Chcesz otrzymać prezent?

Up for a gift?

Zapisz się do newslettera!
Subscribe!

    * Sprawdź na co się zgadzasz (Privacy policy)




    27

    27

    ***

    on prosi

    bezgłośnie

    wszystko jest naturalne i jasne

    bezgłośne

    przyjdź przyjedź zostaw opuść zmień

    adres mieszkania pracy rodziny myśli

    że prosto jest zmienić adres

    mieszkania pracy osobowości

    nie chcę zmieniać a jednak

    wyszłam wyjechałam opuściłam zmieniłam

    adres nazwisko imię przyzwyczajenia

    bezgłośnie

     

     

    2001



    28

    ***

    sekunda przed zaśnięciem

    moment w którym już cię nie ma

    zaćmiony blask pochmurnego nieba

    sekunda przed wejściem w nowe

    tam gdzie nigdy jeszcze nie

    otwierałam powiek

    które na sekundę przed zaśnięciem

    były tak ciężkie

    całkowita amnezja

    pamięć wyjęta spod kontroli

    rejestruje

    ciemność zamkniętą i blask liter

    -brak miejsc

    wracaj

    za wcześnie

     

    [becauseofmyaccident][II-2001]



    29

    ***

    zawsze jest coś

    czego nie jestem zdolna wypowiedzieć i pojąć

    rodzaj wewnętrznej blokady

    czekam abyś sprawił że ona zniknie

    czekam na próżno

    tak, wiem

    byłam kiedyś małym ptakiem

    odlatującym cicho

    w samą porę

    teraz jestem małą rybą

    zimną niemą niemiłą w dotyku

    ale dotknij mnie

    wciąż potrzebuję

    nawet teraz gdy wiem że coś na zawsze zasklepiło się
    pomiędzy nami

    płatki skrzeli płatki ust może

    nie mam racji bo jedyne co mam

    to zimny wiatr i odrobina światła w twoich oczach

     

    [forR.A.][2000]



    30

    ***

    nie wiem ile muszę jeszcze przejść

    aby dojść do ciebie na dnie

    dotyk budzi mnie i jestem

    dla ciebie

    cała

    ale wciąż nie ma mnie

    pragnę abyś obudził mnie z głębi wyciągnął co nieme

    i dotknął

    potrzebuję cię tak po prostu

    bez wiersza bez słów bez gestu

    potrzebuję byś dotknął mnie głęboko wyłowił rybę

    utopioną we własnym śluzie

    potrzebuję cię przyjdź przyjść musisz

    nie żyję

    do góry brzuchem śnięta rybka

    wyłów mnie zlituj się

    spełnię twoje trzy życzenia

    ty pocałujesz moją łuskę

    i obudzę się ze snu

    i długo i szczęśliwie

     

    [becauseofR.A.][2000]



     

    31

    ***

    una carta para ti

    eu escrivo

    porque as minhas palavras nao voam longe

    uma carta para ti

    eu nao sendo

    porque ja nao conheco teu lugar hoje

    mas

    uma carta para ti

    eu comeco

    por que eu queria te dizer

    uma carta

    nao termino

    por que eu queria nao estar enamorada de ti

     

    [becauseofR.A.][2000]

     

    ***

    list do ciebie rozpoczynam

    bo chciałabym byś wiedział

    list do ciebie piszę

    bo dźwięk moich słów nie dotrze tak daleko

    listu do ciebie nie wyślę

    bo nie znam twojego adresu

    listu do ciebie nie kończę

    tak pragnęłabym już nie być w tobie zakochana

     

     

    (fromthebadportugueseabove)



    32

    short message

     

    i skąd te cudze słowa

    dlaczego

    w cudzą chronisz się mowę

    dlaczego

    artysta

    niewolnik

    ujęty podwójnie

    ze stron dwu otoczony

    milimetrami tuszu

    elektrycznie za podświetloną szybką

    artysta za-chwycony pod łokcie wyciągnięty

    za uszy

    spinaczami apostrofów

    zawisł groteskowo

    pomiędzy propozycją spotkania

    a zapytania znakiem

    bielizna

    przyszpilona na sznurze

    wygląd ma radośniejszy

    więc mój artysto najdroższy

    uśmiechnij się dla mnie

    choć może nie do mnie

    i cudzych słów myśli

    w cudzołożnej stuacji zapożyczeń

    pozbądź się

    a wtedy

    na pytanie ?czy chcę się spotkać z "artystą"?

     

    z artystą być może kiedyś

    z "artystą" na pewno nigdy

    chcę z tobą się spotkać zaiste

     

    odpowiem

     

     

    [forM.M.][III-2001]



    33

    dialektyka

     

    historie moje wszystkie

    historią są jedną

    chcę wierzyć w spójnię

    lecz historie moje

    sprzecznością są

    dlaczego istnieją gdy wszystko zaczyna się

    a nie kończy nic

    oni przychodzą mówią żegnaj odchodzą wracają i są

    sprzeczności rybie

    w kierunkach przeciwstawnych zgodnie splatają się w okrąg

    moje yin i yan

    moje ja i anty-ja

    ona joanna i ja jan

    chaos zaklęty krąg antagonizmów

    trwa

    trwasz ty i on

    ten który przyszedł po mnie wczoraj na dworzec

    i ten który dziś z wilgoci się śmiał

    ten który jutro zapomnieć pozwoli

    i który rozmową oddali mój lęk

    nie znam dziś jutra wczorajszych dni nie znam

    wiem jedno

    w wielości istnieję tu teraz po bezczas

    historie moje wszystkie niech trwają

    podsycać je będę

    bo mi wielość potrzebna by żyć

     

    [becauseofM.M.][2001]

     



    34

    ***

    znów odwiedziła mnie

    najukochańsza przyjaciółka

    chandra

    z powagą spoglądam jej w oczy

    głos podkulił tchórzliwie język

    skomlą uporczywie boleśnie

    słowa już nie chcę

    rozpoczynać historii narodzin od nowa

    znów te same znudzeniem oklapłe

    za oknem obrazy stuliły uszy

    zszarzałe szarówka zagarnia niemo

    mi w ustach niemoje słowa mokro przylgnęły do mózgu

    niemową chciałabym stać się

    nie musieć nad myślą ślęczeć

    która wypowiedzieć nieskłonna

    ogrom mojej bezradności

     

    gdybym niemową była

    część mowy jawnej odebrana by mi była

    lecz pozostałaby mowa we mnie zamknięta

    zamilkły język wypowiedziałby co we mnie najgłębsze

     

    nie jestem niemową lecz doskonałym przejawem kalectwa

    ukarałeś mnie

    a może moja to wina przedwcześnie spełniona

    dziś dopełnia się ostatecznie

    i jestem niedokończonym posągiem

    który grek artysta niemo intymnie dotknął

    nie dotknął lecz musnął dotykiem

    by żył posąg i żyję

     

    kaleka doskonałością kobiety o talentach

    widocznych wyraźnie pod wartwą apatii

    brzęczących na dnie sakiewki dziurawej

    trwonionych skrupulatnie co do jednego

    zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa

    z losu podszeptem

     

    dlaczego nie czytam nie myślę nie chodzę

    do! z! na! nie gromadzę pieczołowicie

    obrazów ciągów dźwięków szeregów

    po nitce po nitce do kłębka

    w labiryncie korytarzy Louvrów zaklęte rzędy płócien

    nawleczone na nić teoretycznych powiązań i myśli

     

    dlaczego nie jestem jednością ciągłą cieczą czystą obiektem

    pod próżniowym kloszem ze szkła

    pełni nie tworzę i jedności z sobą samą

    odwieczny chaos we mnie nie-spójnia logiczna

    dlaczego

    dlatego

    nigdy nigdzie nie dojdę w chaotycznym ruchu cząstek gazu

    może kiedyś

    poza obszarem mi znanym dostrzegę ciebie

    nieznaną kometę i zbliżysz się nie ominiesz

    lecz zbliżysz i dotkniesz i spłonę

    i jedność odzyskam i całość i myśli prostotę

    a sens będzie w jedności nas dwojga

     

     

    [becauseofmyself &forMM] [III-2001]



    35

    ***

    mam ochotę na dotyk
    gdzie jesteś
    twoje włosy jeżykowate
    twoje dłonie ciemne zmęczone
    twój kciuk dziwnie wygięty
    twoje długie rzęsy spuszczone
    które mówiłeś
    lubiły dotykać wszystkie twoje kobiety

    nie potrafię przypomnieć w pełni
    przywołuję jednak szczegóły
    gdzie jesteś
    nie potrafię przywołać całości
    rozpadłeś mi się w atomy
    gdzie jesteś
    umiłowane miejsce w nieoswojonej przestrzeni
    poza horyzontem dotyku
    gdzie jesteś
    czy nie chciałbyś znów być całością ze mną
    i wewnątrz

     

    [forR.A.][2001]



    36

    słowo

     

    Wiem, że to nigdy nie będzie wiersz,

    który godnie tutaj zwać mógłby się wierszem.

    Wiem że poezja kryje się gdzie-ż

    ja śmiałabym o niej pojęcie mieć szersze.

    Także wiem, że wierszy klasycznych nie lubię,

    bo nim myśl mą schwytam i zamknę

    w słowie, bezpowrotnie się ona zagubi

    w spekulacjach nad rymem kształtem i taktem.

    I wiem, że dziś czuję się niby

    Jean Babtiste Racine na Court Royal przed wieki.

    Nic w darze nie miałby gdyby

    nie słowo, które nawet w stylu kalekim

    perłą być musi w łonie małży zamknietą

    bo z myśli mej szczerej – łzy piasku poczęte.

    [forM.K][2001]

     



    37

    życie

     

    życie jest uroczym urojeniem przeźroczy

    pstryk klatka w ciemności na ścianie

    i druga

    pstryk zdjęcie zabarwione iluzjami

    obłuda w negatywie

    w niej na opak

    żyję fałszywie

    nie potrafię już żyć inaczej

    w sztuce łgarstwa jestem coraz lepsza

    bez drgnienia powieki kłamstwo ciche jak wyplucie powietrza

    w wydechu

    wydalam

    delikatnie

    bez lęku

    tylko niezauważalnie drży i kurczy się na moim ręku linia
    życia

    gdy kontroler przyłapie bez biletu na przejazd

    przez ten maly kawałek kilku stacji

    jadę na gapę

    z rozdartym niechcący paszportem

    z dziesięcioletnią wizą do stanów

    jadę na gapę

    bezczelnie beztrosko bez planu

    może i Ty znajdziesz odrobinę braku czasu

    dla mnie

    jak kontroler biletów

    "tym razem się pani udało"

    i gdy stanę przed Tobą

    dostrzeżesz drżenie mych palców

    potrzesz czoło

    ręką machniesz na znak

    zakłopotania

    "jeszcze jedna bezczelna duszyczka

    z wilczym biletem ulgowym do nieba

    do spisania"

    [?13-03-2001]



    38

    pewna odmiana wierności

     

    środowisko mieszane

    nas czworo

    faithless

    melodia którą lubię

    jedyna

    ciasto

    ochłapy kolacji

    moje urodziny

    jego urodziny

    on pierwszy

    on drugi

    ona jego dziewczyną

    ja jego dziewczyną

    !nie nazywaj mnie

    nie jestem nie chcę

    przynależność niezrozumiała

    przynależność spóźniona

    ?dlaczego miałabym do niego należeć

    leżeć-przy

    leżeć-obok

    pod-legać

    uległa nie jestem

    dawno przynależności między nami już nie ma

    więc czemu ulegam

    więc czemu nalega

    z oddali pokorne śle listy

    i widzieć mnie chce

    i poddanka przebiegam kilometrów odległość

    i jestem nieopodal

    tuż obok

    wierna w rytm rave’u

    niewierna w rytm łkań

    [becauseofP.R.][11-13-III-2001
    Budapeszt-Otwock]

     



    39

    ***

    i masz wrażenie że nie wszystko

    oddałam ci

    i gdzieś w tobie przeczucie że nie zupełnie szczerą

    ofiarowałam ci

    mojej myśli część

    czy nie-wiersze wierszami są pytasz

    że nie-wiersze nie-wierszami są wątpisz

    czymże jest ufność

    intruzem

    pomiędzy

    nami

    którzy nie znamy się nieomal

    zupełnie

    poczułeś wilgotne dotknięcie myśli mojej

    w nie-wierszu

    nie-całym

    skąd ten żal

    czy nie-myśli oddechu

    lecz serca

    oczekiwałeś

    [forM.M.][?31-03-2001]



    40

    ***

    kiedyś

    to było dawno

    miałam nadzieję

    i wiarę

    a miłości

    nie miałam

    ale nadzieję

    miałam i wiarę

    że ci którzy przychodzą

    nie przychodzą bez celu

    i cnoty

    pustkę

    więc moją zapełnią i brak

    miłości odrobinę

    zasypał

    oby tę

    pustkę

    a ja nie tylko

    wiarę i

    nadzieję miałabym

     

    [forM.M.][31-03-2001]



     

    41

    spotkanie z Venus Khoury-Ghata – "Wiosna
    Poetów" Warszawa 2001 – impresje

    wszystko przez jej twarz piękną
    (z oddali ostatniego rzędu krzeseł)
    o cerze nieoczekiwanie uwiędłej
    (z oddali dwudziestu centymetrów wydechu i perfum)
    wszystko przez tę której słowa
    lekkie pewne siebie okrągłofrancuskie gardłowoarabskie

    z zakłopotaniem wydukałam pytanie
    -czy?
    spojrzała
    skrzywienie ust kształtnych pełnych niezauważalne
    – nie nie!
    ale ja
    myślałam sądziłam
    niemądra

    nie chcę otwierać ust bo słowo odejdzie ode mnie ułomne
    nie chcę otwierać oczu bo światło przeniknie i odkryje
    nie chcę dotykać na palcach pył rzeczy błahych
    nie chcę myśleć powierzchnia świata śliska

    paradoksalnie bezczelnie wciąż jednak
    mówię patrzę dotykam myślę
    i szukam uśmiechu w zmarszczkach Venus

    [06-04-2001świder][leprintempsdespoetesfrancophones]

     



    42

    wykład z informatyki

     

    wykład był nudny

    flegmowata substancja blokowała przełyk

    podchodziło do gardła

    nie spływała na język ślina

    której zabrakło

    bo cała wilgoć szczypała rzęsy

     

    wykład był nudny

    uświadamiałam sobie własną nieobecność

    fałszywą przynależność do świata w którym się zawieruszyłam

    gdzie był mój lotnik narrator rysownik

    nie pomyślałam go jeszcze więc nie istniał

    jak moja książka

    informatyka technika samolot astrologia istniały

    i wszystko wokół

    tylko moje ja

    nie

    może kiedyś

    dziś Chrestomatia pendżabska i Mały Książę

    za plecami potajemnie

     

    wykład był nudny

     



    43

    ***

    jestem niewierna

    nikomu niczemu wiary nie dochowuję

    cokolwiek spływa do wnętrza

    wysącza się szczelinami obojętności

    wysycha i paruje i uwalniają się krople

    rzeczywistości obiekty wilgotne zostają bez cienia

    istoty nieistotne o skórze wysuszonej z szelestem

    jak pergamin na którym próbuję zapisać resztki siebie

    nie istnieję

    niechcący rozdarty fragment zapisu

    okruchy tabliczek glinianych

    to ja

    w rachunku nieobecna

    lecz nade wszystko niewierna

    otaczającemu

    niewierna sobie

    bo siebie nie mam

    bo mnie nie ma

     

     

    [2001,kwiecień]

     



    44

    ***

    na zewnątrz

    naskórek chodnika

    pachniał mięsem rozdeptanych dżdżownic

    gdy weszłam

    rozbolały oczy

    przez zakratowane żaluzjami okno

    nadwrażliwość zmysłów nie pozwalała skupić myśli

    monotonny dźwięk trąbki Ali Khana wypełniał szczelnie mój
    pokój

    doskwierał daleki brak

    pakistanu

    [forR.A.][11-04-2001]

     



    45

    portret pamięciowy w lustrze

     

    tak

    przyjrzałem się jej dobrze

    gdy przeglądała się po raz pierwszy

    rzuciłem okiem

    gdy i ona na mnie spojrzała

    nie mogłem oderwać wzroku

    pamiętam dobrze

    małą zgrabną głowę

    twarz kształtną

    włosy proste nijakie zmęczone blond

    czoło ani wysokie ani szerokie

    nos rasowy z arystokratycznym wygięciem

    wąskie usta zaciśnięte milcząco

    oczy

    oczu nie pamiętam

    może nie obejrzałem dość dokładnie

    portret pamięciowy – więc mówię

    nie dojrzałem

    były półprzymknięte

    gdyby otworzyła je wówczas byłyby niebieskie

    jestem pewne

    wtedy moje odbicie w jej oczach zobaczyłobym

    a potem

    aby spojrzeć po raz ostatni

    musiałem się nad nią pochylić

    horyzontalnie zawisłem

    ponad jej twarzą ustami arystokratycznym nosem

    aby ona mogła odetchnąć i skroplić

    aby mogła spojrzeć spod powieki

    która fałdowała się nienaturalnie uniesiona grubym
    paznokciem

    koronera

    lecz źrenica zaszła białkiem

    bezradna

    ukryta niebieskość pozostała ukryta



    46

    ***

     

    bolało mnie tam głęboko

    tam gdzie linie schodzą się ud

    tam gdzie zapada się czucie w wilgoci

     

    bolało po prawej stronie

    bardziej niż po lewej

    zakłuło i przestało

    i znów

     

    pochyliłam się nad swoim bólem

    ale nie mogłam dojrzeć jego barwy

    dotknięcie bolało jeszcze głębiej

    zostawiało czerwone ślady

     

    a wystarczyło pociągnąć za pokryty śluzem ogonek

    myszki z ligniny i włókien

    pazyfae – wydałam na świat zwierzęco ślepy

    kawałek martwego nie mojego nie ciała

    osobista aborcja

    osobista auto-dezynfekcja

    auto-deratyzacja

    Grass i Rabelais mają rację:

    moje ciało jest mi najbliższe

    boję się ostrego metalu i myszy



    47

    ***

    wiersze są lekkie

    ciążą na duszy tylko trochę

    tylko chwilę pozwalają się nosić

    pod sercem

    tylko przez moment przeglądają się w moim wzroku

    i już ich nie ma

    jakby nigdy nie było

    ale są

    pod ostatnią piwniczną płytą sutereny

    w komorze

    prawej lub lewej

    i tylko aby znów otworzyły oczy

    bardzo długo trzeba je prosić



    48

    ***

    wstyd

    podobieństwa

    u jednych większy

    u innych mniej

    widoczny

    choćby u mnie

    istniejący niemal

    wstyd

    identycznej sukienki

    zachowań gestów i spojrzeń

    nieoczekiwanie

    jednakowych w chwili tej samej

    wstyd

    i hańba

    o oryginalności zapomnieć

    pogrzebać ideę jedyną geniusza

    w tłumie szarym komórek

    szarych

    myśli

    wstyd

    słowem

    jednym

    a innym

    nie wstyd

    i nie hańba



    49

    ***

    a wiersze rodzą się jak niechciane dzieci

    kartka zapłodniona nieostrożnym słowem

    zabawa piórem

    bez intencji pisania

    co za niedojrzałość

    gdzie mi do wieszcza narodu roli

    niechcący coś zapisałam

    ogłoszenie telefon refleksję nad kształtem nosa
    przygnębionej staruszki

    spojrzałam za okno i stało się

    i dotknęło mnie boleśnie

    spotkanie dwu okoliczności jednego wydarzenia

    u zbiegu myśli

    na Wschodnim

    musiałam więc zapisać

    taki precedens

    piszę niewiersze niechciane

    które nie zasługują na miano

    poezji czystej

    dotykalne z dusznej fizjologii poczęte

    kiedy narodzi się ze mnie erotyk

    nazwę go bękartem



    50

    erotyk

     

    równomiernie rozłożony

    na płaszczyźnie ciała

    dotyk

    równomiernie padające

    na stok wschodni piersi

    światło

    równomiernie spływająca

    po kotliny ściankach

    wilgoć sperma

    przytul mnie

    zimno

    a potem zróbmy znów trzęsienie ziemi i potop



    51

    ***

    esej o wyższości kobiety nad mężczyzną

    inteligencja emocjonalna

    wojna plemników

    wszystko wiruje wokół obsesyjnej relacji

    kobieta – mężczyzna

    jak bardzo się potłukę i rozsypię

    wypadając z wirującej karuzeli

    co ze mnie zostanie

    jeśli składam się cała

    z uczuć

    chcę być modliszką

    modlę się boże pozwól

    oddal ode mnie ten kielich

    jedno twoje słowo

    bo nie wiedzą co czynią

     

    chcę być modliszką

     

     

    [becauseofR.A.][25.04.2001]

     



    52

    ***

    dano mi w przedświatach

    wyłupiaste oczy muchy

    spojrzenie Klee wielodzielne

    patrzę więc

    na jego-mój Wybuch śmiechu ołówkiem

    pastelami czy tuszem

    na moje myśli rozsypane

    w drobny mak ziarno gołębiom

    na niemój labirynt dziurawy chodników

    na klatki okien

    rozpada mi się świat na cząstki

    nawet po zamknięciu

    powiek nie mają oczy musze

    podzielone ostrym konturem na wielokąty

    rozkładają się powoli

    obumarłe i zaślepione lepem

    sklejam fragmenty

    dostrzeżone podczas jazdy tramwajem

    lecz sklejony obraz rozpada mi się na głoski

    co będzie mi dane w za-światach

     



    53

    ***

    chcę być w ciąży

    ciążową założyć sukienkę mogę i teraz

    podobać się sobie w obszernym wymiarze

    wyobrażeń

    nie

    dosyć

    chcę być w ciąży

    namacalnie doświadczyć

    uczynności mężczyzn w pociągu

    donikąd

    zaznać poniekąd

    błogosławieństwa płodności obłości

    podłości ociężałości ciała przez dziewięć okrągłych miesięcy

    chcę być macicą (mówiono kiedyś)

    macicę chcę mieć szeroką pełną i ciężką

    od wód i ciała-naczynia

    ze mną połączonego

    wąsko przepływa pokarm

    w kierunku potrzebującego

    każdy wspomoże

    w dziewiątym miesiącu

     

    chcę być w ciąży

    nie-matką

     

     



    54

    kobiety-mumii podróżna refleksja

     

    musze tam pojechać

    aby tutaj wrócić

    oderwać zdjąć płatki lniane z oczu łuski

    choćbym tkankę papieru miała naruszyć

    choćby rozedrzeć trzeba sklejoną warstwę skóry

    oddalić muszę stąd ciało

    odpaść od kości rdzeń

    kręgosłupa ideą innej kultury

    odnowić

     

    2002?2001?



    55

    ***

    wsiąkam

    w twoje wiersze, Emily

    zapominam

    jak skreślić krzyżyk koślawo

    pod idealnie równą drukarki kaligrafią

    zacieram

    i rozmazać próbuję kciukiem zleżałe

    prastare moje sprzed miesiąca wiersze

    nie potrafię

    piórem pisać, Emily

    gubię

    długopisy poetka niezależna od pióra

    nie wiem

    jak pachnie atrament , Emily

    słowa z drukarki wyplute

    wysuszone są na

    kartkę nawet pod długopisem

    a twoje i w druku mokre i świeże

    czy może dlatego że

    wsiąkam

    w twoje wiersze, Emily

     

    [pamięci Emily Dickinson]

    ?2001

     



    56

    ***

    oswoiłam mój komputer

    przestał nareszcie wierzgać

    mój bzik mój konik

    pod palcami

    rozluźnione mięśnie

    klik ostrogi mysiej dotyk

    napięcie

    działa

    w małym palcu miałam

    (teoretyczne)

    reguły gier

    komputerowych

    przyjaznych pojedynków

    i agresywnych flirtów

    oswoiłam mój komputer

     

    a może to on mnie oswoił

     

    2001?



    57

    plan trzyletni

     

    a teraz czas już coś zmienić

    chcę dokonać nowych odkryć

    własny kontynent

    być może kolejną amerykę

    chcę biegle władać portugalskim i urdu

    zawsze przecież chodzi o to by język giętki

    wieloznaczność i niezależność zachował

    chcę zdobyć tytuł doktorski

    a potem pisać i nie

    jakiś magazyn redakcja

    najlepiej na własność

    żadnych podporządkowań

    potem

    chcę jeszcze urodzić dziecko

    koniecznie córkę by feminizm obrysować konturem

    a mężczyznę wycieniować gdzieś w tle

     

    mam czas naprawdę mam czas na prawdy mówienie

    mam czas dojrzewa kobieta balzaca mam czas do trzydziestu
    lat dotrzeć powoli

    mam czas u schyłku utracony ułowić mam czasu trzy lata

     

     

    2001



    58

    ***

    Zimą

     

     

    odkłada się we mnie warstwami

    zeszłoroczna zieleń trawy

    brud peronów

    szarobura bryja zdarzeń

    anemiczne opadanie rzęs bezbronnych

    narkomanów dzieci w wózkach zwilgotniały oddech

    wąski tunel wukade i pośpiech

    czyjś krok nerwowy świst i odjazd

    kaczkowaty małych stópek ruch

    nagły dłoni dwu-dotyk zaborczy

    pocałunek i okrzyk

     

    odkłada się we mnie

     

    wierzchem dłoni ścieram

     

     

    [formyself][30-03-2001]



    59

    ***

    dawno dawno temu

    napisałam wiersz

    wierszy kilka

    są wciąż istnieją

    oderwanym istnieniem

    lecz są

    choć trochę nie-moje

    potem

    zapomniałam czym jest wiersz

    i wciąż nie wiem

    i wciąż pisać nie umiem

    taka pustka taki marazm i takich nie-wierszy garstka

    wszystko razem wysmarowane klejem na brzegach

    palce chaotycznie brudzą czysty papier

    collage

    kawałki mojego ciała papierowo rozmokły w kleju i farbie

    trudno oddzielić mnie

    od świata

    świata od

    prze-świtującej przed-świtem w-powietrzu kartki

    podnieś przewróć mi świat dnem do góry i dotknij

    tak by poczuć na wylot

    jego wilgoć

    i twoją



    61

    ***

    przed milczeniem zakłopotanym

    uchroń mnie Panie

    przed ciszą bezoddechu przestraszonego

    uchroń mnie Panie

    przed niejasnością myli niewypowiedzianych

    uchroń mnie Panie

    przed półsłowem nietakim

    uchroń mnie Panie

    uchroń mnie

    przed sobą

    przede mną

    i za mną

    się wstaw

    u niego

    piastuna milczenia

    władcy przestrzeni ciszy

    mojego serca

    Anioła Stróża

     

    [forB.L][2000]



    usa

    2001- 2003

     



    61

    ***

    uwięziona wciśnięta

    [pomiędzy mężczyznami]

    w fotel samolotu opadam metr w dół

    może więcej

    spada temperatura gorąco mi

    rośnie podniecenie

    [pomiędzy mężczyznami]

    spada ciśnienie poza

    samolotu szybą

    ulatuje nadzieja wraz

    z przylotem do miejsca docelowego

    zapowiadają opady

    nie spadł dziś żaden samolot

     

    [lipiec 2001]



     

    62

     

    „accused of improper behavior in a
    public place…”

     

     

     

    połóż tylko dłoń

    tuż ponad powierzchnią

    przesuń delikatnie

    żółta linia poprowadzi cię

    szosą ameryki on-line

    osiemdziesiąt mil za dużo

    by uciec przed spojrzeniem ciekawych oczu

    niebieskich oficerów

    w pościgu za nami aż tam

    gdzie dotknąć mogłeś mnie tylko ty

    gdzie dotknąłeś mnie tylko

    wtedy on

    zajrzał przez brudną szybę

     

     

     

    2001



     

    63

    ***

    nudna jest ameryka

    nie potrafię jej objąć

    wzrokiem za dużo i nie w porę

    do powiedzenia ma ameryka

    nie do objęcia

    pozycja potrzebuję może więcej czasu

    może wiatru więcej

    i ciebie wciąż

    tyle

    nie do objęcia

    a przecież jestem tuż obok

    w ameryce nie do

    objęcia

    nudna jest

    perspektywa

    ameryki nie do objęcia

     

    2001



     

    64

    ***

    gdyby nie marzenia

    wszystko byłoby prostsze

    nie-biała suknia nie-welon

    ten dzień i miodu miesiąc po dniu

    nie

    tylko

    ty

     

     

    2001



     

     

    65

    ***

    za oknem szaro

    dopóki nie nadejdzie burza

    szaro

    dopóki nie pojawi się tornado

    szarość

    powietrza przenika do wnętrza

    szaro

    mówiłam ci uchyl szerzej okno

    szarość

    z deszczem spadnie

     

    2001 atmore



     

    66

    ***

    czas przecieka mi przez słowa

    palcem dotknąć chciałabym

    namacalną obecność wyczuć

    wysuszonym naskórkiem dłoni w niedostatku kremu

    czas przepuszczam beztrosko

    na loterii słowami żongluję

    wybieram nic albo wszystko

    nie wszystko czas albo bezczas

    wyciągam los bingo

    wygrałam czasowy pobyt na ziemi

    z poczuciem czasu upływu

    z wyczuciem i taktem ostrożnie po cichu

    wyrzucam los do śmieci

    przykrywam kołderką

    czasu przepuszczać przez palce

    nie chcę

     

    2001 usa



     

    67

    ***

    gdzie jest ta mnogość

    we mnie

    umarła idea jedna i

    za nią druga i dalsze

    gdzie jest bogactwo

    wnętrza zapadły się

    ścianki schudły i wklęsły

    zasklepiła się dusza

    w klatce maleńkiej serce

    otwory zamknęło dopływu

    krwi wzbrania i tlenu

    brak

    duszę się bezradna i sama

    nie wiem

    gdzie jest ta mnogość energia

    i oddech pełen radości

    we mnie może

    otworzyć trzeba okno

    na zewnątrz mnie

    świata jest mnogość

     

     

    2001 usa



     

     

    68

    ***

    wszystko mam

    czego pragnęłam tak bardzo przed miesiącem jeszcze

    wszystko a jednak

    nieustannie brakuje mi niezidentyfikowanej części

    przestrzeni mojej i twojej

    jakaś ograniczona płaszczyzna ślisko wymyka się spod
    kontroli

    dostrzegam kątem oka jej nieobecność a przecież

    istnieć musiała tu kiedyś

     

    wszystko mam

    tylko nieokreślonego obiektu

    poza mną i tobą tu nie ma

    wszystko mam

    i ciebie i mnie

    i pustkę i gdzieś tu w powietrzu

    świadomość braku

    niczego

     

    2001/2002 usa

     



     

    69

     

    ***

    nie płakać

    nie otwierać oczu

    nie odmykać okien

    żyć

    dreptać bezsensownie w koło

    pozostawić za oknem

    krople

    szczypać

    istnieć

    po zamknięciu powiek

     

     

     



     

     

    70

    ***

    dlaczego zawsze jest

    odrobina mej przestrzeni niezajęta

    dlaczego zawsze ktoś

    w przestrzeni odrobinę wnosi

    hałas własnych

    myśli sobie znanych innym nie

    potrzebnych jest

    tych kilka myśli dla

    czego kogo zawsze jest

    za dużo w odrobinie tej przestrzeni

    czuję

    nie wiem

     

     

    2001



     

    71

    ***

    nie jest miłym

    gościem w moim

    sercu złość

    zmarszczoną dłoń

    podaję jej co

    dziennie co

    mam robić

    nie wiem witam

    gość

    nie

    miłym jest…

    ze złością memu

    sercu drzwi zamykam

     

    2001



     

    72

    ta druga jeszcze nie-przyjaciółka

     

    ona jest nieskończenie cicha

    nieobecnie delikatna

    nieobecność jej dotyka

    nieskończoność na w-pół zdania

    nie warkocz zaplata

    lecz luźnym opaść pozwala pasmom

    czerni nieskończenie długiej

    dotknąć chciałabym jej

    włosów dłoni i ciała

    nie-

    śmiałość przeszkadza

    czy ona jest równie

    skończenie

    nieśmiała

     

    [5dec2001]



    73

    ramadan

     

    roza- zaczyna się o świcie

    gdy świtanie jest jeszcze nocą

    gdy światło niczym jak błyskiem źrenicy spod przymknietych
    powiek

    o piątej piętnaście jeszcze okno zasłania mi szarobura
    zasłonka

    nie spojrzę w tę stronę przez godzinę

    na odgłos angielszczyzny koguta głowę podniosę

    szósta

    szarobura zasłonka rzadszym tkana ściegiem

     

    roza- zamykana zimowym zmierzchem

    gdy słońce i tak nie widoczne jeszcze bardziej chce stać się
    nieobecne

    nie teraz

    gdy zmierzch nadejdzie

    zmierzch opowiem

     

    [3dec2001Nyork]

     



    74

    ***

    coś kruchego przesuwa się we mnie

    ostrożnie rozprasza się zmienia miejsce

    tak abym zauważyć nie mogła

    uchodzi uwadze ale wyczuwam wiem

    że tak ostrożnie

    coś drobnego przesypuje się wewnątrz mnie

    jak piasek mówię jemu sobie jak piasek załaskotało i

    – ..dotknęło mnie to bardzo wiesz .. –

    zabolało i znów nie dostrzegam czuję jednak wyraźnie

    i wiem już coś kruchego

    przesunęło się znów we mnie trochę na zewnątrz

    do dołu szczeliną wąską z jednej szklanej bańki

    do drugiej myślałam nad ranem nie pamiętam

    jak nazywa się to naczynie ukrwione załzawione

    brudne we mnie tam przesypuje się i przesuwa

    coś kruchego piasek może zeskrobana

    może skruszona wiara nadzieja miłość

     

     

    [?październik 2001]

     



     

     

    75

    ***

    wiersze

    czasem w-gniewie po-wstają

    w-zburzeniem ruin ogniem pod-niecone

    chaotyczne niejasne

    same nie wiedzą co ważnego chciały cudzym

    ludziom przekazać

    czasem w złości macicy śluzie

    nienawiść je rodzi w bólach

    nie zawsze są smutne

    czasem cyniczne

    pokrywają się patyną

    z czasem

     

    2001?