Chcesz otrzymać prezent?

Up for a gift?

Zapisz się do newslettera!
Subscribe!

    * Sprawdź na co się zgadzasz (Privacy policy)

    Wtorek, 7 sierpnia

     

    Przeprowadzki to jedno z moich dawnych wyobrażeń o radościach dorosłego zycia. Uwielbiałam przeprowadzki w dziecieńtswie. Może dlatego, że nigdy nie udało mi się żadnej przezyć… Uwielbiałam je wirtualnie, w marzeniu. Pierwszą przeprowadzką, jakiej bylam uczestnikiem, och, mozna powiedzieć że i sparwczynią, była przeprowadzka do mieszkania francuskiej rodziny. Na dobrych kilka miesięcy z dala od domu – myślałam. Na rok – okazało się w rzeczywistości. Byłam wówczas dorosłą już osobą, jesli przyjmujemy, że granicę dorosłości wyznaczają osiemnaste urodziny. A te osiemnaste urodziny dawno miałam już za sobą. Dwudzieste zresztą również. I dwudzieste pierwsez i drugie. Trzecie obchodziłam we Francji. Można powiedzieć że była już wtedy dobrze odchowaną na garnuszku rodzicielskim starą panną. Ale wróćmy do tematu przeprowadzek, który jest znacznie bardziej ciekawy od problemów staropanieństwa. Tych, którzy sądzą inaczej (czują inaczej, kochają inaczej) odsyłam do Dziennika Bridget Jones. Bez ironii. Książka nie jest tak zła, jak wiekszość środowiska „intelektualnego uniwersytetu sądzi.

    Jak wspomniałam ci mo drogi, a może zresztą wspominałam ci już otym nie raz.., ale jesczze ten ostatni teraz, bo to ciekawe – nigdy nie mieszkałam sama. Sama! Nawet sama z koleżaką nigdy. Ani sama w akademiku. Tak wiele zaprzepaszczonych szans na samocdielność. Wiedziałam, że akademink to synonim dobrej zabawy i swobody. A ja mialam swobod e w moim pokoju na pietrze. I mimo że lubiłam bywać sama , lubiłam rwnież mieć nieustającą świadomośc,, że gdyby co nie bądź, sama nie jestem w rzeczywistości bo cała rodzina na parterze mieszka sobie w najlepsze. Całkowiecie nieświadoma moich dylematów i rozterek. Tak więc przez orkragłe 22 lata pozostawałam w domu rodziców , na najlepszej drodze do staropanieństwa ( ten temat to bumerang, czy nie?).

    Jeśli jednak zdaje ci się, że moja pomieszkiwanie we FRancji przez rok (dziewięc miesięcy konkretnie w ciagu ktorycg nic konkretnego się nie wylęgło ani nie urodziło poza kilkoma aferami uczuciowymi z ktorych jedna trwała nieco ponad rok..) cokolwiek w moim życiu zmieniło, to się mylisz. Ostatecznie, spoglądają na rzecz obiektywnie – mieszkałam we Francji z rodziną ! Nie moją własną, osobistą ale z rodziną. nigdy sama.

    Trzeba wiec podreślić solidnie fakt, że mój wyjazd do Stanów Zjednoczonych Ameryki i moja w tej chwili pzreprowadzka to w moim umyśle jedno z bardziej ekscytująch wydarzeń mojej epoki dorosołści. Żałuje, że nie mam tego typu doświadczeń z Polski. Ale to potwierdza jedynie regułę, że nikt nie może doświadczyć wszystkiego. Ja zwykle doświadczam rzeczy, które niewiele mają wspólneo z naturalnym biegiem życia większości osobników, podobnie jak posiadam zwykle wiedzę i znajomośc rzeczy, na które większość stada ludzkiego nie zwraca uwagi i ktore im wydają sie niepotrzebne i niepraktyczne. Wiem kim była Andromacha i Gluck , nie wiem ilu mieszkańców liczą Stany Zjednoczone; nigdy nie była w pełnym tego śłowa znaczeniu związana z męczyzną w Polsce, jestem bardzo blisko ( bardz bardzo ) związana z człowiekiem który mieszka w Ameryce.

    Jak więc odbywa się wynajecie domu w Ameryce? Aby nie uogólniać powiem jak odbywa się wynajęcie domu w Pensacola. Monotonnie i nużąco. Objazd po okolicznych agencjach nieruchomości. Obdzwonienie dalszych agencji nieruchomości. Obdzwonienie wszystkich włascicieli, którzy niezależnie od agencji wystawili tabliczki „for rent” gdzieś przy drodze, gdzies na otwartej przestrzeni trawnika należącej , jak się trzeba domyslac (bo brak ogrodzenia) do wynajmowanego domu. Kolejnych co najmniej dwa dni poswiecić nalezy na odwiedzenie (bo broszurki agencji i ogłoszenia online rzadko okazuje się, zawieraja zdjęcia) domów które nas interesują. Na rozczarowania i marzenia i plany kolejnych kilka nocy. Czyli standard międzynarodowy, jak sądzę.

    Zdecydowaliśmy się na jeden z większych domów, blisko centrum. Urokliwe drewniane podłogi, małe okna (ooczuywiscie w amerykańskich stylu – otwierane przez rozsunięcie ku górze), trzy pary drzwi na zewnątrz, śliczna łazienka, praktyczna pralnia, kominek w dużym pokoju o skośnych scianach… i .. i ani jednego prawdziwego drzewa na zewnatrz ( nie liczę jakiejś niezidentyfikowanej owocówki), i .. i stado moskitów i ogród do oporządzenia i trawa do skoszenia pod groźbą wysokiej kary lub opłata „kosiarza” – 100 dolców! , i wiele „drobiazgów w domu do poprawienia i naprawienia. Ale mimo wszystko uwielbiam przeprowadzki i zdania nie zmienię. A kolory wewnatrz .. biuro i mieszkanie , bedą : brąz czerń pomarańcz. I meble nowe.. Albo lepiej nie. Kto wie jak szybko będziemy się musieli przeprowadzać. Do nowego domu. Do Nowego Jorku.. I kto by tam taskał skompletowaną zastawę, choćby unikalną pomarańczową. Tak daleko… Mozna podobno wynająć dom z pełnym wyposażeniem. Ale! To nie to. nie to samo.

    Nieprawda , przyjacielu?

     

    Całuję cie wyjątkowo czule. Jest mi dziś samotnie. I nijako.

     

    Maria