– tak więc czekał mnie w Hanowerze KOCHANEK , jak zauważyłaś słusznie , i czekały na mnie dwa pełne seksu dni. Pamiętam chłód. Gotowe rozpłakać się w każdym momencie niebo, szare i smutne. Nam smutno nie było. Tylko na chwilę kilkakrotnie wysunęliśmy nos za drzwi wynajętego pokoiku w jakimś motelu, którego nazwy żadne z nas już nie pamięta. Pierwszego dnia.. jakaś parada na ulicach miasta… Zaciekawiona zmusiłam go do opuszczenia pościeli. Przelotnie pojawiło sięw mojej głowie pragnienie zwiedzania. To nowe miasto. Nigdy tu nie byłam. Niemcy. Po raz pierwszy dane mi jest słyszeć niemiecką gwarę w naturze.. Popatrzeć na niemieckie kobiety, na niemieckich mężczyzn.. Wiosna. Wszyscy byli zbyt jescze otuleni wełną w obawie przed deszczem i chłodem. Zrezygnowaliśmy ze zwiedzania. Odstraszyła nas szarosć betonu.. nowoczesne niemieckie miasto nie miało wiele do zaoferowania przygodnym turystom.. przypadkowym turystom .

Na obrzeżach miasta nasze lokum. Daleko od centrum. Spokojnie. Po otwarciu drzwi za każdym razem witał mnie charakterystyczny zapach pościeli… i jeszcze.. potu spermy i pizzy… Okno. Tylko na chwile – błagałam.. On wskoczył w piżamę i pościel.. ja twardo trwałam przy otwartym oknie probując nałykać świeżego powietrza…

– Cóż za różnica… Za chwilę przyzwyczaisz się. Za chwilę wyprodukujemy nową dawkę zepsutego powietrza – żartował z nosem ponad brzegiem pościeli.

Rzeczywiście. Zamknęłam więc okno. Wsunęłam się do łóżka obok niego.

… Przecież nie jestem pięknością. Co we mnie widzisz?… – pomyślałam i po chwili zaczęłam wypowiadać na głos te wątpliwości. W drugim zdaniu towarzyszył mi jego prześmiewczy głos. Przerwałam.. Rzeczywiście , znał to na pamięć. Nie wiem ile razy już zadałam mu te pytania. Natrętnie. Tym razem jednak usłyszałam w odpowiedzi nie ciąg komplementów ale moje pytanie .. Przecież nie jestem .. Faktycznie nie był ósmym cudem świata. Odrobinę za duży brzuszek. Odrobinę za grube rysy twarzy. Ale wciąż należał do mojej kategorii „przystojnych śniadych”. Nazywał siebie czarnym. Murzyn! Raczej Hindus..

– Jak to się stało, że weszłam w tę „drugą” fazę.. zastanawiałam się później wielokrotnie. Na poziomie pragnienia i pożądania i seksu sytuacja była tak prosta.. A może nie istnieją żadne fazy. Przecież mnie samej z trudnością udawało się odsunąć w myślach moją reakcję na widok jego erekcji od szaleńczego bicia serca gdy budził się i spoglądał na mnie mówiąc mi wzrokiem jednocześnie dzień dobry i coś co chciałam koniecznie od początku nazywać wyznaniem miłości.. Od początku? W istocie.. Ten wzrok zapisany w moim mózgu i to bicie serca towarzyszyło mi od momentu gdy.. gdy po raz pierwszy ofiarował mi sztuczna! różę. Czy może kiedy po raz pierwszy ofiarował mi tę żywą.. Może kiedy po raz pierwszy mnie pocałował.. Kiedy po raz pierwszy dotknął mnie.. a od tego momentu nieustannie i uparcie twierdził że jest w stanie doznać orgazmu jedynie pod wpływem dotyku mojej gladkiej jak dziecięca skóry. Ha! Pusty śmiech.

.. Przypomniałam sobie po chwili tę zapyziałą pizzerię na pograniczach miasta. Postanowilismy w ktoryms tam momencie .. przewietrzyc sie.. zmarznac..

W pizzerii ten Niemiec o wyglądzie Turka. Śniady przystojniak. Jeszcze jeden. Oczekiwanie dziesięciominutowe. Dłużyło się nam dziesięć minut poza łóżkiem. Próbowaliśmy zabić cenny czas bezsensownymi zakupami. Lemoniada w nieznośnym żółtawym kolorze. Ostre przyprawy do oczekiwanej pizzy. Chusteczki. Trzy rodzaje chusteczek. Guma do żucia. Kolejna para szczotek do zębów.. Pasta do zębów. Wybielająca..

Zapachniało. Nawet smacznie. Pizza gotowa..

Aaa… Sos! Sos konieczne. .. – Ale proszę pana , pizza zrobiona została z dodatkiem wyśmenitego sosu pomidorowego..

Sos.. Byłam pewna, że nie uda nam się wyjść z lokalu bez kłótni. Właściciel zamiast sprzedać nam te dziesięć buteleczek z różnymi sosami które bezczelnie świeciły fosforyzującym napisem – na sprzedaż, wolał bronić honoru swej pizzy…

Najwyższy czas wtrącić się do rozmowy – pomyślałam – i nie uczyniłam nic przez kolejne dwie minuty zachowując się wciąż jak wstydliwa nieśmiała naiwa Poleczka blondynka.

– Sir, bierzemy tylko ten jeden . Hanowerski . Na pamiątkę pobytu. – Wyszczerzyłam w uśmiechu zęby.. nie tak białe jak bym chciała.. może ta wybielająca pasta.. Nie wytrzymałam napięcia trzeciej minuty. Nie wytrzymałam siły bombardujących mnie obrazów-myśli seksualnych ekscesów których nie uda nam się wykonać z braku czasu..

Sos zabrałam do Polski. Zasmakował rodzicom. Pizza była w istocie pomidorowa o smaku ketchupu…