<!doctype html public „-//w3c//dtd html 4.0 transitional//en”>
[do strony głownej/home page/page initiale][
[Akt I Scena 1 (rozstanie)][Scena
2 (zagubienie)][Scena 3 (zstąpienie)]
Orfeusz i Eurydyka
czyli
kompozycja
na trzy klawesyny na
cztery ręce i violę d´amore
je veux dire ce que je ne peux j’entends des sons étranges j’entends des mots étranges ca fait que je me sens étrangement ca fait que je me sens une étrangere j’ai pris l’habitude de penser dans une langue étrangere ca venait facilement chaque partie de ma personalité appartanait a une autre et maintenant je ressens quelque chose d’autre je ressens quelque chose de nouveau je ne connais pas cette partie de moi-meme comment puis-je apprendre moi-meme il y a des mots dans mon interieur il y a des mots qui ont besoin d’etre exprimés je dois apprendre la nouvelle langue la nouvelle langue la langue a personne la langue perdue oubliée pendant des siecles la langue morte la langue de la mort la langue de l’amour |
slysze dziwne dzwieki slysze dziwne slowa sprawiaja ze czuje sie obco sprawiaja ze czuje sie jak obcy zwyklam myslec w obcym jezyku to bylo latwe kazda czesc mej osobowosci nalezala do innego jezyka a teraz czuje cos innego czuje cos nowego nie znam tej czastki mnie jak moge nauczyc sie siebie sa we mnie slowa sa slowa ktore musza byc wypowiedziane musze nauczyc sie nowego jezyka nowego jezyka niczyjego jezyka zagubionego jezyka zapomnianego przez wieki martwego jezyka jezyka smierci jezyka milosci |
i hear strange sounds i hear strange words it makes me feel strange it makes me feel a stranger i used to think in a strange language it was coming easily every part od my presonality belonged to the other language and now i feel someting else i feel something new i don’t know this part of me how can i learn myself there are words inside me there are words that need to be expressed i have to learn the new language the new language nobody’s language lost language forgotten for ages dead language death’s language love’s language |
Akt I
rozstanie * zagubienie
* zstąpienie
„A delightful solitary grove of laurel and cyprestrees, surrounding a little plain, upon which stands the tomb of Eurydice. Orpheus with an attendance of Youths and Damsels then Choral:Ah, Eurydice, thou beautiful shade if yet thou Orfeo: Eurydice Choral: Hear the groans, lamentations and fighs that Orfeo: Eurydice Choral:Listen to thy unfortunate spouse who drown’d Orfeo: Enough, no more, O my companions. Your grief [W.Gluck, “Orfeo ed Euridice”] „Wspaniała samotna kępa Orfeusz w grupie Młodzieży Chór: Ach, Eurydyko, Orfeo: Eurydyko Chór:Usłysz jęki, lamenty Orfeusz: Eurydyko Chór: Słuchaj nieszczęsnego Orfeo: Dosyć, już dosyć. [tł.J.C.] |
Południe lata. Zieleń trawy, ciemna głębia lasu, żółcące się pojedyncze główki dzikich słoneczników, które wścibsko towarzyszą bielejącemu płową plamą zbożu. Lekki powiew wiatru przesunął dłonią pieszczotliwie po główkach smukłego żyta – zafalowało, potem pochylił ku ziemi noski owsa każąc mu kłaniać się ziemi samej muskając ją długimi, wyblakło-zielonkawymi jeszcze, długimi wąsami. Nagły ruch i zamieszanie w smukłych żółciejących zbożowych szeregach…Wszędobylski wiatr? Delikatniejsze było jednak to muśnięcie, kobiece, z nutą melancholii, smutku, zamyślenia i źdźbłem zapachu perfum balsamu i olejków, który wsiąkł i wtopił się w woń trawy powietrza rosy i kwietnych pyłków. Trącała długa zwiewną suknią mijane trawy i byliny, które deptane przez nieczęstych wędrowców wpełzały nieustannie na polną ścieżkę. Ona szła szybko, nieostrożnie lekkim krokiem jak duch, bezcieleśnie… Nieobecnym wzrokiem spoglądała przed siebie i na rozległość pejzażu pól. Jej sylwetka mała zgrabna gibka wkrótce znikła w głębi lasu, zasłoniły ja zazdrośnie zwieszające się gałęzie brzozy, zamknęły się za nią i skryły rzędy sosen i świerków. Pozostał zapach nieokreślony kuszący i słodki, zapach kobiecej skóry wtopiony w lepką woń żywicy iglastego lasu.Gdzie jesteś Eurydyko? Gdzie odeszłaś? Pamiętam cię taką jak byłaś, piękna delikatna Nagły silny podmuch wiatru przewrócił wysoki Tu jestem Yan…- odpowiedziała cicho, – Dobrze, zostaw, nie wyłączaj, wiesz, Dziewiąta. Obudziło ich ponownie stukanie – Ach – wzdrygnęła się spoglądając za okno, – Otul się kocem i chodź do mnie – zawołał Mieli jeszcze małą chwilę dla siebie. co |
„Thus i call aloud the idol of my heart, from the morning 's rising rays to the sun’s decrealing beams. But how vain my grief! The charmer my soul doats on deigns not to answer my plaints. Eurydice, Eurydice! Where are thou, lovely shade? Thy spouse, in bitterness of grief complains. From Jove he asks thee. He requires thee from mortals. The air is fill’d with his bitter tears, and doleful Thus i seek for the idol of my heart, on these fatal shores, where death cut off her thread But Echo alone, who was sensible to the attacks of [Ch.W.Gluck, „Orfeo ed Eridice” sc.I, Orfeo] Tak więc wołam głośno Eurydyko, Eurydyko! Gdzie jesteś cudowny Małżonek w gorzkości O ciebie prosi Jowisza. On zabrał cię spośród Powietrze przepełnione Tak oto szukam pani mojego serca, na tych nieszczęsnych Ale jedynie samotne Echo, [tłum.JC.] |
Osiemnasta. Nakłada paltko, buty, słuchawki na uszy. Krótkie „Do jutra”. Zbiega po schodach. Pstryk. Muzyka otacza ją. Uspokaja. Unosi poza obszar namacalny nieznośnego labiryntu rzeczywistości, labiryntu ulic miasta. Dźwięki opowiadają ulubioną jej historię. Głos mężczyzny skarży się..Boże, czemu moją właśnie miłość skazałeś na niespełnienie…Gdzie ukryłeś przede mną Eurydykę, która jest jedyną kobietą, Poniedziałkowy wieczór. Szarówka zasnuwa Jakże chciałabym byś zabrał mnie stąd. Lizbona półprzymyka powieki. Yan, wysławszy Zgubiłaś mi się Eurydyko…Jutro cię odnajdę. |
„Orfeo:Ye Gods, cruel Gods! pale inhabitants of Acheron and Hell; whose destructive hand, neither beauty nor youth could ever disarm or withold, you have ravished from me my fair Eurydice, (O fell remembrance!) in the bloom of her years. I will have her back again from you, ye barbarous Gods! Courageous as the most intrepid heroes, I have even revolution enough to go into your horrid realms to retrieve my spouse, my treasure. Love:Love attends thee, Orpheus, Jove is moved with [W.Gluck, “Orfeo ed Euridice”] „Orfeo: Bogowie, okrutni Amor: Amor troszczy się “Cóż on powiedział? Co [tł.J.C.] |
Dzwonek do drzwi. To zapewne Jan. Wejdzie sam. Nie chciało jej się odejść od komputera, na którym pisała list.– To ty, Janku? – zawołała z góry do wchodzącego do przedpokoju przyjaciela. – A kto niby – odpowiedział z wyrzutem. Ty leniu, nie chciało ci się nawet zejść po mnie do drzwi! – Ach, piszę sobie….i widzisz! Już i tak się zgubiłam…- szepnęła rozczarowana. Dobrze. Dokończę to później. Spoglądała niezdecydowana na ekran, na którym wisiała wiadomość internetowa do Yana. Poczuła obecność przyjaciela za plecami. Cicho wszedł na schody i spoglądał wraz z nią na szeregi liter. Wiedziała jednak, że może czuć się bezpieczna, nie znał angielskiego, nie mógł zrozumieć treści zapisanych słów. Poczekam na ciebie w pokoju – dotknął jej ramienia – zrobić kawę? – Uśmiechnęła się z wdzięcznością. – Tak, już kończę. Szybko skończyła list. „Wyślij”. Już. „Możesz bezpiecznie zakończyć pracę” i czarny ekran. – Przepraszam cię, Janku. nie wiedziałam, Nie wiem gdzie jesteś Eurydyko. Zdajesz Jan, o czym tak dumasz? – wyrwała go z – Masz rację, dokładnie tak to sobie wyobrażam – Widzisz, ja czuję się w ten sposób wówczas, – Wiesz, dla mnie to właśnie labirynt, – Jan, Jasiu, przepraszam cię, nie wiedziałam, – Ach, już jest zresztą ósma, trzeba będzie – Twoje urodziny … – 12 marca ! – wybuchnęli oboje śmiechem. Kilkoro znajomych pojawiło się tuż po dziewiątej. – Czy na pewno tego chcesz, Janku? – zapytała, – Tak. – Wejdź więc… |
[Początek]
[Akt I][Scena 1 (rozstanie)][Scena
2 (zagubienie)][Scena 3 (zstąpienie)]