Poniedzialek, 6 sierpnia 2001,

 

Obudziłam sie dopiero nad ranem. Żadnych nocnych pobudek. Cisza za oknem. Nie slyszalam nawet szumu deszczu. Okazalo sie ze jest osma. Mezczyzna obok mnie wlaczyl telewizor zmuszajacc mnie chwile wczesniej do odnalezienia …… ktory wyladowal w nocy gdzies poza lozkiem. W polsnie wysluchalismy wiadomosci o pogodzie. Tornado i owszem nadeszlo, ale nie wyrzadzilo wielkich szkod, glownie ograniczylo sie wszystko do ulewnego deszczu. Pokazywano jakies zdjecia z plaz w Pensacoli i innych. Ani slowa o malym Atmore. Najwyrazniej tym razem natura oszczedzila zastraszonych mieszkancow Alabamy. Cala noc i wieczor niepotrzebnie nerwowy. I te zakupy na miare. I latarki i baterie w podwojnej ilosci i czekolada i batoniki i ciasto na strach i stres ( juz czuje ze przytylam co najmniej dwa kilo!). I przemeblowanie w apartamencie i wazne przedmioty pietrowo na biurkach i komodach. Moze zostawie tak wszystko poki nie dojdzie do przeprowadzki? Tyle pracy na marne. Chyba nie mialabym za zle panu T.S Barry (tropical storm nazywany Barrym – da ciekawych )gdyby nadszedl tuz pod nasze drzwi.

Przynajmniej nie nudzilabym cie teraz w liscie opowiesciami o tym co mialo sie wydarzyc a sie nie wydarzylo.

Hmm? nie nudzilabym cie tak jak nudza nas na każdym kanale telewizji, w radio i online.

Poniedziałek. Cały dzień bezustannie słyszę, że szanowny Barry przesuwa się, pomyśnie z dala od Atmore. o piatej po południu ma być 35 mil od południowowschodniego wybrzeża Columbus, Mississippi. Zagrożenie powodzią utrzymac się ma aż do wtorku. Doppler radar określił wysokość opadów na 8 cali (kurka, znów! ile to centymetrów).. Ale to juz nas nie dotyczy. poniedziałek zaczął się pochmurnie lecz nie deszczowo.

 

Caluje jak zwykle,

Wlasciwie moze mniej goraco, Wybacz, stopy mi marzna. Musze podwyzszyc temperature w klimatyzatorze. Na 80. Fahrenhait. Nie pytaj mnie ile to Celsjuszy, nie pamietam. Policz.

Aha, caluje

Mocno

 

Maria