od świtu do zmierzchu
Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myslałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecinne.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
lecz wtedy [ujrzymy] twarzą w twarz.
Teraz poznaję częściowo,
wtedy zaś będę poznawał tak, jak sam zostałem poznany.

[Nowy Testament, 1 list do Koryntian św.Pawła,
z hymnu o miłosci w.11-12]

przed-czas przed-miejsce

 Stary człowiek próbował otworzyć drzwi pokoju. Patrzyłam w bezruchu. Dleczego mu nie pomożesz – pytał we mnie głos wewnetrzny.
– Nie jestem z tamtego świata.. Nie przyjmie mojej pomocy – odpowiadał drugi głos… wewnętrzy..
Próbowałam zrozumieć fenomen zamkniętych drzwi. Próbowałam zrozumieć tajemnicę przejścia poza granicę świadomości otoczenia i znajomości rzeczy tego swiata… Próbowałam wielokrotnie i nie mogąc poradzić sobie z własnymi myślami i domysłami przykładałam gotowe już koncepcje… historie.. mity.. i wciąż i wciąż.. próbowałam zrozumieć…

w pokoju dziecinnym
poniedziałek,
 22 czerwca 
199x…Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię… A ziemia była niekształtowna i próżna, i ciemność była nad przepaścią a Duch Boży unaszał się nad wodami. I rzekł Bóg: niech będzie światłość i stała się światłość.  I widział Bóg, że światłość była dobra, i uczynił Bóg rozdział między swiatłością i między ciemnością. I nazwał Bóg światłośćdniem a ciemność nocą, i stał się wieczór , i stał się zaranek, dzień pierwszy…
Monotonny starczy babciny głos płynął bezszelstnie w ciszy pomieszcenia.. Dom zamieszkiwał półmrok rozswitlony marnym oszczędnym blaskiem maleńkiej żarówki osadzonej w niziutkiej lampce… Zmierzchało się a jednak nikt nie palił jeszcze górnych świateł. Przyzwyczaili się do życia w półcieniu, w półswietle, w półzapomnieniu. Z radia sączył się cichy głos jakiejś zatrwożonej niesmiałej siostrzyczki zakonnej szepczącej do mikrofonu swoje modlitwy maryjne…dxwięk płynnie wtapiał się w senną atmosferę wieczoru. Oboje staruszków siedziało pochylonych nad małym czworokątnym stołem kuchennym przy oknie. Ona co chwila odrywając wzrok od biblii nieruchomo wpatrywała się w ciemne kontury drzew i kształt domu sąsiadów za oknem, on kiwał się w quasi-uspieniu, pochylał coraz niżej bezradne ciało na starym drewnianym sfatygowanym krześle, głowa schylona ku kolanom razem z całym ciałem kołysała się rytmicznie.. Osierocone dziecko, dziecinny ruch kołysania.. odpłynął już, był tam  już , po drugiej stronie, w swoim swiecie, którego nikt z współobcujących z nim domowników nie+ znał i do którego nie miał nikt dostępu, świat po drugiej stronie świadomości, po drugiej stronie lustra…. Zmierzchało się. Kolejna noc i oczekiwanie długie, czasem bezsenne na nadejście poranka … i dnia nie-pierwszego… a czy nie-ostatniego…
Lizbona budziła się ze snu. Słońce poranne zaglądało do pokoju wyklejonego jasnożółtą tapetą w kolorowe tańczące ludki, lalki i misie. Małe zgrabne nieliczne mebelki  zapełniały powierzchnię tego pokoju trzy na cztery. W kącie przy oknie stało szerokie dość łóżko drewniane. pod granatową pościelą spała skulona mała postać, postać dziecka, postać dziewczynki.. średnio długie włosy rozsypały się na poduszce.. twarz zwrócona do sciany, wtulona w jej bezpieczny chłodny kąt… Nieszczelnie zasłoniete zasłony pozwalały promieniom,….