Rob
Pozostało już tylko te kilka piosenek do przetłumaczenia. Wirtualny prezent pożegnalny – napisałam. I jeszcze – że to piosenki warte zainteresowania ze względu na muzykę i tekst. Chociaż i tak wiedziałam, że przeczyta prawdopodobnie jedynie co drugie zdanie, przebiegnie wzrokiem. Bez wielkiego zainteresowania. I Alanis Morissette pozostanie bez echa. A może nawet nie odpiszę. A ja, która w swojej dumie postanowiłam nie smsować, nie chatować, nie emailować z nim w ogóle. W ogóle się nie kontaktować, okaże się największym tutaj głupcem. Znów, to ja jestem tą, która się narzuca. Która, jak powiedział, angażuje się za bardzo. Która nie wie czym jest związek partnerski. A on chciał wolności, chciał nie związku tylko partnerstwa. I uwolnić chciał się ode mnie. Ostatecznie. I udało mi się. Bo czemu nie. Przecież nie mogę powiedzieć nie. Nie stać mnie było nawet na żadne ostre słowo. A przecież zranił mnie, zdeptał mnie, oszukał. I to, co czuł było podobno jakąś formą miłości. Jaką? Może miłością przyjaźnią. Może. W takim razie nigdy mnie nie kochał. Było mu przez chwilę dobrze, potem przestało mu być dobrze. Wciąż wracają do mnie jego miłe słowa. Jego zapewnienia. Jak mu dobrze ze mną. Jak cudownie. Jak bardzo walczy o przetrwanie związku. Nie, nie zauważyłam żadnej walki. Rezygnacja od samego początku. Zmieniłem się, powiedział. A może to kwestia niewłaściwej osoby, niewłaściwej kobiety – powiedziałam właściwie sobie na złość, aby siebie jeszcze bardziej zranić przez to co usłyszę. I usłyszałam – tak. Pewnie masz rację. Może chodzi o tę niewłaściwą osobę. Więc jednak. Nigdy mnie nie kochał.
A przecież byłam właściwą osobą. Całkowicie do siebie pasowaliśmy, wszystko było idealnie, ale on mnie nigdy nie pokochał. Może było zbyt idealnie. Dostal wszystko czego chciał od życia. Po zdradzie, bólu z poprzedniego związku, dostał nareszcie prezent w postaci mnie. Słodkość, bliskość, zaufanie, miłość. I wszystko czego można chcieć. Nigdy nic złego mu nie uczyniłam, chciałam tylko jego dobra. Byłam zbyt dobra. Słuchałam jego życzeń i próśb. Zaangażowałam się. I to, powiedział, był mój błąd. Zaczęłam oczekiwać. Oczekiwać. Czego? Tylko tego, że to co piękne będzie trwać.
Zobaczyłam go po raz pierwszy w lutym zeszłego roku.