Prawda

Prawda? Naprawdę? Naprawdę chcemy takie słowo twarde, zniuansowane, rzadkie, rządzące się i grząskie poruszyć tu jak PRAWDA? A niech! Napiszę więc coś o prawdzie po prawdzie. Ale nie, nie będzie to wiersz. To nie może być wiersz, ponieważ, wiersze nie mówią o prawdzie. Poezja gada o doznaniach bardzo ulotnych, albo o ideach, równie zmiennych.
Poezji więc nie będzie. Będzie esej. Quasi polityczny może nawet być. Bóg wie. Bo słowo prawda leży oczywiście bardzo niedaleko boga, albo bogów. Leży też całkiem blisko takich słów jak prawy, prawdziwy, po-praw-ny, praw-owity, po prawej, prawicowy. Ale bardziej mówiąc do rzeczy, prawda leży całkiem niedaleko „dawania – praw”, ale i to jest wtórne, bo pierwotna była po prostu pra-weda, czyli pra-wiedza. I myślę, że istniały sobie wymiennie takie słowa jak pra-wiedza, czyli wiedza pradawna, oraz praw dawanie, czyli ustanawianie co jest prawdą wedle prawidłowej starej wiedzy. No i tyle o prawdzie. Prawda?
No nie całkiem. Bo niestety pozostaje jeszcze ten przeraźliwy, jątrzący wszystkich i wszystko wokoło aspekt prawdy. Taki mianowicie – Kto?! Kto, do jasnej anielki jest praw-dawcą , prawdy dzierż-cą i spraw-cą? Kto będzie mi, do stu ciemnych mocy, wmawiał, że moja prawda jest mniej praw-dziwa, niż wasza? No ja się takim prawdom dziwię. Przecież moja prawda musi być zawsze bardziej mojsza niż wasza… A jeśli już zgodzić się należy, bo przecież zgoda nam na sercu w słowiańskiej Polsce leży, tu gdzie konsensusy uprawiano już od pradziejów, to mogę się zgodzić, że prawdy są dwie. Może nawet obie… prawdziwe. Bo ty możesz mieć swoją praw-dę, a ja mogę mieć swoją własną, bo twoja mi wygląda obco, i jej się – tej prawdzie, dziwię.
Jaki stąd wniosek? Może prawd jest wiele? Może każdy ma własną? Jeden czarną, a drugi białą? Jeden różową a drugi pstrokatą? Może jeden ma taką, która obiektów sie tyczy, jest więc siłą… rzeczy, bardziej obiekt-ywna? A drugi znów może ma taką znów, proszę Państwa, prawdę, która tyczy się, czyli dotyka bardziej ciebie i mnie, taką która mówi do TY. I nazwiemy ją wtedy SWOJĄ prawdą, z prasłowiańskiego „su” znaczy „siebie” i „swoje”. Będzie to więc prawda SU-biektywna. Prawda moja lub twoja. Ale raczej nie nasza. No chyba, że uda nam się na temat rzeczy pospolitych ugodzić i uznamy wiele poglądów, tak więc i prawd, za wspólne. Wtedy możemy drodzy państwo, siłą rzeczy, po prawdzie, choćby i po grudzie, dojść do pewnych jeszcze innych wniosków. Takich mianowicie jakie sugerowali przed tysiącleciami wtajemniczeni wszelkich wtajemniczeń. Otóż, mamy dwie, proszę państwa, półkule. Globu oczywiście, ale i mózgu, też.
Umysł nam się rozpoławia i nagle okazuje się że Wszystko! widzimy przedzielone na pół. Wszystko istnieje binarnie, zero jedynkowo, w dualizmach. Niestety. Albo stety. Na dwoje niestety praktycznie zawsze babka wróży. Wygrasz pan, albo i pan nie wygrasz. Zakładając, że w ogóle kupisz los, urodzisz się na tym świecie, i nie.. umrzesz za szybko.
Wszystko widzimy podwójnie. Dwoje oczu, uszu, rąk, nóg. I nawet okazuje się, że to nie jest całkiem to samo, prawa czy lewa ręka. O nie! Jedna jest bardziej z mańki, a druga niejako bardziej praw-dziwa. Niektórzy na świecie uważają, że jedna zdecydowanie służy tylko do czystych rzeczy jak… jedzenie, a inna do nieco bardziej brudnych jak.. Czy muszę kończyć?
Ten dowcipniś, co ten świat stworzył, jak się okazuje naprawdę ma wiele poczucia humoru, którego nie potrafimy nawet docenić. Okazuje się, że gdy rozłożymy każdy z owych dualizmów na pół, to właśnie prawa półkula okazuje się być bardziej praw-dziwa… Daje więcej prawdy niejako, ale i więcej zdziwień. Lewa zaś, oo lewa.. Lewa to po prostu sztywnota i męskość. Czy więc wszyscy mężczyźni nie powinni być mańkutami? Oczywiście NIE, bo wzmiankowanemu przewrotnemu stwórcy udało się naprawdę sprytnie połączyć lewą półkulę mózgu z prawą stroną ciała, a prawą półkulę – z lewą. Po prawdzie, nikt nie wie po kiego grzyba. Ale spójrzmy dokładniej, co mamy w naszych nieszczęsnych dualizmach po stronie prawej, a co lewej?
Jeśli po lewej stronie ustawimy sobie lewą półkulę mózgu, to po prawej prawą, ale jak tylko to zrobimy, umysł podpowie nam całe szeregi dualizmów, aby zestawienie było bardziej i bardziej, i bardziej kompletne. Jeśli powiem A to muszę powiedzieć B. Jeśli 0 to 1, jeśli serce to umysł, jeśli liberał to zaraz i konserwa… I taki oto powstaje nam tu układ:

0 1
prawa lewa
serce umysł
odczuwanie – myślenie
obserwowanie ocenianie
komunizm faszyzm
lewica prawica
liberał konserwatysta
feministka matka polka
Maria Magdalena Maria Matka
prawa półkula lewa półkula
spontan plan
teraz potem
teraźniejszość przyszłość
zieloni czarni
CHAOS ŁAD
wolna szkoła szkoła państwowa
bezstresowe wychowanie rygor dyscypliny
chusty wózki
unschooling szkoła w domu
KOBIETA MĘŻCZYZNA
DUCH MATERIA
BEZKSZTAŁT KSZTAŁT
dziecko dorosły
wolne związki małżeństwo do grobowej deski

Piękny układ, bardzo ciekawy, bardzo praw-dziwy, bardzo praw-do-podobny. Nieprawdaż? Otóż, ciekawe jest jednak to, że PRAW(D)A jest w tym układzie bardziej niejako po prawicy, czyli po stronie żeńskiej, chaotycznej, dziecięcej, spontanicznej, ciemnej obserwującej, teraźniejszej. Czyż to nie przerażające? Czy nie powiedziano nam, że prawdą jest, że kobieta powstała z mężczyzny, i to on był PIERWSZĄ PRAWDĄ i ZASADĄ? Przewrotne to jak cholera. A może sama prawda jest przewrotna? A może to wszystkie jednak jest nieco inaczej? Skoro przyszedł facet na świat, a był totalnym sztywniakiem i rygorystycznym porządnickim, to potrzebował odrobinę luzu. No przyznajmy, luzu, rozpierduchy i dynamizmu chaotycznego. I tak powstała kobieta.
Fakt. Prawda jest przewrotna. Komuż bowiem dziś dano zadanie sprzątania całej tej rozpierduchy jak nie kobiecie? A czyż jak kobieta sprzątnie to mężczyzna swoją lewą dominującą półkulą jest w stanie coś znaleźć? Za czorta, i za boga nie! Jemu nie przyjdzie do głowy ułożyć skarpetki kolorami, bo przecież on kolorów nie odróżnia. Nawet białego i czarnego, no umówmy się.
Natomiast biel i czerń to aspekt, już ostatni obiecuję! Który warto tu prawdziwie głęboko zgłębić. Biel jest jak wiadomo biała (albo écru), a czerń czarna, albo.. szara, albo.. cóż.. nikt nie wie jaka jest czerń, nikt nie ma ochoty być 3 metry pod ziemią, ani doznać chaosu nicości. Wolimy nie. Wolimy więc drodzy państwo, tak tak ! Już dochodzimy do sedna prawdy, tak naprawdę, w życiu wolimy SZAROŚĆ. Wolimy być na tej cienkiej kresce pomiędzy jing a jang. Tak lepiej. Tak jest prawdziwiej. Tak jest szczęśliwiej. I tak było zawsze. Popatrzcie, przerabiamy to od wieków. I czy wskoczymy online na prawdziwie ciekawe wywody Rudolfa Steinera o 7 wiekach ziemi, od atlantydzkiego do post-czasowego, który nie wiadomo kiedy nastąpi, czy też wywleczemy z lamusa teorię profesora Krzyżanowskiego o przemiennym układzie epok, zawsze okazuje się, że wszystko jest tańcem, sinusoidą, balansowaniem. Czarne – białe. Białe – czarne. Prawe – lewe. Lewe – prawe. A pomiędzy? Pomiędzy linia szara. Szarości. Codzienności. Szukanie równowagi. Języczek u wagi. Ale uwaga! Profesor Krzyżanowski może i był prawdziwy kilkanaście lat temu, teraz ja wam jednak przekażę jedyną słuszną prawdę, bardziej mojszą niż wojsza, czy ji-nsza, czyli jego.
Epoki, moim zdaniem, lecą jak następuje: duchowo-rozpierduchowe, bezkształtno-akceptująco żeńskie to : średniowiecze, barok, romantyzm, mederna i postmoderna, zaś ziemsko-cielesno-sztywno-męskie to: starożytność, odrodzenie, oświecenie, realizm, socjalizmo-komunizmo-faszyzm, i… mająca nastąpić wkrótce epoka męskości, powrotu silnie do korzeni, ustanawiania na nowo granic państwowych, zasad, reguł, powrotu do źródeł… europejskości, nazwijmy ją epoką post-kalijugi.
Zaś, żeby moja wizja prawdy była nieco prawdziwsza, powiem, że… to wszystko prawda, tylko prawda i g.. prawda, bo przecież równie dobrze możemy powiedzieć, że epoki takie jak realizm czy starożytność, czy renesans to epoki bardzo jing, bardzo, ziemskie, podziemne, ciemne, eksplorujące korzenie, wnętrze i ciało, bo przypomnijmy sobie co robił Da Vinci, żeby się tej anatomii nauczyć? No co? No wykopywał nieboszczyków z grobów i kroił ich na kawałki. Obrzydliwość… Ale cóż, równie obrzydliwe musi być grzebanie się w brzuchu kobiety przy cesarce, coby słodkiego brzydulka wygrzebać (umówmy się, noworodki są brzydkie, taka przykra prawda).
Epoki te więc, równie dobrze, i równie prawdziwie, mogą nagle zostać uznane za żeńskie i określone cyfrą 0. I wtedy mamy wszystko „up side down”, czyli na odwrót, i wtedy jesteśmy bliżej prawdy profesora Krzyżanowskiego.
Podsumowując, kilka słów prawdy. Dualizm jest prawdą. I jedność jest prawdą. Prawda jest zdecydowanie jedna. I prawd jest zdecydowanie wiele. Ale to… zrozumiemy NAPRAWDĘ dopiero po roku 2050, wedle moich bardzo prawdziwych wyliczeń.

Wykres prof.Krzyżanowskiego

wykres Joanny Chołuj