159

159

***

trzeba by się nawrócić

na wiersze

ostatnią linijkę

ostatniego poematu

schwycić za duży palec

i choć z bólu krzyknie

siłą na bok brutalnie

nurt rzeki wyobraźni

odwrócić

 

uda się mówię ci

powróci do ciebie

trzeba tylko odrobinę

chcieć potem

podlać aby urosło ziarenko małe

nowy wiersz

 

[styczeń 2005]



160

***

tęsknię za tobą spokojną tęsknotą

nie tak

jak dawniej szalona

z drgającym umysłem i sercem

bez tchu

we śnie i na jawie

nie tak

lecz spokojnie wspominam

tam jesteś

kochany twoja krew twoje ciało

twoje oczy twój penis twoje palce

i paznokcie

i żona

i dzieci tam

jesteś

to wystarczy

 

[22 stycznia 2005]



161

***polska depresja ***

 

 

odwracam głowę do okna

kawa już kipi

po turecku tymczasem

smak włoskich orzechów

wciąż

w ustach złość przygryzam przekleństw słowa

bo wykipiało holender

bo w orzechach łupiny

bo słoneczny poranek przygnębia świeżością

nie w porę

to słońce tu ten śnieg ci przyjaciele rodzina współlokatorka
jej matka

to pisanie i praca

 

 

2005



162

***

zawieszona pomiędzy

nad oceanem

na nitkach babiego lata skąd ono tu

zaczepiona pękniętym paznokciem

o falbankę gęsiego klucza

nie spadam

ani tu ani tam

słysze tsunami brutalnie szepce

uciekaj

ty krzyczysz online do ucha

wróć

 

luty 2005

 



163

 

 

***

świt dziś nareszcie brzydki

bladziutki

schorowany

anemicznie rozprasza się w powietrzu

postrzępiły mu brzeg czernią

złośliwe wrony

nie ma im końca

wylatują czy wracają

 

to nie ma znaczenia

 

bo wspominać nie wolno

bo wschód zachód czas miłość nienawiść tabu

bo psują debiutantom wiersze

 

 



 

164

 

trójkąt

 

powiedziałam kilka lat temu:

?zazdrość?

to zbyt intymne

chleba skórkę od miąższu oddzielić

można

na siłę

zazdrość od miłości

trudno

tak jak nas –

– jest ich zawsze dwie

 

ale dziś gdy odeszłam:

zazdrość odpada z łatwością

jak w gorszym gatunku pieczywa

sztywna i sucha skóra

a miłości okruchy

 

2005

165

 

***

 

ślisko

porosły piaszczystą sierścią chodniki

utkwiły po kostki w wodzie drzewa

przemarznięte brzydkie kaczątka

wołają przysuńcie się bracia

skurcz się ziemio

tak

 

zimno

te same co rano współrzędne chodnika

człowiek w kapturze przekracza

ten sam zmrożony pustką woźnica

otula się w ciepły dym

z papierosa

 

i wszystko pod batem zimy o czasie

otula przekracza tkwi

tylko słońce boży idiota zaczerwienione ze wstydu –

– półśpi

 

 

 

2005



166

 

jak się starzeją moje stopy

 

 

fioletowa siateczka krwi

na granicy podeszwy

po wewnętrznej stronie trójkąta

hipotetyczna góra atlantydy

 

na granicy podeszwy

szukam wyraźnych dowodów

hipotetyczna góra atlantydy

nareszcie naga naoczna

 

szukam wyraźnych dowodów

podglądam swoją kostkę

nareszcie naga naoczna

zgodnie z chudonormą estetyki

 

podglądam swoją kostkę

apogeum doskonałości

zgodnie z chudonormą estetyki

fioletowa siateczka krwi

 

 

[pantum, 5 marca 2005]



 

 

167

jeszcze tylko kilka dni do wiosny

 

zapeszysz nie wchodź

pomiędzy uda drewnianych staroświeckich słupów

rzucisz urok nie patrz

w oczy bezszybym ramom

uczynisz nieczystymi nie dotykaj

nieobecnych białych skrzydeł wiśni

 

nadchodzę

w rytm trzepotania dywanów

który masz uszy – słuchaj

 

 

19 marca 2005

 



168

wspomnienie z Emiratów

 

szłam obok niej

posłusznie

w poprzek miasta Sharjah

odwracała się do mnie z uśmiechem

który był doskonale widoczny

w kącikach jej oczu

gdy zostawałam w tyle

ostrożnie wymijając szarych robotników

przykucniętych na krawędziach ulic

jak udomowione czaple

przed każdym miseczka warzywnego czatni

 

jej abaja łopotała cicho przy każdym kroku i oddechu

unosiła się lekko czarna zasłona

Jefre jest już na pewno na miejscu powiedziała

na pewno westchnęłam dmuchając w swój kawałek nylonu

na pewno

my też tam dotrzemy

za pięć bezimiennych bloków

 

kwiecień 2005

uae

169

**

morskie rytuały

 

 

lekko nacinam wysypuję słone paluszki

wkładam dłonie

w morze czerwone

nasiąkają miękną

bardzo słone

ssać chcę jeden po drugim dziesiąty dotykam językiem

jest mi smutno i dobrze

naści harpie i syreny

ofiara z ciała i krwi

jesteśmy zespolone

 

2005 maj

 



170

list ojca z polski do córki w pensacola na florydzie na
wieść o atakach rekinów i terrorystów

 

 

znów milczysz asiula

nie opowiadasz mi nic

w tej ameryce

ilu jest białych raperów

ilu idiotów wysadzających drapacze chmur

ilu farmerów i domków na prerii

i ranch

 

znów milczysz asiula

kochanek praca

na plaży na czarno

nic nie wiem

ile jest willi emerytowanych komandosów

ile jachtów niedoskładanych jak nasz

ile slumsów i gangów

i odgryzionych rąk

 

ile pór deszczowych na florydzie ile centymetrów śniegu

zatopi i zakryje twój

z czułością nienapisany list

 

2005

171

[kto widział ostatnio trójcę świętą i wie gdzie obecnie
przebywa proszony jest o zgłoszenie się na komisariat Michała Archanioła]

 

świergolący wniebogłosy niemowa duch

znów wyskoczył z niebieskiego okna

osamotnił odwiecznie pustą suterenę

olaboga

 

wzywamy gorąco na pomoc

lokatorskie po sąsiedzku co to nigdy pustostan

nie-niebieskie diabelskie

olaboga

 

właściciel sutereny od wieków niewidziany

po bożemu

jego syn samozwaniec kiedyś wróci do niej

zaprowadzi niebieski porządek

niech tylko raz na wieczność ucieknie europejczykom spod
gwoździ

w trzydziestym trzecim

olaboga

 

 



172

reinkarnacja

 

co by było gdyby moje włosy

należały do kogoś innego do tej

kobiety w przyszłości

której dusza moja tylko trochę

później

ta sama

 

co by było gdyby ten papier

nie wchłonął moich myśli teraz

lecz kilka tysięcy lat przedtem

papirus przodek to samo

widział spisane

niepotrzebnie

 

co by było gdyby słowa dwugarbne

nie nosiły jak dziś znaczenia

nie

byłaby już tylko myśl scalona-przekazywalna

a słowa – anachronizmem

 

 

23.10.2005 warszawa



173

 

Męża pamięci żałobny…

 

[Czemu, Cieniu, odjeżdżasz […]

 

 

w niedzielę posprzątam

w pokoju i w kuchni on

posprzątam zdecydowanie

zobaczę

co pozostało

co się jeszcze może przydać. co wyrzucić

 

w niedzielę się nie sprząta?

w sobotę nie kiwnie palcem?

w piątek pójść do meczetu?

 

już nie trzeba

już posprzątane

nic nie zostało

 



plan noworoczny

 

 

będzie tak będzie taki

tekst

głęboki

tak jak wcięcie jego ud

jak wygięcie noża

który ostrzony wczoraj

z miękkiej stali niekruchej

niełamliwej nietwardej

 

będzie tekst o dwu kobietach

i o nim

raz

na trzy pas będzie

będzie tak będzie

taki tekst o trójkącie prawiesielskim

cierpkim jak muśnięcie jej ust

 

 

30 listopada