27

27

***

on prosi

bezgłośnie

wszystko jest naturalne i jasne

bezgłośne

przyjdź przyjedź zostaw opuść zmień

adres mieszkania pracy rodziny myśli

że prosto jest zmienić adres

mieszkania pracy osobowości

nie chcę zmieniać a jednak

wyszłam wyjechałam opuściłam zmieniłam

adres nazwisko imię przyzwyczajenia

bezgłośnie

 

 

2001



28

***

sekunda przed zaśnięciem

moment w którym już cię nie ma

zaćmiony blask pochmurnego nieba

sekunda przed wejściem w nowe

tam gdzie nigdy jeszcze nie

otwierałam powiek

które na sekundę przed zaśnięciem

były tak ciężkie

całkowita amnezja

pamięć wyjęta spod kontroli

rejestruje

ciemność zamkniętą i blask liter

-brak miejsc

wracaj

za wcześnie

 

[becauseofmyaccident][II-2001]



29

***

zawsze jest coś

czego nie jestem zdolna wypowiedzieć i pojąć

rodzaj wewnętrznej blokady

czekam abyś sprawił że ona zniknie

czekam na próżno

tak, wiem

byłam kiedyś małym ptakiem

odlatującym cicho

w samą porę

teraz jestem małą rybą

zimną niemą niemiłą w dotyku

ale dotknij mnie

wciąż potrzebuję

nawet teraz gdy wiem że coś na zawsze zasklepiło się
pomiędzy nami

płatki skrzeli płatki ust może

nie mam racji bo jedyne co mam

to zimny wiatr i odrobina światła w twoich oczach

 

[forR.A.][2000]



30

***

nie wiem ile muszę jeszcze przejść

aby dojść do ciebie na dnie

dotyk budzi mnie i jestem

dla ciebie

cała

ale wciąż nie ma mnie

pragnę abyś obudził mnie z głębi wyciągnął co nieme

i dotknął

potrzebuję cię tak po prostu

bez wiersza bez słów bez gestu

potrzebuję byś dotknął mnie głęboko wyłowił rybę

utopioną we własnym śluzie

potrzebuję cię przyjdź przyjść musisz

nie żyję

do góry brzuchem śnięta rybka

wyłów mnie zlituj się

spełnię twoje trzy życzenia

ty pocałujesz moją łuskę

i obudzę się ze snu

i długo i szczęśliwie

 

[becauseofR.A.][2000]



 

31

***

una carta para ti

eu escrivo

porque as minhas palavras nao voam longe

uma carta para ti

eu nao sendo

porque ja nao conheco teu lugar hoje

mas

uma carta para ti

eu comeco

por que eu queria te dizer

uma carta

nao termino

por que eu queria nao estar enamorada de ti

 

[becauseofR.A.][2000]

 

***

list do ciebie rozpoczynam

bo chciałabym byś wiedział

list do ciebie piszę

bo dźwięk moich słów nie dotrze tak daleko

listu do ciebie nie wyślę

bo nie znam twojego adresu

listu do ciebie nie kończę

tak pragnęłabym już nie być w tobie zakochana

 

 

(fromthebadportugueseabove)



32

short message

 

i skąd te cudze słowa

dlaczego

w cudzą chronisz się mowę

dlaczego

artysta

niewolnik

ujęty podwójnie

ze stron dwu otoczony

milimetrami tuszu

elektrycznie za podświetloną szybką

artysta za-chwycony pod łokcie wyciągnięty

za uszy

spinaczami apostrofów

zawisł groteskowo

pomiędzy propozycją spotkania

a zapytania znakiem

bielizna

przyszpilona na sznurze

wygląd ma radośniejszy

więc mój artysto najdroższy

uśmiechnij się dla mnie

choć może nie do mnie

i cudzych słów myśli

w cudzołożnej stuacji zapożyczeń

pozbądź się

a wtedy

na pytanie ?czy chcę się spotkać z "artystą"?

 

z artystą być może kiedyś

z "artystą" na pewno nigdy

chcę z tobą się spotkać zaiste

 

odpowiem

 

 

[forM.M.][III-2001]



33

dialektyka

 

historie moje wszystkie

historią są jedną

chcę wierzyć w spójnię

lecz historie moje

sprzecznością są

dlaczego istnieją gdy wszystko zaczyna się

a nie kończy nic

oni przychodzą mówią żegnaj odchodzą wracają i są

sprzeczności rybie

w kierunkach przeciwstawnych zgodnie splatają się w okrąg

moje yin i yan

moje ja i anty-ja

ona joanna i ja jan

chaos zaklęty krąg antagonizmów

trwa

trwasz ty i on

ten który przyszedł po mnie wczoraj na dworzec

i ten który dziś z wilgoci się śmiał

ten który jutro zapomnieć pozwoli

i który rozmową oddali mój lęk

nie znam dziś jutra wczorajszych dni nie znam

wiem jedno

w wielości istnieję tu teraz po bezczas

historie moje wszystkie niech trwają

podsycać je będę

bo mi wielość potrzebna by żyć

 

[becauseofM.M.][2001]

 



34

***

znów odwiedziła mnie

najukochańsza przyjaciółka

chandra

z powagą spoglądam jej w oczy

głos podkulił tchórzliwie język

skomlą uporczywie boleśnie

słowa już nie chcę

rozpoczynać historii narodzin od nowa

znów te same znudzeniem oklapłe

za oknem obrazy stuliły uszy

zszarzałe szarówka zagarnia niemo

mi w ustach niemoje słowa mokro przylgnęły do mózgu

niemową chciałabym stać się

nie musieć nad myślą ślęczeć

która wypowiedzieć nieskłonna

ogrom mojej bezradności

 

gdybym niemową była

część mowy jawnej odebrana by mi była

lecz pozostałaby mowa we mnie zamknięta

zamilkły język wypowiedziałby co we mnie najgłębsze

 

nie jestem niemową lecz doskonałym przejawem kalectwa

ukarałeś mnie

a może moja to wina przedwcześnie spełniona

dziś dopełnia się ostatecznie

i jestem niedokończonym posągiem

który grek artysta niemo intymnie dotknął

nie dotknął lecz musnął dotykiem

by żył posąg i żyję

 

kaleka doskonałością kobiety o talentach

widocznych wyraźnie pod wartwą apatii

brzęczących na dnie sakiewki dziurawej

trwonionych skrupulatnie co do jednego

zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa

z losu podszeptem

 

dlaczego nie czytam nie myślę nie chodzę

do! z! na! nie gromadzę pieczołowicie

obrazów ciągów dźwięków szeregów

po nitce po nitce do kłębka

w labiryncie korytarzy Louvrów zaklęte rzędy płócien

nawleczone na nić teoretycznych powiązań i myśli

 

dlaczego nie jestem jednością ciągłą cieczą czystą obiektem

pod próżniowym kloszem ze szkła

pełni nie tworzę i jedności z sobą samą

odwieczny chaos we mnie nie-spójnia logiczna

dlaczego

dlatego

nigdy nigdzie nie dojdę w chaotycznym ruchu cząstek gazu

może kiedyś

poza obszarem mi znanym dostrzegę ciebie

nieznaną kometę i zbliżysz się nie ominiesz

lecz zbliżysz i dotkniesz i spłonę

i jedność odzyskam i całość i myśli prostotę

a sens będzie w jedności nas dwojga

 

 

[becauseofmyself &forMM] [III-2001]



35

***

mam ochotę na dotyk
gdzie jesteś
twoje włosy jeżykowate
twoje dłonie ciemne zmęczone
twój kciuk dziwnie wygięty
twoje długie rzęsy spuszczone
które mówiłeś
lubiły dotykać wszystkie twoje kobiety

nie potrafię przypomnieć w pełni
przywołuję jednak szczegóły
gdzie jesteś
nie potrafię przywołać całości
rozpadłeś mi się w atomy
gdzie jesteś
umiłowane miejsce w nieoswojonej przestrzeni
poza horyzontem dotyku
gdzie jesteś
czy nie chciałbyś znów być całością ze mną
i wewnątrz

 

[forR.A.][2001]



36

słowo

 

Wiem, że to nigdy nie będzie wiersz,

który godnie tutaj zwać mógłby się wierszem.

Wiem że poezja kryje się gdzie-ż

ja śmiałabym o niej pojęcie mieć szersze.

Także wiem, że wierszy klasycznych nie lubię,

bo nim myśl mą schwytam i zamknę

w słowie, bezpowrotnie się ona zagubi

w spekulacjach nad rymem kształtem i taktem.

I wiem, że dziś czuję się niby

Jean Babtiste Racine na Court Royal przed wieki.

Nic w darze nie miałby gdyby

nie słowo, które nawet w stylu kalekim

perłą być musi w łonie małży zamknietą

bo z myśli mej szczerej – łzy piasku poczęte.

[forM.K][2001]

 



37

życie

 

życie jest uroczym urojeniem przeźroczy

pstryk klatka w ciemności na ścianie

i druga

pstryk zdjęcie zabarwione iluzjami

obłuda w negatywie

w niej na opak

żyję fałszywie

nie potrafię już żyć inaczej

w sztuce łgarstwa jestem coraz lepsza

bez drgnienia powieki kłamstwo ciche jak wyplucie powietrza

w wydechu

wydalam

delikatnie

bez lęku

tylko niezauważalnie drży i kurczy się na moim ręku linia
życia

gdy kontroler przyłapie bez biletu na przejazd

przez ten maly kawałek kilku stacji

jadę na gapę

z rozdartym niechcący paszportem

z dziesięcioletnią wizą do stanów

jadę na gapę

bezczelnie beztrosko bez planu

może i Ty znajdziesz odrobinę braku czasu

dla mnie

jak kontroler biletów

"tym razem się pani udało"

i gdy stanę przed Tobą

dostrzeżesz drżenie mych palców

potrzesz czoło

ręką machniesz na znak

zakłopotania

"jeszcze jedna bezczelna duszyczka

z wilczym biletem ulgowym do nieba

do spisania"

[?13-03-2001]



38

pewna odmiana wierności

 

środowisko mieszane

nas czworo

faithless

melodia którą lubię

jedyna

ciasto

ochłapy kolacji

moje urodziny

jego urodziny

on pierwszy

on drugi

ona jego dziewczyną

ja jego dziewczyną

!nie nazywaj mnie

nie jestem nie chcę

przynależność niezrozumiała

przynależność spóźniona

?dlaczego miałabym do niego należeć

leżeć-przy

leżeć-obok

pod-legać

uległa nie jestem

dawno przynależności między nami już nie ma

więc czemu ulegam

więc czemu nalega

z oddali pokorne śle listy

i widzieć mnie chce

i poddanka przebiegam kilometrów odległość

i jestem nieopodal

tuż obok

wierna w rytm rave’u

niewierna w rytm łkań

[becauseofP.R.][11-13-III-2001
Budapeszt-Otwock]

 



39

***

i masz wrażenie że nie wszystko

oddałam ci

i gdzieś w tobie przeczucie że nie zupełnie szczerą

ofiarowałam ci

mojej myśli część

czy nie-wiersze wierszami są pytasz

że nie-wiersze nie-wierszami są wątpisz

czymże jest ufność

intruzem

pomiędzy

nami

którzy nie znamy się nieomal

zupełnie

poczułeś wilgotne dotknięcie myśli mojej

w nie-wierszu

nie-całym

skąd ten żal

czy nie-myśli oddechu

lecz serca

oczekiwałeś

[forM.M.][?31-03-2001]



40

***

kiedyś

to było dawno

miałam nadzieję

i wiarę

a miłości

nie miałam

ale nadzieję

miałam i wiarę

że ci którzy przychodzą

nie przychodzą bez celu

i cnoty

pustkę

więc moją zapełnią i brak

miłości odrobinę

zasypał

oby tę

pustkę

a ja nie tylko

wiarę i

nadzieję miałabym

 

[forM.M.][31-03-2001]



 

41

spotkanie z Venus Khoury-Ghata – "Wiosna
Poetów" Warszawa 2001 – impresje

wszystko przez jej twarz piękną
(z oddali ostatniego rzędu krzeseł)
o cerze nieoczekiwanie uwiędłej
(z oddali dwudziestu centymetrów wydechu i perfum)
wszystko przez tę której słowa
lekkie pewne siebie okrągłofrancuskie gardłowoarabskie

z zakłopotaniem wydukałam pytanie
-czy?
spojrzała
skrzywienie ust kształtnych pełnych niezauważalne
– nie nie!
ale ja
myślałam sądziłam
niemądra

nie chcę otwierać ust bo słowo odejdzie ode mnie ułomne
nie chcę otwierać oczu bo światło przeniknie i odkryje
nie chcę dotykać na palcach pył rzeczy błahych
nie chcę myśleć powierzchnia świata śliska

paradoksalnie bezczelnie wciąż jednak
mówię patrzę dotykam myślę
i szukam uśmiechu w zmarszczkach Venus

[06-04-2001świder][leprintempsdespoetesfrancophones]

 



42

wykład z informatyki

 

wykład był nudny

flegmowata substancja blokowała przełyk

podchodziło do gardła

nie spływała na język ślina

której zabrakło

bo cała wilgoć szczypała rzęsy

 

wykład był nudny

uświadamiałam sobie własną nieobecność

fałszywą przynależność do świata w którym się zawieruszyłam

gdzie był mój lotnik narrator rysownik

nie pomyślałam go jeszcze więc nie istniał

jak moja książka

informatyka technika samolot astrologia istniały

i wszystko wokół

tylko moje ja

nie

może kiedyś

dziś Chrestomatia pendżabska i Mały Książę

za plecami potajemnie

 

wykład był nudny

 



43

***

jestem niewierna

nikomu niczemu wiary nie dochowuję

cokolwiek spływa do wnętrza

wysącza się szczelinami obojętności

wysycha i paruje i uwalniają się krople

rzeczywistości obiekty wilgotne zostają bez cienia

istoty nieistotne o skórze wysuszonej z szelestem

jak pergamin na którym próbuję zapisać resztki siebie

nie istnieję

niechcący rozdarty fragment zapisu

okruchy tabliczek glinianych

to ja

w rachunku nieobecna

lecz nade wszystko niewierna

otaczającemu

niewierna sobie

bo siebie nie mam

bo mnie nie ma

 

 

[2001,kwiecień]

 



44

***

na zewnątrz

naskórek chodnika

pachniał mięsem rozdeptanych dżdżownic

gdy weszłam

rozbolały oczy

przez zakratowane żaluzjami okno

nadwrażliwość zmysłów nie pozwalała skupić myśli

monotonny dźwięk trąbki Ali Khana wypełniał szczelnie mój
pokój

doskwierał daleki brak

pakistanu

[forR.A.][11-04-2001]

 



45

portret pamięciowy w lustrze

 

tak

przyjrzałem się jej dobrze

gdy przeglądała się po raz pierwszy

rzuciłem okiem

gdy i ona na mnie spojrzała

nie mogłem oderwać wzroku

pamiętam dobrze

małą zgrabną głowę

twarz kształtną

włosy proste nijakie zmęczone blond

czoło ani wysokie ani szerokie

nos rasowy z arystokratycznym wygięciem

wąskie usta zaciśnięte milcząco

oczy

oczu nie pamiętam

może nie obejrzałem dość dokładnie

portret pamięciowy – więc mówię

nie dojrzałem

były półprzymknięte

gdyby otworzyła je wówczas byłyby niebieskie

jestem pewne

wtedy moje odbicie w jej oczach zobaczyłobym

a potem

aby spojrzeć po raz ostatni

musiałem się nad nią pochylić

horyzontalnie zawisłem

ponad jej twarzą ustami arystokratycznym nosem

aby ona mogła odetchnąć i skroplić

aby mogła spojrzeć spod powieki

która fałdowała się nienaturalnie uniesiona grubym
paznokciem

koronera

lecz źrenica zaszła białkiem

bezradna

ukryta niebieskość pozostała ukryta



46

***

 

bolało mnie tam głęboko

tam gdzie linie schodzą się ud

tam gdzie zapada się czucie w wilgoci

 

bolało po prawej stronie

bardziej niż po lewej

zakłuło i przestało

i znów

 

pochyliłam się nad swoim bólem

ale nie mogłam dojrzeć jego barwy

dotknięcie bolało jeszcze głębiej

zostawiało czerwone ślady

 

a wystarczyło pociągnąć za pokryty śluzem ogonek

myszki z ligniny i włókien

pazyfae – wydałam na świat zwierzęco ślepy

kawałek martwego nie mojego nie ciała

osobista aborcja

osobista auto-dezynfekcja

auto-deratyzacja

Grass i Rabelais mają rację:

moje ciało jest mi najbliższe

boję się ostrego metalu i myszy



47

***

wiersze są lekkie

ciążą na duszy tylko trochę

tylko chwilę pozwalają się nosić

pod sercem

tylko przez moment przeglądają się w moim wzroku

i już ich nie ma

jakby nigdy nie było

ale są

pod ostatnią piwniczną płytą sutereny

w komorze

prawej lub lewej

i tylko aby znów otworzyły oczy

bardzo długo trzeba je prosić



48

***

wstyd

podobieństwa

u jednych większy

u innych mniej

widoczny

choćby u mnie

istniejący niemal

wstyd

identycznej sukienki

zachowań gestów i spojrzeń

nieoczekiwanie

jednakowych w chwili tej samej

wstyd

i hańba

o oryginalności zapomnieć

pogrzebać ideę jedyną geniusza

w tłumie szarym komórek

szarych

myśli

wstyd

słowem

jednym

a innym

nie wstyd

i nie hańba



49

***

a wiersze rodzą się jak niechciane dzieci

kartka zapłodniona nieostrożnym słowem

zabawa piórem

bez intencji pisania

co za niedojrzałość

gdzie mi do wieszcza narodu roli

niechcący coś zapisałam

ogłoszenie telefon refleksję nad kształtem nosa
przygnębionej staruszki

spojrzałam za okno i stało się

i dotknęło mnie boleśnie

spotkanie dwu okoliczności jednego wydarzenia

u zbiegu myśli

na Wschodnim

musiałam więc zapisać

taki precedens

piszę niewiersze niechciane

które nie zasługują na miano

poezji czystej

dotykalne z dusznej fizjologii poczęte

kiedy narodzi się ze mnie erotyk

nazwę go bękartem



50

erotyk

 

równomiernie rozłożony

na płaszczyźnie ciała

dotyk

równomiernie padające

na stok wschodni piersi

światło

równomiernie spływająca

po kotliny ściankach

wilgoć sperma

przytul mnie

zimno

a potem zróbmy znów trzęsienie ziemi i potop



51

***

esej o wyższości kobiety nad mężczyzną

inteligencja emocjonalna

wojna plemników

wszystko wiruje wokół obsesyjnej relacji

kobieta – mężczyzna

jak bardzo się potłukę i rozsypię

wypadając z wirującej karuzeli

co ze mnie zostanie

jeśli składam się cała

z uczuć

chcę być modliszką

modlę się boże pozwól

oddal ode mnie ten kielich

jedno twoje słowo

bo nie wiedzą co czynią

 

chcę być modliszką

 

 

[becauseofR.A.][25.04.2001]

 



52

***

dano mi w przedświatach

wyłupiaste oczy muchy

spojrzenie Klee wielodzielne

patrzę więc

na jego-mój Wybuch śmiechu ołówkiem

pastelami czy tuszem

na moje myśli rozsypane

w drobny mak ziarno gołębiom

na niemój labirynt dziurawy chodników

na klatki okien

rozpada mi się świat na cząstki

nawet po zamknięciu

powiek nie mają oczy musze

podzielone ostrym konturem na wielokąty

rozkładają się powoli

obumarłe i zaślepione lepem

sklejam fragmenty

dostrzeżone podczas jazdy tramwajem

lecz sklejony obraz rozpada mi się na głoski

co będzie mi dane w za-światach

 



53

***

chcę być w ciąży

ciążową założyć sukienkę mogę i teraz

podobać się sobie w obszernym wymiarze

wyobrażeń

nie

dosyć

chcę być w ciąży

namacalnie doświadczyć

uczynności mężczyzn w pociągu

donikąd

zaznać poniekąd

błogosławieństwa płodności obłości

podłości ociężałości ciała przez dziewięć okrągłych miesięcy

chcę być macicą (mówiono kiedyś)

macicę chcę mieć szeroką pełną i ciężką

od wód i ciała-naczynia

ze mną połączonego

wąsko przepływa pokarm

w kierunku potrzebującego

każdy wspomoże

w dziewiątym miesiącu

 

chcę być w ciąży

nie-matką

 

 



54

kobiety-mumii podróżna refleksja

 

musze tam pojechać

aby tutaj wrócić

oderwać zdjąć płatki lniane z oczu łuski

choćbym tkankę papieru miała naruszyć

choćby rozedrzeć trzeba sklejoną warstwę skóry

oddalić muszę stąd ciało

odpaść od kości rdzeń

kręgosłupa ideą innej kultury

odnowić

 

2002?2001?



55

***

wsiąkam

w twoje wiersze, Emily

zapominam

jak skreślić krzyżyk koślawo

pod idealnie równą drukarki kaligrafią

zacieram

i rozmazać próbuję kciukiem zleżałe

prastare moje sprzed miesiąca wiersze

nie potrafię

piórem pisać, Emily

gubię

długopisy poetka niezależna od pióra

nie wiem

jak pachnie atrament , Emily

słowa z drukarki wyplute

wysuszone są na

kartkę nawet pod długopisem

a twoje i w druku mokre i świeże

czy może dlatego że

wsiąkam

w twoje wiersze, Emily

 

[pamięci Emily Dickinson]

?2001

 



56

***

oswoiłam mój komputer

przestał nareszcie wierzgać

mój bzik mój konik

pod palcami

rozluźnione mięśnie

klik ostrogi mysiej dotyk

napięcie

działa

w małym palcu miałam

(teoretyczne)

reguły gier

komputerowych

przyjaznych pojedynków

i agresywnych flirtów

oswoiłam mój komputer

 

a może to on mnie oswoił

 

2001?



57

plan trzyletni

 

a teraz czas już coś zmienić

chcę dokonać nowych odkryć

własny kontynent

być może kolejną amerykę

chcę biegle władać portugalskim i urdu

zawsze przecież chodzi o to by język giętki

wieloznaczność i niezależność zachował

chcę zdobyć tytuł doktorski

a potem pisać i nie

jakiś magazyn redakcja

najlepiej na własność

żadnych podporządkowań

potem

chcę jeszcze urodzić dziecko

koniecznie córkę by feminizm obrysować konturem

a mężczyznę wycieniować gdzieś w tle

 

mam czas naprawdę mam czas na prawdy mówienie

mam czas dojrzewa kobieta balzaca mam czas do trzydziestu
lat dotrzeć powoli

mam czas u schyłku utracony ułowić mam czasu trzy lata

 

 

2001



58

***

Zimą

 

 

odkłada się we mnie warstwami

zeszłoroczna zieleń trawy

brud peronów

szarobura bryja zdarzeń

anemiczne opadanie rzęs bezbronnych

narkomanów dzieci w wózkach zwilgotniały oddech

wąski tunel wukade i pośpiech

czyjś krok nerwowy świst i odjazd

kaczkowaty małych stópek ruch

nagły dłoni dwu-dotyk zaborczy

pocałunek i okrzyk

 

odkłada się we mnie

 

wierzchem dłoni ścieram

 

 

[formyself][30-03-2001]



59

***

dawno dawno temu

napisałam wiersz

wierszy kilka

są wciąż istnieją

oderwanym istnieniem

lecz są

choć trochę nie-moje

potem

zapomniałam czym jest wiersz

i wciąż nie wiem

i wciąż pisać nie umiem

taka pustka taki marazm i takich nie-wierszy garstka

wszystko razem wysmarowane klejem na brzegach

palce chaotycznie brudzą czysty papier

collage

kawałki mojego ciała papierowo rozmokły w kleju i farbie

trudno oddzielić mnie

od świata

świata od

prze-świtującej przed-świtem w-powietrzu kartki

podnieś przewróć mi świat dnem do góry i dotknij

tak by poczuć na wylot

jego wilgoć

i twoją



61

***

przed milczeniem zakłopotanym

uchroń mnie Panie

przed ciszą bezoddechu przestraszonego

uchroń mnie Panie

przed niejasnością myli niewypowiedzianych

uchroń mnie Panie

przed półsłowem nietakim

uchroń mnie Panie

uchroń mnie

przed sobą

przede mną

i za mną

się wstaw

u niego

piastuna milczenia

władcy przestrzeni ciszy

mojego serca

Anioła Stróża

 

[forB.L][2000]



usa

2001- 2003

 



61

***

uwięziona wciśnięta

[pomiędzy mężczyznami]

w fotel samolotu opadam metr w dół

może więcej

spada temperatura gorąco mi

rośnie podniecenie

[pomiędzy mężczyznami]

spada ciśnienie poza

samolotu szybą

ulatuje nadzieja wraz

z przylotem do miejsca docelowego

zapowiadają opady

nie spadł dziś żaden samolot

 

[lipiec 2001]



 

62

 

„accused of improper behavior in a
public place…”

 

 

 

połóż tylko dłoń

tuż ponad powierzchnią

przesuń delikatnie

żółta linia poprowadzi cię

szosą ameryki on-line

osiemdziesiąt mil za dużo

by uciec przed spojrzeniem ciekawych oczu

niebieskich oficerów

w pościgu za nami aż tam

gdzie dotknąć mogłeś mnie tylko ty

gdzie dotknąłeś mnie tylko

wtedy on

zajrzał przez brudną szybę

 

 

 

2001



 

63

***

nudna jest ameryka

nie potrafię jej objąć

wzrokiem za dużo i nie w porę

do powiedzenia ma ameryka

nie do objęcia

pozycja potrzebuję może więcej czasu

może wiatru więcej

i ciebie wciąż

tyle

nie do objęcia

a przecież jestem tuż obok

w ameryce nie do

objęcia

nudna jest

perspektywa

ameryki nie do objęcia

 

2001



 

64

***

gdyby nie marzenia

wszystko byłoby prostsze

nie-biała suknia nie-welon

ten dzień i miodu miesiąc po dniu

nie

tylko

ty

 

 

2001



 

 

65

***

za oknem szaro

dopóki nie nadejdzie burza

szaro

dopóki nie pojawi się tornado

szarość

powietrza przenika do wnętrza

szaro

mówiłam ci uchyl szerzej okno

szarość

z deszczem spadnie

 

2001 atmore



 

66

***

czas przecieka mi przez słowa

palcem dotknąć chciałabym

namacalną obecność wyczuć

wysuszonym naskórkiem dłoni w niedostatku kremu

czas przepuszczam beztrosko

na loterii słowami żongluję

wybieram nic albo wszystko

nie wszystko czas albo bezczas

wyciągam los bingo

wygrałam czasowy pobyt na ziemi

z poczuciem czasu upływu

z wyczuciem i taktem ostrożnie po cichu

wyrzucam los do śmieci

przykrywam kołderką

czasu przepuszczać przez palce

nie chcę

 

2001 usa



 

67

***

gdzie jest ta mnogość

we mnie

umarła idea jedna i

za nią druga i dalsze

gdzie jest bogactwo

wnętrza zapadły się

ścianki schudły i wklęsły

zasklepiła się dusza

w klatce maleńkiej serce

otwory zamknęło dopływu

krwi wzbrania i tlenu

brak

duszę się bezradna i sama

nie wiem

gdzie jest ta mnogość energia

i oddech pełen radości

we mnie może

otworzyć trzeba okno

na zewnątrz mnie

świata jest mnogość

 

 

2001 usa



 

 

68

***

wszystko mam

czego pragnęłam tak bardzo przed miesiącem jeszcze

wszystko a jednak

nieustannie brakuje mi niezidentyfikowanej części

przestrzeni mojej i twojej

jakaś ograniczona płaszczyzna ślisko wymyka się spod
kontroli

dostrzegam kątem oka jej nieobecność a przecież

istnieć musiała tu kiedyś

 

wszystko mam

tylko nieokreślonego obiektu

poza mną i tobą tu nie ma

wszystko mam

i ciebie i mnie

i pustkę i gdzieś tu w powietrzu

świadomość braku

niczego

 

2001/2002 usa

 



 

69

 

***

nie płakać

nie otwierać oczu

nie odmykać okien

żyć

dreptać bezsensownie w koło

pozostawić za oknem

krople

szczypać

istnieć

po zamknięciu powiek

 

 

 



 

 

70

***

dlaczego zawsze jest

odrobina mej przestrzeni niezajęta

dlaczego zawsze ktoś

w przestrzeni odrobinę wnosi

hałas własnych

myśli sobie znanych innym nie

potrzebnych jest

tych kilka myśli dla

czego kogo zawsze jest

za dużo w odrobinie tej przestrzeni

czuję

nie wiem

 

 

2001



 

71

***

nie jest miłym

gościem w moim

sercu złość

zmarszczoną dłoń

podaję jej co

dziennie co

mam robić

nie wiem witam

gość

nie

miłym jest…

ze złością memu

sercu drzwi zamykam

 

2001



 

72

ta druga jeszcze nie-przyjaciółka

 

ona jest nieskończenie cicha

nieobecnie delikatna

nieobecność jej dotyka

nieskończoność na w-pół zdania

nie warkocz zaplata

lecz luźnym opaść pozwala pasmom

czerni nieskończenie długiej

dotknąć chciałabym jej

włosów dłoni i ciała

nie-

śmiałość przeszkadza

czy ona jest równie

skończenie

nieśmiała

 

[5dec2001]



73

ramadan

 

roza- zaczyna się o świcie

gdy świtanie jest jeszcze nocą

gdy światło niczym jak błyskiem źrenicy spod przymknietych
powiek

o piątej piętnaście jeszcze okno zasłania mi szarobura
zasłonka

nie spojrzę w tę stronę przez godzinę

na odgłos angielszczyzny koguta głowę podniosę

szósta

szarobura zasłonka rzadszym tkana ściegiem

 

roza- zamykana zimowym zmierzchem

gdy słońce i tak nie widoczne jeszcze bardziej chce stać się
nieobecne

nie teraz

gdy zmierzch nadejdzie

zmierzch opowiem

 

[3dec2001Nyork]

 



74

***

coś kruchego przesuwa się we mnie

ostrożnie rozprasza się zmienia miejsce

tak abym zauważyć nie mogła

uchodzi uwadze ale wyczuwam wiem

że tak ostrożnie

coś drobnego przesypuje się wewnątrz mnie

jak piasek mówię jemu sobie jak piasek załaskotało i

– ..dotknęło mnie to bardzo wiesz .. –

zabolało i znów nie dostrzegam czuję jednak wyraźnie

i wiem już coś kruchego

przesunęło się znów we mnie trochę na zewnątrz

do dołu szczeliną wąską z jednej szklanej bańki

do drugiej myślałam nad ranem nie pamiętam

jak nazywa się to naczynie ukrwione załzawione

brudne we mnie tam przesypuje się i przesuwa

coś kruchego piasek może zeskrobana

może skruszona wiara nadzieja miłość

 

 

[?październik 2001]

 



 

 

75

***

wiersze

czasem w-gniewie po-wstają

w-zburzeniem ruin ogniem pod-niecone

chaotyczne niejasne

same nie wiedzą co ważnego chciały cudzym

ludziom przekazać

czasem w złości macicy śluzie

nienawiść je rodzi w bólach

nie zawsze są smutne

czasem cyniczne

pokrywają się patyną

z czasem

 

2001?