę
to zapach twojej skóry
zmieszane oddechy
najgłębiej jak się da
wszystko czego chcę
to móc dotknąć
twojej skóry męskiej i bardzo twardej
twoich rąk które mnie podtrzymują
gdy opuszczam się
i gdy się unoszę
wszystko czego chcę
to twój uśmiech
dźwięk twojego głosu
tak niskiego i pełnego
wszystko czego chcę
to twoich oczu które mnie przytrzymają
blisko ziemi
blisko twoich oczu
i wszystko czego chcę
to słyszeć każdego dnia –
jestem tu
ty jesteś moja
dotykać cię rano
i usłyszeć chodź och chodź
zejdź ze swoich niebios
i bądź cała moja
i możesz pomyśleć
ponieważ jestem piekna
tak pełna sił
tak uchwycona przez wiatr
w mocy swojej duszy
– że nie potrzebuję nikogo
że wystarczę sobie sama
tak silna
tak pewna siebie
uśmiechnięta i wieczna
a więc nie
nie znoszę tego
moja twarz często płacze
moje oczy są zamknięte
uśmiech znika
i wszystko czego chcę
to być blisko
ciebie mój mężczyzno
tak odmienny
i wszystko czego chcę
to widzieć twój uśmiech
i oczywiście ależ oczywiście
oczywiście wtedy gdy płaczę
gdy schodzę na dno piekła
i wszystko czego chcę
to być do pary
czuć twoje wielkie dłonie
na moich policzkach
na moich biodrach
czuć jak mnie całujesz
jak zlizujesz jak zdejmujesz
wszystkie moje łzy
wszystkie moje bóle
gdyż im bardziej się pokazuję
im bardziej staję się kobieca
im bardziej jestem silna
im bardziej wiem co robić
tym bardziej potrzebuję też
potrzebuję być do pary
wymieniać się energią
wymieniać się oddechem
opierać się na twoim ciele
na twoich rękach silniejszych niż moje
i tym bardziej potrzebuję
dać ci to co ze mnie wypływa
z mojego ciała tak kobiecego
kreację jak rzeka
uczucia które sięgają granic możliwości
i wszystko czego chcę
chcę żebyś to przyjął
by to cię wypełniło
by to cię podtrzymało
by to ci dało
radość życia
abyś mógł uchwycić
wszystkie cele nawet najbardziej nieuchwytne

——————-
334
JAKA JA JESTEM
————–
(francais en bas )
jaka ja jestem
pytał poeta
staropolskim wierszem
pytał i Witkacy pytał i Gombrowicz
zerkała Świrszczyńska z ciekawością w oczach
nie chciała Osiecka
szkło świeciło jasno
Sęp Szarzyński szarzał
przy każdym odstępstwie
potakiwał cicho barokową ciszą
gdy pisałam – wierzę
wiesz przecież kochany
tak samo jak ty
tak samo zabłąkana
tak samo splątana
w oksymoron smaku
trochę zbyt pokorna
trochę zbyt bez taktu
pytała Morsztynów
rodzina niemała
pytał zaś szczególnie mój umiłowany
Stach nie Jan a jakże
co nie chciał być znany
co swą Andromachę
pisał niestrudzenie
pisał tak latami
ja potakiwałam – pisz kochany pisz mi
ile jeszcze kobiet
ile jeszcze piśnie
serce moje z bólu
ile raz powiem
to nie ty mój królu
czy jestem niewierna
pytał mnie Żeromski
rzekę rwącą rzekę
wiernie czczę co wieczór
czy jej brzegi zwiedzam
czy znam każdy kraniec
czy uczucia rwące tak mnie pchają w taniec
czy krwawię otwarcie
czy raczej w ukryciu
pytała i Gretkowska
lecz jej nie odpowiem
tak bardzo kochałam
lecz to dni minione
opowiem Anais
mej umiłowanej
o prozie wulgarnej
jak to mówią chamy
o prozie romantycznej
do bólu wskroś ciała
o prozie erotycznej
i wierszach które żebrzą
o chwilę uwagi
u tych pruderyjnych
co mają je za nic
opowiem Anais
bo wie co to tabu
bo skorpion ją ściskał
jak i mnie spuszczając
z łańcucha emocje
puszczając latawiec
wolnych myśli w słowach
wolnych niczym zamieć
opowiem Anais
bo zna tysiące granic
które i ja poznałam
bo byłam z drugiej strony
księżycowej ciemni
ale byłam przecież
zawsze byłam w pełni
opowiem mej Virginii
która tak pisała
ból był w każdym palcu
w każdej części ciała
ból tak poćwiartowany
że nie dał się złożyć
tak widziała życie
i tak chciała tworzyć
pokój był jej znany
jej pokój samotny
za drzwiami stał mąż
wsparcie i opoka
a jednak nie przeszła
popłynęła wzrokiem
hen na krańce rzeki
rzeki bez odwrotu
opowiem Marysi
w surowych okularach
o nocach bez grzechu
nocach pełnych pełni
gdy grały zmysły duszy
marsza weselnego
flow mojego ciała
gdy wena spływała
moc w noc się otwierała
jeszcze jeszcze i jeszcze
i wciąż było mało
gdy wiedziałam wszystko
to co wiedzieć miałam
nawet jeśli oni
pukali się w czoła
wyczuwali dramat
opowiem bo zrozumie
bo Pierre stał tuż za nią
bo szeptał jej – ja jestem
bądź tam gdzie być miałaś
opowiem Hildegardzie
która tak mi bliska
że z duszą się jej spajam
gdy w modlitwie pływam
opowiem mojej świętej
bo przecież jest we mnie
jest w każdej cząsteczce
bo ja nie zapomniałam
tak samo odważna
tak samo nieśmiała
dusza się się rozrasta
lecz aż tak nie zmienia
istota zostaje
cały czas ta sama
tak na wskroś słowiańska
tak wpisana w ciało
tak bez kompromisu
tak cudnie łagodna
tak głęboka w duszy
tak mocno kochała
to co najłatwiejsze
artyzm śmiech i wzruszeń
tysiące w obłokach
ale popatrz Hilda
nawet ty wiedziałaś
jest czas na czekanie
lecz i czas na prawdę całą
komu dziś powiedzieć
komu dziś zaufać
tyle było żali
tyle było skruchy
cienie zmarłych błądzą
co noc po mym pokoju
wszystkim im opowiem
opowiem niepokój
opowiem tym najdalszym
opowiem tym sprzed chwili
wszystkich was tak kocham
jakbyście tu byli
przypominam siebie
na koniu i z mieczem
z warkoczem do ziemi
przez stepy o zmroku
przez lata przez tysiące
obrazy przenikają
pamiętam zapach piasku
dźwięk indyjskich pieśni
I szorstkość papieru
nieruchomość ciała
recytację i ciszę
wszystko to wracało
i wraca codziennie
nieustannie wokół
wszyscy których pragnę
których tak kochałam
którzy mnie kochali
oni są tu cali
wirują w oddali
nigdy nie odejdą
nasza mądrość cała
splata się w tym tańcu
sacrum i profanum
granice są wszędzie
granic nigdzie nie ma
powiesz słowo
wejdziesz
na szczyt zrozumienia
powiesz dwa
upadniesz
tak nisko że nie wiesz
czy mówisz boś człowiekiem
czy jak ptak mówisz śpiewem
19.5.21
——————–
przypis
Sęp Szarzyński barokowy poeta sprzeczności cielesno duchowych
Stanisław i JAn Andrzej Morsztyn barokowi poeci
Stanisław tłumaczył genialnie po staropolsku tragedie Racine’a
Manuela Gretkowska pisarka niepokorna
Świrszczyńska Anna poetka .. ciała duszy i traumy
Osiecka Agnieszka .. pisarka ciała duszy i swojej traumy nieszczęśliwa w miłości i uzależnieniu
Gombrowicz pisarz niepokorny, prawda między oczy, dusza na zawsze wiernie krawiąco polska
Witkacy szczęśliwy w swej twórczości nieszczęśliwy w swej polskości niedoskonały w swych eksperymentach uzaleznieniowo odlotowych
Hildegarda z Bingen zakonnica pisarka poetka filozofka święta twórczyni muzyki zielarka twórczyni średniowiecznej spójnej koncepcji medycyny naturalnej
Anais Nin pisarka niepokorna intelektualistka kobieta niezalezna femme fatale pisała dzienniki prozę romantyczną i erotyczną
Virginia Woolf pisarka , twórczyni prozy nowoczesnej ,popełniła samobójstwo nigdy nie pokonała traumy dzieciństwa i młodości
Maria Curie Skłodowska chemiczka pracoholiczka erudytka naukowczyni geniusz wychowywała dzieci niepokornie, miała cudne małżeństwo, przez chwilę prowadziła edukację dzieci metodą alternatywną
Stefan Żeromski pisarz modernistyczno ekspresjonistyczny, dosadny czuły i zmysłowy, niedościgniony w mistrzostwie słowa, wierny sobie, sceptyczny wobec innych.. piękny w zmysłowych opisach seksualnosci nieprawości i zniewolenia
======================
qui suis-je
le po?te a demandé
dans un vieux po?me polonais
Witkacy a demandé et Gombrowicz a demandé
Świrszczyńska regarda avec curiosité dans les yeux
Osiecka – elle ne voulait pas
le verre etait brillait de mille feux
Sęp-Szarzyński grisouillait et s’attristait
? chaque mon départ
il acquiesça doucement dans le silence baroque
quand j’ai écrit – je crois
tu sais mon cher
m?me chose que vous
tout aussi perdu
tout aussi emm?lé
en oxymore du go?t
un peu trop humble
un peu trop sans tact
ils ont demandé toute la famille de Morsztyn
une famille nombreuse
et mon bien-aimée a demandé spécialement
Stach pas Jan mais bien sur
qu’il ne voulait pas ?tre connu
qui son Andromaque
il a écrit sans relâche
il a écrit comme ça pendant des années
j’acquiesçais – écris-moi ch?re, écris-moi
combien de femmes de plus
combien de plus sera publié
mon coeur de douleur
combien de fois vais-je dire
ce n’est pas toi mon roi
suis-je infid?le
Żeromski m’a demandé
est-ce qu’ une rivi?re qui coule
j’adore fid?lement chaque soir
est-ce que je visite ses rivages
est-ce que je connais chaque extrémité
Est-ce que les sentiments précipités me poussent tellement ? danser
est-ce que je saigne ouvertement
ou plutôt caché
Gretkowska a demandé
mais je ne lui répondrai pas
Je l’ai tellement aimé
mais ce sont des jours passés
Je vais dire ? Anais
ma bien-aimé
? propos de la prose vulgaire
comme le disent les rustres
sur la prose romantique
? travers le corps douloureusement
sur la prose érotique
et les po?mes qui mendient
pour un moment d’attention
chez les prudes
ce qu’ils les ont pour rien
je vais dire ? Anais
parce qu’elle sait ce qu’est un tabou
parce que le Scorpio la serrait dans ses bras
et me laisser partir
avec une chaîne d’émotions
faire voler un cerf-volant
pensées libres en mots
libtr comme un blizzard
je vais dire ? Anais
parce qu’elle connaît des milliers de fronti?res
que j’ai aussi traverse
parce que j’étais de l’autre côté
dans cette chambre noire lunaire
mais j’étais
j’étais toujours pleine
je vais dire ? ma Virginie
qui écrivait
il y avait de la douleur dans chaque doigt
dans chaque partie du corps
douleur si démembrée
qu’il ne pouvait pas ?tre plié
c’est comme ça qu’elle a vu la vie
elle voulait quand m?me créer
la paix lui était famili?re
sa chambre solitaire
mon mari se tenait devant la porte
soutien et rock
et pourtant ça n’a pas passé
elle jeta un coup d’?il
aux extrémités de la rivi?re
rivi?res sans retour
je vais dire ? Marysia
dans des lunettes severes
sur les nuits sans péché
nuits pleines de plénitude
quand les sens de l’âme jouaient
marche nuptiale
le flux de mon corps
alors que la veine coulait
le pouvoir s’ouvrait pendant la nuit
encore et plus
et ce n’était toujours pas assez
quand je savais tout
ce que je devais savoir
m?me s’ils
ils se tapent le front
ils ont senti le drame
Je le lui dirai car elle comprendra
parce que Pierre était juste derri?re elle
parce qu’il lui a chuchoté – je suis avec toi
tu est l? o? tu étais censé ?tre
Je vais dire ? Hildegard
qui est si proche de moi
que je me lie avec son âme
quand je nage dans la pri?re
je vais dire ? ma sainte
parce que c’est en moi
est dans chaque molécule
parce que je n’ai pas oublié
toute aussi courageuse
toute aussi timide
l’âme grandit
mais ça ne change pas tant que ça
l’essence reste
la m?me chose tout le temps
si compl?tement slave
tellement inscrite dans le corps
oui pas de compromis
si merveilleusement douce
si profondément dans l’âme
elle aimait tellement
la chose la plus simple
art, rire et émotions
des milliers dans les nuages
mais regarde Hilda
m?me toi tu savais
il est temps d’attendre
mais aussi le temps de la vérité ouverte
? qui dire aujourd’hui
? qui faire confiance aujourd’hui
il y avait tellement de regret
il y avait tellement de repentir
les ombres des morts s’égarent
tous les soirs dans ma chambre
je leur dirai tout
je vais te dire de l’anxiété
je vais dire aux plus éloignés
je vais vous en parler il y a un instant
je vous aime tous tellement
comme si vous étiez ici
je me souviens de moi
? cheval et avec une épée
avec une tresse au sol
? travers les steppes au crépuscule
pendant des années pour des milliers
les images pén?trent
je me souviens de l’odeur du sable
le son des chansons indiennes
et la rugosité du papier
immobilité corporelle
récitation et silence
tout revenait sans cesse
et revient tous les jours
constamment autour
tout ce que je veux
j’ai tellement aimé
ils m’ont tous aime
ils sont tous ici
tourner au loin
ils ne partiront jamais
toute notre sagesse
entrelacés dans cette danse
le sacré et le profane
les fronti?res sont partout
il n’y a de fronti?res nulle part
tu dis le mot
tu viendras
? la hauteur de la compréhension
tu en dis deux
tu vas tomber
si bas que tu ne sais pas
parlez-vous parce que vous ?tes humain
ou vous chantez car devenu oiseau
19.5.21
ps
Sęp Szarzyński est un po?te baroque des contradictions corporelles et spirituelles
Stanisław et JAn Andrzej Morsztyn po?tes baroques
Stanisław a brillamment traduit les tragédies de Racine en vieux polonais
Manuela Gretkowska, une écrivaine provocante
Świrszczyńska Anna, po?te .. des corps d’âme et des traumatismes
Osiecka Agnieszka .. une écrivaine du corps de l’âme et de son traumatisme, malheureuse en amour et en dépendance
Gombrowicz, un écrivain provocateur, la vérité entre les yeux, une âme fid?lement polonaise pour toujours
Witkacy heureux dans son travail, malheureux dans sa politesse, imparfait dans ses expériences addiction-addiction
Hildegarde de Bingen nonne écrivain po?te philosophe saint créateur de musique herboriste créateur d’un concept médiéval cohérent de médecine naturelle
Anais Nin écrivaine rebelle femme intellectuelle indépendante femme fatale a écrit son journal en prose romantique et érotique
Virginia Woolf, écrivaine, écrivaine de prose moderne, s’est suicidée n’a jamais surmonté le traumatisme de l’enfance et de la jeunesse
Maria Curie Skłodowska, chimiste, génie scientifique érudite et bourreau de travail, a élevé des enfants de mani?re rebelle, a eu un mariage merveilleux, pendant un certain temps, elle a éduqué les enfants en utilisant une méthode alternative
Stefan Żeromski un écrivain expressionniste moderniste, brutal, tendre et sensuel, inégalé dans la maîtrise des mots, fid?le ? lui-m?me, sceptique envers les autres .. beau dans les descriptions sensuelles de la sexualité, de l’iniquité et de l’esclavage

————————
335
MOJA RZEKA
moja rzeka płynie
całkiem tak jak trzeba
zawsze płynie w lewo
zawsze płynie w niebo
i aż po horyzont
wierna moja rzeka
obmywa mi rany
te których tak strzegłam
rzeka niepokorna
rzeka niepozorna
latem liże stopy
zimą liże brzegi
trawy i zarośli
korę drzew chropawą
pokrzywy narośle
polana zmieszane
z popiołem wielu ognisk
tak niedawno jeszcze
tutaj rozpalonych
moja rzeka płynie
całkiem tak jak trzeba
delikatnie czule
obmywa u brzegu
z ust moich granicy
zlizuje wytrwale
słowa które ranią
słowa które trwają
zbyt długo zbyt mocno..
serca podtrzymuje
łopotanie z taktem
moja rzeka płynie
całkiem tak jak trzeba
przepływa przez środek
serca mego domu
wypluje niemiłość
wycharcze rozsądek
wydłubie niedbałosć
oderwie skorupę
zasklepionych na dnie
zapomnianych z bólu
wspomnień okruch duży
o smaku łopianu
moja rzeka płynie
całkiem tak jak trzeba
płynie zawsze w przeszłość
w lewo zawsze płynie
niechaj tak i będzie
na zawsze na wieki
niech tak płynie w przeszłość
niech zamkną powieki
pieśni oderwane
pieśni czułe w bólu
liście zeschłe stare..
rany me i żale
z prądem niech popłyną
w przeszłość której granic
nie zna nawet rzeka
nie zna Bóg ni pamięć
19.5.21

————-
336
DEUX RENCONTRES
Et parfois on se rencontre
a une seconde
toute importune
et on pense
si pensivement
qu’on avance
qu’on avance
mais cette riviere
sentimentale
ce fleuve d’emo
et de regrets
emporte que de la peine
emporte encore
encore
et encore..
et parfois on se rencontre
juste pour savoir
qu’il faut se dire au revoir
et – attends moi
mais attends moi
et s’embrasser
se retourner
aller vers nos coeurs
tout tout au fond
tout profondement
aller tout droit
et en solitude
bien dans le passe
ou salles sont vides
et pourtant tant de peur
tant d’angoisse
y habite
faut tout nettoyer
faut tout bien ranger
faut tout bien calmer
faut tout ventiler
faut soupir
faut pleurer
faut sortir du fond de tripes
ces mots durs
ces mots qui brulent
ces mots qui s’aggripent
et puis
fermer
fermer bien fort
bien verouiller
a cles de sanglots
faut fermer toutes ces portes
une par une
tout doucement
pas de peine on y veut
pas de fachement
juste etre si bien
juste tout bien precis
et quand c’est bien clos
quand nous nous sentons libres
et bien ainsi
les coeurs se reouvrent
l’univers nous sourit
les anges nous attendent
tiennent nos mains tant fatiguees
vers une rencontre
nouvelle
et bien seine
et je dirai la que je suis prete
et tu es pret
et es-tu pret
?
28.5.2021

———————–
337
***
Czy tylko chwila
czy całe lata
czy tylko moment
muśnięcie lata
czy byłeś blisko
czy przez sto granic
ja ciągle jestem
wryłam się w pamięć
bo mnie się nie zapomina
cień rosy cień uniesienia
bo mnie się nie zapomina
zawsze zostanę jak lśniące wspomnienie
czy takt muzyki
drgania języka
podróż bez kresu
I bez nawyku
czy byłeś obcy
czy wskroś znajomy
plotły się nici
palił się płomień
bo mnie się nie zapomina
cień rosy cień uniesienia
bo mnie się nie zapomina
zawsze zostanę jak lśniące wspomnienie
czy byłam nocą
czy przeznaczeniem
czy solą w oku
czy przebaczeniem
to co być miało
przeplataliśmy
oczy złączone
naręcza wiśni
bo mnie się nie zapomina
cień rosy cień uniesienia
bo mnie się nie zapomina
zawsze zostanę jak lśniące wspomnienie
czy gorzko tęsknisz
czy się uśmiechasz
wspomnienie słowa
czy głosu echo
tak być musiało
przeplataliśmy
wibracje duszy
naręcza myśli
bo mnie się nie zapomina
cień rosy cień uniesienia
bo mnie się nie zapomina
zawsze zostanę jak lśniące wspomnienie
ty który wrócisz
na ciebie czekam
dotkniesz mej ręki
muśniesz powieki
powiesz już czas nam
czas zacząć życie
długo czekałeś
marząc ukrycie
bo mnie się nie zapomina
cień rosy cień uniesienia
bo mnie się nie zapomina
dla ciebie będę ciągłym istnieniem
23.5.21. pod prysznicem
===================
338
Juste un moment
ou années
ou juste un instant
un pinceau d’été
étiez-vous proche
ou plus d’une centaine de fronti?res
je suis toujours
Je me suis gravé dans votre mémoire
parce que je ne suis pas facile a oublier
l’ombre de la rosée l’ombre de l’exaltation
parce que je ne suis pas facile a oublier
je resterai toujours comme un souvenir brillant
ou le rythme de la musique
secousses de la langue
un voyage sans fin
et sans habitude
étiez-vous un étranger
ou parfaitement familier
les fils s’emm?laient
une flamme br?lait
parce que je ne suis pas facile a oublier
ombre de rosée ombre de joie
parce que je ne suis pas facile a oublier
je resterai toujours comme un souvenir brillant
étais-je la nuit
ou destin
ou sel dans les yeux
ou pardon
ce qui était censé ?tre
nous nous entrelions
yeux conjoints
bras plains de cerises
parce que je ne suis pas facile a oublier
l’ombre de la rosée l’ombre de l’exaltation
parce que je ne suis pas facile a oublier
je resterai toujours comme un souvenir brillant
ça te manque am?rement
souris-tu
souvenir de la parole
ou faire écho ? la voix
il devait en ?tre ainsi
nous nous entrelions
vibrations de l’âme
mains plaines de pensées
parce que je ne suis pas facile a oublier
l’ombre de la rosée l’ombre de l’exaltation
parce que je ne suis pas facile a oublier
je resterai toujours comme un souvenir brillant
toi qui reviendras
je t’ attends
tu toucheras ma main
tu caresseras mes paupi?res
tu nous diras qu’il est temps
il est temps de commencer la vie
tu as attendu longtemps
r?ve caches..
parce que je ne suis pas facile a oublier
l’ombre de la rosée l’ombre de l’exaltation
parce que je ne suis pas facile a oublier
pour toi je serai une existence continue
23.5.21. sous la douche

———————
339
***
je t’ecris des lettres
des lettres sous la lune
lettres sous soleil
ils sont mes complices
ce sont mes compagnons
de sentiments parfois
trop durs pour supporter
je t’ecris des lettres
des longues
comme tu n’aimais pas
je les ecris souvent
trop souvent pour toi
je les ecris la nuit
la matinee toute calme
je les ecris longtemps
tant que me doigts le supportent
tant que le papier le souffre
tant que mes yeux brulants
n’ont plus envie
envie de mourir
je t’ecris des lettres
des langues et paroles se melangent
j’ecris comme si riviere
coulait de mon ame a tete
de tete au coeur
a bouche
et aux doigts ..
et cette riviere violante
me trempe toute entiere
elle me noye et je suis morte
je respire plus
je ne plus pleure
mais cette riviere me calme
ce calme est tout si doux
comme l’air des arbres de cimetiere
ca ne bouge plus
et pourtant vit ..
deux cotes de cette riviere
sont parsemes de fleurs
ca sent trop fort trop fort
ca me remplie de lumiere
donc je marche la bas
souvent
ou meme toujours
je marche de deux cotes
car je n’suis plus la seule
cette autre me sourit
souvent
fait signes si amicales
donc on marche ensemble
et on marche
de cote gauche
de cote droite…
et puis je me fatigue
comme ca..
ca s’finit toujours pareil
je ne plus de force de marcher
donc je m’assois
donc elle s’assoit
je ne sais ou je suis
qui sait ?
pourquoi savoir ?
je prends un nouveau papier
j’ecris
car je ne sais que ca
————–
j9.m6. a5

——————
340
***
Un jour
juste avant de naitre
une ame parle au dieu
et si on se separait
on pourrait faire d’autant plus
pour le monde
pour les gens
pour soi meme
oui
Dieu repondra
pourquoi non
quoique..
c’est un peu risque
risque? Ame demandera..
pourquoi risque
ah rien..
on tout verra
donc l’ame s’est separe
les deux moities
une tres belle femme
autre tres beau homme
se regardaient
une derniere fois
directe dans les yeux…
qu’y a t’il dans ces yeux?
Amour
volonte
liberte
fidelite
?
seras tu me fidele?
Demanda la femme
me chercheras tu?
Demanda l’homme
sauras tu m’aimer ?
Demanda la femme
sauras tu me croire ?
Demanda l’homme
oui
oui
mais oui
l’homme a sourit
la femme a sourit
mais au dernier moment
elle tourna la tete…
attends..
ou vas tu?
comment te chercher?
mais c’etait trop tard
l’homme est descendu
car il naissa en premier
ils ont vecu des longues vies
tous separes
si loin l’un de l’autre
ils travaillaient ah si si dur
pour tout le monde
le monde entier
les gens autours
leur vies de reves
mais
eux ..
quoi eux
les deux
separes
inutiles
malheureux
solitaires
si perdus
ils sentaient chaque jour
chaque jour de leur vie
qu’il leur manque
manque beaucoup
mais ne savait
quoi
pas du tout
car oubliaient
qui – ils etaient
donc ils languissaient
ils travaiellent
souffraient
solitude
separation
manque de savoir
tristesses d’amour
et puis un jour
elle a senti
– je dois aller
aller je n’sais pas ou
acheta un billet
traversa l’ocean
alla a ce cafe
il etait la
sentait so parfum
entenda ses petits pas
et voila
ca a commence
histoire d’amour
histoire de peine
ils l’ont vecu
chaqu’un en douleur
d’abord les promesses
d’abord tant d’volonte
apres trop de peine
trop de kilometres
trop de vie d’antan
sera tu me fidele ?
La femme se souvena
me chercheras tu
l’homme se souvena
ils n’ont pas eu de reponse
elle parta au lointain
il a promis de venir
elle attenda avec sourire
qui fannait…
le temps
passait
passait
et passait
-tu me trahiras jamais?
question jamais pose
question que dieu
sentait necessaire ..
la haut
aux cieux
avant
avant tout
mais il n’a rien dit
rien dit
n’a rien dit
il laissa faire
car
ils ont choisi
donc la femme attenda
encore un peu
elle senti que sa vie
aboutit
elle senti
que plus rien
ne vaut la peine
elle voula reunion
il ne savait comment faire
le temps passa
la femme attenda
le monde se ferma
elle ne savait quoi s’passe
un jour ange lui a dit
tout doucement
tu lui a promis de venir
l’aimer
le soutenir
il t’a promis de venir
t’aider
t’ouvrir toutes portes
mais s’il t’aurai trahit
le monde ne s’ouvrira
votre plan de l’a prevu
30.7.2021

——————-
341

***
la nuit etait profonde
les anges etaient tout pres
ils parlaient en meme temps
a toi
qu’a moi
au loin
– n’ecoute pas les etres noirs
ils savent glisser tout doux
ils chuchottent ils murmurent
et puis
tu ne sais plus
ou la lumiere s’evade
ou l’amour se gache
comment ton l’oeil troisieme
se ferme et
tu descends en enfer
n’ecoute pas les etres noirs
meme si la nuit te suce
meme si le desespoir
semble etre le seul secours
n’ecoute pas les etres noires
mets la main sur ton coeur
appelle nous
appelle MArie
elle descendra en enfer
elle ne craint
n’a peur
elle te protegera sure
recouvre ton oeuil troisieme
regagne ton pouvoir
n’ecoutes pas les etres noires
n’ecoutes
et crois qu’a nous
30.7.2021
—————————–
342
***
mon corps et ma voix
c’est pas tout a fait la meme chose
si je veux mon corps parler
je dois me silencer
toi et moi
c’est pas tout a fait
la meme chose
meme si nos ames se sentent, languissent et comprennent
si je veux t’entendre
si… je veux t’entendre
je dois me silencer
18.7.2021
——————————–
343
***
on mangeant les cerises
les larmes pleuraient
arbres penchaient
les tetes douces
souriaient
et souriaient
ne savant
que de meilleur faire
le hamac
comme Deesse mere
la bercait
et la bercait
– n’essaye de voir
tout en detail
Dieu pere lui dit
vivra vera
tu tout
crois moi
repose tes pieds
assez de marcher
tu es delicate
n’essaye d’le forcer
repose tes yeux
assez de pleurer
repose tes oreilles
n’ecoute que du vent
puisqu’il te calme
puisqu’il te berce
puisqu’il te chante
cette chanson
toute eternelle
cette chanson
de ton coeur
du temps
d’antan
quand mots
etaient francs
quand paroles
etaient franches
„on se
reverra
fait moi
confiance”
17.7.2021
—————————————-
344
***
oh Azrael
peux tu me serrer
fort
avec tes ailes
cent
pour que je ne sente
plus rien
au moins
pendant
minute
toute
entiere
17.7.2021
————————————-
345
**
i będę chciała
oddawać ci się bez końca
i będę chciała
parzyć stopy na piasku
bieżąc ku morzu i słońcu
aż po horyzont zmysłowy
twój palec na moich ustach
ciszy pozwala wydobyć
najbezdźwięczniejsze z dźwięcznych
pragnienie naszych głosów
pod spodem
na dnie tego morza
twoje palce wciąż delikatne
a ja już nie wiem jak oczom
powiedzieć
dosyć …
te przestrzenie w turkusach
nie znikną
pozwól naruszyć
powłokę tych kruchych przeźroczy
tak dalece jak zechce
w schodzącym ku nocy słońcu
na tej plaży be kresu
twój cień i jego towarzysz
……………………
trad.. google plus moi.. difficile a traduire..
***
et je vais
me donner ? toi sans fin
et je vais
bruler les pieds sur le sable
courir vers la mer et le soleil
jusqu’? l’horizon sensuel
ton doigt sur mes l?vres
le silence fait ressortir
le plus sans voix des voix
le désir de nos voix
sous
au fond de cette mer
tes doigts encore délicats
et je ne sais plus comment a mes yeux
expliquer –
ca suffit …
ces espaces en turquoise
ne disparaîtra pas
laisse le casser
le rev?tement de ces transparents cassants
autant qu’il veut –
au soleil descendant jusqu’? la nuit
sur cette plage sans fin
– ton ombre et son compagnon
JC 6.7.5
12.21

——————
346
„how old are u my dear”
you ask me lazily
not wanting verify
what verify needs be
therefore in those few words
reply I to you
my
not so so dear
man friend
but still worthy reply
reply for others to see
acknowledgedly so
I am
old enough to play like a child
old enough to look back at the past
old enough to not look at last
old enough to smile at my smile wrinkles
old enough to know where pleasure lies
old enough to know my ties
old enough to not care about ur loves
old enough to not shiver at each time
old enough to wear an oldfashioned hat
old enough to keep my head so high
and for so long
with gentle smile
in front of your eyes
that you finally will
see oh so well so clear
my eternal
my visible-invisible crown
and old enough I am
to make your eyes
and head
carefully
and slowly
bow
JC 6.7.5

———————
347
***
Tu penses et tu penses
et tu ne fais
la nuit te fonce
au coin d’ton cerveau
et moi j’attends
j’attends patiemment
un coup de fil
une parole d’ouverture
qui sonnerait dans mes oreilles
comme Schumann
comme Vivaldi
ah je veux vivre
ah je te veux
voici
je veux „merger”
les images dans ma tete
les visions en profondeur
de mon ame
qui me pousse
qui n’ plus guette
je veux coller la realite
a cette energie toute presente
qui se joue entre nous
depuis longtemps

cet amitie
et cet amour
brulant dans nos coeurs
sans qu’on le voit
revant toutes les nuits
sans qu’on comprenne
sans qu’on agisse

tu me venais
je te venais
on se rencontrait
tout en secret
les mots ne parlaient
les coeurs le savaient
les corps le sentaient

ni trop malheureux
ni trop satisfaits
mais le temps vient
vient doucement
assez des images
nous dirons nous le dirons
appelle le reel
et chasse les mirages

tu te poses des questions
mille millions
plus encore
je te donne mille reponses
oui et oui
mille fois oui
je suis la
mais je suis la
je suis la sure
je t’en assure
million de fois

———————-
348
***
Les arbres s’embrassent
Ils bougent
Se touchent
S’eloignent
S’approchent
Frissonnent
Chuchottent
Emus
Violents
Perdus
Si si
Oh si
Si insolents
13.6.21

—————————-
349
***
Quatre anges me parlent les jours
la nuit envoyent images
si je comprends c’est bien
si non…
tant pis
cette case
cette petite boite de temps
se repete
repete tout le temps
et ils sont tellement patients
patients comme tu ne penses meme
patients plus que Dieu
car Dieu est indifferent
quatre anges me parlent chaque jour
leurs ailes si longues si blanches
émeuvent l’air autours
sable moux
glisse dans mes mains
tout doux
quatre anges aux noms si beaux
s’arrettent devant moi chaque minute
disent bonjour
sourients si soudains
si savants
je sais plus
ou ils sont
ou ne sont
quatre anges oh mes anges
mes amis de mon voyage
voyage si long
voyage qui me tout prend
qui m’engage qui m’emmene
ou je ne sais
seulement je devine
Haiael qui est toujours
mon ange de vie
guardien de but
guardien de mes pas
ses ailes autours
je suis si bien
je suis en paix
si protegee
si plaine d’amour
il me soutient
me donne l’harmonie
me dit – oh crois
tout est bien
tout va bien
Azrael qui souvent vient
toujours quand je suis
une fleur bohemienne
une fleur tres tres belle
mais ca se fanne tres tres vite
Azrael cet ange de mort
il aime bien veuiller tout pret
quand je suis belle
et quand je devient
aneantie
pure Fenix
Fenix d’enfer
et voila .. rien ne reste
il regarde. n’y a que le feux
que les cendres
bien moux bien gris
et pourtant il sourit
oh comme il sourit
car il sait trop trop bien
que demain.. ou lendemain
nouvelle moi
nouvelle vient
encore plus belle
plus fraiche
plus seine
plus bohemienne
que toutes bohemiennes
Metatron qui pas vraiment
est la
plutot au dessus
et pourtant je le sens
si pret que les autres
il est l’enigme
il est mistere
pourtant je l’aime
c’est lui qui me mene
juste apres cendres
apres l’enfer
il me souleve
il me ramene
devant le pont
au dessus de la riviere
il me dit – tu vas la
– ou je vais ? –
oh tu verras
va vers ton avenir
tout s’ouvrira

je n’irais jamais
si loin si seule
je n’aurai point
de bravure
de sang froid dans mes veines
je n’irai nullepart
si pas a pas
ne marchait derriere
cet autre
cet ange dur c’est ange male
son nom bizarre
ne tient ma tete
Jofiel ou Josiel
que je suis bete
de ne savoir
savoir si peu
mais il me pardonne
pardonne toujours
je suis juste fille
je suis pure femme
si feminine
que masculin m’est bizarre
mais j’en ai besoin
Jofiel le sais bien
sans cette energie
je ne ferai que pleures
aujourdhui il est la
il est venu ce matin
a pris ma main
et l’autre Azrael
ils m’ont montre
tout devant moi
une route si lointaine
et pourtant tout droit
a la fin de ce sentier
tout au loin
la, j’ai vu
j’ai vu cet homme
que j’aime tant
malhereusement
les anges ont sourit
les ailes sont passes
j’ai eu des frissons
ce grand grand sentier
devenait tout couvert
couvert de pierres
arbres nuages
et de bruyere
– oh non oh non
mais qu’avez vous fait? –
Pas nous ma chere..
c’est vous
c’est vous
c’est a vous de le defaire
je me suis assise
sur cette route cloturee
que faire que faire
combien de peine
a tout nettoyer
sans mon Jofiel
sans cet ange brave
je ne saurais ni quoi
ni comment tout defaire
chaque heure nouvelle
chaque en silence
il me chuchotte
me tout explique
ca me fait douce
et ca me fait dure
comment c’est possible
savoir – inutile
je sais quoi faire
je sais quoi porter
quels mots enlevent pierres
quels chansons chasse la bruyere
quelle couleur de ma robe belle
laisse trouver le trajet
trajet parmi les fleurs
les arbres et arbustiers

14/15 . 6. 2021

———————————-
350
***
?pardonner
pardonner …
..pardonner
par donner
cette chance
chance ? moi
chance ? toi
? mon coeur
? ton coeur
tu reouvres
portes
et mures
tombent enfin
par
donner
choses du passé
qu’au passé
et ? rien d’autre
par donner
? cet amour
un peu de douceur
un doux don de coeur
peut ?tre rempli
comme un v?u
notre amour
enfin si libre
de toutes ces chaînes
de voir
d’devoir
de pardonner
et pardonner
et tout encore
sans fin sans fin
et si t’imagines
que tout est l?
je t’ai dit oui
tu m’as dit oui
tout pardonné
de moi ? toi
de toi ? moi
peux tu imaginer
qu’enfin enfin
ce don de pardon
serait gratifié
de toi
? toi

——————–
351
tłumaczenie tekstu piosenki Kokab i Beatchild
Take me down to the river full of fire
I know, I know I’m jumping down with you
Until there’s nothing left but our demons and desires
I know I won’t be close enough to you
I know the road is dark and heavy
Leading to you
But when I do
I ll be getting to the bottom of you
Doesn’t matter what I gotta go through
Ain’t no matter where you go
I go, left, right, up, down, down to the bottom, bottom
Get into the bottom of you
I’m gonna get to the bottom, bottom of you
I’m gonna get to the bottom, bottom of you
I’m gonna get to the bottom, bottom of you
Prends moi a la riviere toute en flammes
Je sais que je vais sauter avec toi
Tant qu’il n’y a plus rien qu’nos demons desir et drame
Je sais que je ne serais pres assez de toi
Hmmm je sais qu’la route est noire et dure
Menant a toi
Mais quand je ferai ca
J’atteindrai les profonds de ton coeur
Peu importe tous mes maux et douleurs
Ou que tu vas moi j’irai avec toi
Gauche droite haut bas
J’atteindrai les profondeurs de ton coeur
J’atteindrai les profondeurs de ton coeur
J’atteindrai les profondeurs de ton coeur

—————————-
352
***
je suis si perdue
aujourd’hui
ah que ca vienne
est-ce que ca vient?
que ca vienne
je reve de tes bras
autours de moi
noirs
mes peines
qu’elles s’ensoleillent
qu’elles se dispercent
q’ne m’ensorcellent
je veux que ca vienne
a peine
oh tout a peine
mais pourtant
je te vois
ah je te vois
et tes bras
autours de moi
autours de miens
en noir et blanc
cette vieille pellicule
que ca devienne
en moi la joie
moi blanche toi noir
dans une etrainte
toute eternelle
21.7.2021
——————————
353
***
dans la tour
elle attend
toutes les murs
ne veulent s’effondre
cheveux longs
poussent sans fin
et pourtant
il ne vient
appelle le
peux-tu non ?
non je ne peux
sirene me gronde
sirene mouette
sirene ma soeur
me parle dans ma tete
chanter c’est bien
rever c’est bien
silence est meilleur
silence est meilleur
pourtant je ne peux
enfermer ma voix
mon corps m’emprisonne
ma voix veut liberte
j’n’ecoute plus la sirene
Andersen ferme les yeux
j’heurte ma voix
je chante en pleures
doucement
mais avec foi
dans ma tour
ma tresse dehors
glisse sur murs
touche des herbes
patiement
impatiement
le vent siffle
meurt le vent
les temps viennent
vont les temps
et la au loin
la je l’entends
cette autre reine
qui ses cent ans
passe avec broche
dans są p’tite main
par terre dans la tour
ou l’espoir etait mort
est-ce qu’elle attend?
est-ce qu’elle le guette?
ce roi charmant
qui serait moins poete
et plus homme de chair
est-ce qu’elle attend?
Apres cent ans?
Et pourquoi non
le vrai secret
de tours et murs
de rois de reines
d’attentes sans fin
et de dormir
dormir sans peine
et vivre la vie
tout a l’ancienne
sans trop d’espoir
sans trop de heine
————————–
354
***
śnił mi się pożar
pożar na ścianie
pożar w mej głowie
niech już przestanie
niech się ugasi
lecz w ścianie lustro
lustro maleńkie
całkiem jak otwór
i tam ten pożar
pożar istotny
pożar mój Boże !
pożar bez celu
bez krzyków – gorze!
Boże mój Boże
ja jednak krzyczę
boję się stosów
lasów o świcie
w płomieniach słońca
tak bardzo realnie
boję się siebie
boję swej duszy
gdy rano budzi
ciało szeptami
wstawaj – czas ruszyć
w podróż daleką
wstawaj masz w duszy
Lunę świetlistą
siostrę Księżyca
niech włosy twe płoną
w słońca zenicie
niech stopy stapają
po zgliszczach po żarze
niech ręce unoszą
pochodnie w pieczarze
niech iskra tli się
niech ogień bucha
wulgan nie zgaśnie
choć jesteś krucha
pożar nie spali
włosów o cal lecz
bądź zawsze wodą
płyń dłońmi z tonią
niech wianki płyną
niech wianki płoną
21.7.2021

—————————–
355
***
si je me coupe en morceaux
dans quelle partie serait plus d’ame
parait que ames sont en morceaux
en petits bouts tels que atomes
quelle partie d’ame serait plus en flamme
quand coeur s’enflamme
feu d’amour entame
en tout
partout
surtout
chez dame
24.9.2021

—————————-
356
NA PEWNO NA NIBY NA NIGDY NA ZAWSZE
Na pewno jestem w doborowym towarzystwie
desperatów aniołów bogiń femmes fatales
tych co myślą o idei – boże broń – prozie
wierzą wiarą niezłomną podsycaną szałem
na pewno jestem w doborowym towarzystwie
wzbudzam swoim urokiem entuzjazmu fale
tam gdzie niebo wydaje się jechać na wozie
i tam hen gdzie krzyż mały mierzy nieba skalę
na pewno moje dłonie kryją mnie codziennie
przed wzrokiem moim własnym kradzionym przez lustra
nie wiem jak chronić duszę gdzie znaleźć opiekę
myśl gubię przy studniach dusza jak wiadro pusta
myślę Brassens miał łatwiej lat dziesięć codziennie
czcił ciszę bibliotek ranił epoki gusta
zmysły dusza i wolność sens bycia człowiekiem
Jeanne czciła. i co dzień całowała go w usta
myślę Camille żyła w raju. u boku Rodin
mistrz uczył ją w nią wierzył. brał… tylko jej ciało
jej geniusz rósł wbrew niemu. chmurnych myśli burza
rzeźbić serce za wiele. rzeźbić zmysły – mało
myślę cóż mam czego taki nie dawał Rodin
matkę co brud w czyste czaruje dłoni parą
ojca co gdy zamyślę gna z dziećmi w podróże
ciszę i skrzyp hamaka pod brzozą niestarą
zgaduję że pod niebem wystrojonym w lazur
nuty się ustawiały w pieśni melancholii
a Chopin je nawijał po jednej po krocie
wkładając długie palce w loki George do woli
zgaduję że Anais patrząc w morza lazur
płynęła myślą gibką tam gdzie słowo boli
by chwilę potem jęczeć w żarkim słońca złocie
gdy ją Henry rozbierał namiętnie powoli
zgaduję – mój kochanek marzy o mnie cicho
czeka chwili stosownej by przybyć z oddali
słowa me nie dość wieszcze sztuka zbyt prawdziwa
tudzież może nie chce grać w to w co tamci grali
i mogę się zapytać co łka we mnie cicho
czy to Norwida strofy – daleki głos fali
czy Piaf nuta w wydźwięku lekka acz nieżywa
czy me serce w kosmicznej życiowej mandali
22-24. 9 2021

—————–
357
Co tydzień jestem
Na sądzie ostatecznym
Tu swiatlo
Tam mrok
Oni pytają
Czy chcesz brnąć dalej?
Czy czekac?
Czy mieć nadzieję?
Czy może już nie.
Masz prawo być zmeczona.
Wiemy jak trudny jest każdy krok.
W zeszłym tygodniu jeszxze chciałam.
Lecz każdy tydzień jak Brahmy rok
2021

NA PEWNO NA NIBY NA NIGDY NA ZAWSZE
Na pewno jestem w doborowym towarzystwie
desperatów aniołów bogiń femmes fatales
tych co myślą o idei – boże broń – prozie
wierzą wiarą niezłomną podsycaną szałem
na pewno jestem w doborowym towarzystwie
wzbudzam swoim urokiem entuzjazmu fale
tam gdzie niebo wydaje się jechać na wozie
i tam hen gdzie krzyż mały mierzy nieba skalę
na pewno moje dłonie kryją mnie codziennie
przed wzrokiem moim własnym kradzionym przez lustra
nie wiem jak chronić duszę gdzie znaleźć opiekę
myśl gubię przy studniach dusza jak wiadro pusta
myślę Brassens miał łatwiej lat dziesięć codziennie
czcił ciszę bibliotek ranił epoki gusta
zmysły dusza i wolność sens bycia człowiekiem
Jeanne czciła. i co dzień całowała go w usta
myślę Camille żyła w raju. u boku Rodin
mistrz uczył ją w nią wierzył. brał… tylko jej ciało
jej geniusz rósł wbrew niemu. chmurnych myśli burza
rzeźbić serce za wiele. rzeźbić zmysły – mało
myślę cóż mam czego taki nie dawał Rodin
matkę co brud w czyste czaruje dłoni parą
ojca co gdy zamyślę gna z dziećmi w podróże
ciszę i skrzyp hamaka pod brzozą niestarą
zgaduję że pod niebem wystrojonym w lazur
nuty się ustawiały w pieśni melancholii
a Chopin je nawijał po jednej po krocie
wkładając długie palce w loki George do woli
zgaduję że Anais patrząc w morza lazur
płynęła myślą gibką tam gdzie słowo boli
by chwilę potem jęczeć w żarkim słońca złocie
gdy ją Henry rozbierał namiętnie powoli
zgaduję – mój kochanek marzy o mnie cicho
czeka chwili stosownej by przybyć z oddali
słowa me nie dość wieszcze sztuka zbyt prawdziwa
tudzież może nie chce grać w to w co tamci grali
i mogę się zapytać co łka we mnie cicho
czy to Norwida strofy – daleki głos fali
czy Piaf nuta w wydźwięku lekka acz nieżywa
czy me serce w kosmicznej życiowej mandali

————————–
358
&&&
czemu pytacie czy piszę
pytajcie czy są dni gdy nie piszę
nie
nie ma takich
obwieszczam wobec i wszem
czemu pytacie czy napiszę
czyż nie możecie
sami sobie
napisać
trzynastozgłoskowym wierszem
czemu pytacie czemu pisać
gdy można przecież
nie
ach gdyby gdyby tak można
ale nie można nie
piszesz gdy czujesz w sercu
gdy w sercu za dużo łez
piszesz gdy myśli w głowie
mącą ci życia bieg
piszesz gdy nie pisać się nie da
po prostu nie da się
piszesz gdy świat jak ocean zalewa
i plujesz choć jesteś na dnie
piszesz czy trzeba nie trzeba
co trzeba kto mówić ci śmie
piszesz gdy jesteś poetą
a czy jesteś sam wiesz
piszesz tańczysz czy śpiewasz
kreacja rozjaśnia dzień
piszesz narcyza poemat
a niszczysz wszechświata cień
17.9.2021
copyright@joannacholuj

——————–
359
+++
i zdecydowałam
że tym
którzy nie życzą mi dobrze
ja również życzę
źle
i zdecydowałam
że to co kiedyś dałam
niech wróci
niech służy znów
tylko mnie
i zdecydowałam
że poświęceń było dosyć
ust żebrajacych !jeszcze!
obietnic bez pokrycia
i dosyć było łez
zdecydowałam bez odwrotu
bez żalu bez nadziei
wszak czas najwyższy nastał
nakreślić te granice
I mur postawić tam
gdzie wpływa tylko złe
gdzie język tylko łże
gdzie każdy wszystko wie
gdzie nie dać a wziąć chce
JC

—————————
360
***
a kto by wytrzymał
z taką jak ja
co klnie tak łatwo
jak pisze poezje
co z zaskoczenia wpadła w szał
choć prawda
nie w ludzi strzela
lecz puszcza na wiatr
a kto by wytrzymał
z taką jak ja
co nigdy właściwie
nie mówi dosyć
a zawsze jeszcze
och jeszcze proszę
a potem taniec
muzyka i gra
a kto by wytrzymał
z taką jak ja
co z sercem na dłoni
śmieje się w twarz
kochając na zabój
i na dnie ironii
mówi – ?ach tak
i znika w falach toni
a kto by wytrzymał
z taką jak ja
kocha ją ocean
kochają niebiosa
?a umiesz ją kochać
na „nie” i na „tak”
w okręgu i w poprzek
i czy ją dogonisz
ale jeden wytrzymał
z taką jak ja
bez trudu potrafił
zamknąć płomień w ziemi
nabrać wiatru w skrzydła
zamknąć usta ciszą
i było tego dosyć
aby tańczyć wokół
361
==========
et qui se tiendrait
avec une comme moi
qui jure si facilement
qu’elle écrit de la poésie
qui tombe dans une frénésie par surprise
bien que vrai
elle ne tire sur les gens
mais laisse aller au vent
et qui se tiendrait
avec une comme moi
qui n’en a jamais assez
ne dit assez jamais
et toujours – encore
oh encore – s’il te plait
puis danse
musique et jeu
et qui se tiendrait
avec une comme moi
avec le coeur dans la paume de sa main
elle rit au nez
aimant ? mort
et au fond de l’ironie
elle dit -? oh oui ?
et disparaît dans les vagues des eaux
et qui pourrait supporter
une comme moi
l’océan l’aime
aiment les cieux
? et peux-tu l’aimer
? „non” et ? „oui”
en cercle et a travers
et est-ce que tu la rattraperas
mais un a tenu
avec une comme moi
il pouvait facilement
fermer la flamme dans le sol
attraper le vent dans ses ailes
fermer les levres avec la silence
et c’était assez
pour danser autour

362 =========
and who could stand it
with one like me
who swears so easily
as she writes poetry
who fells into a frenzy by surprise
though true
is not shooting at people
but lets it go to the wind
and who could stand it
with one like me
who never actually
does say – enough
and always more
oh more. oh please
then dance
music and game
and who could stand it
with one like me
who with the heart in the palm of her hand
laughs in your face
loving to death
and at the bottom of irony
she says -? oh yes
and disappears in the waves of the waters deep
and who could stand it
with one like me
the ocean loves her
love the heavens
? and you can you love her
to „no” and to „yes”
in a circle and across
and whether you will catch up with her
but one held
with one like me
he could easily
close the flame in the ground
draw wind into his wings
close the lips with silence
and it was enough
to dance around
26.9.2021

————————-
363
***
a gdy się światło syci niebem
ziemia kwitnie
na dnie ptasich gniazd
gdzie puch piór
gdzie pył ziemi
i nakrapiane zielone skorupki
które zostawił ten
co wzniósł się
na skrzydłach dwu
pomiedzy konary
w szeleście zieleni
w zaciszu chmur
odpływa wolny
ruchem powolnym
jak łódź na fali
na wiatru dłoniach
kołysz mnie kołysz
unoś gdy spadam
puść mnie gdy gonię
i gdy to światło syci się niebem
chcę być zielony
na zawsze pomiędzy
a jednak złączony
26.9.2021
——————————
364
czasami życie bywa
skurwysyńsko bezsensowne
masz tę naturę
fruwania w chmurach
ale ciało tak cię boli
gdy ktoś cię dotyka
że musisz do niego zbyt często wracać
i gdzieś tam w okolicy stóp
czujesz siebie
na dnie
czasami życie bywa
skurwysyńsko bezsensowne
umiesz kochać ja nikt nigdy nie umiał
lecz życie topi tę twoją miłość
w oparach absyntu
i depcze
milion razy
czasami życie bywa
skurwysyńsko bezsensowne

———————-
365
***
ce jour la
mes pieds etaient tant
fatigues
je desirais
repos
vue de la mer
son de chants
des oiseaux
gout du cafe
delicatesse du gateau
ce jour la
mes pieds etaient si
fatigues
que decidait d’eux memes
ou aller
pas loin alors
etait ce cafe
tout en lumiere
d’air
de la mer
son nom etait
lumiere meme
et c’est la
que je l’ai vu
et c’est la
qu’il m’a vu
nous deux
illumines
pourtant qui
vu
surement pas nous
ce ombre epais
glissant lentement
entre nos mains
entre nos mots
nous separant
bien doucement
comme par politesse
ah ce jour la
oh ce jour la
qui nous revient
un an apres
oh! donne nous un peu
juste un petit peu
de cette lumierre
de cet amour
de cet espoir
de mots qui tremblent
de mains qui desirent
de yeux qui veulent
promesses qui tiennent
la vue qui dure
rencontre en amour
avenir qui rassure…
———————————
366
***
gdy dziś rano okręcałam czakry
wszystko świeciło do środka
a potem przykryła mnie czerń
i fioletowy welon
tak
może powinnam już
przykryć się
muszlą
świat jest zbyt twardy
dla mnie
ja zbyt
delikatna
mówisz mężczyzna
ja nigdy nie wiem
kto wrogiem
kto przyjacielem
zawsze tak samo
kocham
wybaczam
mówisz życie
piękne jest
tak
i młodszy krasnoludek mówi
a kto mnie będzie leczył
mamo
raz enty odpowiem na twoje pytanie
choć nuży czasami przydługie gadanie
czyś wolna?
niewolna
jam w duszy związana
bo płonie w niej ogień
od rana do rana
wiec nie. jam niewolna
choć czasem
niewinnie
niecalkiem
swawolna

———————–
367
***
ne me dites pas
que vous savez
mieux
vous n’etes pas moi
et moi
je ne suis pas comme les autres
pas meme comme les autres
qui disent
que ne sont pas
comme les autres
meme si cela vous parait
vaniteux
que ca sera
ainsi
et je vous dis
je suis unique
il est unique
et ce qui nous lie
est tout unique
pas beaucoup d’ames ici
comme moi
comme lui
pas beaucoup d’histoires
si similaire
ne me dites pas
que vous savez
tout
ah flammes jumelles
et autres
centaines d’elles
au monde maintenant
et tout le monde
le veut
le desire
non non
ne me dites pas
que vous savez
vous savez rien
ou moins que rien
l’ame partage
vies qui se joignent
desir qui se renforce
d’etre pres
pres l’un de l’autre
ne me dites pas
que vous vivez
tout tout pareil
la meme histoire
ne me dites
que le monde entier
est plain d’histoires
juste comme la notre
et bien je dis non
vous savez rien
comprenez rien
donc mieux est rester
rester en silence
j’accepte vos histoires
j’entends vos conseils
mais ca ne me touche
ca ne me concerne
c’est inutile
c’est souvent louche
personne ne peut
savoir ce que je vis
personne ne peut
savoir que faut faire
il n’y a que moi
il n’y a que lui
nous le savons
meme eloignes
savons le debut
savons l’enfer
savons la fin
et tout ce qu’il faut faire
pour s’entre-aider
pour se reunir
karma c’est autre chose

vies de deux
corps humains
avec l’ame
partagee
c’est le destin si complique
plain de nuanses
dans ce boulot
de s’entre-aider
que vous ne pouvez
null
rien comprendre
il n’y a que moi
il n’y a que lui
nous le savons
et comprennons
les anges sont tout pres
nous menent en avant
e

———————–
369
Ode aux HARICOTS

J’ai brule les haricots
bon
ils etaient peut-etre deja
morts
depuis plusieurs jours
dans le frigo
tu ne voulais surement
pas
que je les mange
dieu
et puis
ils n’etaient pas
comme il faut
vert de chakra de coeur
est la couleur
propre
pour une femme
tellement coeur
sur la main
tendue
j’ai brule les haricots
les couches d’odeur
tellement epaisses
qu’on peut les voir
de l’oeil nu
un peu de couleur
fonce gris noir

qui s’ souviendra
de quelle couleur
etaient ces fins
tant deja morts
haricots
jaunes
j’ai brule les haricots
pourquoi mon dieu
cette cuisine
a kilometres
de mes pensees
de doigts longs d’ardeur
et plains de travail
sur ordinateurs
je les ai brule
meme pas une fois
y a ange guardien
special envoye
pour garder cette femme
d’accidents et d’oublis
si quotidiens

je les ai brule
et je brule toujours
d’envie de savoir
pourquoi mon dieu
putain pourquoi
y a haricots
a cuisiner
et en meme temps
visions et foi
pourquoi haricots
me sont quotidiens
faire a manger
a trois bouches grandes
est un devoir
et il me gronde
quand je pense trop
de livres poemes
idees qui seconde
ne veulent me attendre
ecris mais ecris !
dit le! exprime le!
fait le! enfin
pour nous tous
nous humains
te le demandent
et puis
haricots
meurent tristes
solitaires
car je ne sais toujours
comment joindre moi meme
a cette autre
moi meme
haricots
je les aime bien
etre assise
les couper
sourier et faire que ca
je voudrais
oh que je voudrais
etre une femme
tellement simple
tres a terre
tres de raison
tres tres mere
tres tres
heureuse
d’etre juste la
aux haricots
avoir mari
avoir enfants
et meme beaucoup
et cuisiner
et cuisiner
et faire plus rien
et etre gaie
casseroles plaines
de joie de vivre
plaines de sourire
et d’haricots
pourquoi mon dieu
pourquoi explique
tu me donne haricots
et meme pas verts
si une seconde
apres avoir fait
je n’suis plus la
je suis sur mes ondes
si tu me voulais
tellement foi profonde
si tu me voulais
tellement visionaire
pourquoi tu me donnais
trop de gout
de nature
trop d’amour
pour enfants
trop de silence
ou je dois dire „non”
y a les femmes
ou haricots
sont tellement verts
et tellement beaux
leurs casserolles
se font toutes seules
aux mains d’cusinieres
et femmes de menage
y a certaines femmes
leurs ongles sont longs
maisons trop grandes
maris tant absents
et pourtant pas
meme une seconde
elles n’y pensent pas
aux haricots
et encore moins
aux idees belles
qu’humanite
attendent en peine
et moi toute petite
que veux tu dieu
oui surement oui
tu m’a appris
en incarnations
et tant tant d’elles
tu m’a appris
appris a tout faire
mais est-ce necessaire
de faire ce tout
quand sais tu…
tu sais?
parfois je veux
ne faire qu’une chose
rester en paix
sans une pensee
les voir tous beaux
dans mon frigo
sortir et cuire
et rester la
toute la journee
avec mes beaux
ah tellement beaux
exclusivement
juste haricots
mes haricots
10.8.2021 JC

————————
370
***
et quand je tends ma main a toi
prends la
et protege moi
et quand je donne mon corps a toi
prends le
et protege moi
et quand j’ouvre mon coeur a toi
crois moi
et aime moi
mais quand je ne me rends pas
docile
dans mon ame
ne la touche pas
n’essaye de la garder par force
pas besoin de la proteger
je suis tres forte en moi
profondement
si forte qu’en mon ame
c’est moi qui te protege
comprends cela
22.7.2021

——————
371
***
dans la tour
elle attend
toutes les murs
ne veulent s’effondre
cheveux longs
poussent sans fin
et pourtant
il ne vient
appelle le
peux-tu non ?
non je ne peux
sirene me gronde
sirene muette
sirene ma soeur
me parle dans ma tete
– chanter c’est bien
rever c’est bien
silence est meilleur
silence est meilleur
pourtant je ne peux
enfermer ma voix
mon corps m’emprisonne
ma voix veut liberte
j’n’ecoute plus la sirene
Andersen ferme les yeux
j’heurte ma voix
je chante en pleures
doucement
mais avec foi
dans ma tour
ma tresse dehors
glisse sur murs
touche des herbes
patiement
impatiement
le vent siffle
meurt le vent
les temps viennent
vont les temps
et la au loin
la je l’entends
cette autre reine
qui ses cent ans
passe avec broche
dans są p’tite main
par terre dans la tour
ou l’espoir etait mort
est-ce qu’elle attend?
est-ce qu’elle le guette?
ce roi charmant
qui serait moins poete
et plus homme de chair
est-ce qu’elle attend?
apres cent ans?
et pourquoi non
le vrai secret
de tours et murs
de rois de reines
d’attentes sans fin
et de dormir
dormir sans peine
et vivre la vie
tout a l’ancienne
sans trop d’espoir
sans trop de haine
21.7.2021 copyright@joannacholuj
———————–
372
***
śnił mi się pożar
pożar na ścianie
pożar w mej głowie
niech już przestanie
niech się ugasi
lecz w ścianie lustro
lustro maleńkie
całkiem jak otwór
i tam ten pożar
pożar istotny
pożar mój Boże !
pożar bez celu
bez krzyków – gorze!
Boże mój Boże
ja jednak krzyczę
boję się stosów
lasów o świcie
w płomieniach słońca
tak bardzo realnie
boję się siebie
boję swej duszy
gdy rano budzi
ciało szeptami
wstawaj – czas ruszyć
w podróż daleką
wstawaj masz w duszy
Lunę świetlistą
siostrę Księżyca
niech włosy twe płoną
w słońca zenicie
niech stopy stąpają
po zgliszczach po żarze
niech ręce unoszą
pochodnie w pieczarze
niech iskra tli się
niech ogień bucha
wulkan nie zgaśnie
choć jesteś krucha
pożar nie spali
włosów o cal lecz
bądź zawsze wodą
płyń dłońmi z tonią
niech wianki płyną
niech wianki płoną
21.7.2021

—————–
373
Prends moi a la riviere toute en flammes
Je sais que je vais sauter avec toi
Tant qu’il n’y a plus rien qu’nos demons desir et drame
Je sais que je ne serais pres assez de toi
Hmmm je sais qu’la route est noire et dure
Menant a toi
Mais quand je ferai ca
J’atteindrai les profonds de ton coeur
Peu importe tous mes maux et douleurs
Ou que tu vas moi j’irai avec toi
Gauche droite haut bas
J’atteindrai les profondeurs de ton coeur
J’atteindrai les profondeurs de ton coeur
J’atteindrai les profondeurs de ton coeur
Trad. Joanna Choluj.
Bottom of you

————————-
374
***
mon corps et ma voix
c’est pas tout a fait la meme chose
si je veux mon corps parler
je dois me silencer
toi et moi
c’est pas tout a fait
la meme chose…

————————–
375
***
oh Azrael
peux tu me serrer
fort
avec tes ailes
cent
pour que je ne sente
plus rien
au moins
pendant
minute
toute
entiere
2001

————————-
376
***
Siadam na schodach i patrzę
na wierzchołki drzew
kołysanie brzozy
ptaka który powyżej
nie dotyka jej nawet cieniem
i pomyśl że szukam cię już od tylu lat
boję się
zetknięcie ducha i materii może być
bolesne
ale nastąpi
jak w niebo wzięcie
września wrota
uniesienie w lo(t)cie
wejdę w swoje stare wcielenie
rahu podniesie swój wielki łeb i złapie ketu
za ogon
odblokuje się energia przeszłości
zetkną się dwa wierzchołki brzóz
zejdzie się góra z górą

a może inaczej
nie stanie się nic
absolutnie nic
tylko wierzchołki drzew będą kołysać się trochę
inaczej
a ptak który powyżej
zaśpiewa we mnie
w obcym języku

28.7.2020

———————-
377

***
mam maleńkie piersi
i dotykam je codziennie
wkładam w dłonie i pytam
co wam trzeba

mam maleńkie stopy
i stawiam je ostrożnie
jedna obok drugiej
czy jest wam wygodnie
bo nie wiem

mam maleńkie dłonie
i łapię nimi piórka
ptaków co odfrunęły
na brzeg tamtego podwórka

nie chcę wielkiego domu
bo mnie połknie i wessie
chcę by miał wiele okien
okien wielkich. I ogień
niech się pali w kominie
i niech pali się co dzień

nie chcę drzwi zamykanych
na sto spustów i więcej
chcę haczyków i klamek
i tych zaklęć niezbędnych
dla otwarcia sezamu

nie chcę księcia na koniu
ani zamku z podzamczem
i tym bardziej nie – wieży
nawet gdybym ci miała
włosy z wieży powierzyć

chcę by oczy me wielkie
ogrom świata przejrzały

chcę mieć ogród jak przestrzeń
i na przestrzał wspaniały

chcę by drogi z ogrodu
szły we wsze strony świata

chcę móc wracać do domu
w raju na krańcu świata

chcę byś ty to zbudował
dom i piec i kres świata
4.2022

———————
378
***
dotknij świata delikatnie
nie potrzeba mocnych wrażeń
kropla wody łapa kocia
na rozgrzanej w słońcu dłoni
dotknij świata delikatnie
nie hałasuj nie przywołuj
przyjdą pieśni w cichym wietrze
przyjdą gdy zapomnisz o nich
dotknij świata delikatnie
nie przyspieszaj biegu rzeki
co nie twoje już odeszło
co jest życiem wciąż jest w tobie

24.4.2022

———————
379

*prawdziwie kobieco **

nic nie zrozumiałeś
nie pokazuję ud aby wpaść ci w oko
nie zakładam falującej sukienki aby wzburzyć twoje morze
nie staram się zaistnieć jakoś szczególnie
w twoim świecie
właściwie
mam to głęboko w poważaniu
jaki jest ten twój świat
bywam tam
przechadzam się
wchodzę tam boso
a jednak zostawiam ślady
może dlatego że stopy zawsze mam
mokre
nic nie zrozumiałeś
nie interesujesz mnie
czasem zawieszę wzrok na tym zamku
który zbudowałeś
ma piękne kręte schody
tak kręte jak moje wypowiedzi
jak moje włosy gdy wreszcie je spuszczam z uwięzi
warkoczy
tak kręte jak moja dusza
…czasem nawet chcę tam wejść i mieszkać
zmieścić tam wszystko
całą siebie
ale nie da się
lubię twoje zamki
buduj je dla mnie
na pewno kiedyś wejdziemy na te kręte schody
przecież ktoś musi
po nich chodzić
i lubię siedzieć przy ogniu
który rozpaliłeś w kominku
i szczególnie lubię gdy moja suknia łagodnie zsuwa się
ze stopni
i gdy mnie dotykasz
i jest spokojnie
i wieje wiatr
ale nie tu w zamku
tylko tam
nic nie zrozumiałeś
nie dotykam się żebyś ty chciał mnie dotknąć
nie wiem nawet co masz na myśli
i po co
te nalegania
nie uwodzę cię bardziej niż mnie uwodzi wiatr
nie śpiewam ci czulej
niż czule śpiewa mi ptak
ja tylko staram się być jak oni
jak anioły nad głową
jak mrówki pod stopami
jak ptaki w niebie
jak wiewiórki na gałęziach
jak dzieci chlapiące się wodą
nic nie zrozumiałeś
i nie musisz
możesz za mną iść jeśli chcesz
nie mam wpływu na to co czujesz
nie zawsze interesuje mnie to co myślisz
w ogóle cię nie rozumiem
po prostu jestem
sobą
po prostu chcę istnieć
nic nie zrozumiałeś
nie chodź za mną krok w krok
tu jest granica
a tu otwarte
nic nie zrozumiałeś
i nie zrozumiesz
że ty chcesz czegoś ode mnie
a ja po prostu chcę BYĆ

22. 4. 2022
———————-
380
***

jaka ja jestem
pytał poeta
staropolskim wierszem
pytał i Witkacy pytał i Gombrowicz
zerkała Świrszczyńska z ciekawością w oczach
nie chciała Osiecka
szkło świeciło jasno
Sęp Szarzyński szarzał
przy każdym odstępstwie
potakiwał cicho barokową ciszą
gdy pisałam – wierzę
wiesz przecież kochany
tak samo jak ty
tak samo zabłąkana
tak samo splątana
w oksymoron smaku
trochę zbyt pokorna
trochę zbyt bez taktu
pytała Morsztynów
rodzina niemała
pytał zaś szczególnie mój umiłowany
Stach nie Jan a jakże
co nie chciał być znany
co swą Andromachę
pisał niestrudzenie
pisał tak latami
ja potakiwałam – pisz kochany pisz mi
ile jeszcze kobiet
ile jeszcze piśnie
serce moje z bólu
ile raz powiem
to nie ty mój królu

czy jestem niewierna
pytał mnie Żeromski
rzekę rwącą rzekę
wiernie czczę co wieczór
czy jej brzegi zwiedzam
czy znam każdy kraniec
czy uczucia rwące tak mnie pchają w taniec
czy krwawię otwarcie
czy raczej w ukryciu
pytała i Gretkowska
lecz jej nie odpowiem
tak bardzo kochałam
lecz to dni minione
opowiem Anais
mej umiłowanej
o prozie wulgarnej
jak to mówią chamy
o prozie romantycznej
do bólu wskroś ciała
o prozie erotycznej
i wierszach które żebrzą
o chwilę uwagi
u tych pruderyjnych
co mają je za nic

opowiem Anais
bo wie co to tabu
bo skorpion ją ściskał
jak i mnie spuszczając
z łańcucha emocje
puszczając latawiec
wolnych myśli w słowach
wolnych niczym zamieć
opowiem Anais
bo zna tysiące granic
które i ja poznałam
bo byłam z drugiej strony
księżycowej ciemni
ale byłam przecież
zawsze byłam w pełni
opowiem mej Virginii
która tak pisała
ból był w każdym palcu
w każdej części ciała
ból tak poćwiartowany
że nie dał się złożyć
tak widziała życie
i tak chciała tworzyć
pokój był jej znany
jej pokój samotny
za drzwiami stał mąż
wsparcie i opoka
a jednak nie przeszła
popłynęła wzrokiem
hen na krańce rzeki
rzeki bez odwrotu

opowiem Marysi
w surowych okularach
o nocach bez grzechu
nocach pełnych pełni
gdy grały zmysły duszy
marsza weselnego
flow mojego ciała
gdy wena spływała
moc w noc się otwierała
jeszcze jeszcze i jeszcze
i wciąż było mało
gdy wiedziałam wszystko
to co wiedzieć miałam
nawet jeśli oni
pukali się w czoła
wyczuwali dramat
opowiem bo zrozumie
bo Pierre stał tuż za nią
bo szeptał jej – ja jestem
bądź tam gdzie być miałaś
opowiem Hildegardzie
która tak mi bliska
że z duszą się jej spajam
gdy w modlitwie pływam
opowiem mojej świętej
bo przecież jest we mnie
jest w każdej cząsteczce
bo ja nie zapomniałam
tak samo odważna
tak samo nieśmiała
dusza się się rozrasta
lecz aż tak nie zmienia
istota zostaje
cały czas ta sama
tak na wskroś słowiańska
tak wpisana w ciało
tak bez kompromisu
tak cudnie łagodna
tak głęboka w duszy
tak mocno kochała
to co najłatwiejsze
artyzm śmiech i wzruszeń
tysiące w obłokach
ale popatrz Hilda
nawet ty wiedziałaś
jest czas na czekanie
lecz i czas na prawdę całą
komu dziś powiedzieć
komu dziś zaufać
tyle było żali
tyle było skruchy
cienie zmarłych błądzą
co noc po mym pokoju

wszystkim im opowiem
opowiem niepokój
opowiem tym najdalszym
opowiem tym sprzed chwili
wszystkich was tak kocham
jakbyście tu byli
przypominam siebie
na koniu i z mieczem
z warkoczem do ziemi
przez stepy o zmroku
przez lata przez tysiące
obrazy przenikają
pamiętam zapach piasku
dźwięk indyjskich pieśni
I szorstkość papieru
nieruchomość ciała
recytację i ciszę
wszystko to wracało
i wraca codziennie
nieustannie wokół
wszyscy których pragnę
których tak kochałam
którzy mnie kochali
oni są tu cali
wirują w oddali
nigdy nie odejdą
nasza mądrość cała
splata się w tym tańcu
sacrum i profanum
granice są wszędzie
granic nigdzie nie ma
powiesz słowo
wejdziesz
na szczyt zrozumienia
powiesz dwa
upadniesz
tak nisko że nie wiesz
czy mówisz boś człowiekiem
czy jak ptak mówisz śpiewem

2021
————————–
381
***

i za co lubisz ty tę kobietę
nieznośnie lekkie rzuca słowa
które jednakoż dotknąć głęboko
potrafią
jak strzałka zatruta
złośliwa nie całkiem
to sen tylko sen
no przecież spać lubisz
nie krzywda to więc

i czemu patrzysz w oczy tej kobiety
zmienna jest niby
światło w dzień słoneczny
i prześwit
gdy patrzysz poprzez swe palce złączone
niewiele ratuje
przeciwnie
chce się to płynne złoto
czerpać
i łowić niby
złotą
migającą
w rozbłyskach słońca i fal
syrenę
rybkę
kobietę

za co kochasz ty tę…
ciemność głęboka
nie znajdziesz dna
w chaosie się kończy i nie wiesz gdzie
sam
uczucia splątane i myśli takowoż
i po co ten napływ
i gdzie tu dopowiedź
najczęściej miejsca nie znajdziesz dla siebie
bo mówi bez końca
i w końcu do siebie
bo ciebie rozumie
a siebie
ni trochę

i po co słuchasz ty tej kobiety
i wzrokiem tam wodzisz
w myślach unosisz
i płynąć chcesz razem
nie myśleć co potem
niestała jest w słowie
niestała w obrazie
archetyp tak zmienny
jakby kuty w wodzie
przyłożysz swe dłonie i usta
i ginie
a ty już myślałeś
że choć w mroźnej zimie
zatrzyma się w pędzie
zatrzyma się w lodzie
a gdzie tam zatrzyma !
jest jeszcze tym bardziej
och bardziej łyskliwa
na śniegu odbija tysiącami wspomnień
ostatnie olśnienia
kryje nieprzytomnie
w sercu zrozumienie
i miłości płomień

2021
———————–
382

***

taki to los. dziwaczny los.
takie to sploty. te kosy i kosze.
w numerologii trzy trójki noszę.
trójki jak usta. trzy razy Tak.
pocałuj mnie proszę.
pokochaj na zabój.
kochając nie zabij.
kochaj mnie kochaj..
choć nie wiem jak…
bo skąd mam wiedzieć.
wszystkiego się uczę.
takie to życie.
życie wciąż w skrusze.
och.. jak kochałam. jak bardzo bardzo..
te wieki temu. w tych życiach zaprzeszłych.
kochałam miliony.. miliony mężczyzn.
i za miliony
cierpiałam katusze.
a żeby jeszcze…
to miało swój koniec…

o nie tak łatwo.
zakończyć te męki..
gdy rozdawało się..
stulecia i wieki
wszem wobec i wszędy..
rozliczne swe wdzięki
śmiechu swego dźwięki
perły z naszyjnika
sypały się nie raz..
perliście skrzyły w słońcu
błyszczyki i kolczyki

o nie tak łatwo
kosze pleść z wikliny
zamknąć linię w koło
domknąć cykl karmiczny
poczuć ulgę w duszy
spocząć nago w ciszy
o nie tak to prosto
kwadraturę koła
lekko choć naruszyć

o nie tak to łatwo
wyjść spod czaru liczby
gdy czarować było
najprościej pod słońcem
gdy diadem na skroni
sztylet tuż pod suknią
a różdżka w twej dłoni
magia codziennością
kręgi zaś rutyną
cóż że czas ten minął
jeśli pęta tkwią
skąpane w urokach
powleczone czarem
zamknięte w moc liczby
koloru i gestu

o nie prosto teraz
nie prosto po prostu
powiedzieć – już dosyć..
dosyć bowiem nie ma…
nigdy doświadczenia…
sycić się nie wolno
błahym rezultatem
trzy trójki z urodzenia
trzy trójki do śmierci
pocałunki Parek
pocałunki wiedźmie

a co znaczą one
wiedzieć warto teraz
ciąg karmiczny znaczą
trzy sześć dziewięć zliczysz
pierwsza trójka jak kreacja
czar i urok. artyzm nagi
obraz prosi o uwagę
płótno wzdycha kolor rządzi
taniec ruch hen pod firmament
druga trójka kocha słowa
komunikat jest jej drogi
tam gdzie idę wszędzie dźwięki
mego głosu mej piosenki
trzecia trójka jak kobiecość
szelest sukni dotyk dłoni
dotyk dotyk niech Bóg broni
…gdzież Bóg serce me dogoni
w tej pogoni
w tym pożarze
w tej pożodze
w tym tajfunie
a jak spadnę
a jak spłonę
to nie szkodzi
wciąż umieram
wciąż się rodzę
wciąż na nowo
drzwi otwieram:
witaj jestem…. o to trwało..
tylko chwilę. tylko moment.
ileż lat mnie tu nie było..
czy pamiętasz?
nie pomnę wcale…

a co jeśli ja już nie chcę
nie i koniec
dosyć basta
kręgi w koło
obręcz ciasna
tej niewoli kres już głoszę
wyzwolenia pragnę… proszę…
Bóg się schyli uśmiechnięty
szelma stary
szelma drogi

a… już dosyć..? moja miła
nie tak łatwo. nie tak prosto
… drogi kres … któż zna jej ściegi?
.. a y? ty nie znasz?
..o niepodobna. Niech Bóg mnie broni!
znać ściegi drogi..
rzecz to jest twoja
ja tylko patrzę
już sezon kolejny..
ciekawie.. lub mniej..
tajfun czy burza..
czy cisza na morzu
a oczywiście
nikt mi nie broni..
kilka kamyczków usunąć z Twej drogi
więc je usuwam..
bo lubię pomagać
lecz nie za wiele
to rzecz nie moja
proś swe anioły
Michał ci chętnie użyczy miecza
Haiael zawsze skrzydłem otoczy
lecz coś zrobiła odrobić musisz
dziewiątki w szóstkę wszak nie obrócisz
za jednym cięciem
za jednym obrotem
choćbyś ćwiczyła dwa życia i więcej
szóstka powolną naturę ma swoją
szóstka nie lubi być w wiecznej pogoni…
…cóż więc mam robić? skaczę jak sroczka
z trójki w dziewiątkę
z dziewiątki w trójkę
i świecidełka kradnę po trosze
a nigdy szóstki
choć tę zdobyć wyruszam
kolejne życie
kolejne wcielenie
kolejną wędrówkę. i pokolenie…
….o nie tak prosto. o nie tak łatwo…
by trójka się w szóstkę zamienić zechciała
sześć wieków minie
i miną twe ciała
uroda ci minie
by znów się odrodzić
i tak wielokrotnie
i tak do znudzenia
aż szóstkę docenisz
i rodziny rodzenie
i rdzeń z urodzenia…
…wszak to już zrobiłam
i powielokrotnie…
…o tak – powiem więcej
tak ścięłaś ją mieczem
tak ścięłaś doszczętnie
że dziś znów dziewiątką
i chwieje się smętnie
i buja samotnie
niby chatka w lesie
niby stara Jaga
rozmyślając czasem:
czy ja jestem sobą?
czy ja jestem lasem ?
….o nie bądź złośliwy
szelmo stary Boże…
…ja? och nigdy w życiu
sama tak o sobie
myślisz co dzień rano
ja tylko donoszę
że stan twoich myśli
jest stanem twej duszy…
… i życia zapewne…
….tak. lecz czas to ruszyć
wysuń z posad świat
dotknij różdżką swoją
zaśpiewaj im cicho
zaśpiewaj swym liczbom
one posłuchają
one tego chcą
możesz być wszystkimi
czemu chcesz utraty?
pełnię możliwości
to ci obiecałem
trzy sześć dziewięć błyszczy
w słońcu jak i w cieniu
trójka jest upojna
szóstka harmonijna
dziewięć to istota
istota jedyna
która samej siebie
nigdy nie chce wiele
szara eminencja
moc prawdziwa lasu
cóż las jest bez drzew?
metafora sama
dziewiątka jest wieczna
wiecznie nieskończona
wieszczy zawsze koniec
a przecież zaczyna
cokolwiek jej dodasz
zawsze odda tobie
cokolwiek jej powiesz
to samo otrzymasz…
….kim więc jestem nie wiem
kim chcę być – tym mniej
takich rozmów wiele
miewam całe dnie
a przecież wciąż jestem
i obok i w środku
we śnie i na jawie
w końcu i początku

——————–
383
***

czasem przychodzi wiersz
myśli sie w glowie
wers po wersie
słowo po slowie
w calosci
i wiecej
i łasi się
i skamle
a ja mu mówię
idź sobie
i czasem nie
zupelnie nie wiem dlaczego

10. 2021
——————–
384
***
myślałam
bo tak radzili. tutaj masażyk nowy ciuch kwiatek
medytacja i cisza
a we mnie księżyc
dwa tajfuny bomba atomowa i szał
od czterdziestu pięciu lat
wstaję rano prysznic kawka śniadanko
a potem mam ochotę zakręcić kiecką
świat
w drobny mak wszystko w zasięgu wzroku
w drobny kurwa mak
Siwa Shiwa Jaga się obudziła
nareszcie
to za mój podobno zły los
karmę kobiet idiotek które uwiesiły
się na mnie tak. od pokoleń
bo podobno sama sobie to zrobiłam
w którejś tam inkarnacji albo i stu
więc taka malutka koincydencja w czasoprzestrzeni
no nic tak wyszło kochana
a ja anioł po prostu z nieba. biorę to na klatę
sto noży we mnie wbij. no dawaj. w końcu mamy wesołe
miasteczko i raj.
próbuj. w końcu zestrzelisz to jabłko
na mojej głowie.
ja wszystko przetrzymam
moja wina moja wina trudno tak wyszło
oni nie wiedzieli
to wszystko ja
ja sobie zrobiłam
sama
przemoc niemoc emocjonalne bagno
dda alkohol i gwałt jeden czy dwa
moja wina moja wielka wina
śluby rozwody konwersje nóż na gardle obietnice wymuszone
abstynencje picie nieobecność milczenie dotyk
i śmieszny kurwa żart
do wyrzygania
wszystko
jak zaczęłam wyjmować z życia wszystko
po jednym out
okazało się że została tylko
Siwa
i musi wyczyścić wszystko do spodu
tylko
nasza cywilizacja zniszczenia nie kocha. boi się lasu.
Shiwy Arymana Diabła i Szatana
gdzie mogę pójść na polowanie
gdzie ten niewycięty kurwa gaj
gdzie mogę wrzeszczeć tak
by nikt mnie w kaftan nie ubrał
krąg kobiecy – no tak, mamy aż dwie i pół godzinki
ach! aż!
psycholog – to by było na tyle 50 minut jak to szybko zleciało prawda?
terapia dda. to zacznijmy od diagnozy… a b c ..
o i jeszcze nerwica. to proszę najpierw codziennie
dziennik uczuć
robię to kurwa od 25 lat
coś gdzieś się uleje
a potem wstyd przez kolejne tysiąc dni
taka jestem grzeczna taka jestem grzeczna
tak szamańsko grzeczna. jak te laski z Syberii
no po prostu biorę go na spacer tra la la
i wyciszam ten szał
wrzucam do studni
niech trwa. a ja
światy równoległe światy równoległe
światy równoległe
gratulacje cywilizacjo. umiesz rozpierdolić
szkoda że do kupy. nie umiesz złożyć
albo przynajmniej pozwolić po swojemu
nie mówiąc mi kurwa jak
2020

—————-
385

LE MATIN
le matin
quand jour se leve
dans mon univers
bien loin du tiens
je me leve
je prends mes ailes
je suis chez toi
aussi legere sois-je…
un brin d’ange minuscule
je glisse
je viens
je t’embrasse
je te fais des calins
je te murmure a l’oreille
les mots doux plains d’amour
je souffle un reve
sous tes paupieres
un reve de nous
unis enfin
images intenses
d’amour physique
et des petits joies
les quotidiens
instants de sourire
je me depeche
le jour se leve
dans ton univers
bien loin du mien
je quitte ton lit
et toute en pleures
je suis chez moi
j’enleve mes ailes
je fais mes prieres
pour toi et moi
et nos univers
qui tournent autours

10. 2020