Chcesz otrzymać prezent?

Up for a gift?

Zapisz się do newslettera!
Subscribe!

    * Sprawdź na co się zgadzasz (Privacy policy)

    Czwartek, 2 sierpnia

     

    Śniło mi, się że ktoregoś dnia w tygodniu nagle byłam zmuszona pójść do pracy. Wybrałam się więc w drogę odpowiednio przygotowana psychicznie. Tuż przed samymi drzwiami budynku firmy – widziałam już ludzi schodzących na przerwę, było około południa – stwierdziłam że to nie ma sensu. Niepotrzebnie się tam pojawiam skoro już mam urlop.. – pomyślałam i odwróciłam się szybko. Zdaje się że nawet nie odpowiadałam na wołania moich znajomych, których nie było zreszta wielu, po prostu uciekłam.

    Tej samej nocy śnił mi sie inny sen, nie mam pojęcia czy był powiązany z poprzednim czy nie… Otóż śniłam, że dokonuję zakupu białych kruków. A raczej jednego „białego kruka”. Pamietam że cena tej książki była 20 złotych. Trzy białe kruki wystawiono na sprzedaz. Zastanawiam się teraz na jakiej zasadzie ustala się, że dana książka będzie białym krukiem? Zapewne wcale sie tego nie ustala. Jedynie gdy okazuje się, że pewne wydanie jest jedynym na świecie, staje sie ono białym krukiem. O moja ignorancjo polonistyczna i każda inna! Okropne uczucie. W każdym razie, ponieważ we śnie wszystko jest możliwe, przyśniłam, że pewne wydanie, ładnie zresztą przygotowane, stanie się białym krukiem. Ponieważ była to proza z okresu lat pięćdziesiątych, proza „niepopularna”, niskolotna i ideaologiczna, teraz mam wrażenie, że spora część tych egzemplarzy została zwyczajnie zniszczona, czy wyrzucona przez posiadaczy po zamknięciu okresu komunizmu. Jako mało wartościowa. Co oczywiście jest prawdą, ale jednocześnie pozwala przewidzieć, że niektore spośród egzemplarzy prozy komunistycznej staną się unikalne. Jakie by moje rozumowanie nie bylo, logiczne czy nie, pozwalam sobie na takie dywagacje o godzinie raniutkiej, bo zaledwie dziesiątej, gdy za oknem spadają pierwsze krople deszczu ( mamy w końcu porę deszczowa, porę tropikalnych burz i huraganów).

    Zapomniałam wspomnieć, że po obudzeniu zachowałam w pamięci tytuł książki, którą zamierzałam kupić za dwadzieścia złotych (do tej pory nie wiem, czy kupiłam czy nie…) – „Adam i Ewa”. Nie przypomnę zazwiska autora. Przyznaje, że jak żyję nie słyszałam o tej książce. A przecież wspominano nam na studiach o prozie .. zaangażowanej, powiedzmy. Nie, ten tytuł jest doprawdy szokujący. Adam i Ewa. Początek świata. Inspiracje religijne w książce komunistycznej? A może po prostu sięganie do źródeł i budowanie świata od nowa. Cóż, szkoda, że nie udało mi się we śnie przeczytać choćby fragmentu tej ksiązki. I szkoda podwójna już dzisiaj, że nie mam sennika! To już kolejny dzień, ktory zaczynam mając pamięci nieoczekiwanie dziwne marzenia senne.

    A tak. Dziwne. I te dwie opowiastki nie zamykaja historii tej nocy. Pamietam jeszcze jedną. Najdziewniejszą. Ale zanim opowiem, jeszcze jeden szczegół do opowiastki o białym kruku. Pamiętam, ze nie byłam sama w trakcie kupowania. Pamietam obecność męzczyzny. Kto to był? Tego nie pamietam lub nie wiem. Nie znam go. Nie potrafię zrrszta w tej chwili przuywołać jego twarzy. Nie zdaje mie się jednak, aby był to obecny mój męzczyzna. I czy to cokolwiek znaczy? To był ktoś, kto doradzał mi kupno książki a sam się przed nim wzbraniał wymawiając nieposiadaniem wystarczającej ilości pieniedzy. Dwadzieścia złoty! Tak tanio. Dziwne. Może po prstu uważał że kupno nie jest wcale tak świetnym pomysłem. Kim więc on był?

    Trzeci zaś sen, który śniłam tej nocy był najdziwniejszy. Widzialam moje własne podwórko przed moim własnym domem. Własciwie było to miejsce w którym w tej chwili stoi dom nasz były, w tejchwili dom naszych sąsiadów. Podwórko wygladało tak jak dawno dawno temu. Jeszcze nie wyrównane. Orzechy zdaje się jeszzce pod płotem, dwa ogromne. nie pamietam innych szczegółów. Na środku tego podwórza stały, a własciwie poruszały się nieustannie dwa samochody. Dwie ciężarówki, nie ciężarówki lecz nowoczesne samochody ciężarowe czy pół cieżarowe. Jeden obrócony był w jedną stronę , drugi w przeciwną. Kierowcy wychylali się co chwila ze woich kabin i coś do siebie krzyczeli na odległość. Nie znałam żadnego z nich. Samochody poruszały się monotonnym ruchem wciąz w jedna stronę, jakby po krawędzi okręgu. Jakby jeden za drugim, fizycznie w rzeczywistości nie jest to zapewne możliwe, we śnie miałam wrażenie że samochody, jak w krzywym zwieirciadle są odrobine wygiete. Jak wielkie gąsienice. Samochody tarasowały przejscie z domu na ulicę. nie wiem dlaczego nie pomyśłałam o wyjściu furtką, lecz zdecydowałam bunczucznie że wyjdę na wprost, ze przecisnę się pomiędzy dwoma pojazdami . Zaczęłam iść w ich kierunku, Nikt mnie nie zauważył. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Znalazłam się wkrotce pomiędzy dwoa pojazdami, ktore nagle zaczeły zamiast poruyszaćsię po okręgu , wyraźnie do siebie przybliżać wielkimi tułowiami. Poczułam się zagrozona. Ale nie wydobyła z siebie ani słowa. Dopiero gdy spostrzegłam że samochody są stanowczo za blisko mnie i nie moge wyjsć spomiedzy nich ( nie wiem ja to możliwe że nikt mnie nie zauważył, czuałam się jakbym zmieniała co chwila wielkość, z maleńkiej istotki ledwie zuwazalnej do tajkiej ktora nie da się zgnieść nie wiadomo jak wielkiej ciężarówce (!!)) zaczęłam coś wykrzykiwać do jednego z kierowców. Nie , to własciwie była osoba siedząca obok kierowcy. Wszystko to jest mało logiczne, ale zapenw tak to jest we śnie. Czułam nieal fizyzcnie jak samochody dotykają mnie i zaczynaja zgniatać. Krzyczałam ,aż nagle oba odsunęły się tak że mogłam swobodnie przejśc pomiędzy. Wzruszyłam więc ramionami i pzrzeszłam i opusciłam podwórko. koniec snu ( a w każdym razie tu pamięć mnie zawodzi).

     

    Sny pozostawiam bez komentarza.

    Tobię życzę snów przyjemniejszych

    Całuję jak zwykle. Mocno

     

    Maria